Czas wolny i reprodukcja nierówności społecznych
Gdy myślimy o czasie wolnym, mamy przed oczami wakacyjne wyjazdy, chwilę z ulubioną książką, spotkanie z przyjaciółmi przy kawie, wyjście do kina czy teatru, kąpiel w wannie, późne wstawanie, aktywny wypoczynek lub inne indywidualne i zbiorowe sposoby spędzania czasu, które uznajemy za przyjemne. Czas wolny dobrze się kojarzy i wiele osób pragnie mieć go jak najwięcej. Czy jednak wolny czas służy wszystkim w taki sam sposób? Czy uwalnia od presji terminów, a może rządzi się podobną logiką, co czas pracy?
Złudzenie wolności
Czas wolny zwyczajowo traktowany jest jako uprzywilejowany moment, w którym ustaje rywalizacja. To egzystencja pozornie wyzwolona od zaabsorbowania światem. Wejście w przestrzeń wolną od konkurencji – w rodzinie, klubach wakacyjnych czy tam, gdzie spotyka się nieznajomych, z którymi nie gramy o te same stawki w walkach społecznych. Na fikcyjność poczucia wolności wskazuje Pierre Bourdieu, który podkreśla, że "w rzeczywistości «czas wolny», chyba, że uczyni się specjalny wysiłek, z trudem wymyka się logice «rzeczy do zrobienia», która nawet jeśli nie staje się wyraźną troską, aby wedle zaleceń kobiecych pism «wakacje się udały», przedłuża rywalizację o akumulację kapitału symbolicznego w różnych formach". Aby wyjazd dawał zadowolenie, konieczne okazują się opalenizna, wspomnienia, nakręcone filmy i album ze zdjęciami, obejrzane zabytki, krajobrazy i odległe miejsca, które "trzeba zobaczyć". Jak najlepsze wykorzystanie wakacyjnego czasu wolnego staje się jeszcze jedną ze stawek w grze o społeczne uznanie. Dlatego tak dużą wagę ma dokumentacja wakacyjnych wyczynów, pamiątki i zdjęcia w znanych miejscach albo w atrakcyjnych momentach.
Spędzanie "czasu wolnego" jest zawsze rodzajem inwestycji i opiera się na reprodukcji kapitałów, którymi dysponuje jednostka – nie tylko ekonomicznego, ale również, jeśli nie przede wszystkim, kulturowego. Zwiedzanie muzeów i korzystanie z wysokiej kultury, będące jednym ze sposobów spędzania wolnego czasu, wymaga kapitału kulturowego zdobywanego przez lata nauki i studiów w czasie, którego pozbawiono grupy pracujące.
Klasowe różnice w spędzaniu wolnego czasu sprawiają, że jest on nie tylko stawką w grze. Pogłębia także społeczną dystynkcję. Jest momentem, kiedy najsilniej reprodukuje się habitus jednostki, która robi wtedy to, na co ma ochotę, czyli podejmuje czynności wynikające z miejsca w strukturze społecznej i uznawane za ważne. Malcolm Gladwell, który badał wyniki egzaminów dzieci z niższych warstw społecznych przed i po wakacjach, zwrócił uwagę na klasowo uwarunkowane sposoby spędzania wolnego czasu. Rodzice z klasy średniej "zabierają dziecko do muzeów i zapisują na zajęcia dodatkowe, wysyłają na obozy letnie, na których się doszkala. Kiedy nudzi się w domu, może sięgnąć pod jedną z wielu książek, a jego rodzice uznają za obowiązek podtrzymywanie jego zainteresowań światem". Z kolei dziecko z klasy niższej może mieć wspaniałe wakacje, bawić się na powietrzu, oglądać telewizję, odpoczywać, ale nie polepszy to jego umiejętności czytania ani liczenia, nie pomoże też zmniejszyć nierówności wynikających z pochodzenia. Gladwell stwierdza, że długie wakacje, a co za tym idzie większa ilość wolnego czasu, w którym dzieci pozostają poza systemem nauczania, pogłębia nierówności klasowe.
Inwestuj w siebie!
Efektywne spędzanie wolnego czasu wymaga kapitału początkowego. Trzeba zarobić pieniądze, mieć znajomości lub inne okazje do podróżowania, które pozwolą wyjechać w prestiżowe miejsce, ciekawiej wypocząć, więcej zobaczyć (turystyka konferencyjna finansowana z grantów naukowych jest jednym z nich). Przepustką do wartościowego spędzania czasu i związanej z tym satysfakcji bywa też wiedza i kompetencje poznawcze. Ci, którzy nie mają początkowego kapitału, odraczają odpoczynek, aby w przyszłości lepiej zainwestować swój czas. Dalej wyjechać, bardziej świadomie obcować z dziełami sztuki, więcej rozumieć. Czas wolny staje się czasem intensywnej pracy, która ma zmniejszyć różnice wynikające z pochodzenia społecznego. Jest uprzywilejowanym miejscem w terminarzu, przestrzenią wolności, którą można dysponować wedle gustu i potrzeb.
Utopijnie odczuwana przyszłość pozwala skutecznie mobilizować siły do działania. Im więcej się zrobi, im efektywniej będzie się działać, tym lepszą inwestycją będzie odpoczynek. Przy braku wystarczającego kapitału początkowego często rezygnuje się z odpoczynku. "Czas wolny" staje się czasem pracy, bowiem jednostka wychylona w przyszłość, świadoma konieczności rozsądnego inwestowania czasu, decyduje się spędzić czas wolny na intensywnych staraniach, często intensywniejszych niż w oficjalnym czasie pracy. Czas wolny służy doskonaleniu się, tzw. "aktywnemu wypoczynkowi" albo zdobywaniu dodatkowych sprawności podnoszących atrakcyjność zarówno na rynku pracy, jak i na rynku erotycznym. Pod tym względem zdobywanie wiedzy i chodzenie na solarium, o ile służą doskonaleniu siebie i wiążą się z pragnieniem innego, lepszego życia, mieszczą się w tej samej logice.
Praca poza pracą
Czas wolny, czas nie-pracy, który można samemu organizować, bywa bardziej męczący niż życie w z góry ustalonych ramach. Dzieje się tak, ponieważ czas prywatny często wymaga dokładniejszego planowania niż czas pracy. Następuje paradoksalne odwrócenie: czas pracy staje się czasem wolnym, czas wolny pracą, czy jak to opisuje Hochschild: "praca staje się domem, a dom staje się pracą".
Często zdarza się, że ci, którym życie rodzinne stawia wysokie wymagania, niechętnie korzystają z możliwości wcześniejszego kończenia pracy. Badania Hochschild wykazały na przykład, że "pracownicy z małymi dziećmi spędzają więcej godzin w pracy niż bezdzietni" i niechętnie korzystają ze specjalnych programów, które pozwalałyby im wcześniej wracać do domu. Często pracujący rodzice czują się w pracy lepiej, bo otrzymują więcej wsparcia i są doceniani za aktywność, pomysłowość i asertywność. Dotyczy to zwłaszcza kobiet. Ponadto w domu, po "drugiej zmianie", jaką są prace domowe, następuje jeszcze "trzecia zmiana – zauważanie, rozumienie, oraz radzenie sobie z emocjonalnymi skutkami drugiej zmiany". W tym przypadku praca, jako czas sztywno zorganizowany uwalnia od konieczności robienia kilku rzeczy na raz. Podobnie reagują osoby pracujące na co dzień w domu. Studenci i studentki, którzy łączą studia z zarobkowaniem, chętnie biorą pracę na uniwersytet. Przestrzeń nauki, jaką jest biblioteka, pozwala skupić się na jednym zadaniu. Dom jest miejscem, w którym nie da się tego zrobić. Zaletą biblioteki nie są jej zasoby, ale to, że jest związana z reżimem pracy akademickiej, redukującym możliwość robienia kilku rzeczy i ułatwiającym skupienie.
Zarządzanie czasem wolnym
Kiedy czas wolny staje się kapitałem do zainwestowania, ulega reifikacji. Nie jest już wymiarem egzystencji, ale plastyczną materią, którą można efektywnie dzielić na fragmenty i wykorzystać jej potencjał. Czas-materia wymaga, żeby wykorzystać go jak najlepiej. Rozpisać na dni i godziny a następnie zagospodarować. Zarządzanie czasem oraz traktowanie czasu, w tym czasu wolnego, jako przedmiotu, który można dowolnie przekształcać, to jedna z technologii foucaultowskiego ujarzmienia, prowadzącego do powstania zdyscyplinowanych podmiotów. Zewnętrzny przymus związany ze stałymi godzinami zajęć ustępuje miejsca samodyscyplinie i przymusowi efektywnego wykorzystania czasu nie-pracy, czyli tak zwanego czasu wolnego. Służy on nie tylko nadrabianiu różnic społecznych, gonieniu tych, którzy ze względu na urodzenie czy talenty mają większe kapitały, ale również jest czasem pracy nad sobą, nad intelektem i ciałem. Chcemy skorzystać z niego dla własnego samorozwoju albo zużyć na czynności, które są dla nas ważne.
Traktowanie czasu wolnego jako uprzywilejowanego momentu samodoskonalenia i intensywniejszej pracy powoduje, że większość działań ma na względzie przyszłość na zasadzie odroczonej gratyfikacji i obietnicy przyszłego odpoczynku. Kolonizacja czasu wolnego przez pracę (nawet zgodnie z życzeniami jednostki) sprawia, że przestaje on być wolny. Zostaje go coraz mniej na bezinteresowne działania i na życie w teraźniejszości. We własnym świecie i w oderwaniu do reszty świata. Bezinteresowne spędzanie wolnego czasu nie jest czymś oczywistym, a nawet staje się umiejętnością, którą łatwo stracić żyjąc w intensywnym rytmie.
Zbyt długie nic-nie-robienie staje się męczące, a aktywny wypoczynek odrywa od tu i teraz. Często wystarcza pretekst, żeby przestać wypoczywać i zacząć działać na podwyższonych obrotach. Wysiłek staje się usprawiedliwieniem winy, którą odczuwamy, kiedy nie pracujemy. Pozwala zapomnieć, że czas płynie i że można by go wykorzystać bardziej efektywnie. "Robienie czegoś we dwoje", zwłaszcza czegoś pożytecznego – wspólne podróże, budowanie domu, sprzątanie w ogrodzie, kulturalne rozrywki – jest próbą pogodzenia dwóch silnych potrzeb: wypoczynku oraz nieprzerwanego wysiłku i pomnażania kapitałów. Codzienna tresura do działania i pracy ponad siły, trening w zarywaniu nocy i życie w permanentnym niedoczasie, którego doświadczają zwłaszcza ludzie pozostający w dwóch reżimach czasowych, sprawia, że bezczynny wypoczynek to fantazja, która nigdy nie zostanie zrealizowana.
Wolny czas nic-nie-robienia może się pojawić tylko mimo lub wbrew woli zainteresowanych, choć i wtedy zostaje szybko zagospodarowany. Nieprzewidziana w planie dnia wolna chwila okazuje się bonusem, szansą na zrobienie tego, na co nie było czasu albo zabrakło determinacji. Wagary lub udawanie, że jest się zajętym, są próbami uzyskania skrawka wolności w świecie, gdzie na każdy kwadrans przewidziano jakieś czynności. To spontaniczna ucieczka, często nie tyle przed zewnętrznie ustalanymi reżimami czasowymi, ale przed poczuciem winy związanym z traceniem czasu-kapitału. Ludzie dezerterują z samodzielnie wyznaczonych ram czasowych. Są wolni, jeśli Wielki Inny (pod postacią spragnionej kontaktu rodziny, przyjaciół czy własnego sumienia) nie niepokoi ich, ale dzieje się tak tylko wtedy, kiedy zdołają przekonać świat, że pilnie działają w jednym z uznanych reżimów. Żeby zyskać wolny czas trzeba udowodnić, że jest się obiektywnie bardzo zajętym. Ludzie oszukują czas w podobny sposób jak wtedy, kiedy w zewnętrznie ustalonym czasie wolnym (wakacje, ferie, czas między aktywnościami) decydują się pracować i nadrabiać braki.
Piętno lenistwa
Bezinteresowny stosunek do czasu niezwiązany z jakąkolwiek kalkulacją szans na realizację pragnień jest rzadkością i przywilejem klas wyższych albo przekleństwem wykluczonych. Nie zważać na czas, to mieć oczekiwania całkowicie dopasowane do możliwości. Ludzie rezygnują z projektów tylko wtedy, gdy są przekonani, że przyszłość osób takich jak one nie zmieni się bez względu na ich działania (ponieważ predestynuje je pozycja klasowa albo posiadanie kapitału różnego rodzaju). Drugą stroną tego samego medalu jest sytuacja, kiedy – jak to się dzieje w przypadku marginesu społecznego – kapitał (zarówno kulturowy, ekonomiczny, jak i społeczny) jest tak niewielki, że znikają szanse na poprawę bytu lub wręcz jakiekolwiek przewidywanie przyszłości. Człowiek bez kapitałów koniecznych do rozpoczęcia gry, pozbawiony illusio, zostaje wykluczony z reżimów czasowych oraz związanych z nimi praktyk, co sytuuje go poza społeczeństwem. Taki los jest udziałem najniższych warstw społecznych, których kapitały są zbyt niskie, żeby wejść do gry. Najsłabsi nie posiadają kompetencji ani podstawowego poziomu zaradności, bowiem "poniżej pewnego progu obiektywnych szans nie może się ukształtować sama dyspozycja strategiczna".
Bezrobotni i lumpenproletariat to grupy, których czas nie ma wartości i przestaje być kapitałem do zainwestowania. Są wykluczeni z gry, bowiem "praktyczny stosunek do tego, co ma nadejść, stosunek, w którym powstaje doświadczenie czasu, jest zależny od władzy i od danych przez nią obiektywnych szans". To władza określa warunki dopasowania jednostkowego doświadczenia czasu do struktur czasu społecznego i to ona może pozbawić illusio związanego z angażowaniem się w życie społeczne na ogólnie przyjętych zasadach. Przy skrajnym niedopasowaniu habitusu do społecznych ram dochodzi do całkowitego wykluczenia. Bezrobotni i osoby poza rynkiem pracy (z czego większość to kobiety) nie mają czasu wolnego. "Krańcowe wywłaszczenie lumpenproletariusza – bez względu na to, czy jest on już w wieku produkcyjnym czy jeszcze w niepewnej strefie między życiem szkolnym a bezrobociem lub niepełnym zatrudnieniem, w którym często przez długi czas znajduje się wiele młodzieży z niższych klas społecznych – uwidacznia oczywistość relacji między czasem a władzą". Bourdieu mówi o nowym wymiarze alienacji: braku kontroli nad własną przyszłością i czasie, który okazuje się bezwartościowy. A czas, jak pisze Sennett, jest dla ludzi o niskiej pozycji społecznej "jedynym zasobem, z którego mogą czerpać bez ograniczeń". Nadmiar wolnego czasu nie może przekształcić się w czas-kapitał.
Poza grą
Niemożość wyrzeczenia się wolnego czasu i skrajne zapracowanie to najgorsze stany w świecie społecznym. Na odrzucenie morderczego tempa życia nie można sobie pozwolić nie tylko ze względu groźbę utraty pracy, ale również dlatego, że – jak pisze Giddens – "właśnie «utrzymywanie dialogu z czasem» jest podstawą samorealizacji, bo jest to podstawowy warunek osiągania satysfakcji w dowolnym momencie – na tym polega życie pełnią życia". Sprawne zarządzanie czasem daje poczucie sprawczości i kontroli nad życiem, za które sami odpowiadamy. W zindywidualizowanym społeczeństwie, jak zauważa Beck, jednostka "musi nauczyć się, pod groźbą kary permanentnego upośledzenia, pojmować samą siebie jako ośrodek działania, jako biuro planistyczne własnej biografii, własnych umiejętności, orientacji, kontaktów partnerskich itd.". Konieczność permanentnego kontrolowania rozkładu dnia i rozważania możliwości przyśpieszenia różnych czynności staje się codziennym wyzwaniem. Planowanie nie jest jedynie mechaniczną próbą usprawnienia życia, ale sposobem w jaki jednostka uzasadnia poprzez zachowanie ciągłości biograficznej swoje wybory odnośnie przyszłości.
W "Medytacjach pascaliańskich" Bourdieu podkreśla związek czasu z możliwością uczestniczenia w praktykach społecznych. "Doświadczenie czasu powstaje w relacji między habitusem a światem społecznym, między dyspozycjami, aby być i coś robić, a prawidłowościami naturalnego lub społecznego kosmosu (albo pola)". Doświadczenie czasu ustala się w stosunku między oczekiwaniami lub praktycznymi nadziejami jednostki odnośnie przyszłości, które wynikają z jej społecznie uwarunkowanych dyspozycji poznawczych a możliwościami jakie jej daje system społeczny, w którym żyje. Właśnie dlatego w społeczeństwie kapitalistycznym posiadanie nieograniczonej ilości wolnego czasu nie jest wartością, ale ciężarem. Kto nie może planować czasu, nie ma kontroli nad życiem. Możliwość organizowania nadaje życiu sens, ponieważ tworzyć swój czas to uczestniczyć w grze. Nie mieć kontroli nad własnym czasem oznacza znaleźć się poza obrębem społeczeństwa.
Zanegowanie kapitalistycznego pędu nie gwarantuje wyzwolenia – zwłaszcza jeśli nie dysponujemy alternatywnymi sposoby tworzenia narracji biograficznej. Wiąże się z groźbą pogrążenia się w bezczasowości i utraty "chęci gry", a więc sensu życia. Społeczna organizacja czasu jest obecna nie tylko w otaczających nas przedmiotach, ale i ucieleśniona w nas samych. Przyzwyczajamy się do wstawania o tej samej porze, intensywnej pracy przez kilka godzin, oswoiliśmy się z tym, że wciąż się gdzieś spieszymy i każde nasze działanie jest wychylone ku przyszłości. Jem śniadanie, ale zaraz wychodzę, pracuję, ale w perspektywie mam kilka godzin wolnych i zaplanowane spotkanie towarzyskie, opalam się, ale wiem, że za dwa dni będę znowu w pracy. Ta naprzemienność czasu wolnego i czasu pracy nadaje dynamikę życiu i sprawia, że czas wolny może być stawką w grze. Ludzie pracują intensywnie, aby pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. Gdy nagle, na przekór planom, mamy zbyt wiele wolnego czasu, zaczynamy czuć się niepewnie, nie na miejscu, jakbyśmy tracili czas, a życie działo się poza nami. Poczucie to jest tym silniejsze, gdy inni prowadzą intensywne lub choćby uporządkowane życie. Brak możliwości planowania sprawia, że jednostka wypada z czasu. Wychylenie w przyszłość jest uwikłane w dialektykę czasu wolnego oraz czasu pracy i odnosi się do obiektywnych dążeń świata społecznego. W społeczeństwach kapitalistycznych sprowadzają się one do reprodukcji kapitału ekonomicznego i społecznego.
Joanna Erbel
Tekst ukazał się w kwartalniku "Bez Dogmatu".
Foto: Magnus Manske