Waldemar Chamala: Kogo bronią obrońcy palaczy?

[2010-04-06 10:11:04]

Niezwykle krętymi i zarośniętymi ścieżkami porusza się czasem ludzka wyobraźnia. Bogata wyobraźnia i charakterystyczna dla lewicowców, cenna wrażliwość na wszelkie przejawy dyskryminacji i wykluczenia zaprowadziła jednak tym razem mojego redakcyjnego kolegę Jarka Pietrzaka na odległe manowce. Dobrym prawem publicysty, zwłaszcza w przypadku luźnego felietonu, jest szersza możliwość posługiwania się pewną przesadą, przejaskrawieniem. Jednak czy autor nie posuwa się za daleko nobilitując i stawiając palaczy w jednym rzędzie z ofiarami rasizmu, antysemityzmu i islamofobii? Czy sytuacja palących rzeczywiście jest aż tak straszna, że wymaga przywoływania upiorów Goebbelsa i Trzeciej Rzeszy? Czy broniąc w ten sposób "ofiar" rzekomej dyskryminacji, nie dezawuuje się w ten sposób prawdziwych jej przejawów i nie uwłacza prawdziwym ofiarom?

Jarek, choć jak zaznacza nigdy sam nie palił, z godnym lepszej sprawy zaangażowaniem staje w obronie palaczy, jego zdaniem dyskryminowanych i wykluczanych ze społeczeństwa. Z żarliwością długoletniego nałogowca bezlitośnie, za jednym zamachem rozprawia się z pospolitymi przesądami, "miejskimi legendami" oraz wynikami poważnych, długoletnich badań naukowych. Posuwa się nawet do podważania udowodnionej wiele lat temu tezy o szkodliwości biernego palenia. Nie trzeba chyba jednak być lekarzem ani naukowcem, by uznać ją za "oczywistą oczywistość". Ostatnio udowodniono nawet znaczący wzrost zachorowalności na nowotwory zwierząt domowych, narażonych wdychanie dymu papierosowego swych opiekunów. Z czystej ciekawości poznałbym nazwiska znanych naukowców, którzy owej szkodliwości nie dostrzegają. Być może chodzi tu bowiem np. o pisarzy i krytyków literackich, jak Christopher Hitchens albo filmoznawców, wielbicieli filmów z zaciągającym się namiętnie Humphreyem Bogartem. Jeśli jednak w tym elitarnym gronie znaleźli się nieoczekiwanie jacyś pulmonolodzy czy onkolodzy, to nietrudno się domyśleć, że figurują oni również na niejawnej liście płac Philipa Morrisa lub Reynolds Tobacco. Jarek powołuje się na 1 (słownie: jeden) autorytet bliżej nieznanej w Polsce pisarki Danielle Charest i jej artykuł sprzed dwóch lat, z jeszcze mniej znanego periodyku. Jej teorię higienizmu Bricmont i Sokal mogliby z powodzeniem opisać w nowym wydaniu "Modnych bzdur", podobnie jak wątpliwości Hitchensa co do szkodliwości biernego palenia, którymi 9 lat temu podzielił się z czytelnikami "Vanity Fair". Widocznie antynikotynowy terror tak mocno dał mu się we znaki, że aż opuścił Wyspy Brytyjskie i osiadł na stałe w ojczyźnie... Marlboro Mana i przemysłu sądowego.

