Poufna depesza wysyłana z ambasady USA w Doha do Waszyngtonu w lutym ubiegłego roku przytacza konwersację pomiędzy katarskim premierem, Hamadem bin Jassim (HBJ) al-Thani, i senatorem USA Johnem Kerry, w której HBJ mówi, że powiedział egipskiemu prezydentowi Hosni Mubarakowi, iż Katar byłby w stanie zatrzymać nadawanie Al-Dżaziry jeśli Kair zmieni swoje stanowisko w sprawie negocjacji izraelsko-palestyńskich:
Mubarak, kontynuował HBJ, twierdzi, że al-Dżazira jest źródłem problemów Egiptu. To jednak wymówka. HBJ powiedział Mubarakowi: "Zatrzymalibyśmy Al-Dżazirę na rok" (gdyby zobowiązał się on, że w tym czasie dostarczy trwałego rozwiązania dla Palestyńczyków).
"The Guardian określił tę sytuację jako wyraźny przykład wykorzystywania regionalnego kanału informacyjnego do celów politycznych.[1] Oczywistym jest, że zapewnienie katarskiego premiera miało charakter retoryczny i nie było poważną obietnicą; nawet gdyby miał on zaprzestać emisji sygnału dla udobruchania Egiptu - natychmiastowo i permanentnie niszcząc tym samym wiarygodność stacji - każdy wie, że wydanie jakiegokolwiek rozstrzygnięcia w kwestii palestyńskiej nie jest w mocy Mubaraka.
Według innej depeszy:
Niepotwierdzone dowody sugerują (z którym to poglądem zgadzają się byli członkowie zarządu telewizji Al-Dżazira), że Stany Zjednoczone są przedstawiane w bardziej pozytywnym świetle od czasów nastania administracji Obamy. Oczekujemy, że tendencja ta się utrzyma i pogłębi, jako że stosunki amerykańsko-katarskie poprawiają się a, na co należy zwrócić szczególną uwagę, relacje telewizji Al-Dżazira stały się częścią naszych dwustronnych dyskusji - z podobnie korzystnym efektem jak w przypadku relacji Kataru z Arabią Saudyjską, Jordanią, Syrią i innymi krajami.
Stawia to Al-Dżazirę, Katar i USA w niekorzystnym świetle, podkopując zapewnienia obydwu rządów o oddaniu wolności słowa.
Tymczasem mówi się, że bardziej przychylne stanowisko Al-Dżaziry w stosunku do saudyjskiej rodziny królewskiej, ułatwiło pojednanie się Arabii Saudyjskiej i Kataru w ciągu ubiegłego roku. Nie można się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Nie było, na przykład, w Al-Dżazira żadnej wzmianki na temat morderstwa popełnionego przez księcia Saud bin Abdulaziz bin Nasir al-Saud w Londynie w ubiegłym roku. Nie trzeba jednak przecieków depesz ambasady USA, aby się tego dopatrzeć. Dla każdego, kto regularnie ogląda kanał, powinno być to oczywiste.
Katar jest wrażliwym celem w regionie wysoce niestabilnym i, jeśli dojdzie do wojny z Iranem pod przewodnictwem USA, to Doha będzie na pierwszej linii frontu. Mimo amerykańskich gwarancji ochrony większość ludności ucieknie do Arabii Saudyjskiej, gdzie będą mogli się spodziewać przyjęcia w zamian za odpowiednią cenę - na przykład zmianę przywództwa na bardziej uległych ‘przedstawicieli’ rodu al-Thani. Z około 28 tysiącami książąt kwalifikujących się do bycia nowym emirem, byłoby z czego wybierać. Możliwość zaistnienia tej ostatniej perspektywy, co zrozumiałe, zaprząta myśli obecnych przywódców Kataru, a także może wyjaśnić, dlaczego krytycyzm Al-Dżazira wobec królestwa zmniejszył się w ostatnich miesiącach.
Przypis:
1. Na łamach samego "Guardiana" ukazały się potem odpowiedzi na polityczne oskarżenia pod adresem Al-Dżaziry, w tym Marka Seddona, byłego dziennikarza anglojęzycznej Al-Dżaziry (Al Jazeera English): http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2010/dec/06/al-jazeera-qatar-us-embassy, oraz Wadaha Khanfara, dyrektora generalnego Al Jazeera Network: http://www.guardian.co.uk/commentisfree/2010/dec/06/al-jazeera-qatar-us-embassy [przyp. red.].
Hugh Miles
tłumaczenie: Elżbieta Kosiorek
Tekst pochodzi z witryny internetowej pisma "London Review of Books" (www.lrb.co.uk).
Dziękujemy autorowi i redakcji za zgodę na publikację przekładu.