Piotr Ciszewski: Nie przegłosujemy bogatych

[2010-06-25 07:39:28]

Lewica wierząca w strategię wyborczą po raz kolejny uderzyła głową w mur. Oczywiście możemy wierzyć, że za którymś razem mur pęknie, ale bardziej prawdopodobne jest przecież rozbicie sobie wcześniej głowy. Przez co najmniej kilka najbliższych wyborów sposób działania lewicy powinien się zmienić, ponieważ udział w nich może przynieść tylko szkody.

Wyborcze mity


Wokół kampanii wyborczych funkcjonuje kilka bardzo niebezpiecznych mitów, które za każdym razem prowadzą do tego samego - klęski i rozczarowania.

Pierwszym z nich jest propagowane swego czasu przez Piotra Ikonowicza "przegłosowywanie bogatych". Miałoby ono polegać na masowym pójściu do urn biednych, wykluczonych, ludzi pracy oraz różnych grup w których interesie jest dojście do władzy ideowej lewicy. Jest to tylko pozornie logiczny pomysł. Pomijając już fakt, że w takim momencie nowy rząd/prezydent byłby atakowany ze wszystkich stron od liberałów po socjaldemokratów dopóki nie zmuszono by go do ustąpienia, hasło to jest naiwne ze względu na logikę kampanii wyborczych. Zakłada ono, że w toku wyborów rzeczowo prezentowane są programy, a społeczeństwo ma możliwość podjęcia racjonalnej decyzji. Nie jest to prawdą. Obecnie panuje moda na postpolityczność czyli zastępowanie oferty ideowej marketingową. Kwoty przeznaczone w ostatniej kampanii prezydenckiej na reklamę przez czołowych kandydatów są nieosiągalne dla jakiejkolwiek grupy spoza establishmentu.

W atmosferze grania na emocjach oraz sztuczek public relations kandydaci ideowi, jak rzeczowa nie byłaby ich oferta, nie mają szans. Dodatkowo dotychczasowe doświadczenia pokazują, że sami liderzy radykalnej lewicy, nie byli żadną nową jakością, powtarzając jedynie kilkanaście sloganów i nie starając się nawet przedstawić szerszego programu. Zbyt mało różnili się od przedstawicieli głównych sił politycznych aby byli zauważeni.

Kolejnym mitem jest prezentacja programu. Bogusław Ziętek pytany jak ocenia wyniki kampanii prezydenckiej stwierdził, że jest zadowolony, ponieważ przedstawił swoje postulaty. Takie przedstawianie postulatów powtarza się przy okazji każdych wyborów i nic nie przynosi. Większość społeczeństwa nawet nie usłyszy o pomysłach ideowych kandydatów, zarówno ze względu na blokadę medialną jak też brak zainteresowania programami wyborczymi, których oglądalność jest minimalna.

Może więc wybory prowadzą do wzmacniania struktur ruchów ideowych? To dało się swego czasu słyszeć zarówno z szeregów PPS, następnie NL, a ostatnio PPP. Nic bardziej mylnego. Każda przegrana kampania, a miałem swego czasu okazję uczestniczyć w nieudanych kampaniach, raczej demobilizuje niż wzmacnia zaangażowane w nią środowiska. Jeśli byłoby inaczej, gdzie przykłady partii czy organizacji, które po przegranej zbudowały wiele nowych struktur oraz miały siłę do prowadzenia zintensyfikowanej codziennej działalności? Kampanie, nawet te najbardziej skromne wymagają ogromnego wysiłku i zaangażowania ludzi. Czy czują się oni wzmocnieni widząc, że wspierana przez nie lista/kandydat uzyskuje śladowe poparcie? Gdyby wzmacnianie struktur byłoby faktem, to nawet to śladowe poparcie ideowej lewicy w zauważalny sposób by rosło z wyborów na wybory, tak się jednak nie dzieje. Obserwujemy raczej trend spadkowy

Wojna partyzancka


Czy oznacza to, że zapotrzebowanie na ruchy społeczne i lewicę w Polsce nie istnieje? Wcale nie. Rozpiętości dochodowe powiększają się, a sytuacja ludzi pracy wcale się nie poprawia. Coraz więcej osób jest wyłączonych nawet spod ochrony prawa pracy, a duże grupy jeśli nie chcą zostać zniszczone muszą wreszcie nauczyć się organizować.

