Eliza Szybowicz: Sciencetainment w Mieście Grzechu

[2010-11-25 08:49:26]

Powieść kryminalną i całą literaturę popularną traktuje się poważnie już od ładnych kilkudziesięciu lat. Dotyczy to też jej autorów, więc realizacje tego gatunku bywają świetnymi powieściami społecznymi. A jednak wciąż są tacy, którzy zajmując się tą dziedziną, manifestują nadwyżkę samozadowolenia, jakby przekraczali granice i obalali hierarchie. Ciągle tematyzują nieistniejący problem i przywołują ów stary przełom, niejako sprawiając wrażenie, że dokonuje się właśnie w tej chwili, za ich sprawą. Dziwnie często zaraz potem okazuje się, że szczególnym sentymentem darzą kryminał czarny i Raymonda Chandlera. Między niewzruszonym dobrym samopoczuciem, odgrywaniem nonkonformisty i upodobaniem do Marlowe’a musi zatem istnieć jakiś związek. Chyba niezbyt interesujący. "Etnolog w Mieście Grzechu" Mariusza Czubaja celuje i trafia w gusta członków tego klubu. Nie interesują się oni innymi gatunkami popularnymi, na przykład romansem, ale spychają na dalszy plan lub w niebyt również część literatury kryminalnej. Taka Joanna Chmielewska byłaby dla nich obciachem, więc o niej ani słowa. Polska produkcja w ogóle, wyjąwszy oczywiście Marka Krajewskiego, jest raczej pomijana. O Joe Aleksie ewentualnie można wspomnieć, o Kazimierzu Kwaśniewskim już nie. Znamienne są też inne wybory. Patricii Highsmith nie da się przemilczeć, a jest zbyt wieloznaczna, by spodobać się miłośnikowi Chandlera, zatem zbywa ją się czymkolwiek, choćby powiedzeniem, że Tom Ripley "znakomicie wpisywał się w czas triumfu egzystencjalizmu", a powieść "Znajomi z pociągu" "oparta jest na akcie perlokucyjnym z teorii aktów mowy Johna Austina". Stieg Larsson wyraźnie przegrywa z Henningiem Mankellem, zostaje zmarginalizowany i uproszczony - podobno "obala wyobrażenia o Szwecji jako państwie stanowiącym awangardę w kwestii równych praw kobiet i mężczyzn" oraz diagnozuje kryzys rodziny i społeczeństwa. Że jego bohaterowie znajdują alternatywę dla tradycyjnych form życia rodzinnego i społecznego, już się nie liczy. Natomiast drętwych powiedzonek Marlowe’a nie można nie wyliczyć, a zawiłe i nudne intrygi Rossa Macdonalda godne są drobiazgowego streszczenia. Podobnie jest z metatekstami - obfitość i różnorodność bibliografii nie zmienia faktu, że trzeba bardzo uważać, co autor wybrał i jak to zreferował.

Tytułowy etnolog, czytający powieści kryminalne "jako świadectwo antropologiczne", występuje w podwójnej roli - badacza, który potrafi różne socjologiczne czy filozoficzne kwestie postawić, uczone myśli zacytować, wykres narysować, oraz równiachy, który lubi kryminały. Role te wpływają na siebie nawzajem - badacz dba o atrakcyjność wywodu, równiacha widzi w omawianych książkach więcej niż przeciętny czytelnik. Widzi, bo się naczytał i do kryminału przykłada wielonazwiskową aparaturę interpretacyjną. Zanim dotrzemy do strony 50 przywołani zostaną: Benedict Anderson, Mircea Eliade, Roland Barthes, Emil Cioran, Hayden White, Clifford Geertz, Erich Auerbach, Raymond Williams, Richard Hoggart, Ryszard Nycz, René Girard, Michel Foucault, Veena Das, David Riesman, Neil Postman, Georg Simmel, Jacques Le Goff, Michaił Bachtin, Tzvetan Todorov i Mary Douglas. Łatwiej byłoby chyba wymienić twórców współczesnej humanistyki, którzy w "Etnologu..." się nie pojawiają. Niektórzy są używani jako ornament, inni - zredukowani do gładkiej pigułki - służą jako ilustracja tezy lub źródło efektownie brzmiącego sformułowania, nielicznym poświęcono nieco więcej uwagi. Autor wplata ich w historię i typologię literatury kryminalnej, prezentując jej przemiany od jarmarcznych relacji o zbrodni, przez krystaliczny ład klasycznego i chaos czarnego kryminału po współczesną wielość podgatunków, przy okazji sygnalizując niektóre problemy metodologiczne studiów nad kulturą. Koncepty szczegółowe i ogólne się mnożą, tu się skubnie, tam uszczknie, tematy, punkty widzenia, idiolekty i metodologie migają jak w kalejdoskopie. Po drodze ginie gdzieś swoistość języka literatury, w którym przecież daje się czasem ująć wymykającą się innym językom część doświadczeń kulturowych. Łatwo też zwyczajnie stracić wątek. Na stronie 128 na przykład, kiedy już mocno zniecierpliwieni tą całą żonglerką czytamy o różnicy między Žižkiem a Girardem w kontekście fabuł o zbrodni, nagle - jakby ktoś niespodziewanie zmienił kanał - pojawia się zdanie o charakterystycznym dla czarnego kryminału "zmaganiu się ze światem pozorów", wyprzedzającym "tradycję egzystencjalizmu z heideggerowskim Das Man, z którym zderza się jednostka".

