Kilka lat temu duńskie Ministerstwo Kultury zgłosiło potrzebę stworzenia oferty dla tzw. tweens (od złożenia słów between i teenagers), kategorii wiekowej 10-13 lat, jeszcze nie nastolatków, ale już nie dzieci. Projekt zakładał nie tylko rozrywkę, ale przekaz dostosowany do tego odbiorcy, zachowanie misyjnego paradygmatu, którego najczęściej pozbawione są komercyjne przedsięwzięcia. Wybór reżysera padł na Martina Strange-Hansena. Już na studiach zgarniał nagrody na festiwalach, zdobył także Oscara w 2003 roku za film krótkometrażowy. Jego znak szczególny to umiłowanie do przewrotnych komedii charakterów. W takiej też konwencji umiejscowić można "Pinly&Flau". Reżyser podszedł do zadania z niezwykłą wrażliwością, ale i fantazją. Zamiast zekranizować zlepek własnych wspomnień oraz dać się ponieść przeczuciom na temat współczesności, zwrócił się do przyszłych odbiorców o pomoc w określeniu ram tematycznych przedsięwzięcia. Martin wysłał w sieć apel, adresowany do "młodszych nastolatków" o podzielenie się własnymi najbardziej żenującymi, wstydliwymi i kompromitującymi historiami, poprosił także o nadsyłanie zdjęć i rysunków wyobrażających potencjalnych bohaterów serii, a także o ich charakterystykę. Projekt spotkał się z dużym zainteresowaniem, z 300 odpowiedzi udało się stworzyć mozaikowe postaci, "średnie ze średnich" wyobrażeń tweensów. W efekcie powstało 6 scenariuszy. Wszystkie na bazie zwierzeń nastolatków, które posłużyły stworzeniu serii o nich dla nich reżyserowanej przez nich samych. Historyjki oscylują wokół różnorodnej tematyki - są w nich wątki erotyczne (jak marzenie o stringach, prześladujące wielkie piersi kobiety w centrum handlowym, kopulujące publicznie wielbłądy czy utrata kąpielówek na basenie). Są też treści związane z dojrzewaniem (pierwsze niezgrabne zauroczenia czy pierwsze miesiączki i meandry radzenia sobie z nimi). Pojawiają się też problemy natury fizjologicznej, zupełnie bliskie człowiekowi dorosłemu, takie jak niespodziewana biegunka czy sugestywny smrodek po wyjściu z WC. Wszystkie łączy jednak wspólna kategoria obciachu, przekraczającego granice prawdopodobieństwa, żenady spotęgowanej, rosnącej w postępie geometrycznym. Nie przeszkadzało to jednak Kanałowi 2 Duńskiej Telewizji oraz Duńskiemu Instytutowi Filmowemu w sfinansowaniu przedsięwzięcia. Za sieć dystrybucji obrano Internet - webizody są ogólnodostępne o każdej porze, w każdym miejscu na świecie, wyposażono je w angielskie napisy. Jak przystało na wiodące w rozwoju cyfrowym społeczeństwo, Duńczycy eksperymentowali także z dystrybucją przez bluetooth oraz wykorzystaniem telefonów komórkowych jako mediów wizualnych (tzw. digital storytelling). Tym samym, jest to jeden z pierwszych seriali komórkowych (mobisode, tj. mobil episode) na świecie. Nieprzypadkowo wybrano te nowe media. Pokolenie nastolatków, zarówno młodszych, jak i starszych dokonało fundamentalnej redefinicji funkcji internetu, a w szczególności telefonii komórkowej. Nie są to dla nich narzędzia pracy jak w przypadku ich rodziców. Oto bezdenne studnie rozrywki, nieskończone zasoby informacji, media wyznaczające trendy. Słusznie więc pomyślał Martin Hansen, że jeżeli chce dotrzeć do jak najszerszej grupy tweenowych odbiorców, musi zaadaptować swoje kino do formatu ich kanałów komunikacji.
"Pinly & Flau" to (jak na razie) sześć 3-minutowych odcinków, opowiadających o perypetiach rodzeństwa w okresie dojrzewania. Bliźniaki, w tym wypadku dwujajowe (chłopiec i dziewczynka) mają po 13 lat i chodzą do 6 klasy, czyli w warunkach polskich byliby właśnie w drodze do jednego z gimnazjów. Każdy scenariusz stawia któreś z nich w krępującej sytuacji, której nie pozazdrościłby absolutnie nikt. Wydaje się, że stopień percepcji zażenowania w odniesieniu do "dzieci" jest mniejszy, bowiem traktowane są one inaczej, z dystansem, nie jak 100% członkowie społeczeństwa. Zasady społecznego współżycia nie obowiązują ich restrykcyjnie, nie traktuje się też byt poważnie drobnych uchybień. Dzieci jeszcze się uczą, socjalizują, mają taryfę ulgową. Jednak jak wskazuje każda z 6 opowiastek, granica między plastycznym dzieckiem a świadomością "uogólnionego innego" mimo że bardzo płynna, jest jednak wyraźna. Tweens nie bywają traktowane w tym sensie poważnie. Wrzuca się tę kategorię wiekową do wspólnego worka "Dzieci", za cezurę nastolectwa przyjmując paramedyczne wskaźniki. Nic bardziej mylnego - tweens są już świadomymi członkami społeczeństwa o bardzo wyczulonym na łamanie norm aparacie percepcyjnym, w szczególności skupionym na definiowaniu własnej pozycji, konstruowaniu własnej tożsamości. To jednostki bardzo upodmiotowione w głównej mierze przez marketing i perswadowane modele konsumpcji, lecz mimo to często lekceważone przez otoczenie. Tym samym, kreskówka w swoim nietypowym kształcie ma nieocenioną wartość poznawczą. Jest kluczem do świata dorastającej młodzieży, "podrostków" czy "podlotków" jak to się drzewiej zwykło mówić. Powstała na bazie doświadczeń własnych, bardzo prywatnych zwierzeń okazuje się być mapą drogową, uchyla rąbka tego obcego dorosłym świata. Każda generacja ma swój etos, każda konstruuje legendy na miarę czasów i czci kultowe artefakty. Konwencja, do której odwołał się autor jest więc bezsprzecznie najskuteczniejszym narzędziem do wypreparowania tworzącej się pokoleniowej subkultury.
Po wtóre, dziełka Hansena mają doniosłą funkcję wychowawczą w tym sensie, że oswajają dojrzewanie. Odczarowują ten niezrozumiały początkowo okres, walczą z poczuciem wyalienowania, wstydu, dezorientacji. Zdejmują tabu, porzucając język biologii lub pruderyjne przemilczenia. Burzą nadęcie, przeciwstawiają się poglądowi, że o pewnych sprawach w pewnym wieku się jeszcze nie rozmawia. Stan świadomości grupy docelowej serii daleki jest od uproszczającego zaszufladkowania pod etykietką "dzieci". Współcześnie tweens są świadome budzącej się w nich seksualności, jak i odważnie opuszczają swą grupę pierwotną, by poznawać zewnętrzny świat, szukać i docierać się ze sobą. Negowanie tego faktu nie ma sensu.
Filmy pokazywane były w Polsce w ramach tegorocznego festiwalu Doc.Review. W internecie spotkać się można z komentarzami nieszczędzącymi słów odsądzających od czci i wiary. Równie kontrowersyjne okazały się erotyczne wyobrażenia młodzieży, jak i latające odchody. Treści wywołały wzburzenie i opór przeciwko próbom wychowywania "naszych dzieci" w podobny sposób. W pruderyjnym zacietrzewieniu paradoksalnie umknął uwadze opinii publicznej zbiorowy pomysłodawca i scenarzysta serialu. To młodzież zaproponowała tematykę, jak i młodzież prowadzi narrację o własnych problemach, wątpliwościach, a czasem zagubieniu. Seksualności nie nabywa się wraz z dowodem osobistym. Naiwnością jest sądzić, że 10-cio czy 13-latkowi umykają zmiany jakie przechodzi jego ciało, że nie zaczyna odkrywać swojej płciowości, jak i że ciągle pozostaje nieświadomy otaczającej go siatki utkanej z konwenansów, niejednoznaczności ludzkich relacji. Ciekawość to zdrowy objaw. Niestety, rzadko głód tej wiedzy zaspokoić można w polskiej szkole. Zakaz zadawania pytań jest w tej sytuacji niezasłużoną karą, której skutkiem jest załamane zaufania, bunt, alienacja, poszukiwanie zrozumienia i akceptacji z dala od najbliższych. Udawanie, że problemu nie ma nie powoduje, że problem faktycznie znika. Sięgając do źródła poruszenia należy zapytać czy myśli o nagości i seksie w ogóle są problematyczne? Hansen udowadnia, że nie muszą to być od razu obsceniczne i wulgarne obrazy, można się też obejść bez medykalizacji. Dojrzewanie nie musi kojarzyć się z poczuciem winy i wyobcowaniem. Może gdyby więcej osób odpowiedzialnych za nasz rodzimy system oświaty zechciało przestroić trącającą bigoterią perspektywę, media tabloidowe nie pasłyby się doniesieniami z gimnazjów, które media publiczne z kolei obchodzą szerokim łukiem. Wszystkie odcinki pierwszej serii "Pinly&Flau" obejrzeć można na www.pinlyflau.com.
Maria Skóra
Tekst ukazał się w "Le Monde Diplomatique - edycja polska" (sierpień 2010).