Jarek buntuje się przeciwko narzucanemu odgórnie antynikotynowemu dyskursowi. Nieświadomie (?) dołącza jednak do całkiem licznego grona uczestników zupełnie odmiennego dyskursu, do których z pewnością nie chciałby się zaliczać. Chodzi mi tutaj o różnej maści konserwatystów i ich nieutulony żal po utraconej, rzekomo świetlanej przeszłości. Patrzą oni nieufnie, podejrzliwie na każdą zmianę, każdą nowinkę, wietrząc w nich niecne zamiary czy nawet globalny spisek. Doszukując się głęboko ukrytych interesów, Jarek sięga tak głęboko, że zdaje się nie dostrzegać widocznych gołym okiem dla każdego interesów potężnych koncernów tytoniowych. Powołuje się przy tym na teorię spiskową, sugerującą, iż za kampanią antynikotynową stoi "energiczna, międzynarodowa ofensywa aparatów produkcji i egzekucji prawa". Czy nie przypomina nam to modnej ostatnio wśród prawicowców teorii również upatrującej międzynarodowego spisku w ekologii i globalnym ociepleniu?

Dobrze znam smak papierosa, a i inne przyjemności też nie są mi obce. Jednak mówienie przez Slavoja Žižka w kontekście palenia o "rozkoszy" budzi moje zdumienie. Choć paliłem łącznie przez jakieś 10 lat, to nawet nie wiedziałem, że jej doznawałem. Czyżbym mógł przeżywać ją tylekroć zupełnie nieświadomie? Osobiście nie spotkałem się z żadnymi przejawami dyskryminacji czy wykluczenia. Przeciwnie. W różnego rodzaju grupach, do których należałem, większość osób paliła i to ja, nie paląc, zostałbym z nich w pewnym sensie wykluczony. Jarek, pewnie dlatego, że sam nie pali, nie wie jak bardzo integrująco może wpływać na ludzi wspólnie wypalony papieros. Z krajów, gdzie palenie jest gorzej widziane niż w Polsce, właśnie zwłaszcza z Wielkiej Brytanii płyną doniesienia o częstym nawiązywaniu znajomości przez palaczy "rozkoszujących się" paleniem w palarniach i przed budynkami, gdzie pracują. I ów integracyjny wpływ jest w gruncie rzeczy jedynym pozytywnym skutkiem palenia.

Jarek podaje przykład jednego z uciążliwych rygorów wspomnianego wyżej, paskudnego higienizmu: nakaz picia jednego lub dwóch kieliszków wina dziennie, pomijając fakt, że miliony ludzi, zwłaszcza w krajach śródziemnomorskich praktykowało ów "rygor" na długo zanim ktokolwiek w Europie zaczął palić. Powiedzmy sobie szczerze, per analogiam: gdyby chodziło tylko o dwa niewinne papierosy dziennie, wypalone w palarni, na spacerze czy w domowych pieleszach, to nikt poważny nie kruszyłby kopii w walce z plagą nikotynizmu. Sprzeciw, czasem słuszne oburzenie, budzi bowiem nie samo korzystanie z używek, lecz brak umiaru w ich używaniu. Nikomu nie zaszkodzi kieliszek wina, a nawet czegoś mocniejszego i nikt go też nikomu nie próbuje zabronić. Jednak nie pobłażamy przecież pijakowi upijającemu się na ulicy czy w pracy, a zwłaszcza takiemu, który siada za kierownicą samochodu. O wiele mniej niebezpiecznym, lecz niewątpliwym brakiem umiaru i zwykłego taktu jest np. palenie w zatłoczonych wnętrzach restauracji, kawiarni czy wagonach pociągów. Czyżby prawo palaczy do doznawania przyjemności/rozkoszy stało wyżej od prawa osób niepalących do zjedzenia posiłku, wypicia kawy czy przejazdu pociągiem w pomieszczeniu wolnym od dymu? Czy prosta, niewyuzdana chęć, by po powrocie do domu nasza odzież nie była przesiąknięta "aromatem" spalonych liści Nicotiana tabacum i niemal całej tablicy Mendelejewa koniecznie musi być podyktowana strachem i nikotynofobią? Czy nie lepiej dla obu stron byłoby, gdyby palacze swoje osobiste przyjemności i rozkosze egoistycznie i samolubnie zachowali wyłącznie dla siebie? Zróbcie to! Jesteście tego warci!

Waldemar Chamala


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku