Leokadia Oręziak: OFE to przemiał papierów, a nie tworzenie bogactwa

[2010-09-25 12:20:16]

Leokadia Oręziak, profesor zwyczajny w Szkole Głównej Handlowej oraz Wyższej Szkole Handluj i Prawa i im. R. Łazarskiego. W SGH kieruje Studium Doktoranckim w Kolegium Gospodarki Światowej, jest również kierownikiem Zakładu Finansów Przedsiębiorstw i Ubezpieczeń, specjalistka z dziedziny finansów międzynarodowych, rynku finansowego oraz integracji europejskiej - rozmawia Jan Smoleński.


Jeszcze kilka lat temu krytykowanie zmian systemu emerytalnego, przyjętych w 1999 roku przez rząd AWS-UW, było ucinane oskarżeniami o populizm. Dzisiaj już nawet osoby z rządu Platformy Obywatelskiej, której członkowie wywodzą się z AWS lub UW, przyznają, że "reforma" nie spełniła swoich założeń. Dlaczego w ogóle zmiany w systemie emerytalnym zostały przyjęte?

Głównym celem było – a tak przynajmniej deklarowano – zapobieżenie negatywnym tendencjom demograficznym. Istniały obawy, że na skutek zmniejszania się liczby ludzi w wieku produkcyjnym za jakiś czas okaże się, że w budżecie zabraknie pieniędzy na wypłaty emerytur. Postanowiono znaleźć jakiś sposób, który mógłby przeciwdziałać tym negatywnym skutkom dla budżetu, zapewniając jedno jakoby bezpieczne źródło emerytury. I to był główny pomysł. Mówiono też, że ukryty dług emerytalny państwa jest tak wielki, że należy go wyciągnąć na światło dzienne. Wtedy politycy nie mogliby nim manipulować, a ludzie wiedzieliby, jakie są te zobowiązania. Postanowiono ujawnić ten ukryty dług emerytalny. Prawda natomiast jest taka, że wprowadzone rozwiązanie nie poprawia sytuacji demograficznej, wręcz przeciwnie, jest źródłem wielu zagrożeń, a dla emerytów stanowi wielką fikcję, żeby nie powiedzieć oszustwo.

Natomiast bezpośrednim impulsem do zmian był chyba pomysł, który się wyłonił w ramach Banku Światowego na początku lat 90. XX wieku. Miał on niby zapobiegać problemom z wypłatami emerytur w przyszłości. Wydaje mi się, że to był taki innowacyjny pomysł, jak zapewnić instytucjom finansowym (międzynarodowym bankom i towarzystwom ubezpieczeniowym) dochody, opodatkowując całe państwa i stwarzając przy tym bardzo atrakcyjną, ale nieprawdziwą wizję emerytury pod palmami. Nie chcę twórcom tej "reformy" zarzucać złych intencji, chciałabym wierzyć, że wprowadzając te rozwiązania kierowali się dobrem emerytów, ale nie jest to łatwe. W czasach, kiedy przyjmowano ustawę o otwartych funduszach emerytalnych, w Polsce nie było takiej wrażliwości na lobbystów, nikt tego nie kontrolował i przypuszczam, że lobbyści mogli wtedy krążyć i zgłaszać swoje uwagi do ustawy. Wszystko zaczęło się niewinnie.

Od reklam kończących się przyśpiewką "wesołe jest życie staruszka".

Oczywiście. Nie chodziło nawet o to, żeby zdobyć ich poparcie, ponieważ zmiany w systemie emerytalnym wprowadzono bez publicznej debaty. To była właściwie jednostronna, bardzo oględna prezentacja, bez pokazania, na czym ten nowy system ma polegać i jakie ma nieść skutki. W świetle dzisiejszej wiedzy było to wprowadzenie w błąd wielkiej masy ludzi. Dzisiaj oczywiście trudno się do tego przyznać, ponieważ zmiany wprowadzał rząd Jerzego Buzka, który pełni dziś ważną funkcję w Parlamencie Europejskim. Brutalna prawda jest taka, że jest to system, który jest dla naszego kraju bardzo niekorzystny, przybliża nas konsekwentnie do niewypłacalności.

W jaki sposób?

Jest to system, który tworzy dług. Wypadałoby zacząć od takiego stwierdzenia, że już w 1999 roku mieliśmy deficyt budżetowy. Mimo to wprowadziliśmy wówczas system kapitałowego oszczędzania na emerytury, który powoduje, że jako państwo ciągle musimy pożyczać pieniądze, żeby zaoszczędzić. Nasze państwo pożycza pieniądze na jakieś 6 proc., bo na tyle oprocentowane są nasze papiery skarbowe, a lokuje na jakieś 2-3 proc. Taki sposób postępowania jest bardzo niegospodarny.

Na czym polega to pożyczanie?

Od naszych wynagrodzeń odprowadzana jest składka na ZUS. Wynosi ona 19,52 proc. naszego wynagrodzenia. Z tego 12,22 proc. zostaje w ZUS, a 7,3 proc. trafia do otwartych funduszy emerytalnych. Gdyby te pieniądze nie trafiały do OFE, ZUS mógłby je wykorzystać na bieżące płatności emerytur, rent i innych świadczeń. To też by nie rozwiązało problemu deficytu ZUS, ponieważ nie jest to system samowystarczalny, ale Zakład dysponowałby ponad 20 miliardami złotych rocznie więcej. Tej sumy brakuje w finansach publicznych, więc państwo musi te pieniądze pożyczyć. Pożyczamy już tak od ponad 10 lat, ponadto powstaje dodatkowe zadłużenie wynikające z obsługi długu. W oficjalnym piśmie Ministerstwa Finansów czytamy, że pod koniec 2009 roku skumulowany koszt OFE dla budżetu wyniósł 14,7 proc. PKB. Tyle OFE stworzyły skumulowanego długu! Do roku 2060 tylko z tytułu istnienia OFE dług publiczny wyniesie 94 proc. PKB. Obecnie dług publiczny Polski przybliża się do zapisanego ustawowo progu ostrożnościowego 55 proc. PKB. Gdyby nie OFE, dług ten wynosiłby około 40 proc. Zbliżamy się też do konstytucyjnego progu długu, który wynosi 60 proc. PKB. Rząd odpowiada na to podwyżką podatku VAT, cięciem wydatków budżetowych (obydwa te rozwiązania uderzają w najmniej zamożnych), ale OFE nie rusza, choć to fundusze właśnie są największym kreatorem długu.

Oprócz tego nasz rząd wraz z kilkoma innymi krajami postanowił walczyć w Unii o zmianę sposobu księgowania długu. W rzeczywistości będzie to polegało na tym, że dług będzie rósł, ale będzie inaczej zapisywany, czyli ukrywany pod inną nazwą. To absurd, bo przecież otwarte fundusze emerytalne stworzono po to, żeby dług ujawnić. Jeśli rząd chce ukrywać dług, to należałoby wrócić do systemu sprzed 1999 roku, przynajmniej nie musielibyśmy ponosić opłat na rzecz powszechnych towarzystw emerytalnych (PTE). Miejmy też świadomość, że na naszym rosnącym długu bogacą się międzynarodowe instytucje finansowe, czyli banki oraz towarzystwa ubezpieczeniowe, będące akcjonariuszami PTE.

Wiceminister finansów Ludwik Kotecki powiedział, że Polska wyglądałaby atrakcyjnie na tle innych krajów regionu , gdybyśmy nie stworzyli sobie tego garbu w postaci reformy emerytalnej. Można zatem powiedzieć, że rzekomy największy sukces rządu Profesora Buzka doczekał się takiej oceny, na jaką zasługuje. Pozwolę sobie zacytować jeszcze ministra Koteckiego: "Uważam, że nas nie stać na taki gadżet jak OFE, które niczego nie gwarantują. Nie tylko nie gwarantują, że emerytury będą wyższe, ale nawet mogą stracić wszystkie pieniądze i powiedzieć – sorry, takie były warunki rynkowe. Tak jest skonstruowana ustawa". Kotecki jest zbyt optymistyczny. One nie powiedzą "sorry", tylko upadną i znikną. Niedawny kryzys finansowy jest tego przykładem. Myślę jednak, że większość ludzi nie zdaje sobie z tego wszystkiego sprawy, bo przez media nie sposób się po prostu z tym przebić.

Jedna z propozycji ws. OFE, która wyszła z kręgów rządowych mówi, że należy zamrozić wpłaty z ZUS na dwa lata. Co pani o tym sądzi?

Przede wszystkim nie ma jednolitych propozycji rządowych. Jest propozycja Ministerstwa Pracy, zakładająca redukcję składki płaconej do OFE z 7,3 proc. do 3 proc. oraz zawieszenie pobierania tej składki na dwa lata. Natomiast druga propozycja wychodzi od zespołu współpracowników ministra Michała Boniego, w tym profesora Marka Góry i innych twórców "reformy" emerytalnej oraz zwolenników OFE, żeby nie powiedzieć lobbystów. Jest to pomysł na stworzenie trzech funduszy, inwestujących inaczej w zależności od wieku przyszłych emerytów. Pieniądze osób mających przejść na emeryturę niedługo byłyby inwestowane bezpiecznie, natomiast pieniądze osób młodych - bardziej ryzykownie, czyli w papiery, na których można więcej stracić, ale i więcej zyskać. Chodzi o to, żeby zmusić fundusze do konkurencji między sobą i powiązać wynagrodzenia z rentownością. Problem z tym rozwiązaniem jest taki, że ono nie rusza w ogóle obecnego systemu. To zmiana wyłącznie kosmetyczna. Jest to pretekst, żeby utrzymać fundusze emerytalne. Stworzy to pozór, że fundusze dobrze funkcjonują. Po niedawnym kryzysie finansowym trudno powiedzieć, że istnieją jakieś bezpieczne inwestycje. Obligacje skarbowe przestały być już takimi inwestycjami po tym, jak okazało się na przykładzie Grecji, że nawet wysoko rozwinięty kraj może stać się niewypłacalny.

Ponadto zwiększenie konkurencji między funduszami i powiązanie wynagrodzeń z rentownością tylko narazi inwestowane pieniądze emerytów na jeszcze większe ryzyko. Jeśli powiąże się wynagrodzenia zarządzających pieniędzmi, czyli powszechnych towarzystw emerytalnych, z osiąganą rentownością ich polityki inwestycyjnej, to stworzy to zagrożenie, którego rozmiarów nie sposób przewidzieć. PTE wykorzystają, co się da, żeby tę rentowność podbijać: sztuczki księgowe, manipulacje papierami wartościowymi przed okresami rozliczeniowymi itd. Ale trzeba pamiętać, że to, co zarobią dla przyszłych emerytów fundusze emerytalne, jest odwracalne. Każdy następny kryzys może oszczędności zniwelować, tak jak ostatni kryzys w świecie zredukował wartość aktywów funduszy o 30, 40, a nawet 50 proc. Odrabianie strat zajmie sporo czasu, a wiadomo, że to nie był ostatni kryzys. Zyski z funduszy są odwracalne, natomiast nieodwracalne są opłaty (od składek, za zarządzanie aktywami) pobierane przez pośredników, czyli przez powszechne towarzystwa emerytalne i mające w nich większość udziałów międzynarodowe koncerny finansowe. Jest to dystrybucja dochodu narodowego na rzecz zagranicy trudna do zaakceptowania w większości krajów rozwiniętych.

Unia Europejska w zeszłym roku wniosła przeciw Polsce pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za ograniczenia, jakie nałożone są na OFE przy inwestowaniu za granicą. Obecnie OFE mogą inwestować poza Polską jedynie 5 proc. aktywów. Według Unii narusza to zasadę swobodnego przepływu kapitału.

O wyroku w tej sprawie jeszcze nie słyszałam, ale jestem pewna, że będzie o nim głośno, jak zostanie ogłoszony. Pamiętajmy, że zasada swobodnego przepływu kapitału jest zasadą traktatową, więc najpewniej Polska przegra tę sprawę. Zniesienie tego ograniczenia w praktyce będzie oznaczało, że w pogoni za rentownością OFE, na której tak zależy naszemu rządowi, towarzystwa emerytalne będą kupowały obligacje hiszpańskie, portugalskie lub irlandzkie, czy inne, które są wysoko oprocentowane. Będzie można się wykazać dobrymi wynikami, pobrać od tego wynagrodzenie, a potem, jak kraj faktycznie zbankrutuje, umywać ręce. Jak widzimy na przykładzie Grecji, faktyczna niewypłacalność wysoko uprzemysłowionego kraju jest możliwa, choć jeszcze niedawno wydawało się, że państwa nie mogą zbankrutować. Poza tym bardzo wiele krajów wysoko uprzemysłowionych ze Stanami Zjednoczonymi na czele jest bardzo zadłużonych i niemożliwe jest, żeby wszystkie te długi pospłacały. Najpewniej nie powiedzą wprost, że nie wykupią obligacji, ale zastosują inne sztuczki, by od tego długu się wykręcić, na przykład podnosząc inflację. Tak więc posiadanie wysoko oprocentowanych obligacji jest złudzeniem bogactwa.

Wbrew zapewnieniom ze strony zwolenników OFE, aktywa finansowe w postaci papierów wartościowych bardzo często nie wytrzymują próby czasu. W długim okresie, papiery wartościowe – i dłużne, i udziałowe, czyli akcje – są nieodporne na inflację i kryzysy finansowe. Na przestrzeni 40 lat, bo tyle mniej więcej oszczędza się na emeryturę, może przydarzyć się kilka poważnych kryzysów finansowych i wiele mniejszych, które mogą poważnie uszczuplić oszczędności. Trzeba sobie uświadomić, że przy inwestycjach w akcje nie jest uprawnione powoływanie się na szeregi czasowe z przeszłości. To że – dajmy na to – w jakichś latach na akcjach zarabiało się sporo, nie oznacza, że przez następne lata również będzie się zarabiać.

Zazwyczaj mówi się, że na akcjach w długim okresie nie da się stracić.

Indywidualny inwestor, przy dobrej strategii i w krótkim okresie może się wzbogacić, ale w przypadku OFE są to wielkie sumy pieniędzy wielkiej liczby ludzi. Tutaj działają inne prawidłowości statystyczne. W długim okresie nie da się zarobić więcej niż wzrost wartości produktu krajowego brutto. Akcje są odzwierciedleniem wzrostu gospodarczego i same w sobie nie tworzą bogactwa, są wyrazem realnej działalności ludzi. W praktyce jednak OFE nie mają szansy przynieść tyle zysku, ile wynosi PKB, ponieważ pobierane są różne opłaty. Jak się to potrąci od tego skumulowanego PKB, to zostanie przyszłemu emerytowi jakaś resztka. Ten system nie gwarantuje wysokich emerytur, to, co zapewnia, to dochody dla banków i towarzystw ubezpieczeniowych. Realnego bogactwa, z którego będziemy mogli żyć na emeryturze, nie da się stworzyć poprzez przemiał papierów.

Ale to tylko jeden problem wynikający ze zniesienia tych ograniczeń na inwestowanie za granicą. Drugi jest taki, że jak na razie, OFE kupują polskie obligacje. Natomiast, gdy ograniczenie zostanie zniesione, Polska będzie musiała podnieść oprocentowanie swoich obligacji, by były atrakcyjniejsze od obligacji innych krajów, a tym samym zadłużyć się jeszcze bardziej. Ale nawet gdyby zostały w portfelach przyszłych emerytów polskie papiery dłużne, to te obligacje skarb państwa będzie musiał wykupić, gdy będziemy przechodzić na emeryturę. Jeśli oczywiście oczywiście pozwoli na to sytuacja demograficzna i budżetowa.

Mówi się, że to właśnie problemy z demografią będzie miał ZUS, ale nie OFE.

Emerytura z OFE jest bardzo silnie uzależniona od sytuacji demograficznej. Na portfele przyszłych emerytów składa się komponent tzw. bezpieczny – o ile istnieją w ogóle bezpieczne papiery wartościowe – czyli obligacje, które będzie musiał wykupić rząd. Będzie mógł to zrobić jedynie z pieniędzy uzyskanych dzięki podatkom: nie dość, że musieliśmy płacić składki, to potem czeka nas najpewniej podwyżka podatków, by wykupić własną emeryturę. Natomiast, jeśli będzie za mało osób pracujących i płacących podatki, to nie będzie pieniędzy, żeby te obligacje wykupić. Nie oszukujmy ludzi, że oszczędności w OFE to prawdziwe bogactwo.

Te 15 miliardów złotych z tytułu pobranych przez PTE opłat od składek w ciągu ostatnich 11 lat, trzeba było przeznaczyć na budowę żłobków i przedszkoli oraz inne ułatwienia dla młodych rodziców, by zachęcić ludzi do posiadania dzieci.

Zwolennicy OFE mówią, że nie należy likwidować OFE, bo one mogą być inwestorami w prywatyzowanych przedsiębiorstwach. W ten sposób – podobno – mielibyśmy nadrobić braki budżetowe.

Po pierwsze prawie wszystko zostało już sprzedane. Po drugie jak popatrzymy na faktyczny proces prywatyzowania, to odbywa się on zawsze pod silną presją deficytu budżetowego. Zatem nierzadko rząd musi prywatyzować szybko, za niewielkie pieniądze i to przedsiębiorstwa strategiczne, ważne dla bezpieczeństwa państwa. Ale przecież ten deficyt jest również wynikiem istnienia OFE! Gdyby nie OFE, to nie trzeba by było tak na gwałt prywatyzować. To jest błędne koło. Na skutek istnienia OFE musimy – często pochopnie – prywatyzować i liczyć, że OFE łaskawie kupią jakieś akcje. Po trzecie trzeba pamiętać, że tego rodzaju fundusze inwestycyjne nie są aktywnymi inwestorami dbającymi o dobro przedsiębiorstwa, tylko kupują akcje po to, by je potem z zyskiem sprzedać. Taka jest uroda tych instytucji. Przeczy to idei prywatyzacji, która założenia ma sprzyjać poprawie zarządzania przedsiębiorstwem.

W propozycji ministerstwa pracy pojawiły się też postulaty, by obniżyć prowizje pobierane przez towarzystwa emerytalne. Fundacja Obywatelskiego Rozwoju w jednym ze swoich raportów powołuje się na obliczenia firmy Ernst&Young, według których lepiej jest zwiększyć stopę zwrotu o 1 proc.

Tak jak ze zwiększaniem rentowności na siłę – to tylko zwiększy ryzyko i większe zagrożenie dla bezpieczeństwa funduszy. Ale nawet jeśli opłaty zostaną zmniejszone, to nie zmieni to sytuacji, że nadal będziemy oszczędzać z długu.

Pozostaje również pytanie o to, kto opłaca wyliczenia i ekspertyzy.

Udziałowcami E&Y są towarzystwa ubezpieczeniowe.

Należy podkreślić, że tzw. niezależni eksperci, wynagradzani w różny sposób przez instytucje finansowe, m. in. z tytułu udziału w radach nadzorczych PTE, są po prostu lobbystami i jeśli chcą uczestniczyć w procesie tworzenia prawa to powinni zarejestrować się jako lobbyści, by było wiadomo, czyje interesy reprezentują. Dotyczy to także twórców OFE, którzy nie powinni brać udziału w reformowaniu systemu. Absurdalne jest też powierzenie przygotowania zmian w ustawie samym powszechnym towarzystwom emerytalnym. Miejmy nadzieję, że polskie państwo jest jeszcze na tyle suwerenne, że nie musi dostosować się do zmian, które przygotują zagraniczne centrale udziałowców PTE. Ponieważ chodzi o ogromne pieniądze publiczne społeczeństwo ma prawo wiedzieć, kto ostatecznie zadecyduje o przyszłości OFE.

W jednym ze swoich artykułów postulowała pani likwidację OFE jako najlepsze rozwiązanie, ale teraz jest ono chyba niewykonalne. Co w takim razie w obecnej sytuacji?

Zawiesić wpłaty do OFE na dwa lata, a najlepiej na pięć. Być może w tym czasie system sam się rozpadnie, a że musi się rozpaść – to jest pewne. Najlepiej byłoby go zlikwidować jak najszybciej.

Należy też zadać pytanie, dlaczego tak trudno nam się z tej kosztownej i niebezpiecznej sytuacji wyplątać. Instytucje finansowe traktują najwyraźniej dochody w postaci opłat za członkostwo i obracanie aktywami jak prawo nabyte i nie chcą z nich zrezygnować, więc trudno się z tego wycofać. Obawiam się, że póki nie przyjdzie jakiś dramatyczny kryzys zadłużenia, to ten system – ryzykowny i kosztowny – będzie funkcjonował.

Wywiad ukazał się na stronie "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku