Adam Bobryk, adiunkt w Zakładzie Socjologii Stosunków Politycznych Instytutu Nauk Społecznych Akademii Podlaskiej, specjalista ds. wschodnich, wiceprzewodniczący Rady Miasta Siedlce - rozmawia Przemysław Prekiel.
Panie doktorze, stosunki polsko-rosyjskie po katastrofie prezydenckiego samolotu nabrały większego znaczenia. Uważa Pan, że jest szansa, aby były one wreszcie rzeczywiście partnerskie?
Niezwykle sprzyjające warunki do normalizacji relacji były w latach 90. Niestety zostały zmarnowane. Wielu naszych polityków uważało, że pobrzękiwanie szabelką i pozyskiwanie za to skrajnego elektoratu jest ważniejsze niż interes państwa. My na dobrych relacjach z Rosją możemy tylko skorzystać. Byłoby to dobrze odebrane nie tylko na Wschodzie, ale i na Zachodzie. Wzmocniłoby naszą pozycję w Unii Europejskiej. Katastrofa, niezwykle tragiczna w swoich skutkach, wywołała falę naturalnego, szczerego współczucia i solidarności ze strony Rosjan. Zachowanie władz i społeczeństwa było zdecydowanie ponad standardowe. To przełamało dotychczasowe bariery. Wiele teraz zależy od nas. To my bardziej korzystamy na poprawie stosunków. Musimy więc wykazać aktywność.
Wielu komentatorów i polityków było pozytywnie zaskoczonych reakcją Rosjan, którzy w odruchu serca byli solidarni z Polakami w dniach żałoby. Rosja wprowadziła nawet żałobę narodową, co jest ewenementem. Zbliżyliśmy się do siebie rzeczywiście, czy to tylko chwila wymusiła takie reakcje?
W jednym z badań opinii publicznej w Rosji postawiono pytanie, jaka jest możliwa po tej tragedii przyszłość naszych relacji. Najwięcej badanych, aż 54 proc., wskazało wariant odpowiedzi, iż wszystko zależy od nowego lidera Polski. Katastrofa, która miała miejsce nie ma analogii w historii. Jej skala szokuje. Naturalnym odruchem było więc odsunięcie dotychczasowych urazów, czy gry interesów. Nastąpił naturalny przełom. Rosjanie wykazali wiele gestów solidarności. Niektóre bardzo symboliczne, jak przekazanie akt katyńskich, które niewiele co prawda wnoszą nowej wiedzy, ale podniosły rangę wizyty marszałka Komorowskiego. Powodowało to również nagłośnienie tej kwestii na forum międzynarodowym. Poza tym prezydent Miedwiediew mimo pyłu wulkanicznego był w stanie przylecieć na uroczystości pogrzebowe do Krakowa, a wielce szanowany i uwielbiany przez nasze elity prezydent USA nie. Kogo uważa się w Polsce za strategicznego partnera Rosję czy Stany? Przekroczyliśmy pewną barierę. Teraz powinny iść dalsze działania. Pozytywne sygnały z drugiej strony do tego zachęcają.
Mimo szczerego bólu, pięknych gestów ze strony i prezydenta Miedwiediewa oraz premiera Putina, wielu polityków i dziennikarzy wątpiło w autentyczność i szczerość Rosji. W programie Jana Pospieszalskiego, padały ciężkie zarzuty, oskarżające Rosję o winę katastrofy, że mógł być to zamach. Odżyły rusofobiczne klimaty?
Wielu prawicowym politykom oraz publicystom żyło się łatwo i przyjemnie jak wywoływali antyrosyjskie fobie i oskarżali ten kraj o wszelkie przewinienia. Teraz niektórych ogarnęło przerażenie, że ten prosty schemat przestanie być funkcjonalny, a nasze relacje ulegną poprawie. Dla niektórych to może być zmarnowanie dorobku ich życia politycznego. Trudno przyznać się do własnych błędów. U nas po katastrofie pojawiło się wiele emocji, a mało chłodnej analizy. Powinniśmy w sposób odpowiedzialny i merytoryczny wyciągnąć wnioski. Potrzebne jest to nie tylko do oceny tego wydarzenia, ale przede wszystkim do tego by więcej tego typu sytuacje nie miały miejsca. Są jednak środowiska, które zaakceptują najbardziej absurdalne rozwiązania. Przypomnę filmik, który sugerował, iż ktoś dobijał ofiary katastrofy. To makabryczne i nonsensowne, ale znajdowało swoich odbiorców. W interesie społeczeństwa jest ukazanie, że to tylko margines.
