Pomysł jak najbardziej słuszny; skoro nie udało się utrzymać zerowej stawki VAT na książki w 2011 r. (co trzeba uznać jako kolejne, bardzo szkodliwe społecznie, posunięcie rządu), to aby uniknąć bałaganu z przemetkowywaniem i wycofywaniem książek z hurtowni i księgarń, oraz ograniczyć straty wydawców, hurtowników i księgarzy, zaapelowano, aby książki wydane do końca 2010 r. były sprzedawane w latach następnych według nadrukowanej na nich stawki 0% VAT. Rzecz, wydawałoby się, oczywista, na którą średnio rozgarnięty urzędnik Ministerstwa Finansów powinien wpaść podczas przerwy śniadaniowej. Niestety, prawo w Polsce z logiką, a tym bardziej sprawiedliwością, niewiele ma wspólnego.
Ale ja nie o tym.
Otóż wspomniany apel, podpisany m.in. przez Szymborską, Chwina, Zagajewskiego, Głowińskiego, Hartwig, Krall, Kozioł, Lipską, Krynickiego, Tokarczuk, Bikont, Stasiuka, a więc najwybitniejszych polskich poetów, pisarzy i reportażystów kończy zdanie: W państwie, w którym kolejne rządy przez lata zostawiały w niezmienionym kształcie system ubezpieczeń społecznych dla rolników, w którym spod fiskalizacji wyłączone są, bezzasadnie, całe grupy zawodowe, mówienie o dużych "kosztach dla budżetu" spowodowanych przez coś, co jest w istocie przestrzeganiem prawa (prawo nie może działać wstecz), jest oczywistą kpiną.
To zdanie będące w istocie donosem na rolników i inne "całe grupy zawodowe" przekreśla nie tylko słuszną ideę apelu, ale i większość rzeczy, które dostojni sygnatariusze zrobili bądź napisali w swoim życiu w imię solidaryzmu społecznego. Dowodzi, iż idea państwa neoliberalnego dzielenia społeczeństwa na frakcje interesów wzajem się zwalczających, szczucia przeciwko sobie grup zawodowych i całych środowisk zatryumfowała w Polsce nie tylko w mainstreamie politycznym i medialnym, ale i intelektualnym, ba! - duchowym!
Zdumiewające jest, że w tym panteonie widnieją nazwiska, które kojarzą się raczej z oporem przeciwko dezintegrującej społecznie działalności neoliberalnej, tj. osób, które wiedzą do czego prowadzi tego typu retoryka. Czy Jacek Żakowski, Max Cegielski i Roman Kurkiewicz nie doczytali do końca podpisywanego apelu? Czy go nie zrozumieli? A może rzeczywiście popierają zniesienie KRUS-u, którego reforma nic znaczącego do budżetu nie wniesie, a pogłębi jedynie biedę rolniczych rodzin? Czy pisząc "całe grupy zawodowe" mieli na myśli górników, stoczniowców i hutników - czyli pracowników rzekomo niepotrzebnych (bo obciążających budżet) kapitalistycznej III RP? Bo chyba nie chodziło im o członków Business Center Club. A może się mylę?
Stefan Zgliczyński
Stefan Zgliczyński jest dyrektorem "Le Monde Diplomatique - edycja polska".