Jarosław Klebaniuk: Materialne uwarunkowania jakości życia

[2010-04-29 07:40:20]

Problematyka jakości życia znajduje w rozważaniach psychologicznych poczesne miejsce nie tylko dlatego, że spektrum szczegółowych problemów podstawowych powoli zostaje opanowane dzięki skutecznym badaniom i generalizacji ich wyników, ale także ze względu na swoją dalece pozapsychologiczną wagę. Większość ludzi zapewne wybrałaby szczęście, zadowolenie czy satysfakcję nad nieszczęście, niezadowolenie i niespełnienie. Oczywistość wysokiej jakości życia (zresztą niekiedy bardziej finezyjnie rozumianej) jako wartości powszechnie rozpoznawanej, nie mogła więc pozostać obojętna psychologom. "Podnoszenie jakości życia przez zmienianie tego, co się dzieje" uznawane jest, obok opisywania, wyjaśniania, przewidywania i sterowania, za jeden z celów psychologii (Zimbardo, Ruch, 1994, s. 33). Jeżeli zadanie to, podejmowane przez psychologów-praktyków, ich przerasta, to nie dlatego, że brakuje wiedzy czy warsztatowego instrumentarium niezbędnego do jej implementacji, ale dlatego, że jakość życia uwarunkowana jest wielorako, a od profilaktycznych czy terapeutycznych oddziaływań psychologa zależy w stopniu zazwyczaj dosyć skromnym. Wydaje się, że znacznie bardziej stanowi wynik długotrwałych oddziaływań kulturowych, społecznych i wychowawczych, efektów społecznego uczenia się i nabywania doświadczenia, a nade wszystko własnej aktywności jednostki, jej samoświadomości i innych form zjawisk mentalnych. Jeżeli weźmiemy pod uwagę znak i treść najczęściej doświadczanych procesów afektywnych, to nie tylko charakter doświadczeń życiowych, rodzaj ich interpretacji czy nadawanych im znaczeń, ale także czynniki temperamentalne (np. rodzaj emocjonalności czy nastroju jako cechy) w sposób niebagatelny wpływają na jakość życia.

Psychospołeczne i neurofizjologiczne mechanizmy decydujące o jakości życia mogą być wprawdzie opisywane we wzajemnej izolacji i w oderwaniu od ich kontekstu bytowego, ale takie ich "odmaterialnienie" wydaje się rodzajem redukcjonizmu, w którym teoria ignoruje banalne obserwacje o konsumpcyjnym charakterze wykreowanej współczesnej popkultury. Trywialność spostrzeżeń socjologicznych, że wiele zachowań ludzi współczesnych powodowanych jest orientacją na posiadanie (Fromm, 1995), komercjalizacją wszelkich sfer funkcjonowania, w tym również relacji międzyludzkich (Bauman, 2003), czy po prostu beznadziejną walką o fizyczne przetrwanie (Bauman, 2004), wcale nie oznacza, że z w psychologicznych rozważaniach spostrzeżenia te powinny być ignorowane. Wszak koncentracja na tym, co powszechne, typowe, a więc w znacznej mierze oczywiste i banalne, jest jednym z wyróżników psychologii naukowej na tle psychologii nienaukowej, zafascynowanej często wyjątkiem i ewenementem (por. Łukaszewski, 2000). Jednak wymagany jest, by owo skupienie na zwyczajności miało sens poznawczy, krok dalej – poszukiwanie związków przyczynowo-skutkowych. Przyczyny trywialnych zjawisk mogą mieć przecież nietrywialny charakter i symetrycznie: skutki oczywistości mogą być najzupełniej nieoczywiste. W kontekście dociekania predyktorów jakości życia ucieczka w specyficzną dla psychologii sferę poznawczo-interpretacyjną wydaje się zabiegiem eskapistycznym: ucieczką przed banałem zrównywania jakości życia z poziomem życia. Dodajmy, banałem fałszywym i demaskowanym nawet na poziomie mądrości potocznej ("Pieniądze szczęścia nie dają"). Ucieczka rzeczona okazuje się, nawiasem mówiąc, na tyle skuteczna, że niekiedy pomijane są w analizach istotne aspekty jakości życia. Psyche nadmiernie uwalniana jest od Somy, a postulat jedności psychofizycznej odrzucany jako nazbyt pesymistyczny. Kontrowersyjność tych zabiegów sprawia, że warto poświęcić materialnej stronie jakości życia kilka myśli.

Związki ducha z materią: podejścia teoretyczne


Kategoria jakości życia nastręcza wiele problemów teoretycznych i metodologicznych. Obok podejścia zakładających obiektywny charakter jakości życia i możliwość jego pomiaru, wyróżniane jest także podejście procesualne, uznające jakość życia za zjawisko o charakterze subiektywnym, indywidualistycznym, dynamicznym i rozwojowym. Poszczególne konteksty teoretyczne, dostarczając metazałożeń odnośnie ludzkiej kondycji i sfer poznawalności człowieka, pozwalają wskazać konkretne aspekty jakości życia. Zdaniem Marii Straś-Romanowskiej "życie ludzkie w charakterystycznych formach – świadomego, refleksyjnego przeżywania, dialogicznego bycia z innymi, intencjonalnego działania oraz twórczego rozwoju – przebiega na różnych płaszczyznach. Doświadczenie epistemologiczne, wsparte wiedzą z obszaru antropologii filozoficznej, pozwala na wyodrębnienie czterech głównych wymiarów życia ludzkiego – ze względu na przedmiot odniesienia (w przeżyciach, relacjach, działaniach i rozwoju) oraz ze względu na prawa rządzące przebiegiem procesów typowych dla każdego z tych wymiarów" (Straś-Romanowska, 2005, s. 269; zob. też: 1992). Odpowiednio do nich jakość życia może przejawiać się w przystosowaniu biologicznym, społecznym, podmiotowym (do ja) i duchowym (egzystencjalnym). Za afektywne komponenty życia psychicznego w głównych jego wymiarach, stanowiące o jego jakości autorka uznaje odpowiednio: przyjemność (rozkosz) – ból (cierpienie fizyczne), satysfakcję (sumę, sens pragmatyczny) – dyssatysfakcję (przykrość, porażkę, rozczarowanie), radość istnienia ("przepływ", doświadczenia szczytowe) – ciężar istnienia (udrękę), a także poczucie sensu życia – cierpienie duchowe (rozpacz, trwogę, pustkę egzystencjalną). Tak wszechstronna refleksja pozwala na wyjaśnienie niektórych paradoksów związanych z brakiem zależności pomiędzy obiektywnymi miarami powodzenia życiowego a jakością życia (Straś-Romanowska, 2005).

Treść niniejszego opracowania nie dotyczy wymiaru duchowego ani podmiotowego w rozumieniu psychologii zorientowanej na osobę. Dlatego też jakość życia proponuję zdefiniować jako dobrostan psychiczny, a więc poznawczą i emocjonalną ocenę własnego życia, obejmującą emocjonalne reakcje na zdarzenia, a także poznawcze sądy dotyczące zadowolenia i spełnienia (za: Diener, Lucas, Oishi, 2002). Wysoka jakość życia oznacza więc doświadczanie pozytywnych emocji, rzadkie doświadczanie negatywnych nastrojów i wysoki poziom zadowolenia z życia1. Takie rozumienie jakości życia mieści się w hedonicznym nurcie rozumienia szczęścia, którego przedstawiciele koncentrują się na bilansie przyjemności i przykrości oraz satysfakcji z realizowanych celów (Diener i wsp., 1999). Konkurencyjny sposób pojmowania szczęścia oferowany jest przez podejście eudajmoniczne. Wywodzi się ono z teorii zdrowej, zintegrowanej i szczęśliwej osoby, wykorzystującej swój potencjał rozwojowy. Ani emocjonalne doznania, ani tym bardziej zmysłowa przyjemność nie są tutaj wyznacznikami szczęścia. Ma się ono pojawić, gdy człowiek osiąga to, co jest warte starań, a więc to, co jest zgodne z jego prawdziwą naturą (z "dajmonem"). Życie szczęśliwe to takie, które pełne jest podstawowych cnót i zapewnia samorealizację, niekiedy w mało przyjemny sposób. Martin Seligman (2002) do owych kardynalnych cnót zalicza mądrość, odwagę, miłość, sprawiedliwość, wstrzemięźliwość i duchowość. Przeciwstawiając głęboką wiarę w możliwości człowieka i jego odpowiedzialność za własne czyny uwydatnianiu słabości, czy wreszcie postulując uczynienie nauk społecznych naukami o cnotach obywatelskich, autor ten jednocześnie poddaje krytyce nadmierną jego zdaniem koncentrację psychologów na rasizmie, ageizmie i seksizmie. Koncentracja ta nie pozwala według niego dostrzec tych wartości, które w największym stopniu nadają życiu sens, a w aspekcie obywatelskim – warunków sprzyjających uprzejmości, postępowi i integracji społeczeństwa (Seligman, 2000). W kontekście tego manifestu, nawołującego do większej pozytywności w uprawianiu nauki nasuwa się refleksja, że diagnoza niekorzystnych zjawisk (np. różnego rodzaju dyskryminacji i wyzysku) jawi się jako cel nawet jeśli nie niegodny humanisty, to w każdym razie bardzo mierny w porównaniu do eksponowania ludzkich zalet i niespełnionych – zapewne z chwilowego braku woli i chęci – możliwości. Tymczasem to przecież ci potencjalnie cnotliwi i samorealizujący się poprzez wydobywanie swoich cnót i podążanie za pryncypialnymi wartościami, są zazwyczaj właśnie sprawcami cudzych nieszczęść. Stąd próba przykrywania rzeczywistych problemów wynikających z gruntownie zepsutych relacji interpersonalnych, a także ze zdegenerowanych stosunków makrospołecznych, za pomocą zabiegów krytyczno-wartościujących poznanie naukowe, może budzić sprzeciw (por. Klebaniuk, 2004). Warto zauważyć, że bodaj najwybitniejszy propagator psychologii pozytywnej na polskim gruncie – Janusz Czapiński, zachowuje dystans do podejścia eudajmonicznego. O ile w podejściu hedonicznym niejasne wydaje się samo kryterium szczęścia (np. chemicznie wywołana ekstaza daje intensywniejszą przyjemność niż satysfakcja z poświęcenia się dla kogoś), o tyle podejście alternatywne aż nadto wyraźnie i jednoznacznie te kryteria przedstawia. Tymczasem uniwersalny projekt szczęśliwego człowieka czy dobrego życia wydaje się ryzykowny. Bazując na założeniu o uniwersalnej naturze człowieka, przedstawiciele eudajmonizmu postulują konkretne sposoby postępowania, co – jeśli okażą się nieadekwatne do możliwości i sytuacji konkretne jednostki – może być równie niebezpieczne, jak bezładne oddawanie się doraźnym przyjemnościom (Czapiński, 2004b).

Dyskusja na temat definicji szczęścia (jako synonimu jakości życia) ma tyleż akademicki, co aksjologiczny charakter. Jak się zdaje, przyjęcie bardziej zdystansowanego, choćby przy tym mniej wyrafinowanego teoretycznie określenia, pozwala uniknąć pułapek nadmiernego normatywizmu, a może nawet w ostateczności tak obcego psychologii jako nauce moralizowania. Znacznie bardziej obiecującym wątkiem jest zestawienie różnych perspektyw spostrzegania związków przyczynowo-skutkowych pomiędzy kontekstem materialnym a psychologicznym szczęśliwości.

Istnieją owóż co najmniej dwa nurty w rozumieniu związków między poziomem a jakością życia, w które wpisuje się większość hedonistycznych koncepcji szczęścia: "dół-góra" (szczęście zależy od pomyślności w życiu) i "góra-dół" (pomyślność zależy od poczucia szczęścia). Zgodnie z pierwszym z nich jakość życia zależy od różnorodnych satysfakcji cząstkowych i przeżyć emocjonalnych, będących rezultatem stałych i zmiennych okoliczności życia. Tak więc "im więcej zarabiamy, im więcej z sukcesem inwestujemy, im więcej posiadamy, słowem, im lepsza jest nasza sytuacja materialna, tym bardziej jesteśmy z niej zadowoleni i tym szczęśliwsi" (Czapiński, 2004a, s. 52). Ponadto w skład rachunku satysfakcji wchodzą także zadowolenia ze sfery zawodowej, rodzinnej, partnerskiej, zdrowotnej, społecznej, politycznej itp. Niekiedy akcentuje się rolę silnych doświadczeń afektywnych (Daniel Kahneman) czy porównania konkretnych doświadczeń z innymi (Allen Parducci). W ten sposób to samo wydarzenie może być odbierane jako pozytywne, neutralne lub negatywne w zależności od indywidualnego kontekstu (od punktu odniesienia w postaci innych podobnych wydarzeń). Im bardziej skrajne doświadczenia są pozytywne, tym więcej nowych umiarkowanie intensywnych doświadczeń będzie odbierana jako neutralne czy negatywne. I odwrotnie: wyjątkowo traumatyczne przeżycia mogą spowodować uprzyjemnienie nowych, pozornie neutralnych doświadczeń (Czapiński, 2004a).

Podejście alternatywne – "góra-dół" proponuje odwrotną zależność przyczynową. Ogólne zadowolenie z życia uznawane jest tu za względnie stałą cechę człowieka, niezależną od zmieniających się warunków sytuacyjnych. To poczucie szczęścia, optymizm, pogoda ducha, nadzieja, inklinacja pozytywna decydują o ocenie konkretnego doświadczenia. Tak więc człowiek szczęśliwy te same warunki materialne (np. wysokość dochodu) będzie oceniał bardziej pozytywnie niż człowiek nieszczęśliwy. Nawet kiepskie warunki materialne nie powinny więc radykalnie obniżyć jakości życia osoby szczęśliwej, podobnie jak niezmierne nawet bogactwo nie polepszy jakości życia osobie z natury nieszczęśliwej. Powody różnic indywidualnych mogą być różne: genetyczne, środowiskowe czy jeszcze inne (Czapiński, 2004a).

Rozważania na temat materialnych uwarunkowań jakości życia wpisują się w pierwsze z wyżej zasygnalizowanych podejść teoretycznych. Związki między poziomem życia a jego jakością w najbardziej przejrzysty sposób prezentowane są w teoriach potrzeb. Jedną z najbardziej znanych jest teoria Abrahama Maslowa. Teza o wrodzonym i hierarchicznym porządku, w jakim ujawniają się poszczególne potrzeby zdaje się być próbą kompromisu pomiędzy optymistycznym założeniem o dużym potencjale rozwojowym człowieka i nieograniczonych wręcz możliwościach samorealizacji, a obserwacjami, zgodnie z którymi jedynie bardzo niewielki odsetek osób rzeczywiście można uznać za samorealizujące się. Wprawdzie piramida potrzeb Maslowa bywa błędnie (zwłaszcza przez odbiorców preferujących obrazki od uważnego czytania) interpretowana jako wskazanie na zupełną niemożność aktywizacji wyższych w hierarchii potrzeb bez pełnego zaspokojenia tych bardziej podstawowych, ale też sam autor koncepcji pisał, że potrzeby biologiczne czy bezpieczeństwa (a więc te w największym stopniu związane z materialną sferą funkcjonowania człowieka) powinny być zaspokojone w ok. 80 procentach, by mogły ujawnić się kolejne potrzeby. Z kolei ich zaspokojenie w jeszcze mniejszym stopniu stanowi warunek uaktywnienia się potrzeb wciąż podstawowych, ale wyższych, tak że ostatecznie metapotrzeby mogą stać się udziałem jednostki przy niepełnym (choć znacznym) zaspokojeniu innych potrzeb (Maslow, 1996). Tak więc czynnik materialny odgrywa znaczenie szczególnie w zakresie potrzeb najbardziej elementarnych, najpilniejszych i związanych z odczuwaniem fizycznego i afektywnego dyskomfortu w przypadku ich niezaspokojenia.

Współcześnie bodaj najbardziej wpływową teorią potrzeb jest koncepcja Ruuta Veenhovena (1984), zgodnie z którą właśnie od zaspokojenia potrzeb zależy szczęście. Minimalne warunki szczęścia obejmują więc jedzenie, ochronę przed niekorzystnymi warunkami fizycznymi, chorobami i innymi zagrożeniami, a wiec zaspokojenie potrzeb biologicznych i bezpieczeństwa. Skoro zaś zaspokojenie potrzeb wymaga pieniędzy, to jakość życia powinna zależeć od wysokości dochodów. Przeżycie wymaga zasobów, te zaś pozyskać można za pomocą pieniędzy, które są nie tylko swoistą miarą zasobów, ale też środkiem ich pozyskiwania. Osoby dysponujące większą ilością pieniędzy mają więc większe szanse na zaspokojenie potrzeb warunkujących przetrwanie, a więc powinny – będąc w mniejszym stopniu narażone na głód, zimno, niewygodę czy ból towarzyszący chorobie – być bardziej zadowolone. Także po zaspokojeniu podstawowych potrzeb, pieniądze powinny zgodnie z teorią Veenhovena wpływać na jakość życia, bowiem umożliwiają zapewnienie sobie lepszych warunków życia (większy dom, wygodniejszy samochód, milszy wypoczynek) i zaspokojenia potrzeb wyższego rzędu (władzy, prestiżu, uznania itp.). Jednak oczekiwanie bezkresnego wzrostu zadowolenia z życia wraz ze wzrostem jego poziomu czy gromadzeniem majętności wydaje się, jak zauważa Czapiński, bezzasadne, już to ze względu na funkcję malejącej użyteczności przyrostu ilości pieniędzy, już to ze względu na maksymalny pułap szczęśliwości, który kontrastuje z nieograniczonymi możliwościami bogacenia się jednostek. Ów efekt sufitowy nie wyjaśnia jednak wystarczająco stosunkowo słabej zależności pomiędzy wzrostem gospodarczym a poprawą wskaźników jakości życia. Jednym z możliwych wyjaśnień jest odwołanie się do kontekstu, a więc do różnicy między stopniem zaspokojenia potrzeb a jakimś kryterium odniesienia, np. władną przeszłą sytuacją lub obecną sytuacją innych ludzi, aspiracjami, oczekiwaniami czy poczuciem sprawiedliwości (Czapiński, 2004a).

Wpływ materii na ducha: badania empiryczne


Zgodnie z teorią Veenhovena powinien istnieć silny dodatni związek między poziomem życia a jakością życia. W rzeczywistości istotnie porównania międzynarodowe (z PKB per capita jako zmienną niezależną) od jednej czwartej do połowy wariancji w zakresie przeciętnego poziomu dobrostanu psychicznego mieszkańców różnych krajów, można wyjaśnić bezwzględną wysokością dochodu krajowego na głowę. Jednak wariancja wyjaśniana w porównaniach indywidualnych między mieszkańcami jest wielokrotnie niższa, a w porównaniach między krajami także maleje, gdy kontrolowany jest wpływ takich czynników, jak stopień respektowania praw człowieka czy swobód obywatelskich (por. Czapiński, 2004a). Czy istnieją inne materialne przyczyny szczęścia? Czy w porównaniu do innych uwarunkowań jakości życia odgrywają znaczącą rolę? Pytania te domagają się pilnej odpowiedzi.

Szczegółowy przegląd predykatorów szczęścia przeprowadził Michael Argyle (1999). Ogólnie rzecz biorąc zmienne demograficzne odpowiedzialne są za kilkanaście procent wariancji w poziomie poczucia szczęścia (jakości życia), a więc wpływ ich jest słaby, choć istotny statystycznie. Dużo więcej wyjaśniają takie zmienne, jak cechy osobiste, wydarzenia życiowe, zajęcia relaksacyjne czy religia. Najsilniejsze są jednak wpływy małżeństwa (samotni są mniej szczęśliwi), zatrudnienia, pozycji zawodowej, sposobu spędzania wolnego czasu, a także kompetencji i cech, w tym szczególnie zdrowia i umiejętności społecznych (ibidem). Jak nietrudno zauważyć, wiele z tych zmiennych jest związana z materialną stroną życia. Sposób spędzania wolnego czasu jest nie tylko pochodną preferencji, ale także możliwości finansowych. Zdrowie nie jest jedynie pod wpływem czynników genetycznych, ale też trybu życia, a ten przecież nie wynika jedynie ze świadomości niebezpieczeństw czy tendencji autodestrukcyjnych, ale także z konieczności (np. ciężka czy niebezpieczna praca) i możliwości (brak środków na odpowiednią opiekę medyczną czy profilaktykę). Jednak warto także przyjrzeć się badaniom bezpośrednich związków poziomu dochodu i przynależności do klasy społecznej z jakością życia.

Przynależność do klasy społecznej określana jest przez rodzaj wykonywanego zawodu (operacjonalizacja brytyjska) lub przez zawód, dochód i wykształcenie (operacjonalizacja amerykańska). Metaanaliza kilkudziesięciu badań amerykańskich wykazała, że korelacja pomiędzy klasą społeczną a szczęściem wynosi 0,20 (Haring, Stock i Okun, 1984). Nowsze badania wskazują na jeszcze niższą korelację, przy czym jest ona wyraźniejsza dla afektu pozytywnego, niż dla negatywnego, gdy mierzone są osobno. Siła związku pozycji społecznej z jakością życia jest większa (0,25 do 0,30), jeśli badani – zarówno w Europie, jak w USA – sami określali swoją przynależność klasową. Jeszcze wyższe są współczynniki korelacji obiektywnej klasy społecznej ze szczęściem w krajach, gdzie społeczeństwo jest silnie rozwarstwione (istnieje duża nierówność dochodów). Dane te można by interpretować jako świadczące o większej zaradności osób szczęśliwych, gdyby nie to, że zależności są znacznie silniejsze w krajach o niskiej mobilności społecznej (np. w Indiach). Wyjaśnienia powinny więc iść raczej w kierunku "z dołu do góry". Przynależność klasowa, wspólnie z dochodem i wykształceniem, przyczyniają się do większego dostępu do lepszych warunków mieszkaniowych, lepszych relacji z ludźmi i lepszego wypoczynku. Osoby należące do klasy średniej w porównaniu z osobami z klasy robotniczej bardziej aktywnie spędzają czas wolny, należą do większej liczby klubów, uprawiają więcej ćwiczeń fizycznych, częściej korzystają z urlopów i wycieczek, prowadzą intensywniejsze życie towarzyskie, oglądają mniej telewizji, a za to więcej czasu poświęcają rozwój zainteresowań (hobbies). Również ich małżeństwa są szczęśliwsze i bardziej trwałe, prawdopodobnie dlatego, że wcześniej stać ich na samodzielne mieszkanie i rzadziej pobierają się z powodu przypadkowej ciąży. Mają także więcej przyjaciół, w odróżnieniu od tych z klasy robotniczej, którzy z kolei częściej widują się z krewnymi (znacznie mniej ważnymi dla subiektywnego dobrostanu). Możliwe także, że sama pozycja społeczna związana jest z większym szacunkiem i wyższą samooceną (Argyle, 1994, 1999).

Przynależność do klasy społecznej nie musi być ściśle związana z uzyskiwanym dochodem2. Relacje między tym ostatnim a wykonywaną pracą istnieją, ale ich niezobowiązujący charakter sprawia, że warto rozpatrywać korelację dochód – szczęście także osobno. W sondażach Eurobarometru w górnej jednej czwartej dochodów znajdowało się więcej zadowolonych lub bardzo zadowolonych niż w dolnej ćwiartce. Metaanaliza 154 badań pozwoliła na ustalenie przeciętnej korelacji na 0,17 (Haring i wsp., op. cit.). Bardziej szczegółowa analiza pokazuje jednak, że zależność między dochodami a jakością życia jest krzywoliniowa: związek jest znacznie silniejszy w dolnej części skali dochodów. Również osoby najbogatsze (zarabiające w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku ponad 10 milionów dolarów rocznie) bywały częściej szczęśliwe niż osoby z grupy porównawczej. Jednak także spora grupa osób bardzo ubogich deklaruje zadowolenie ze swojego losu, co bywa interpretowane jako przejaw adaptacji lub swoistej odmiany wyuczonej bezradności ("skoro nic nie można poradzić na biedę, to należy się z nią pogodnie pogodzić"). Warto jednak podkreślić, że o ile w Stanach Zjednoczonych, gdzie badano osoby relatywnie bogate, zależności są słabe, w uboższych krajach (np. w Tanzanii, Jordanii, na Filipinach) korelacje z jakością życia takich zmiennych, jak zadowolenie z dochodu, subiektywne ubóstwo, subiektywna ocena poziomu życia, wynoszą od około 0,4 do nawet powyżej 0,6 (por. Argyle, 1999). Także badania polskie (na próbie 484 studentów pedagogiki) wykazały słabe wprawdzie (0,17) korelacje dochodu z ogólnym zadowoleniem z sytuacji życiowej, ale za to dosyć wysokie pomiędzy subiektywną oceną własnej sytuacji materialnej a oceną władnej sytuacji życiowej (Klebaniuk, 2005).

Natomiast wysoką korelację (ponad 0,5) pomiędzy dochodami a jakością życia całych narodów wykazali natomiast Diener, Diener i Diener (1995 za: Argyle, 1999) w analizie 55 krajów, z uwzględnieniem m.in. takich miar dochodu, jak produkt krajowy brutto czy siła nabywcza. Okazuje się bowiem, że oprócz wysokości dochodów osobistych pozytywny wpływ na subiektywne zadowolenie ma samo mieszkanie w bogatym kraju i wpływ ten jest nawet większy niż własny poziom konsumpcji jednostki. Zdaniem Ahuvii dzieje się tak dlatego, że rozwój ekonomiczny prowadzi do powstania środowiska kulturowego, w którym jednostki dążą raczej do maksymalizacji własnego szczęścia niż do wypełniania zobowiązań społecznych. Dobrobyt zmniejsza zależność od rodziny czy sąsiadów, a także prowadzi do zmniejszania wielkości rodziny. To ostatnie sprzyja zaś stosowaniu praktyk wychowawczych, sprzyjających indywidualizmowi. Tak więc to indywidualizm danej kultury (w odróżnieniu od kolektywizmu) jest ostatecznie predyktorem jakości życia. Mieszkańcy krajów indywidualistycznych są zwykle bardziej szczęśliwi niż ci ze społeczeństw kolektywistycznych. Realizacja celów osobistych (np. samorozwoju, bliskich relacji społecznych, utrzymania dobrego zdrowia) bezpośrednio wywołuje subiektywne zadowolenie, w odróżnieniu od realizacji celów zewnętrznych, takich jak osiągnięcie bogactwa czy atrakcyjny wygląd, które służą podwyższeniu własnej wartości w oczach innych (Ahuvia, 2002).

Innym obszarem dociekań jest względna zmiana w poziomie doświadczanego materialnego dobrobytu. W niektórych badaniach jednostek, których dochody zmieniły się w okresie 10 lat nie stwierdzono istotnych zmian w poziomie szczęścia, w innych natomiast ci, którzy określili swoją sytuację finansową jako "dużo lepszą" znacząco częściej byli zadowoleni niż ci, którzy określili ją jako "dużo gorszą". Jednak generalnie wyniki badań nie są jednoznaczne choć ogólna tendencja jest następująca: spadek dochodów w okresach załamania gospodarczego zazwyczaj powoduje obniżenie jakości życia, ale długotrwały wzrost dochodów raczej nie przekłada się na jego podwyższenie (Argyle, 1999). Do dobrobytu łatwiej się przyzwyczaić niż do pogorszenia sytuacji, co zresztą jest zgodne choćby z prawami emocji – zwłaszcza z prawem przyzwyczajenia i z prawem hedonistycznej asymetrii (por. Frijda, 1989).

Wyjaśnienie wpływu dochodu na poczucie szczęścia idzie w podobnym kierunku, jak to dotyczące podobnego związku przynależności klasowej. Otóż ludzie bogatsi mają wyższy poziom życia (lepsze warunki mieszkaniowe, środki transportu, wykształcenie, odpoczynek, dostęp do opieki zdrowotnej i psychoterapii). Jednocześnie zaspokojenie tych rozmaitych potrzeb pozostawia nadwyżkę, która już nie przyczynia się do wzrostu jakości życia. Co więcej, osoby uzyskujące wysokie wyniki w skali materializmu, a więc przekonane, że posiadanie jest niezbędne do szczęścia a majątek jest czymś bardzo ważnym, zazwyczaj tak naprawdę dążą do celów niematerialnych (do samorealizacji czy odkrycia sensu życia) i są rozczarowani niską funkcjonalnością dóbr doczesnych w tym zakresie (Argyle, op. cit.).

Innym istotnym zagadnieniem jest względna wielkość dochodu. Posiadanie dochodu mniejszego lub większego niż dochód innych osób istotnie wpływa na poziom zadowolenia z życia. Porównanie pod tym względem brytyjskich pracowników fizycznych i umysłowych (w latach 60-tych XX wieku) osiągających takie same dochody wykazało, że ci pierwsi byli bardziej zadowoleni – jedni i drudzy mieli bowiem inne grupy porównawcze. Niesprawiedliwe zróżnicowanie okazuje się najsilniejszym predyktorem niezadowolenia z dochodu, a dochód porównawczy istotnie ujemnie koreluje z zadowoleniem pracownika. Nic więc dziwnego, że jakość życia jest wyższa w krajach, w których zróżnicowanie dochodów jest mniejsze3. Ogranicza to bowiem możliwość dokonywania niekorzystnych dla siebie porównań przez większość członków społeczeństwa (Argyle, op. cit.).

Niższa jakość życia jako pochodna dokonywania porównań społecznych może być też wyjaśniana za innej perspektywy. Większość ludzi opowiada się za podziałem zasobów materialnych raczej po równo niż według jakichkolwiek innych kryteriów, a taki egalitarny podział prowadzi do większego poczucia społecznej sprawiedliwości. Norma równości ma najbardziej uniwersalny charakter, podczas gdy odwołanie się do norm opartych na potrzebach okazuje się użyteczne w bliskich relacjach w konkretnej społeczności, zaś do normy sprawiedliwości ("każdemu według zasług w zdobywaniu dzielonego dobra") – w relacjach biznesowych i produkcyjnych (por. Klebaniuk, 2005). Nawiasem mówiąc wszystkie trzy normy są łamane w przypadku nieproporcjonalnie do potrzeb czy zasług faworyzującego jakąś grupę społeczną czy osobę. Poczucie niesprawiedliwości zdaje się natomiast stanowić poważną przeszkodę w doświadczaniu szczęścia.