Oznacza to, że lewica powinna zreorganizować swoje siły, zastanowić nad formami współpracy i dalszej działalności. Nie jest potrzebna żadna formalna polityczna koalicja, gdyż różnice ideowe czy ambicje liderów są zbyt rozbieżne aby pozwolić na jej utrzymanie się. Wystarczy porozumienie mówiące, że poszczególne grupy będą się wzajemnie wspierać w konkretnych projektach, jednocząc w nich swoje środki. Jakie projekty mogłyby to być?

Przede wszystkim działalność na rzecz praw pracowniczych, która została bardzo zaniedbana, zwłaszcza na szczeblu lokalnym. Dobrym pomysłem na początku swojego istnienia był tu Komitet Pomocy i Obrony Represjonowanych Pracowników (KPiORP). W jego ramach udało się przeprowadzić kilka niemałych demonstracji, które odbiły się sporym echem w środowiskach lokalnych Poznania, Łodzi, Kielc czy Wrocławia. Początkiem końca Komitetu był moment gdy zaczął on być wykorzystywany do celów politycznych i wykraczać poza ściśle ustaloną wcześniej tematykę pracowniczą.

Warto pamiętać o tym w momencie gdy tworzy się porozumienie organizacji lokatorskich z różnych miast. Jeśli pójdzie ono za ciosem i łącząc siły oraz umiejętności różnych grup zacznie prowadzenie konkretnych kampanii ma szansę na duży sukces. Prawa lokatorów wciąż są w Polsce lekceważone. Nie stanowią istotnego tematu dla polityków nawet na szczeblu lokalnym pomimo, że problemy są coraz poważniejsze. Pomimo to dotychczasowa aktywność organizacji lokatorskich doprowadziła już do sytuacji w której problemu nie da się już przemilczeć.

Czy grupy broniące praw lokatorów zakorzenią się w społecznościach lokalnych oraz przedstawią dalej idące, lewicowe postulaty polityczne, pokaże czas. Jedno jest pewne, bez budowy oddolnych lokalnych struktur i pozyskiwania ludzi chcących walczyć o swoje prawa lewica zginie. Żaden ruch ideowy, walczący z establishmentem nie ma szans jeśli nie wyjdzie z wielkomiejskich salonów aby budować grupy samopomocy i struktury w biedniejszych dzielnicach, małych miastach czy miasteczkach. Potrzebny jest bezpośredni kontakt z ludźmi zamiast teoretyzowania oraz zabaw w modnych lokalach. Skuteczność bezpośredniego kontaktu ze społeczeństwem pokazał sukces Grzegorza Napieralskiego. Kandydat SLD potrafił się dobrze sprzedać, pomimo, że nie miał do zaproponowania nic konkretnego, a formacja którą reprezentował często działała wbrew rzucanym przez niego lewicowym sloganom. Możemy się więc wiele nauczyć od Napieralskiego, należy tylko zamiast z hasełkami wyjść do ludzi z konkretną ofertą.

Poprzeczka nie jest wbrew pozorom zawieszona wysoko. Nawet stosunkowo niewielki liczebnie, ale aktywnie działający ruch, na tle społecznej pustyni, może zostać zauważony oraz wywierać nacisk na rządzących. Partie władzy oraz główne ugrupowania opozycyjne liczą po kilkadziesiąt tysięcy członków. Mówienie, że reprezentują one społeczeństwo jest więc dużym nadużyciem. Sieć lokalnych grup prowadzących spójne kampanie mogłaby więc podważyć ich polityczną hegemonię, chociażby poprzez domaganie się demokratycznego samorządu zamiast jego partyjnej parodii.

Może więc po kolejnych wyborach nastał czas aby usiąść do stołu, porzucając dawne zatargi oraz zastanowić się nad dalszą strategia oraz minimum w którym grupy radykalnej lewicy chcące przedstawić coś konstruktywnego mogą się wspierać, zachowując jednocześnie pełną autonomię.

Ani marzenie o rychłej rewolucji proletariackiej ani wiara, że elektorat dozna olśnienia, a następnie zagłosuje na jedynego kandydata ideowej lewicy nie gwarantują wyjścia z marazmu i kryzysu ruchu.

Skoro przeciwnika nie da się pokonać w otwartym starciu, wyjściem jest wojna partyzancka czyli szarpanie go tam, gdzie jest najsłabszy, lokalnie, w terenie. Nie gwarantuje to sukcesu, ale przynajmniej daje na niego pewną nadzieję.

Piotr Ciszewski


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku