Bartosz Machalica: Kto rozstrzygnie te wybory?

[2010-05-06 10:02:53]

W wyborach prezydenckich na pierwszy rzut oka stawką jest prezydentura. Jednak wszyscy kandydaci walczą również o osiągnięcie swoich małych celów.

O cel główny rywalizować będzie dwójka pretendentów: Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński. Kandydaci partii, których walka stała się perpetum mobile prawicowej hegemonii w Polsce. Jedynym, który mógł włączyć się skutecznie do tej walki, był Włodzimierz Cimoszewicz. Do końca jednak mówił, że "nie planuje startować w tych wyborach". I mówił tak aż do 26 kwietnia, do godziny 16.15, kiedy to ostatecznie klamka zapadła.

Klucz Olechowskiego


Żadnych szans na włączenie się do walki o drugą turę nie ma Andrzej Olechowski. Mam poważne wątpliwości, czy w ogóle dysponuje on strukturami mogącymi zebrać 100 tysięcy podpisów w tak krótkim czasie. Oczywiście wszystko w dzisiejszym czasie ulega utowarowieniu, pytanie: po co wydawać miliony na kampanię, skoro realną stawką jest wyprzedzenie Napieralskiego i Pawlaka. Jako dowód oderwania od rzeczywistości należy więc odczytywać pytanie sformułowane przez Pawła Piskorskiego: "Co, jeśli jedyną rolą kandydata SLD będzie odebranie możliwości wejścia do drugiej tury Andrzejowi Olechowskiemu. Sojusz miałby chyba wtedy kaca moralnego". W jednym z sondaży Olechowski ma 5 proc., a Napieralski 3 proc., w drugim Napieralski 5 a Olechowski 3. Trudno zrozumieć więc, dlaczego Piskorski przemawia do SLD z pozycji siły. A po drugie, czy dodamy 3 do 5, czy 5 do 3 i tak wychodzi 8, czyli otrzymujemy wynik, który nie pozwala poważnie mówić o drugiej turze wyborów. Niemniej jednak TVN24 nie ma oporów przed przedstawianiem sondażowej drugiej tury z udziałem Olechowskiego, co stwarza pozory, że jest on kandydatem pierwszoligowym. W rzeczywistości jednak start Olechowskiego skończy się wielką klapą. Daleko mu nie tylko do walki o prezydenturę, ale również do powtórzenia dobrego wyniku sprzed 10 lat.

Nie znaczy to, że Olechowski będzie w wyborach tylko statystą. Wprost przeciwnie, być może w jego rękach leży klucz do ostatecznego rozstrzygnięcia. Jeśli Olechowski wycofa się z prezydenckiego wyścigu, wówczas pozostanie czwórka kandydatów: Komorowski, Kaczyński, Napieralski, Pawlak. W tym układzie Komorowski będzie miał realne szanse na zwycięstwo w pierwszej turze. Jeśli Olechowski wystartuje, może zgarnąć swoje kilka procent i właśnie tych kilku procent zabraknie kandydatowi PO do triumfu w pierwszej turze. A byłby to scenariusz dla tej formacji wielce pożądany. Nie tylko, ze względu na zdobycie bardzo silnego mandatu społecznego. Również z powodu podskórnego strachu sztabowców PO przed drugą turą. Doskonale pamiętają, że przed pięciu laty triumfujący w pierwszym starciu Tusk, w drugim zobaczył plecy Lecha Kaczyńskiego. W tym roku znów niewiele będzie trzeba, aby historia się powtórzyła. Trzy gafy Komorowskiego, dwa spoty PiS-u z pustymi lodówkami i lewicowy wyborca może uznać, że lepiej taktycznie zagłosować na Kaczyńskiego. Tak być nie musi, ale na pewno może. Sztabowcy PO woleliby wyeliminować ten czarny scenariusz poprzez rozstrzygnięcie wszystkiego w pierwszej turze.

Widzimy już, że przekroczenie przez SD pięcioprocentowego progu w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych jest mocno wątpliwe. Znacznie więcej Piskorski z Olechowskim będą mogli ugrać, jeśli pojednają się z Tuskiem. Pytanie, czy takie pojednanie jest psychologicznie możliwe? Pojednanie nie, ale układ tak. Wszak mówimy o polityce prowadzonej przez ludzi interesu.

Interes Waldemara Pawlaka jest prosty. Wziąć swoje (koniecznie powyżej 5 proc.), utrzymać przywództwo w PSL i nie dopuścić do wykopania emocjonalnego rowu między peeselowcami a platformersami. Zadanie nie wydaje się trudne. Osobiście zresztą nie wierzę, że scenariusze mówiące o tym, że w najbliższych wyborach do Sejmu ludowcy mogliby znaleźć się pod kreską.

O przyszłość lewicy


Znacznie ciekawiej rysuje się sytuacja w SLD. Grzegorz Napieralski walczy o życie. I to niemal dosłownie, bo trudno sobie wyobrazić, że mógłby z sukcesem funkcjonować poza polityką. Ta motywacja, jego i jego najbliższego otoczenia, może dać mu wynik, który zapewni mu utrzymanie się na funkcji przewodniczącego SLD.

Pytanie, za pomocą jakich środków Napieralski będzie prowadził tę walkę. Czy będzie ograniczał się do arsenału środków "obamopodobnych" (mówienie o "zmianie", "innej polityce", itp.) i ocieplających wizerunek (pokazywanie się publicznie z rodziną). Czy będzie w stanie sformułować polityczny przekaz odróżniający go – i całą lewicę – od Kaczyńskiego i Komorowskiego? Czy targetując się na młodych wyborców jest w stanie zaproponować im jakiś budzący emocję konkret, choćby radykalną zmianę polityki narkotykowej? Od odpowiedzi na te pytania zależy odpowiedź na pytanie chyba najważniejsze: Co lewicy z kampanii Napieralskiego pozostanie w sferze toczącej się każdego dnia walki o hegemonię?

Co będzie to oznaczało? Że SLD będzie nadal najsilniejszym podmiotem politycznym na lewicy. Nie będzie mowy o otwarciu na środowiska "na prawo od SLD i na lewo od PO". Strategicznym partnerem będą związki zawodowe. Wątpliwe jednak, czy nastąpi otwarcie na środowiska lewicy niepartyjnej, niezwiązane dotąd z SLD. Chociaż ten ruch sugeruje Napieralskiemu część doradców, to do tej pory nie zdecydował się na jego wykonanie. Czy wykona go w kampanii? Czy w obecnych okolicznościach będzie to propozycja warta zainteresowania przez potencjalnych partnerów? Lista wątpliwości nie jest krótka.

Osoby będące w wewnątrzpartyjnej opozycji wobec Napieralskiego wydają się stawiać na budowę szerokiego frontu "na lewo od PO". Od LiD-u odróżniałaby go stosunkowo silna (z przyczyn finansowych) obecność SD. Prawdopodobnie front ten nie byłby tylko porozumieniem czterech partii politycznych, lecz stanowił otwarcie na lewicowe i centrolewicowe i centrowe instytucje niepartyjne. Byłby to ważny krok naprzód. Jest to jednak tylko jeden z wariantów.

Napieralski walczy, o przyszłość SLD, co w sposób bezpośredni będzie rzutować, na to jaka będzie przyszłość lewicy w Polsce.

Jałowy spór


Następująca polaryzacja – jak określił to Sławomir Sierakowski – między "Polską Kaczora" a 'Polską obrońców przed Kaczorem" to fatalna wiadomość dla lewicy. "Polska Kaczora" to zwarty blok hegemoniczny, który za pomocą opanowanych przez siebie instytucji będzie prowadził ostrą kampanię Jarosława Kaczyńskiego. Wierszem, blogiem i komentarzem z offu o 19.30. Przy okazji Jarosław Kaczyński, którego dotknęła osobista tragedia, znalazł się w niezwykle wygodnej sytuacji. Od dłuższego czasu sprawdza się bowiem prawo pop-politologiczne mówiące, że "im mniej Kaczyńskiego w mediach, tym wyższe poparcie dla PiS-u". Teraz Jarosława Kaczyńskiego będzie mogło być jak najmniej. PiS będzie mógł prowadzić kampanię prezydencką, nie eksponując kandydata na prezydenta. Wszak w mediach najwięcej będzie Lecha Kaczyńskiego. A o zmarłych tylko dobrze.

Z drugiej strony obóz "obrońców przed Kaczorem" chociaż mniej jednorodny jest znacznie silniejszy. U wielu prominentnych członków tego obozu "Jowialski z flintą" nie budzi entuzjazmu, ale gdy "wróg u bram" nie ma to większego znaczenia. Wydaje się, że nadal istnieje bardzo liczna grupa Polaków, którzy są w stanie głosować w myśl zasady "każdy byle nie Kaczyński". Pytanie, czy ta bardzo duża grupa Polaków to ponad połowa społeczeństwa. Albo konkretyzując, czy będzie to ponad połowa wyborców, którzy odwiedzą lokale wyborcze w dniu 20 czerwca? Taką większość obozowi "obrońców przed Kaczorem" będzie łatwiej zebrać w tym dniu niż dwa tygodnie później, kiedy to część elektoratu PO będzie wygrzewać się w Tunezji.