Polacy jednak dziękując Rosjanom za gesty solidarności w dniach żałoby postanowili w pięknym geście zapalić świeczki żołnierzom Armii Czerwonej, pochowanym na terenie Polski. Gdyby nie wypadek, myśli Pan, że do tej akcji mogłoby nie dojść?
Taka akcja zapewne nie miałaby miejsca. Gdyby pojawiła się jako idea, miałaby niewielki zasięg. Nie znaczy to, że groby te były zapomniane. Ludzie odwiedzali je. Palili znicze, składali kwiaty. Odbywało się to jednak zasadniczo przy innych okazjach. W Polsce 9 maja, po zmianie systemu, znalazło się poza granicą psychiczną, której się nie przekraczało. Kalendarz obchodów rocznicowych został przestawiony na 8 maja. Wiele oficjalnych delegacji i weteranów odwiedzało wtedy te cmentarze wojenne. Dla Rosjan dniem świątecznym jest jednak 9. To znacząca różnica. Aktualnie te działania przybrały powszechny charakter. Została przekroczona granica. To przyniesie pozytywne następstwa dla naszych społeczeństw. Inicjatorem tego nie były jednak elity polityczne. One wsparły te działania, dzięki temu przyczyniły się do masowości.
Rosjanie robią wszystko, aby sprawa Katynia więcej nas nie podzieliła. Oddają polskiej stronie kolejne dokumenty. Możemy spodziewać się końca kłamstwa katyńskiego?
W Rosji dochodzi do władzy nowe pokolenie, które bardziej sięga do tradycji przedrewolucyjnej Rosji niż ZSRR. Dla nich to taka sama zbrodnia, jak inne represje stalinowskie. Nie zapominajmy jednak, iż jeszcze w okresie Związku Radzieckiego Gorbaczow przyznał, iż to ten kraj jest odpowiedzialny za rozstrzelanie polskich oficerów i przekazał pierwsze dokumenty. Zapomina tu się o roli generała Jaruzelskiego, który przyczynił się do tego oficjalnego oświadczenia. Następnie prezydent Jelcyn przepraszał za tą zbrodnię. Od wielu lat w Katyniu miejsce pochówku rozstrzelanych jest z pełnym szacunkiem upamiętnione. Znajduje się tam wiele informacji, kto był sprawcą. W tym roku odbyły się 7 kwietnia oficjalne obchody upamiętniające te wydarzenia z udziałem najwyższych władz. Był obecny premier Tusk i premier Putin. Kilka stacji telewizyjnych wyemitowało film Wajdy "Katyń". Odbyło się na ten temat wiele dyskusji w mediach. Nie jest to łatwy temat dla Rosjan. Emocje nie są dobrym doradcą. Teraz jesteśmy na dobrej drodze by ten bolesny temat został do końca wyjaśniony, a rodziny poległych uzyskały zadośćuczynienie takie jakie jest możliwe.
Podczas parady z okazji zakończenia II wojny światowej tuż za wojskami byłego ZSRR, maszerowali żołnierze WP, przed Amerykanami, Brytyjczykami i Francuzami. Pierwszy raz od końca II wojny światowej żołnierze WP wzięli udział w paradzie, nie było ich w 1946 rok w Londynie. Jesteśmy świadkami nowego otwarcia w stosunkach z Polską?
Mogłoby ono być wcześniej. Przypomnijmy sobie dyskusje, gdy obchodzono 60. lecie zwycięstwa. Wiele środowisk politycznych i opiniotwórczych podważało wówczas sens wyjazdu do Moskwy prezydenta Kwaśniewskiego. On zaś odczuł, iż Rosjanie te słowa nie pozostawili bez konsekwencji. Otwarcie jest faktem. Zaczęło się ono jednak przed 10 kwietnia. Katastrofa pod Smoleńskiem przyczyniła się do jego dynamizacji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński skierował specjalne nagranie, skierowane do Rosjan. Skończyła się antyrosyjska retoryka prezesa, czy to typowa zagrywka przedwyborcza kandydata na prezydenta?
Dobrze, że ten polityk wykonał taki gest. Na pewno został on doceniony na Wschodzie. Warto jednak przypomnieć, iż ocieplanie wizerunku prezes już przechodził jakiś czas temu. Długo wówczas w nowym stylu nie wytrwał.