Konkluzje: wnioski dla społecznej praktyki


Przedstawione podejścia teoretyczne, a zwłaszcza dane empiryczne, pokazują, że osoby w złej sytuacji materialnej, o niskich dochodach, wreszcie należące do niskiej klasy społecznej, mają ewidentnie niższe szanse na osiągnięcie hedonistycznie rozumianej wysokiej jakości życia. Jeśli przyjmiemy założenie, że ludzie dążą do doświadczania szczęścia, a w każdym razie większość z nich nie miałaby nic przeciwko utrzymaniu się takiego stanu, gdyby nawet pomimo ich braku starań wystąpił, to powinniśmy konsekwentnie wskazać na sferę materialną jako jeden z istotnych predyktorów jakości życia. Zaś materialne powodzenie zależne jest, jako powszechnie wiadomo (choć może nie neoliberalnym propagandystom, skoro mamy uznawać ich za ludzi uczciwych i przekonanych o prawdziwości głoszonych tez ekonomicznych) nie tylko od własnych starań jednostki, jej zdolności, motywacji i zaangażowania, ale także od innych czynników, zarówno lokalnych, jak i globalnych. Do tych pierwszych zaliczyć możemy warunki społeczne ułatwiające start w uzyskiwaniu dochodów (wspomagającą rodzinę, bogactwo "z domu", możliwość kształcenia się itp.) i wspierające aktywność w procesie ich zdobywania (życzliwość otoczenia społecznego, spotykanie uczciwych partnerów biznesowych, szczęście do pracodawców, pracowników, wspólników, klientów itp.), zaś do drugich – poziom zamożności społeczeństwa i tendencje w tym zakresie, politykę społeczno-ekonomiczną państwa, wreszcie ogólny kształt ustroju, konstytucyjnie (i pozakonstytucyjnie) wyznaczający granice powinności i możliwości w zakresie bogacenia się, otrzymywania i udzielania pomocy w tym zakresie, zapewnienia minimalnych warunków egzystencji itd. Jak widać, o ile te lokalne (mikrospołeczne) czynniki wpływające na poziom życia jednostki zależą w decydującej mierze od indywidualnej sytuacji, a w gruncie rzeczy od przypadku, o tyle czynniki globalne (makroekonomiczne) jedynie z jednostkowej perspektywy są czymś przypadkowym (szczęście może mieć ktoś urodzony i wychowany w demokracji, a na jego brak mógłby w tym sensie narzekać ktoś skazany na życie w totalitarny reżimie). Nieprzypadkowość ich polega jednak na tym, że są pochodną całego splotu działań o charakterze społecznym (ruchy obywatelskie, demonstracje, działalność organizacji) i politycznym (wybory, działalność parlamentu, rządu, lobbystów, ideologów, mediów itp.). O ile rozważania na temat tego, jak urodzić się w bogatej rodzinie czy nie trafić na niemoralnego współpracownika, miałyby cokolwiek nieskuteczny charakter, o tyle wizje różnych rozwiązań w sferze makrospołecznej są – pomimo ostatecznej nieskuteczności również większości z nich – czymś dość powszechnie spotykanym wśród ekonomistów, socjologów i humanistów reprezentujących inne dyscypliny naukowe. Niektóre z tych wizji ziszczają się (neoliberalne dogmaty zostały wymyślone w obecnej formie nie przez (opowiadającego się za większym opodatkowaniem bogatych!) Adama Smitha w XVIII wieku, ale przez Friedricha von Hayeka w XX wieku), gdyż służą interesom wpływowych grup i jednostek, inne – jak na przykład socjalizm – zostają oddalone dzięki skutecznej propagandzie ich przeciwników.

Najczęściej powtarzany neoliberalny dogmat o "przypływie, który wyniesie wszystkie łodzie" obrazowo przedstawia rzekomo dobroczynny wpływ rozwoju gospodarczego (mierzonego rocznym przyrostem produktu krajowego brutto) na poziom życia wszystkich mieszkańców danego kraju. Czy to z niedoinformowania, czy to z obłudy pomijane są przy tym dane statystyczne, które mówią co innego, a także liczne przykłady "zatapianych przez przypływ łodzi" nawet w najbogatszych i najbardziej bogacących się państwach. Z punktu widzenia naukowej analizy znacznie przydatniejsze okazują się oczywiście dane statystyczne. Przykłady korzystających na neoliberalnym kapitalizmie można znaleźć, zwłaszcza dzięki usłużnym środkom masowego przekazu, nawet częściej niż przykłady skrzywdzonych przez system. Tymczasem liczby pochodzące z najbogatszego i najbardziej ekspansywnego (nie tylko gospodarczo) kraju świata dostarczają podstaw do poważnych wątpliwości co do prawdziwości tezy, że bogacenie się na poziomie społeczeństwa związane jest z bogaceniem się większości (a tym bardziej wszystkich) jednostek do tego społeczeństwa należących.

Otóż mierzone w cenach stałych z 1982 r. przeciętne zarobki Amerykanów zatrudnionych na niekierowniczych stanowiskach w całej gospodarce (z wyjątkiem sektorów rolniczego i rządowego) spadły w ciągu osiemnastu lat kończących się w 1996 r. o prawie 11%. Poziom zarobków uwzględniający ponad 60% pracujących (łącznie z najwyższymi stanowiskami kierowniczymi) w Stanach Zjednoczonych pod koniec lat 90. kształtował się tak, jak w roku 1966. Tymczasem trzecie ćwierćwiecze XX w. (okres tzw. kontrolowanego kapitalizmu) cechowało się stałym wzrostem poziomu życia. Obecnie płace realne spadają głównie z uwagi na wysoki poziom bezrobocia, za który jest odpowiedzialny po części tylko rozwój technologiczny, w decydującym zaś stopniu deregulacja gospodarki (spadek roli państwa) i utrata sporej części praw przez pracowników najemnych (Luttwak, 2000). Ze stopniowym spadkiem poziomu życia wiąże się nie tylko mniejsza możliwość zaspokajania potrzeb, ale też dokonywanie porównań "w górę" i związane z nim mniejsze poczucie własnej wartości, wreszcie zaś zadłużanie się gospodarstw domowych, które w okresach dekoniunktury zazwyczaj kończy się tragicznie – utratą domu lub wręcz jednostkowym bankructwem.

Sprowadzenie jakości życia do wydajności gospodarki, nawet jeśli ta ostatnia osiągana kosztem poczucia bezpieczeństwa socjalnego czy stabilności i dostępności miejsc pracy – oto błąd popełniany przez ideologów turbokapitalizmu. Jak pisze Luttwak "większość współczesnych ekonomistów po prostu ignoruje możliwość tego, że ludzie naprawdę woleliby mieszkać w kraju, którego gospodarka jest trochę mniej wydajna, niż by mogła być, gdyby nie pewne przeszkody, np. protekcjonizm. W rzeczywistości ekonomiści ci zakładają, że społeczeństwo istnieje po to, żeby służyć potrzebom gospodarki swojego kraju, a nie na odwrót i tym samym nie przywiązują żadnej wagi do stabilności zatrudnienia (tylko do wysokości zarobków) ani do zachowania tradycji (...) lub do unikania dużego wzrostu dysproporcji w dochodach i bogactwie" (2000, s. 215). Ponieważ jednak społeczny projekt neoliberalny począwszy od początku lat 80. XX w. jest skutecznie wcielany w życie (początkowo w Wielkiej Brytanii i USA, a później stopniowo w innych krajach, nie tylko tych rozwiniętych ), niesie to za sobą określone konsekwencje dla dobrostanu psychicznego ludzi. Po pierwsze, w niezbyt skuteczny sposób uszczęśliwiana jest grupa osób niezwykle bogatych, którzy dawno przekroczyli już próg majętności, powyżej którego nie ma związku pomiędzy poziomem a jakością życia. Po drugie zaś, całe rzesze ludzi są unieszczęśliwiane nieustanną niepewnością i zmuszeniem do rywalizowania o najbardziej podstawowe zasoby materialne. A wszystko to w imię interesów (i to wyłącznie finansowych, bo nawet nie psychologicznie rozumianych!) elitarnej grupy posiadaczy.

Wydawałoby się, że w obliczu faktów wzorem do naśladowania powinny być te kraje, w których podział dóbr ma bardziej egalitarny charakter, dysproporcje dochodowe są mniejsze, a relacje międzyludzkie nie są podporządkowane tylko i wyłącznie zyskowi (np. kraje skandynawskie). Niestety, siła propagandy i hasła o rzekomym braku alternatywy (TINA – There Is No Alternative) sprawia, że nie ma dość woli politycznej do radykalnych zmian w kierunku likwidacji biedy i zmniejszeniu nierówności społecznych. Większości ludzi wygodniej jest wierzyć, że nie ma innej drogi rozwoju makroekonomicznego niż pozornie wolnokonkurencyjna, w rzeczywistości preferująca wielkie korporacje tzw. demokracja wolnorynkowa. Nawet jednak zdrowy rozsądek większości nie wystarczy, by przekonać bezmyślną (bo przecież nawet nie działającą we własnym emocjonalnym interesie mniejszość. Istnieje przepaść pomiędzy preferencjami publicznymi a publicznymi działaniami. Większość społeczeństwa, nawet tak bardzo konserwatywnego, jak amerykańskie, w rzeczywistości zdaje sobie sprawę z istotności makroekonomicznego kontekstu ich życia i głosi poglądy, które można by uznać za socjaldemokratyczne. Ponad 80% obywateli sądzi, że "rząd działa w obronie partykularnych interesów elit, a nie w interesie zwykłych obywateli" oraz że system gospodarczy jest "istotnie niesprawiedliwy" i że "biznes zyskał zbyt wielką kontrolę nad różnymi sferami życia Amerykanów". Ponadto prawie wszyscy zapytani uważają, że korporacje "powinny czasem poświęcić swój zysk na rzecz polepszenia warunków życiowych swych pracowników oraz dla dobra społeczności, w których funkcjonują" (Chomsky, 2000, s. 46). Mimo to większość z nich głosuje w wyborach prezydenckich na kandydata, nie tylko sympatyzującego z wielkim biznesem, ale też gotowego poświęcać życie ludzi w imię demokracji, ale w rzeczywistości dla realizacji interesów przemysłów zbrojeniowego i naftowego.

Konsekwencją wniosków z badań psychologicznych nad związkami pomiędzy poziomem a jakością życia jest więc przede wszystkim podkreślenie, że kilku miliardom ludzi na Ziemi, żyjącym nie tylko poniżej minimum socjalnego, ale też poniżej progu ubóstwa można by w prosty sposób (poprzez inną politykę państw) stworzyć warunki do zaspokajania materialnych potrzeb, a co za tym idzie – uprawdopodobnić doświadczanie szczęścia. Jednak i tu prosta konkluzja z dociekań naukowych okazuje się trafiać na dosyć obojętny grunt. Ci, którzy na jakość czyjegoś życia mogliby wywrzeć radykalny pozytywny wpływ, dbają raczej o własny, źle pojmowany interes i o równie błędnie rozumiany interes swoich mocodawców. Po raz kolejny konsekwencją głupoty jest więc cierpienie i nie-szczęście.

Przypisy:
1. Rezygnuję z rozróżnienia na jakość życia i poczucie jakości życia. Z perspektywy psychologicznej życie jest związane z przeżywaniem, doświadczaniem i odnoszeniem się do tych przeżyć i doświadczeń. Stąd jakość życia z definicji jest swoistym poczuciem. Obiektywne (zewnętrzne wobec subiektywnej oceny) miary można przykładać jedynie do poziomu życia, którego wyznacznikiem jest materialna konsumpcja, pozycja społeczno-ekonomiczna, rodzaj wykonywanej pracy, zdrowie mierzone medycznymi kryteriami itp.
2. Za przykład braku związku niech posłużą nauczyciele, którzy roszcząc sobie pretensje do współkonstytuowania klasy średniej, osiągają mizerne dochody. Sytuacja taka ma miejsce nie tylko w Polsce czy innych potransformacyjnych krajach. Na skromność wynagrodzeń cierpią też liczni inteligenci z dojrzałych demokracji.
3. Ciekawe, że oficjalna propaganda w naszym kraju, skupiona wyłącznie na opiewaniu korzyści z transformacji od ustroju socjalistycznego do kapitalistycznego, zupełnie ignoruje naukowe dane, wskazujące, że wiele osób, choćby z uwagi na wielokrotnie większe niż w minionym ustroju różnice majątkowe i dochodowe, może odczuwać dyskomfort. Oczywiście zupełnie odrębną sprawą jest obiektywny stopień zaspokojenia podstawowych potrzeb. Ubożenie znacznej części społeczeństwa (długotrwale bezrobotni, robotnicy niewykwalifikowani itp.) ma przecież konsekwencje nie tylko bezpośrednio psychologiczne. Jakość życia obniża się wraz z drastycznym spadkiem jego poziomu, a ostatecznie samo życie zanika. Paradoksalnie może to z czasem doprowadzić do ograniczenia liczebności osób nieszczęśliwych.

Bibliografia:
Ahuvia, A. C. (2002), "Individualism/collectivism and cultures of happiness: A theoretical conjecture on the relationship between consumption, culture and subjective well-being at the national level". "Journal of Happiness Studies", 3, 23-36.
Argyle, M. (1994). "The psychology of social class". London: Routledge.
Argyle, M. (2004). "Przyczyny i korelaty szczęścia". W: J. Czapiński (red.), "Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu, zdrowiu, sile i cnotach człowieka" (s. 165-203). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Bauman, Z. (2003). "Razem osobno" (T. Kunz, przeł.). Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Bauman, Z. (2004). "Życie na przemiał" (T. Kunz, przeł.). Kraków: Wydawnictwo Literackie.
Chomsky, N. (2000). "Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny". (M. Zuber, przeł.). Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.
Czapiński, J. (2004a). "Psychologiczne teorie szczęścia". W: J. Czapiński (red.), "Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu, zdrowiu, sile i cnotach człowieka" (s. 51-102). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Czapiński, J. (2004b). "Spotkanie dwóch tradycji: hedonizmu i eudajmonizmu". W: J. Czapiński (red.), "Psychologia pozytywna. Nauka o szczęściu, zdrowiu, sile i cnotach człowieka" (s. 13-17). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Diener, E., Lucas, R. E., Oishi, S. (2002). Subjective well-being: The science of happiness and life satisfaction. W: C. R. Snyder, S. J. Lopez (red.), Handbook of positive psychology (s. 63-73). Oxford: Oxford University Press.
Diener, E., Suh. E. M., Lucas, R. E., Smith, H. L. (1999). "Subjective well-being: Three decades of progress". "Psychological Bulletin", 125, 276-302.
Frijda, N. (1989). "Prawa emocji". "Nowiny Psychologiczne", 2, 24 – 50.
Fromm, E. (1995). "Mieć czy być?" (J. Karłowski, przeł.). Poznań: Dom Wydawniczy Rebis.
Haring, M. J., Stock, W. A., Okun, M. A. (1984). "A research synthesis of gender and social class as correlates of subjective well-being". "Human Relations", 37, 645- 657.
Klebaniuk, J. (2004). "Człowiek pod presją humanizmu, w objęciach procesów makrospołecznych". W: J. Kargul (red.), "Dyskursy młodych andragogów" – 5 (s. 61-73). Zielona Góra: Uniwersytet Zielonogórski.
Klebaniuk, J. (2005). "Sprawiedliwość społeczna w refleksji psychologicznej". Złożono do druku w: J. Kargul (red.), "Dyskursy młodych andragogów" – 7.
Klebaniuk, J. (2005). "Psychologiczne i demograficzne uwarunkowania intencji wyborczych". Niepublikowany raport z badań. Wrocław: Uniwersytet Wrocławski.
Luttwak, E. (2000). "Turbokapitalizm. Zwycięzcy i przegrani światowej gospodarki". (E. Kania, przeł.). Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie.
Łukaszewski, W. (2000). "Psychologiczne koncepcje człowieka". W: J. Strelau (red.), "Psychologia. Podręcznik akademicki". T. 1 (s. 67-92). Gdańsk: GWP.
Maslow, A. H. (1996). "Teoria hierarchii potrzeb". W: K. Zamiara (red.), "Materiały z historii psychologii" (s. 256-279). Poznań: Instytut Kulturoznawstwa UAM.
Seligman, M. E. P. (2000). "Positive psychology". W: J. E. Gillham (red.), "The science of optimism and hope. Research essays on honor of Martin E. P. Saligman" (s. 415-422). Philadelphia: Tempelton Foundation Press.
Seligman, M. E. P. (2002). "Authentic happiness: Using the new positive psychology to realize your potential for lasting fulfillment". New York: Free Press.
Straś-Romanowska, M. (1992). "Los człowieka jako problem psychologiczny. Podstawy teoretyczne". Wrocław: Wydawnictwo Uniwersytetu Wrocławskiego.
Straś-Romanowska, M. (2005). "Jakość życia w świetle założeń psychologii zorientowanej na osobę". "Kolokwia Psychologiczne", 13, 262-274. Warszawa: Instytut Psychologii PAN.
Veenhoven, R. (1984). "Conditions of happiness". Dordrecht: Kluwer Academic.
Zimbardo, P.G., Ruch, F.L. (1994). "Psychologia i życie" (J. Radzicki, przeł.). Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Jarosław Klebaniuk


Tekst ukazał się w książce "Wokół jakości życia. Studia psychologiczne" pod red. Bogny Bartosz i Jarosława Klebaniuka. Wrocław 2006.

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


22 listopada:

1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.

1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.

1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.

1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.

1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.

1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.

2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.


?
Lewica.pl na Facebooku