Puste głowy czy puste lodówki


Nie da się ukryć, że kampania będzie odbywać się w cieniu tragedii smoleńskiej. Naturalnym przekazem kampanii Jarosława Kaczyńskiego będzie chęć realizacji politycznego testamentu zmarłego brata. Pytanie, czy testament ten będzie rozumiany tak jak zdefiniował to w kościele mariackim Janusz Śniadek, czyli w kategoriach nazwijmy to chadeckich, czy w endeckich kategoriach obrony wspólnoty narodowej przed obcymi. Na ten drugi scenariusz wskazuje rozplenienie się w Internecie spiskowych teorii, o tym kto, jak i dlaczego "zamordował Lecha Kaczyńskiego", czyniąc z niego "narodowej sprawy męczennika". Ile będzie wet blokujących prywatyzację usług publicznych, a ile o wymierzonym w Rosję dziedzictwie Katynia, to wiedzą dzisiaj chyba tylko sztabowcy Jarosława Kaczyńskiego. Chociaż i tutaj trudno o pewność.
Z pozoru PiS jest w łatwej sytuacji: może najostrzejszy przekaz formułować za pośrednictwem poszczególnych elementów swojego bloku hegemonicznego. Jan Pospieszalski z Ewą Stankiewicz do pary mogą jednak łatwo przedobrzyć. Zyski z mobilizacji twardego antyrosyjskiego elektoratu mogą być mniejsze od strat płynących z mobilizacji ludzi, który inteligencję obrażają insynuacje, że Lecha Kaczyńskiego "zabił" triumwirat Putin-Tusk-"Gazeta Wyborcza".

Na ile uda się do kampanii wprowadzić taką tematykę, jak prawa kobiet, osób homoseksualnych, świeckość państwa, w znacznym stopniu zależy od taktyki obranej przez sztab Grzegorza Napieralskiego, który może być ich jedynym rzecznikiem. Aby wprowadzać nowe tematy do kampanii, trzeba mieć silne zaplecze w mediach głównego nurtu. Z tym od lat lewica ma niemały problem. Stąd też swoją rolę do odegrania będą miały lewicowe media, które na główny nurt próbują wywierać wpływ.

Przeklęte "mniejsze zło"


Jak będzie scena polityczna po wyborach? Chociaż sukces Jarosława Kaczyńskiego może stanowić tamę wobec drugiego etapu realizacji nad Wisła "doktryny szoku", spowoduje ostateczną polaryzację na "Polskę Kaczora" i "Polskę obrońców przed Kaczorem". Być może elektorat uzna, że Tusk i PO to nieskuteczni "obrońcy przed Kaczorem" i tę rolę obejmie inne środowisko. Cały czas jednak polityczną treścią tego projektu będzie "obrona przed Kaczorem". Nietrudno dostrzec, że lewicy trudno znaleźć miejsce w tym scenariuszu.

Inaczej rysuje się przyszłość po bardziej prawdopodobnym zwycięstwie Komorowskiego. Wówczas zafundowana zostanie nam zapewne skuteczna próba prywatyzacji usług publicznych. To czarny scenariusz. Być może jednak społeczny opór wobec tych "koniecznych reform" doprowadzi do powstania ruchu społecznego, który zaowocuje do odrodzenia się w Polsce lewicy? Być może. Nie zapominajmy bowiem, że reformy te będą miały zapewnione odpowiednią osłonę medialną. Zwycięstwo Komorowskiego, po tragicznej śmierci Lecha Kaczyńskiego, nie musi również oznaczać dekompozycji obozu PiS i jego stopniowego zanikania. To zła wiadomość dla lewicy. Chociaż wydaje się, że w scenariuszu po zwycięstwie Komorowskiego dużo łatwiej będzie lewicy utrzymać społeczne poparcie, zarówno eselowskiej – na poziomie 10 proc, jak i szerszej lewicowej formacji – być może na wyższym niż 10-procentowy poziomie.

Scenariusze dla lewicy nie są więc hurraoptymistyczne. Ale to akurat nic nowego.

Bartosz Machalica


Tekst ukazał się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


27 listopada:

1892 - W Paryżu zakończył się zjazd działaczy polskich organizacji socjalistycznych, który utworzył Związek Zagraniczny Socjalistów Polskich i przyjął założenia do "Szkicu programu Polskiej Partii Socjalistycznej".

1921 - W Uhrovcu urodził się Alexander Dubček, działacz polityczny, przywódca obozu reform z okresu praskiej wiosny.

1924 - Początek zakończonego częściowym zwycięstwem strajku 120 tysięcy włokniarzy (głównie okręg łódzki); postulaty płacowe.

1978 - Założono Partię Pracujących Kurdystanu (PKK).

1986 - W całej Francji 600 tys. studentów i licealistów manifestowało przeciwko forsowanemu przez prawicowy rząd projektowi zmian w szkolnictwie wyższym.

2005 - Manuel Zelaya wygrał wybory prezydenckie w Hondurasie.

2012 - Palestyna: W Ramallah odbyła się ekshumacja zwłok Jasira Arafata.


?
Lewica.pl na Facebooku