Jaś Kapela: W cieniu świętego bełtu

[2010-06-30 16:19:32]

Za co mieszkańcy Turkmenistanu tak bardzo kochali swojego władcę? Zapewne niewielu z nas myśli na co dzień o Turkmenistanie. Tylko niektórzy, przygotowując śniadanie, zastanawiają się, co tam słychać w Aszchabadzie i co nowego wymyślił prezydent Gurbanguły Berdimuhamedow, skądinąd emerytowany dentysta. Jeśli ktoś taki czyta ten tekst, to podejrzewam, że może od razu przestać. Nic nowego mu on nie powie. Jednak dla wszystkich pozostałych obcowanie z historią najnowszą Turkmenistanu może być przeżyciem dziwnym i strasznym.

Wydaję się, że aż do 1991 roku Turkmenistan nie wyróżniał się specjalnie pośród innych republik radzieckich. Może tylko tym, że żyło w się w nim prawdopodobnie całkiem nieźle. Według światowego rankingu Wskaźnika Rozwoju Społecznego znajdował się na 37 miejscu, czyli wyżej niż obecnie sytuuje się Polska. Od tamtego czasu spadł na pozycję 109. Co się stało?

Właściwie niewiele. Komunistyczny kacyk Saparmurat Nijazow po rozpadzie związku radzieckiego proklamował niepodległą republikę Turkmenistanu. Zgodnie z duchem czasu przemianował Komunistyczną Partię Turkmenistanu na Partię Demokratyczną. Sam, z sekretarza generalnego, stał się prezydentem. Można oczywiście zgadywać, ile procent głosów dostał, ale po co, skoro prawie sto. Czy może dziwić, że, przy takim poparciu ludności, po paru latach zarządził referendum, w którym mieszkańcy mogli się wypowiedzieć, czy pragną, żeby dalej nimi władał? Oczywiście pragnęli. Nijazow dobrze to rozumiał, więc żeby zadowolić i odciążyć swoich wymagających wyborców z czasem mianował się prezydentem dożywotnim. Po co organizować wybory, skoro i tak wiadomo, na kogo wszyscy będą wszyscy głosować.

Za co mieszkańcy Turkmenistanu tak bardzo kochali swojego władcę? Powodów było wiele. Turkmenistan dysponuje piątymi na świecie, pod względem zasobności, złożami gazu i ropy. Takie bogactwa wymagają dobrego zarządcy. Nijazow wydaje się być jego ucieleśnieniem. Całe swoje życie i mądrość poświęcił dla kraju a, dzięki owocnej współpracy ze światowymi korporacjami, sławił również jego imię na arenie międzynarodowej. Brzmi to mało konkretnie? Ale jest konkretne bardzo. Przyjrzyjmy się bliżej.

Nijazow, odkąd objął władzę, gigantyczne zyski ze sprzedaży gazu przekazywał na rozbudowę infrastruktury miejskiej. Między innymi we współpracy z firmą Siemens stworzył sieć elektronicznej inwigilacji, dzięki której mógł lepiej wsłuchiwać się w głos zwykłych ludzi. To zapewne oni powiedzieli mu, że bardzo by chcieli, żeby na każdym rogu stolicy znajdowały się fontanny (choć z dostępem do wody w wielu miejscach w tym pustynnym kraju było gorzej niż kiepsko), a urzędnicy państwowi mogli pracować w majestatycznych, skrzących się od marmurów budynkach oraz, co ważniejsi, posiadali mercedesy. Wiadomo, że zadowolony i dobrze opłacany urzędnik lepiej może sprawować swoje funkcje. Niestety, co do opłacania, Nijazow musiał się przesłyszeć, gdyż przeciętna urzędnicza pensja wystarcza ledwie na opłacenie podatków. Na szczęście są jeszcze łapówki, funkcjonujące jako bardziej sprawiedliwa forma wynagrodzenia, bo zależna w większym stopniu od osobistego zaangażowania, a nie tylko ilość przesiedzianych na stanowisku godzin. Wspaniałe budowle Aszchabad zawdzięcza francuskiej Bouygues Group, a także tureckiemu biznesmenowi Calikowi. Mercedesy dostarczał Daimler-Chrysler. A przecież to tylko część potrzeb, jakie mają mieszkańcy Turkmenistanu. Potrzebują, na przykład, maszyn rolniczych za setki milionów dolarów. Co prawda wolą pracować ręcznie, bo to bardziej wydajne i brak im odpowiedniego przeszkolenia, ale zawsze miło po pracy przyjść do garażu i pogłaskać jakiś nowoczesny motor. Dzięki tym ekstrawaganckim pragnieniom mógł wzbogacić się amerykański producent John Deere. Wzbogacić się mogło wielu i to zrobiło, dzięki zaangażowaniu Nijazowa w budowanie wielkości swojego narodu.

Ale najważniejsza w tworzeniu jego chwały jest książką. Ruhnama. To epokowe dzieło opisuje historię narodu turkmeńskiego i życie jego dzielnego przywódcy, który w międzyczasie nadał sobie tytuł Turkmenbaszy (czyli przywódcy Turkmenów), lecz jest też zestawem nauk moralnych i pożytecznych w codziennej egzystencji wskazówek. Ruhnama to nawet nie tyle książka, co głos wewnętrzny nakazujący Turkmenom wsłuchać się w bicie własnego serca. Czy może zatem dziwić, że gdy Turkmeni posiedli tak wszechstronne dzieło, przestali potrzebować innych? Oczywiście nie. Podobnie jak nie mogą dziwić wspaniałomyślne decyzje Turkmenbaszy, żeby wobec tego w szkołach zrezygnować z nauczania innych rzeczy. Bo po co, skoro wszystko jest w Ruhanamie? Turkmenbasza chciał jednak być pewny, że wszyscy należycie zgłębią wyłożoną przez niego mądrość, czego oczywiście nie mogły zapewnić wyłącznie państwowe egzaminy, choćby z tego prostego względu, że nie wszyscy do szkół chodzili, więc w tym celu upoważnił policjantów, żeby zadawali przechodniom pytania, co do treści dzieła. Mogą one również paść podczas egzaminów na prawo jazdy. Jeśli coś robić, to skutecznie.

Co ciekawe, dzieło Nijazowa wzbudziło spore zainteresowanie pośród działów PR licznych międzynarodowych korporacji. Turkmenbasza najwyraźniej wiedział coś o globalnym kapitalizmie, o czym nie uczyli w żadnej wyższej szkole biznesu. Co takiego? Ruhnama to nieoceniony element kultury narodowej i światowej. Myślę, że dzieło to pozwolił człowiekowi uczynić kolejny krok w stronę duchowej doskonałości - tłumaczył pewien dyrektor, aby niedługo potem porównywać książkę Nijazowa do twórczości pisarskiej Hitlera. Czy nie widać tu pewnej sprzeczności? Oczywiście widać, ale ta właśnie sprzeczność jest skrywaną istotą globalnego kapitalizmu. Partia Demokratyczna Turkmenistanu nazywa się tak nie dlatego, żeby hołdowała demokratycznym wartościom, lecz wyłącznie dlatego, że demokratyczne wartości są powszechnie uznawane za kluczowe. Podobną zależność można zauważyć przy okazji zniesienia kary śmierci przez Turkmenbaszę. Została zlikwidowana, bo źle to wyglądało w oczach społeczności międzynarodowej. Znacznie lepiej wygląda, gdy opozycjoniści giną po prostu z nieznanych przyczyny, po latach, czy miesiącach uwięzienia. Jeszcze lepiej, gdy giną wkrótce po łaskawej amnestii.

I nie wygląda to tak wcale wyłącznie w Turkmenistanie. Jest raczej właściwością globalnego kapitalizmu po prostu. Skłonienie korporacji do przestrzegania własnych kodeksów etycznych jest niemal niemożliwe. Ustrój kapitalistyczny ze swym imperatywem wypracowywania zysku przez przedsiębiorstwo właściwie uniemożliwiał korporacjom bardziej etyczne działanie. Tragedia Turkmenistanu nie jest wyłącznie efektem działalności szalonego władcy, który postanowił, na przykład, zlikwidować szpitale poza stolicą, skoro chorzy, jeśli chcą się leczyć, mogą przyjechać do miasta, ale właściwością kapitalizmu, który uprawomocnia najbardziej totalitarne zapędy, jeśli tylko można na tym dobrze zarobić. Na gigantycznych złożach gazu da się naprawdę dobrze zarobić. Za te pieniądze, w czasach komunizmu, można było zapewnić narodowi jakość życia na poziomie dzisiejszych Czech czy Malty. W czasach globalnego kapitalizmu da się się załatwić tylko 60% bezrobocie, praktyczną likwidację służby zdrowia, gigantyczną narkomanię, tortury więźniów politycznych i monumentalne pomniki na cześć dobrego władcy.

Niestety cała ta opowieść nie obywa się bez akcentu polskiego. Ruhnama została przetłumaczona również na polski. Oczywiście nie wiadomo przez kogo. Ale podejrzenia padają na, co dość zrozumiałe, PGiNG, które planowało robić w Turkmenistanie interesy. Nie robi. Widocznie samo przetłumaczenie Ruhnamy nie wystarczyło, a dział ds. łapówek nie dysponował odpowiednimi środkami. Co cieszy, ale nie wydaje się zadowalające. Już sam fakt, że polskie, państwowe przedsiębiorstwo podejmuje rozmowy na temat robienia biznesów z krajem totalitarnym jest niepokojący. Podobnie jak ten, że Lech Kaczyński spotkał się z Gurbanguły’m Berdimuhammedowem i życzyli sobie wzajemnie wymiany gospodarczej i kulturalnej. W zakresie torturowania opozycji, czy budowania pomników władcy? Czytając więcej o związkach Polski i Turkmenistanu zaczynam się czuć jak dziennikarz "Gazety Polskiej", ale fakty są niepokojące. Na przykład takie, że Zastępca Szefa Kancelarii Prezydenta RP Robert Draba był z oficjalną wizytą w Turkmenistanie, aby niedługo potem zrezygnować z państwowej posady na rzecz miejsca w spółce MD Capital, zajmującej się między innymi wydobyciem ropy naftowej. Czy przypadkiem jest to, że współpracuje w niej z bratem arabskiego handlarza bronią, któremu PO chciało sprzedać stocznię? Zapewne. Ale jeśli myślimy o sobie, że jesteśmy szczęśliwymi ludźmi, bo w naszym spokojnym kraju żyjemy z dala od wszelkich problemów, to jesteśmy w błędzie. Jeśli chcemy o tym wiedzieć więcej, "W cieniu świętej księgi" może być pouczającą lekturą.

"W cieniu świętej księgi", Kevin Frazier, Arto Halonen, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2010.

Jaś Kapela


Recenzja ukazała się na stronie internetowej "Krytyki Politycznej" ((www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku