Będąca zawsze znakiem rozpoznawczym EFS różnorodność tematyczna oraz wielość podmiotów uwidoczniła się i tym razem: od grup ekologicznych i ruchów kobiecych/feministycznych, poprzez antyfaszystów, organizacje broniące praw człowieka, inicjatywy antywojenne i antymilitarystyczne, społecznie zaangażowanych artystów i dziennikarzy, po związki zawodowe oraz deklarujące rewolucyjny program organizacje lewicy socjalistycznej i marksistowskiej. Główne Forum poprzedziła ponadto dwudniowa, wielotematyczna konferencja kobieca z wiodącym udziałem działaczek tureckich i kurdyjskich (i kilkuosobową delegacją z Polski). Ponad dwieście seminariów, warsztatów i zgromadzeń w ramach EFS, podzielonych według kilkunastu "osi tematycznych", a także koncerty oraz lokalne demonstracje poparcia dla imigrantów czy związkowców, mogły dać wgląd w merytoryczną i organizacyjną rozciągłość formuły "ruchu ruchów" na rzecz "globalnej sprawiedliwości i solidarności".
A zatem "business as usual", jak napisano w jednym z internetowych komentarzy po zakończeniu Forum. Stwierdzenie to, w kontekście tegorocznego spotkania w Stambule, nasuwa jednak raczej ambiwalentne refleksje i każe zastanowić się nad przyszłością tej formy integracji ruchów społecznych oraz ich przyszłości jako aktora zmiany społecznej w Europie. Pojawiły się wręcz głosy, że Forum jako takie jest w zaniku.
Przede wszystkim, liczba osób biorących udział - około 3 tysiące podczas Forum i nie więcej niż 5 tysięcy podczas głównej demonstracji – to znacznie mniej niż blisko 10 tysięcy dwa lata wcześniej w szwedzkim Malmoe, nie mówiąc już o pierwszym, bodaj najbardziej udanym, EFS we Florencji w 2002 z ponad 50 tysiącami uczestników. Powodów można wyliczyć kilka. Po pierwsze spora odległość od większości krajów o najbardziej aktywnych ruchach społeczno-obywatelskich, głównie z Europy Zachodniej. Po drugie wakacyjny termin, sprzyjający w krajach biedniejszych raczej sezonowym wyjazdom zarobkowym niż politycznej mobilizacji. Po trzecie słaba kampania informacyjna - nawet najbardziej zdeterminowani i zainteresowani mieli do ostatniej chwili trudności z uzyskaniem informacji logistycznych, a organizatorów już na miejscu krytykowano za liczne wpadki i zaniedbania (osławiona internetowa sprawność alterglobalistów tym razem okazała się mitem). Po czwarte jedną z przyczyn niższej frekwencji mogła być nieobecność bardzo licznej na poprzednich forach delegacji związanej z brytyjską Socialist Workers’ Party, spowodowana zapewne odbywającym się w tym samym czasie w Londynie festiwalem "Marksizm 2010". Po piąte kryzysowa (w sensie dosłownym) kondycja organizacji społecznych i związkowych: wielu z nich nie było po prostu stać na opłacenie kosztów przejazdu większych delegacji, tym bardziej dotyczyło to potencjalnych indywidualnych uczestników.
Problem obecnego kryzysu zdominował zresztą, co zrozumiałe, tematykę stambulskich spotkań. Konsekwentnie pojawiał się w liczbie mnogiej (jako kryzys finansowy, socjalny, ekologiczny czy polityczno-militarny), co część uczestników uznała za sukces Forum: jego zdolność do szerokiej analizy społecznej współczesnego kapitalizmu. Jeśli jednak oceniać tegoroczne EFS przez pryzmat ambicji biorących w nim udział działaczek i działaczy - aby uczynić z forum społecznego siłę zdolną do konkretnego działania politycznego - efekt wydaje się raczej skromny. W krótkiej i bardzo ogólnej Deklaracji Końcowej podkreślono konieczność "wspólnego działania w Europie przeciwko kryzysowi (...) w obliczu ofensywy UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego" polegającej na narzucaniu kryzysowych pakietów oszczędnościowych i odwrocie od zadań polityki socjalnej. Podkreślono też, że wspólne działanie powinno łączyć różne ruchy i organizacje proponujące "alternatywne rozwiązania polityczne, które umożliwią zaspokojenie potrzeb socjalnych i wymogów ekologicznych". Zgromadzenie Końcowe szóstego EFS zaproponowało dzień ogólnoeuropejskiej mobilizacji na 29 września, podejmując tym samym wezwanie wystosowane już wcześniej przez Europejską Konfederację Związków Zawodowych. Deklaracje poszczególnych zgromadzeń i sieci tematycznych (na rzecz praw imigrantów, przeciwko represjom politycznym, w sprawie sprawiedliwości klimatycznej, edukacji, wojny, imperializmu oraz ruchu pracowniczego) nie są dużo bardziej szczegółowe i sprowadzają się bądź do ogólnych i znanych wcześniej haseł ruchów społecznych, bądź wspominają o innych datach konferencji, forów lub antyszczytów mających się odbyć w najbliższych miesiącach.
Być może duży stopień ogólności końcowych postulatów Europejskiego Forum Społecznego i jego względnie słaba zdolność mobilizacyjna to jeszcze jedna przyczyna spadku zainteresowania aktywistów. Z jednej strony, jak sugerował jeden z uczestników broniący perspektywy "oddolnej", ruchy działające na rzecz rozwiązywania konkretnych problemów lokalnych (np. organizacje lokatorskie czy broniące prawa do przestrzeni publicznej w mieście), przywiązane do formuły autonomii względem dużych organizacji związkowych czy partii politycznych, nie widzą potrzeby angażować się w tego rodzaju proces quasi-polityczny. Z drugiej strony, pomimo wielu słów poświęconych na Forum konieczności większego wsparcia i mobilizacji ruchów z Europy Środkowo-Wschodniej, daleko jeszcze do wyeksponowania specyficznej perspektywy krajów naszego regionu w kontekście ogólnoeuropejskiej solidarności. Być może krokiem ku temu jest propozycja, aby kolejne EFS odbyło się "bliżej nas" - sugerowano Kijów, Budapeszt lub Wiedeń jako miejsce spotkania - a także bardziej konkretne propozycje aktywistów z Rosji, aby nawiązać i umacniać wschodnioeuropejską sieć kontaktów. Zainteresowanie organizacji z Polski, które odzwierciedla liczba kilkunastu osób obecnych w Stambule, jest jednak obecnie bliskie zeru.
Co dalej z EFS i europejskim ruchem alterglobalistycznym? Choć trudno przewidywać, wydaje się, że możliwy jest jeden z trzech scenariuszy. Po pierwsze, masowe zainteresowanie Forum jako takim będzie spadać i umocni się ono jako inicjatywa, jaką już w dużej mierze jest: kilkusetosobowa grupa społecznego lobbingu złożona po części z etatowych a po części ze zdeterminowanych oraz doświadczonych działaczy i działaczek względnie stabilnych organizacji pozarządowych i związków zawodowych, niekiedy powiązanych z partiami radykalnej lub umiarkowanej lewicy. Jeśli nie zmieni się strategia organizacyjna i medialna, dostęp do informacji wciąż będą mieć tylko wtajemniczeni uczestnicy internetowych list dyskusyjnych, zorientowani w niuansach różnic polityczno-ideowych i względnie kompetentni językowo. To jednak zdecydowanie za mało jak na ambicje tworzenia ponadnarodowego ruchu masowego. Po drugie, EFS może służyć okresowej mobilizacji politycznej i nawet odnosić pewne sukcesy, czego przykładem w przeszłości było zainicjowanie dużej fali protestów przeciwko wojnie w Iraku na przełomie 2002 i 2003 roku. Jednak i w tym przypadku konieczne są większe wysiłki w zakresie upowszechniania nie tylko modnej idei "alterglobalizmu", ale przede wszystkim konstruowania szerokiego, obejmującego wiele grup, interesu społecznego w walce z niesprawiedliwościami obecnego systemu gospodarczego i politycznego. Czy taki scenariusz jest możliwy, przekonamy się po 29 września. Po trzecie, być może zbliżenie EFS do Europy Wschodniej, uruchomi nową falę politycznego zainteresowania, upodmiotowienia i mobilizacji spauperyzowanych i przestraszonych mas w naszej części kontynentu. Na weryfikację takiej prognozy przyjdzie jednak czekać kolejne dwa lata, choć bez włączenia większej liczby osób z regionu w kluczowy dla Forum proces przygotowawczy, perspektywa taka może okazać się mrzonką.
Niezależnie od powyższych scenariuszy, z których żaden nie jest przecież w stu procentach pewny, Europejskie Forum Społeczne ma wciąż do spełnienia ważną rolę. Choć nie można utożsamiać go z politycznym ruchem "w działaniu", od ośmiu lat, inspirowane znacznie bardziej dynamicznym Światowym Forum Społecznym, służy jako przestrzeń spotkań, wymiany doświadczeń i dyskusji nad ideami dla grup i organizacji, które uaktywniły się w na fali rekonfiguracji społecznej lewicy spod znaku antyneoliberalnego oporu lat 90. To w dużej mierze dzięki formule Forum ruchy inspirowane powstaniem zapatystów, protestami związkowymi we Francji, falą odrodzenia lewicy w Ameryce Południowej czy wreszcie "bitwą w Seattle" z 1999 roku, znajdują "wspólny mianownik" w krytyce globalnego kapitalizmu i funkcjonalnych wobec niego form ucisku społecznego od przemocy wojennej i represji politycznych po wyzysk pracowniczy, neokolonialny "wolny handel" i spirale zadłużenia, fundamentalizmy religijne, rasizm czy nierówność między mężczyznami i kobietami. Forum dostarcza też okazji do namysłu nad propozycjami alternatyw, ewaluacji idei emancypacyjnych pochodzących z różnych części lewicy, z różnych tradycji kulturowych, odpowiadających różnym wrażliwościom i realnym społecznym potrzebom. Jako swoiste "laboratorium" nowej kultury lewicowej Europejskie Forum Społeczne wydaje się sprawdzać nienajgorzej. A bez tej nowej kultury politycznej trudno sobie wyobrazić walkę o "inną Europę"; walkę, w której najbardziej palącym dziś zadaniem jest obrona przed mającym miejsce tu i teraz atakiem rządów i instytucji finansowych na resztki zdobyczy społecznych wywalczonych przez poprzednie pokolenia europejskiej lewicy.
Marcin Starnawski
Skrócona wersja tego artykułu ukazała się w "Le Monde Diplomatique - edycja polska" w numerze z sierpnia 2010.