Zbigniew Marcin Kowalewski: Walczą o przyszłość całej Europy

[2010-10-29 13:48:22]

Od tego, kto wygra we Francji - rząd czy świat pracy, wiele zależy w całej Europie. Także w Polsce.

- Francuzi walczą o przyszłość Europy i dają innym dobry przykład - mówi amerykański ekonomista Marc Weisbrot. "Jest to czołowe starcie z władzą i pracodawcami" - głosi francuska Unia Związkowa Solidarni. Od marca we Francji toczy się gigantyczna batalia socjalna. Jeśli prezydent Nicholas Sarkozy i rząd liczyli, że letnie wakacje ją wygaszą, to się przeliczyli.

Po wakacjach batalia ta została wznowiona, częstotliwość ogólnokrajowych protestów się zwiększyła i nabrała niezwykłego rozmachu. Od końca marca do końca czerwca odbyły się cztery ogólnokrajowe protesty. Od początku września odbyło się ich sześć. Następne mają odbyć się 28 października i 6 listopada.

Stopniowo, niemal codziennie, protest społeczny się rozszerza. Dotychczas rekordowy poziom osiągnął 12 i 19 października, gdy w 266 miastach na ulice wyszło łącznie około 3,5 miliona osób. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które nawet duże media oskarżają o zaniżanie danych, twierdzi, że było ich tylko... 1,1 miliona. Tylko! Nawet gdyby rzeczywiście było "tylko" tyle, to i tak byłyby to gigantyczne manifestacje.

Tą niezwykłą batalią, największą od 1968 r., kierują razem wszystkie centrale związkowe, które utworzyły krajową koordynację, choć tradycyjnie francuski ruch związkowy jest bardzo podzielony. We Francji jest aż 8 głównych central. Demonstracje są coraz bardziej radykalne i bojowe. Od 12 października rozszerzają się strajki w przemyśle paliwowo-energetycznym, metalowym, chemicznym, w instytucjach, urzędach. W sektorze prywatnym załogi przedsiębiorstw są bardzo zmobilizowane do walki strajkowej.

Włączyła się młodzież, głównie licealna. Blokuje coraz więcej szkół uniemożliwiając prowadzenie zajęć, często razem z nauczycielami i rodzicami. Już dziś dla 25 proc. młodych ludzi wchodzących na rynek pracy nie ma zatrudnienia, a reforma jeszcze bardziej zmniejszy liczbę mniej pracy. Szerokie rzesze młodzieży mają świadomość, że jej przyszłość jest poważnie zagrożona.

Tłumy demonstrujące na ulicach i strajkujące załogi nie protestują jedynie przeciwko reformie systemu emerytalnego. W coraz większym stopniu protestują również przeciwko całej agresywnej polityce antypracowniczej i w ogóle antyspołecznej Sarkozy’ego. Protestują przeciwko niesprawiedliwości społecznej, którą bardzo zaostrzył kryzys finansowy, bo jego koszty przerzuca się na barki świata pracy, a ci, którzy go spowodowali, na nim się bogacą.

Protestują również przeciwko polityce rasistowskiej Sarkozy’ego, której ofiarą padają tysiące deportowanych siłą Romów - obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej pochodzących z Europy Wschodniej. Mają takie same paszporty, jak każdy z nas, ale się ich wyrzuca.

"Sarkozy wynocha" - to popularne hasło. Z sondaży wynika niezbicie, że rząd przegrał już batalię na jednym bardzo ważnym polu - 87 proc. pracowników, 84 proc. osób w wieku od 18 do 24 lat i 71 proc. obywateli sprzeciwia się reformie i popiera protest społeczny. Wbrew temu, co uparcie twierdzi rząd, przytłaczająca większość pracowników i młodzieży rozumie, że sprawa emerytur wcale nie jest kwestią demografii ani środków finansowych. Wie, że deficyt wynika z coraz większych obniżek obciążeń podatkowych kapitalistów i bogaczy.

Strajk to najpotężniejszy i najskuteczniejszy środek walki. Po każdym dniu protestu - strajków i demonstracji - dla coraz większych środowisk pracowniczych stawało się jasne, że strajk co kilka czy kilkanaście dni nie zmusi rządu do odwrotu. W wielu miejscach załogi zaczęły je więc przedłużać strajki na kolejne dni. We Francji nazywa się to strajkami odnawialnymi. Zgodnie z wynikami sondaży, aż 61 proc. badanych opowiada się za przewlekłymi strajkami.

Biurokratyczne, ugodowe kierownictwa głównych central związkowych są pod bardzo silnym naciskiem oddolnym, który zmusza je do popierania protestów i współdziałania. Całkowita jedność działania związków zawodowych jest poważnym atutem w rękach tego ruchu społecznego. Jednak krajowa koordynacja międzyzwiązkowa opiera się coraz powszechniejszemu postulatowi strajku powszechnego, wysuwanemu przez demonstrantów i strajkujących. Co więcej, choć ci powszechnie żądają całkowitego wycofania się rządu z projektu ustawy o reformie emerytur, biurokracje związkowe domagają się jedynie, aby rząd podjął z nimi negocjacje i zgodził się na poprawki. Sarkozy i rząd nawet tego odmawiają.

Mimo to w wielu sektorach związkowcy, nie oglądając się na kierownictwa swoich central, a nawet wbrew nim, organizują i rozszerzają strajki odnawialne. Po raz pierwszy od maja 1968 r. strajki wybuchły we wszystkich 12 rafineriach naftowych. Zatrzymano w nich produkcję i dostawy paliwa do stacji benzynowych i składów. 24 października w całym kraju co najmniej jedna trzecia stacji benzynowych nie miała paliwa. Specjalne jednostki szturmowe policji i żandarmerii atakują blokady składów paliwa urządzane przez pracowników, a władze publiczne, pod pretekstem zagrożenia dla obronności kraju, zarządzają "rekwizycje załóg" rafinerii - faktycznie militaryzują je, zmuszając do pracy pod groźbą surowych kar.

Na kolejach, w komunikacji miejskiej, na lotniskach, w portach ruch jest poważnie zakłócony. W różnych miejscach kierowcy tirów włączyli się do blokad składów i terminali naftowych, a także zaczęli tworzyć "zapory filtrujące" na drogach i autostradach. W Paryżu i wielu innych aglomeracjach stanęły służby oczyszczania miast.

Wszędzie coś się rusza - codziennie nowe inicjatywy, nieprzewidywalne akcje. Policja rozpędza blokadę, uczestnicy się nie rozchodzą, lecz schodzą i robią następną w innym miejscu. Im bardziej brutalnie policja atakuje gazami łzawiącymi i pałuje protestującą młodzież, im bardziej władze głoszą, że młodzież jest manipulowana i kwestionują jej prawo do protestowania, tym więcej młodych ludzi, całymi szkołami, w zwartych kolumnach wychodzi na ulice, nieraz pod ochroną związkowych służb porządkowych.

Francję dzieli barykada. Po drugiej stronie jest rząd wraz z pracodawcami i partiami prawicowymi. Zaciekle bronią reformy, choć w ich obozie jest coraz więcej pęknięć - wielu kapitalistów i prawicowych polityków obawia się, że Sarkozy "przegina pałę", bo rozmach protestu społecznego stał się groźny.

Były premier Dominique de Villepin, który w 2007 r. ugiął się przed wielkimi manifestacjami studentów i licealistów wspieranymi przez związki zawodowe i wycofał się ze swojej ustawy o kontrakcie "pierwsza praca", mówi, że Francja weszła w "sferę wysokiego ryzyka", że należy liczyć się z niezwykłymi rozmiarami protestu, a już tym bardziej z faktem, że dołączyła do niego młodzież. Gdy młodzież wychodzi na ulicę, "nikt już nad niczym nie panuje" - ostrzega Villepin i wzywa rząd, aby poszedł na kompromis.

Tymczasem Sarkozy prze do próby sił. Bić licealistów tak, aby im się raz na zawsze odechciało demonstrować, łamać przemocą blokady rafinerii i drakońskimi metodami zmuszać ich załogi do pracy, na siłę przepychać reformę w parlamencie, odmawiać wszelkich rokowań nawet z tymi przywódcami związkowymi, którzy byliby zachwyceni byle jakim kompromisowym ochłapem i z ochotą wezwali do zakończenia protestów - oto jego strategia.

Nieustępliwość prezydenta i rządu wynika z tego, że w tej reformie nie chodzi tylko o to, aby zadowolić "rynki finansowe". Dla Sarkozy’ego i tych, w których interesie on działa, ta reforma to szansa na głęboką zmianę układu sił społecznych i sposobu podziału bogactw na rzecz najbogatszych. To szansa, aby kapitał i jego państwo zrzuciły z siebie ciężar zdobyczy socjalnych świata pracy - tego, co wywalczył w ciągu wielu dziesięcioleci. To wreszcie szansa, aby rzucić na kolana najbardziej oporne środowiska pracownicze i organizacje związkowe.

Są pieniądze na utrzymanie dotychczasowego systemu emerytalnego. Rząd twierdzi, że deficyt wynosi 32 miliardy euro. Z tytułu samych tylko ulg przyznawanym pracodawcom w opłacaniu składek na ubezpieczenia społeczne pod pretekstem, że tworzą oni miejsca pracy, których wcale nie tworzą, skarb państwa traci rocznie dokładnie tyle samo - 32 miliardy euro. Drugie tyle traci z powodu obniżek podatków przyznanych najzamożniejszym gospodarstwom domowym. Kolejne 75 miliardów euro traci z powodu obniżek podatków przyznawanych kapitalistom... Itd.

Stopa opodatkowania zysków wielkich koncernów - firm, których akcje są notowane na paryskiej giełdzie CAC 40 - powinna wynosić 33 proc., a faktycznie wynosi... 13 proc. i należy do najniższych w Europie, ponieważ pod rozmaitymi pretekstami państwo robi wielkiemu kapitałowi prezenty podatkowe na wręcz fantastyczne sumy, za które każe płacić zwykłym ludziom, tym razem kosztem ich emerytur.

- To, co przegłosuje się w parlamencie, można unieważnić na ulicy - przypomina na demonstracjach Olivier Besancenot, czołowy działacz Nowej Partii Antykapitalistycznej. To prawda. We Francji w ciągu minionych 15 lat stało się tak już dwukrotnie. W 1995 r. masowe protesty pracowników sektora publicznego zmusiły premiera Alaina Juppé do wycofania się z ustawy o zmianach w systemie emerytalnym, a w 2007 r. młodzież wymusiła unieważnienie ustawy o kontrakcie "pierwsza praca".

Cała Europa przygląda się w napięciu tej obecnej próbie sił, bo jeśli świat pracy i młodzież wygrają, zaważy to na układzie sił w całej Europie.

Zbigniew Marcin Kowalewski


Tekst ukazał się w "Kurierze Związkowym", tygodniku Wolnego Związku Zawodowego "Sierpień 80".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku