Dlatego okres Polski Ludowej rodzi pytania, z którymi współczesna polska lewica musi się zmierzyć, jeżeli chce skutecznie walczyć z prawicą na polu idei. Lewica musi dziś odkłamać PRL z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, by nie musieć tłumaczyć się w publicznych debatach za wymyślone przez historyków z IPN i prawicowych publicystów domniemane winy i absurdy tego systemu. Po drugie dla samej siebie. Lewica nie może bowiem ulec pokusie stworzenia z PRL mitu, wokół którego będzie budować swoją tożsamość i który będzie przeciwstawiać rzeczywistości III czy IV RP. Nie może jednak również zgodzić się na IPN-owską wizję historii, całkowicie odciąć się od PRL-u jako okresu "sowieckiej okupacji", udawać, że polska lewica nic z nim nie miała wspólnego i przedstawiać się jako spadkobierczyni emigracyjnego PPS. Lewica musi zaproponować własną politykę historyczną wobec PRL, wyjść poza trzy obecnie dominujące narracje na temat tego okresu historii Polski.
Pierwsza to narracja postsolidarnościowej prawicy, odrzucająca PRL jako okres "sowieckiej okupacji", państwo zależne. Zgodnie z tą koncepcją nie tylko elity Polski Ludowej, ale także zwykli ludzie popierający w jakikolwiek sposób miniony system powinni być uważani za narodowych zdrajców. W ramach tej narracji mieści się również przedstawianie okresu PRL jako czasu walki z kościołem katolickim (który wyrażać miał w tych czasach "prawdziwe poglądy" Polaków) i narodową tradycją. Zawierają się w niej także ataki na "gospodarczą nieracjonalność PRL", której polityka ekonomiczna i społeczna zestawiane są z wzorcami racjonalności zaczerpniętymi z dyskursu neoliberalnego. W tej narracji pamięć warstw ludowych zostaje wyparta z historycznej pamięci i pomijane są doświadczenia tych ludzi, dla których PRL był realizacji aspiracji życiowych i okresem awansu społecznego. Co więcej, awans ten jest przedstawiany jako coś, na co te klasy "nie zasłużyły", jako zabranie miejsca "prawdziwym elitom" utożsamionym z warstwą inteligencką polski przedwojennej. Cała ta narracja ma na celu delegitymizację okresu PRL, przedstawienie go jako „czarnej dziury” w polskiej historii. Transformacja ustrojowa jawi się w niej z kolei jako "powrót do normalności", przywrócenie przerwanych przez PRL stosunków własności, modelu gospodarczego czy hierarchii społecznych.
U podstaw tej wizji stoi bardzo prosty schemat, przeciwstawiający rządy Polski Ludowej i społeczeństwo. Wśród polskich elit przeważa całkowicie błędna hipoteza, że realny socjalizm upadł, ponieważ był narzuconym z zewnątrz, obcym polskiemu narodowi sowieckim porządkiem, a Solidarność przyszła jako ruch patriotyczno-moralnej odnowy. W rzeczywistości protesty pracownicze pojawiały się nie z przyczyn moralnych czy religijnych, a głównie ekonomicznych i nie w imię wyzwolenia ojczyzny, lecz wyższych płac i większej partycypacji robotników w zarządzaniu przedsiębiorstwami. Narodowo-religijna retoryka pojawiła się znacznie później i zagospodarowały ją środowiska, które z robotnikami zazwyczaj nie miały wiele wspólnego. Również chłopi w Polsce Ludowej stopniowo wrastali w realia socjalizmu, tym bardziej, że już pod koniec lat 40 dokonał się ich potężny awans społeczny i edukacyjny. Mimo przywiązania do tradycji narodowo-katolickiej, chłopi stopniowo odchodzili od orientacji na przeszłość i przyjmowali perspektywę przyszłościową. Nie oznacza to, że PRL był okresem linearnego rozwoju i narastającej laicyzacji społeczeństwa. Było w nim wiele sprzecznych tendencji i sił społecznych. Nie ulega jednak wątpliwości, że dominujące ujęcia Polski Ludowej są głęboko zafałszowane.
Druga narracja jest reakcją na tę pierwszą. Jej rzecznicy postrzegają PRL w sposób sentymentalny. Skupia się ona na społeczno-ekonomicznych sukcesach minionego ustroju oraz na obronie biografii osób w różny sposób zaangażowanych w system. W tej narracji jednak również gubi się szczegółowa i wyważona ocena poszczególnych okresów PRL, jego różnych polityk, ich rzeczywistego emancypacyjnego potencjału oraz ich wierności lewicowym założeniom. Obrońcy Polski Ludowej często bezrefleksyjnie przyjmują, że PRL był urzeczywistnieniem ideałów socjalistycznych i że jego całościowa polityka była nastawiona na powszechny dobrobyt i egalitarny rozdział dochodu narodowego. Tymczasem rzeczowa analiza PRL pokazuje, że pod wieloma względami Polska Ludowa była mniej egalitarna niż niektóre kraje kapitalistyczne, a jej polityka społeczna na wielu obszarach była bardzo ograniczona i selektywna. Także pod tym względem historia PRL nie była monolitem. Wzrost nierówności społecznych nie zaczął się w Polsce wraz z transformacją ustrojową, ale już w latach siedemdziesiątych, w epoce Gierka. Już wtedy Polska była najbardziej rozwarstwionym krajem Bloku Wschodniego, mniej egalitarnym niż kapitalistyczne socjaldemokracje skandynawskie. Ponadto jest faktem, że w gospodarce Polski Ludowej kryło się wiele patologii – korupcja, samowola administracji państwowej, przeinwestowanie w przemysł ciężki i zlekceważenie rewolucji informatycznej, jak też niska na tle krajów rozwiniętych wydajność produkcji. Istotną rolę odgrywały też oczywiście czynniki polityczne, które uniemożliwiają pozytywną ocenę PRL-u – cenzura, pacyfikowanie strajków robotniczych, prześladowanie działaczy opozycyjnych. W związku z tym wydaje się, że dyskurs apologetyczny wobec Polski Ludowej jest równie zakłamany, jak ten, który ją bezwzględnie krytykuje. Unika on rzeczowych analiz, opierając się często na emocjonalnym przywiązaniu do PRL przedstawicieli grup, które w tamtej epoce były uprzywilejowane.
Narracja trzecia towarzyszy drugiej, choć ją odwraca. W jej ramach PRL zostaje sprowadzony do sumy groteskowych, ale dziś ujmowanych w sposób nostalgiczno-sentymentalny wycinków tamtejszej rzeczywistości utrwalonych na taśmie filmowej i telewizyjnej, w języku, czy materialnych przedmiotach pozostawionych przez epokę. W tej narracji rzeczywistość PRL staje się częścią postmodernistycznej estetyki opartej na pastiszu i nostalgii, obiektem do ironicznej konsumpcji. Na tym kpiącym podejściu do Polski Ludowej opiera się wiele współczesnych kabaretów, filmów komediowych czy felietonów czołowych polskich publicystów. Takie podejście nie tylko razi swoją powtarzalnością, ale i ilością zakłamań i dezinterpretacji. Pokazuje ono zarazem, jak bardzo jednolite i konformistyczne są polskie elity kulturalne i dziennikarskie, które z braku inwencji i całościowego klucza do analizy współczesnej rzeczywistości, wciąż żyją zdemonizowaną przez nich przeszłością. Oczywiście ten dyskurs pełni jawnie ideologiczne funkcje i niemal każdorazowo kryje się w nim ideologiczna obrona neoliberalnego indywidualizmu. Krytyka i ośmieszanie PRL służą tutaj delegitymizacji państwa, socjaldemokratycznej polityki społecznej czy jakichkolwiek kolektywnych form działania.
Ta książka ma być próbą stworzenia obrazu Polski Ludowej poza tymi trzema narracjami. Chcemy spojrzeć na PRL bez uprzedzeń, z punktu widzenia wartości i przy pomocy teorii i narzędzi współczesnej lewicy. Pisząc o PRL-u mamy na myśli nie tylko tamtejsze państwo, nie chcemy pisać kolejnej historii politycznej PRL. Podjęliśmy próbę pokazania przemian zachodzących w tym okresie w społeczeństwie, w kulturze czy w gospodarce. Chcemy również pokazać PRL z punktu widzenia grup do tej pory w słabym stopniu obecnych w polskiej historii, takich jak mniejszości seksualne, czy kobiety.
W książce chcielibyśmy zmierzyć się z kilkoma mitami dotyczącymi okresu PRL. Pierwszym z nich, szczególnie mocno zakorzenionym we współczesnym, gazetowo-telewizyjnym obiegu wiedzy potocznej jest mit o gospodarczej nieracjonalności PRL, o tym, iż był on od początku do końca ekonomiczną katastrofą. Warto przypomnieć, że co najmniej do końca lat 60-tych Polska Ludowa osiągnęła sukces gospodarczy, realizując zamierzone cele. Rosła produkcja, konsumpcja, wynagrodzenia i standard życia społeczeństwa, a władze gwarantowały bezpieczne, stabilne zatrudnienie zdecydowanej większości społeczeństwa. Dlatego, mimo braku demokracji, socjalistyczna władza cieszyła się dużym poparciem społeczeństwa. Kryzys zaufania i zarazem funkcjonowania systemu pojawił się dopiero pod koniec lat 70-tych. Wtedy właśnie, po okresie gierkowskim, zostały silnie rozbudzone potrzeby konsumpcyjne, których nie mógł zaspokoić system scentralizowanej produkcji. Realny socjalizm nie był zdolny do osiągnięcia takiego wzrostu wydajności, aby utrzymać szybką dynamikę rozwoju. W latach 80-tych szczególnie jawna stała się asymetria między rozbudzonymi potrzebami a możliwościami ich realizacji. Zwiększyły się też aspiracje modernizacyjne i obiecywano szybką poprawę warunków pracy, gdy tymczasem w gospodarce ujawniły się tendencje kryzysowe. Pod koniec lat 70-tych spadła też dynamika wzrostu realnych dochodów ludności i poziom konsumpcji. Okazało się, że władze wykreowały tak ambitne cele, że nie były w stanie ich zrealizować.
Innym mitem jest mit PRL-u jako państwa antyklerykalnego, z samych swoich założeń wrogiego kościołowi, dążącemu do ateizacji społeczeństwa. Zebrane przez nas teksty, mierzą się z tą potoczną prawdą, pokazując rzeczywistą rolę kościoła w powojennej Polsce. Okazuje się bowiem, że PRL wcale nie był okresem walki państwa z kościołem, a relacje władzy i kleru były znacznie bardziej wielowymiarowe niż to się obecnie przedstawia. Na wielu obszarach państwo współpracowało z episkopatem, a sam kościół sprytnie balansował między krytyką deklaratywnie świeckiego państwa i wykorzystywaniem go dla własnych celów.
Inny utrwalony pogląd, z którym wchodzimy w polemikę, to przekonanie mówiące o "komunistycznym" charakterze ideologii PRL. Bliższe prawdy wydaje się nam stwierdzenie Bronisława Łagowskiego o podwójnym charakterze legitymacji PRL-owskich elit, czerpiących swój tytuł do sprawowania władzy z reprezentowania dwóch tradycji: uniwersalistycznej tradycji światowego ruchu robotniczego oraz polskiej tradycji narodowej. Wraz z postępem historii PRL elity starały zapewniać sobie legitymację coraz silniej sięgając po tradycje narodowe. Pełniły one istotną rolę u wszystkich przywódców Polski Ludowej i retoryka narodowa zazwyczaj była wyrazistsza i częściej przywoływana od uniwersalno-socjalistycznej. Popularność tego dyskursu dzisiaj, jak też towarzyszący mu rozkwit ruchów nacjonalistycznych mają swoje korzenie w minionym ustroju.
Jaki obraz PRL wyłania się z tekstów, które udało nam się zebrać? Na pewno był to ustrój daleki od naszych wyobrażeń o tym jak powinno wyglądać lewicowe państwo. Najbardziej oczywistą kwestią jest brak demokracji, pluralizmu partyjnego, polityczne represje. Nie da się ukryć, że PRL-owskie elity w małym stopniu przyswoiły sobie wartości dotyczące kwestii obyczajowych i społecznych, które od końca lat sześćdziesiątych stały się częścią katalogu lewicowych wartości. Różne polityki PRL, choć wypadają korzystnie na tle neoliberalnych rozwiązań wprowadzonych po roku 1989 (czy też w kwestii praw kobiet), często były w mniejszym stopniu egalitarne i emancypacyjne niż działania realizowane w krajach Europy Zachodniej przez socjaldemokrację. Pod wieloma względami ustrój współczesnej Polski jest też po prostu kontynuacją i radykalizacją tych trendów, które pojawiły się już na początku lat 80-tych. Trudno więc szukać w działaniach PRL inspiracji dla rozwiązywania współczesnych problemów. Ale należy bronić tego okresu przed jego czarną legendą tworzoną na potrzeby polityki historycznej prawicy.
Stawką w dyskusjach o PRL jakie toczą się dziś w Polsce nie jest tylko ocena tego okresu. Jest nią prawomocność idei lewicowych i egalitarnych w polskiej przestrzeni publicznej i w polskiej polityce. Problem ten dotyczy zresztą nie tylko Polski. Niedawno grupa skrajnie prawicowych europosłów z kilku postkomunistycznych krajów Unii złożyło w Parlamencie Europejskim projekt uchwały, w której parlament uznałby realny socjalizm za drugi, obok faszyzmu, totalitaryzm, jakiego doświadczyła Europa. Uchwała polecała też państwom członkowskim takie samo traktowanie symboliki komunistycznej, jak faszystowskiej, zrównanie sierpa i młota ze swastyką. Prawicowa ofensywa przeciw PRL jest częścią europejskiej walki o zrównanie w społecznej pamięci komunistycznego eksperymentu z nazizmem, ukazania go jako totalitaryzmu, absolutnego zła, wobec którego nie możemy przyjąć żadnej innej postawy poza całkowitym moralnym odrzuceniem. Jednak to, o co tak naprawdę chodzi politykom i związanym z nimi prawicowym intelektualistom to nie jest sam PRL, czy jakikolwiek inny "demolud". Tak naprawdę celem ich ataków jest to, że istnieć kiedyś mogła jakakolwiek alternatywa dla neoliberalnego kapitalizmu. Atakując byłe systemy komunistyczne, prawica nie walczy o ocenę przeszłości, ale o władzę dziś i w przyszłości. Delegalizując sierp i młot prawica pragnie jednocześnie zepchnąć na margines wszelkie idee (i głoszące je ruchy) poszukujące całościowych, systemowych alternatyw dla polityki neoliberalnego kapitalizmu. Demonizując, czy wyśmiewając PRL prawica raz jeszcze mówi: nie ma alternatywy, inny świat nie jest możliwy, wszelkie próby wprowadzania "sprzecznego z naturą ludzką socjalizmu" kończyły się albo zbrodniczo albo rozpadły się pod wpływem stwarzanych przez siebie absurdów.
Dlatego trzeba odkłamać PRL, nie tylko dla prawdy o przeszłości, ale także dla polityki lewicy w przyszłości. Nie chodzi o to, by bronić tego, co dziś obronić się nie da i co obrony nie wymaga. Ale trzeba rozpoznać w tym okresie wyraz od zawsze obecnych w historii nadziei na emancypację i egalitaryzm, po to by obronić prawo do ich istnienia i wpływania na politykę w przyszłości.
Jakub Majmurek
Piotr Szumlewicz
Jest to rozdział książki "PRL bez uprzedzeń" pod redakcją Jakuba Majmurka i Piotra Szumlewicza wydana w ramach biblioteki "Bez Dogmatu" przez Instytut Wydawniczy Książka i Prasa. Lewica.pl jest patronem medialnym książki.