Krytyka literacka jako krytyka kultury staje się w tym wydaniu rodzajem sciencetainment - odpowiednika programów na kanale Discovery, w których sprawdza się, jak wybucha fortepian albo jak ludzki organizm reaguje na wychłodzenie. Niby dramatycznie, a wciąż bezpiecznie, niby edukacyjnie, a niczego specjalnego się nie uczymy. Atrakcyjne pisanie bywa szlachetną sztuką, ale w "Etnologu..." jest celem samym w sobie, stąd między innymi lęk przed obciachem. Pozornie sciencetainment to formuła pojemna i beztroska. Nawet dla marksizmu i dla "feminologii", choć bez entuzjazmu, znajdzie się tu jakiś kącik, tak jak dla gejów i postkolonializmu, i postpostkolonializmu. Powieść kryminalna i jej krytyka przedstawiane są jako cudownie zróżnicowane kulturowo, coraz częściej opierające się kulturze dominującej. Autor głosi pochwałę przygodności i lekko używa słów o dużym ciężarze, tak że konflikt społeczny, kapitał cielesny, władza nad ciałem, cierpienie jako instytucjonalny projekt i inne tej wagi problemy, a przede wszystkim sama przemoc, są zaledwie kolejnymi atrakcyjnymi przedmiotami wykładu ujętymi w zgrabne formułki. Czasem w przytoczeniu trafi się coś ciekawego, jednak przez ową wielość i przygodność wciąż przeziera radosne i straszne oblicze Tego Samego. Patricia Highsmith mówi to samo co John Austin, Raymond Chandler to samo co Martin Heidegger i Mary Douglas, zaś abjekt Kristevej jest synonimem dołu materialno-cielesnego Bachtina. Kiedy, mówiąc o "degradacji roli ciała" w klasycznej powieści detektywistycznej, Czubaj uznaje pannę Marple za posiadaczkę twarzy-maski i podpiera się przy tym natchnionym fragmentem z "Mitologii" Barthes’a, nie zważa na to, że Barthes analizuje kino, nie literaturę, i w cytacie nie chodzi o bohaterkę Christie, lecz o Gretę Garbo. Oblicze Tego Samego zastępuje obie twarze (Jane i Grety) i tylko w tę gębę patrzymy. Po co w takim razie poznawać te wszystkie języki, metody, koncepcje, filozofie, skoro tak łatwo przekładają się na siebie nawzajem? Po co czytać powieści kryminalne, skoro mówią to samo, co teksty antropologiczne?

Wśród wielu kontekstów, które w "Etnologu..." za bardzo do siebie pasują, nas, złośliwych malkontentów, najbardziej oczywiście interesuje, co pasuje do Marka Krajewskiego. Są to - nie będzie zaskoczenia - określenia i porównania niezmiernie nobilitujące. Mock jest moralistą, busolą aksjologiczną, w czym przypomina Marlowe’a, i po Conradowsku wymierza sprawiedliwość widzialnemu światu. Ba, nawet Breslau jest wielkim miastem, jak Los Angeles, autor cyklu zaś realistą co się zowie, i to do tego stopnia, że "tematem przewodnim" jego powieści jest Cioranowski bolesny "upadek w czas". Cóż, określenie bolesny upadek do twórczości Krajewskiego rzeczywiście pasuje. A co nie pasuje? O mechanizmie kozła ofiarnego, panice moralnej, poszukiwaniu dewiantów niosących zagrożenie mowa jest osobno, Krajewski nie ma z tym nic wspólnego. Na epatowanie okrucieństwem i makabrą Krajewski również nie jest przykładem. Nie ma szans, że dowiemy się, gdzie się podział opór Krajewskiego wobec kultury dominującej. W zasadzie krytyka ideologii czy krytyka kultury, choćby feministyczna, w ogóle się do Krajewskiego nie stosują. Pewnie bierze się to z nieuważnej lektury Larssona, w którego powieściach kwestia rozłączności interesów w sferze publicznej jest bardzo drażliwa. Zresztą pod tym względem niedoczytanie Larssona kładzie się cieniem także na recenzjach książki Czubaja, kurtuazyjnie chwalonej koleżeńskimi piórami, w tym na łamach "Polityki". Trudno poza tym oczekiwać feministycznej krytyki Krajewskiego od kogoś, kto nie tylko Krajewskiego, ale i feminizm odbiera specyficznie.

Widać, że feminizm, gender i pokrewne szkoły interpretacji to dla autora "Etnologa..." obcy teren, na który wchodzi okazjonalnie, bo już nie wypada nie wchodzić, ale porusza się po nim ostrożnie i nie zapuszcza daleko. Feminizm jest dla niego jeden - jako po prostu feministyczne zdarza mu się przedstawiać opinie charakterystyczne dla którejś z wielu odmian feminizmu. Aprobuje feministki, dopóki zajmują się swoją działką, czyli "kryminałem feministycznym". Czasem nawet im przyklaskuje, kiedy dajmy na to piszą, że zbrodnie popełniane przez Kubę Rozpruwacza należy wiązać z pierwszą falą ruchów emancypacyjnych i tym, że kobiety coraz częściej poruszały się po ulicach samotnie. Kiedy jednak ktoś się zabiera do Marlowe’a, femme fatale jako lękowej męskiej projekcji i niespełnionego pożądania homoerotycznego Chandlerowskiego detektywa, autor zaczyna sarkać, że to schematyczny rewizjonizm. Dla Czubaja krytyka feministyczna i genderowa są jeszcze jednym kwiatkiem do kożucha, podczas gdy powinny być podstawą, niekoniecznie wprost wyrażoną, wszelkich rozważań. Wówczas nie można by na przykład interpretować "Błękitnego młoteczka" Rossa Macdonalda przez Lévi-Straussa i spokojnie twierdzić, że intryga tej powieści, czyli przechodzenie Mildred z rąk do rąk kolejnych mężczyzn, jest dla klasyka czarnego kryminału uniwersalną metaforą relacji społecznych, a jednocześnie w innym rozdziale - rzekomo referując poglądy feministyczne - sprowadzać problem związków homospołecznych do ukrytego homoseksualizmu bohatera. Sądząc po ilości miejsca poświęconego "cyrkulacji dóbr" (czyli wymianie kobiet) jako istocie kultury i życzliwym tonie interpretacji, autorowi bardzo się ten "uniwersalizm" podoba. Żeby go zaprezentować, pominął całą, nie tylko feministyczną, krytykę Lévi-Straussa, a pierwszym krokiem było zlekceważenie polemiki Edmunda Leacha i wybór strukturalisty jako wzorcowego badacza terenowego. Tak, to też tylko jedna z wielu wizji społeczeństwa, wyczytana z powieści jednego pisarza, przy użyciu jednej, historycznej koncepcji antropologicznej. Ale jakże wyczerpująco, z jakim upodobaniem! Sciencetainment tylko pozornie jest bezstronne, po niektóre zabawki badacz-równiacha sięga chętniej.

Właściwie nie trzeba już dodawać, że również pisanie "znikąd", niezależność od kontekstu to złudzenie. Że pomijanie polskich autorów (poza Krajewskim, którego zresztą interpretacja Czubaja od polskiego kontekstu szczelnie izoluje) oraz symulowanie, że nie czyta się literatury kryminalnej w konkretnym miejscu, lecz eksterytorialnie, zupełnie nie działa - odmalowywanie fabularnie zapośredniczonego smutku Kalifornii, smutku Marsylii, smutku Ystad, smutku Bangkoku jakby dysponowało się bliżej nieokreślonym, neutralnym punktem widzenia tylko wzmaga nieuwzględniony smutek Polski. Z czego zarówno antropolog, jak i miłośnik kryminałów powinien chyba zdawać sobie sprawę.

Mariusz Czubaj: "Etnolog w Mieście Grzechu. Powieść kryminalna jako świadectwo antropologiczne", Wydawnictwo Oficynka, Gdańsk 2010.

Eliza Szybowicz


Recenzja ukazała się na stronie internetowej "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku