Piotr Szumlewicz: Egalitaryzm, demokracja i własny język

[2011-02-27 09:57:48]

Polska lewica stanęła przed wielką szansą. Prawica od kilku lat koncentruje się głównie na animozjach personalnych, nie wychodzi naprzeciw oczekiwaniom społecznym: jest zamknięta w sobie, elitarna, nieskuteczna i nie dotrzymuje obietnic. Jej sojusz z Kościołem sięgnął granic śmieszności. Nie ma też pomysłu na gospodarkę: bezrobocie utrzymuje się na wysokim poziomie, renty i emerytury będą się zmniejszać, pensje w sferze budżetowej mają zostać zamrożone, rozwarstwienie płac i poziom ubóstwa należą do najwyższych w Europie. Dwie partie prawicowe coraz bardziej nieudolnie próbują ukryć głębokie podobieństwo między swoimi programami. W tej sytuacji lewica, tak partyjna, jak i medialna, ma szansę przejąć inicjatywę i przejść do ofensywy. Tak się jednak nie dzieje. Redakcja "Kultury Liberalnej" i większość jej komentatorów słusznie zwracają uwagę, że polska lewica (aczkolwiek zawężona do Sojuszu Lewicy Demokratycznej i środowiska "Krytyki Politycznej") znajduje się w stanie kryzysu. Nie potrafi stworzyć wizji, za pomocą której przekonałaby do siebie istotną część społeczeństwa. Jej retoryka "zdaje się »przykrywać« problemy biedy, nierówności społecznych itd., czyli te, które znajdują się w samym centrum lewicowej tożsamości". W tej sytuacji kluczowe wydaje się zdiagnozowanie, dlaczego tak się dzieje i co zrobić, aby zmienić ten stan rzeczy.

Po pierwsze, tak "Krytyka Polityczna", jak i Sojusz Lewicy Demokratycznej starają się dotrzeć głównie do wielkomiejskiego, młodego i wykształconego elektoratu, dla którego postulaty obyczajowe zdają się być ważniejsze niż ekonomiczne. Ta strategia jest - moim zdaniem - niemądra, a co ważniejsze - "nielewicowa". Tak zorientowane działania są adresowane do stosunkowo niewielkiej części społeczeństwa. Ponadto, jak słusznie zwraca uwagę Tadeusz Szawiel, polska młodzież jest raczej konserwatywna. Wreszcie, wśród młodych ludzi wysoki jest odsetek bezrobotnych i ubogich. Dla nich, podobnie jak dla większości społeczeństwa, kwestie materialne są najistotniejsze. Oczywiście, do tych ludzi trudno dotrzeć, ale wydaje się, że lewica nawet nie próbuje tego robić. Czyniąc z wykształconych, młodych mieszkańców miast grupę docelową, "Krytyka Polityczna" wpisuje się w negatywny stereotyp wyobcowanej lewicy, której nie interesuje los większości społeczeństwa. Publicyści i publicystki "Krytyki" piszą przede wszystkim o kulturze, ekologii czy narkotykach. Analiz dotyczących ekonomii czy polityki społecznej jest niewiele. W ten sposób "Krytyka" staje się lewicą niegroźną dla neoliberalnego establishmentu. Również SLD wciąż nie sformułował alternatywy wobec neoliberalnych propozycji rządu, starając się zbijać kapitał polityczny na walce z fundamentalizmem katolickim. Laicyzacja państwa jest ważnym wyzwaniem dla polskiej lewicy, ale nawet realizacja tego jednego celu będzie trudna, jeśli nie dotrze się do biednych warstw społeczeństwa, których frustracja jest dzisiaj skutecznie zagospodarowywana przez Kościół.

Po drugie, w większości polskich debat przestrzeń publiczna jest definiowana zgodnie z oglądem rzeczywistości proponowanym przez media głównego nurtu. W związku z tym za jedyną poważną siłę partyjną uznaje się Sojusz Lewicy Demokratycznej, a za jedyne medium lewicowe - "Krytykę Polityczną". O ile można zrozumieć uprzywilejowanie SLD, które jest jedyną lewicową siłą reprezentowaną w parlamencie (aczkolwiek w analizie lewicy powinna być uwzględniana np. Polska Partia Pracy), o tyle zawężanie lewicowych mediów do "Krytyki Politycznej" może budzić poważne wątpliwości. W tekstach i komentarzach mediów głównego nurtu - jak też w artykułach publicystów i publicystek samej "Krytyki" - nie istnieje "Bez Dogmatu", "Le Monde Diplomatique", portal www.lewica.pl czy tygodnik "Przegląd". W ten sposób dochodzi do samomarginalizacji lewicy, która nie dba o potencjalnych sojuszników i koalicjantów. Umacnia się dominujące pojmowanie debaty publicznej, zgodnie z którym lewica na lewo od "Krytyki" nie istnieje, a kręgi "Gazety Wyborczej" stanowią oświecone, cywilizowane centrum.

Po trzecie i najważniejsze, lewica pozwala sobie narzucić obce reguły gry. Nie kwestionuje podstawowych założeń i definicji wypracowanych przez neoliberalno-konserwatywną prawicę i dyskutuje na jej prawach. Jest to widoczne w podejściu znacznej części środowisk kojarzonych z lewicą do historii. Lewica boi się przedstawić własną wizję przeszłości i przyjmuje perspektywę narzuconą jej przez prawicę. Dobrym przykładem jest tutaj podejście publicystów "Krytyki Politycznej" do "Solidarności". Zamiast rzetelnej oceny tamtych czasów mamy do czynienia z różnymi rodzajami mitologizacji ruchu. Przykładowo Michał Syska pisze, że "Solidarność" to opowieść o samoorganizacji pracowników, a Agnieszka Wiśniewska wydaje pełną patosu książkę o Henryce Krzywonos. Tak jakby odnalezienie lewicowych frakcji w "Solidarności" sprawiało, że główne cele ruchu były socjalistyczne, a wyciągnięcie z kapelusza Krzywonos gwarantowało, że "Solidarność" była ruchem feministycznym. To mitologiczne i życzeniowe myślenie uniemożliwia rzetelną analizę tamtego okresu, nie pozwalając nawet postawić pytania o to, czy z perspektywy lewicowej "Solidarność" odegrała pozytywną rolę. Podobnie wygląda debata o Powstaniu Warszawskim. Wielu lewicowych publicystów i feministek szuka wśród powstańców socjalistów albo bohaterskich kobiet. Ich odnalezienie ma nadawać Powstaniu emancypacyjny charakter. Mało kto na lewicy pyta o to, czy Powstanie w ogóle miało sens. Innym, bardziej współczesnym przykładem ulegania dominującemu dyskursowi przez znaczną część polskiej lewicy jest nobilitacja Jacka Kuronia, neoliberalnego ministra rządu Mazowieckiego, bezkrytycznie popierającego plan Balcerowicza.

"Krytyka Polityczna" jest kolejnym wcieleniem marzenia polskich elit o stworzeniu niekomunistycznej lewicy. SdRP od początku reform nie miał miru u większości mediów, które negowały prawo postkomunistów do pełnoprawnej obecności w przestrzeni publicznej. Do dziś wielu przedstawicieli SLD stara się zdobyć uznanie elit solidarnościowych, idąc na różne kompromisy i pozwalając sobie narzucić warunki dyskusji. Mimo to od lat środowiska "Gazety Wyborczej" czekają na powstanie antykomunistycznej, prosolidarnościowej lewicy, która będzie wyrastała z tych samych korzeni, co Michnik i Kuroń. Pojawienie się "Krytyki" wyszło naprzeciw tym oczekiwaniom i dlatego szybko została ona uczyniona częścią medialnego establishmentu.

Coś złego się stało, kiedy "Krytyka Polityczna" zaczęła wysuwać roszczenia polityczne. Sławomir Sierakowski wielokrotnie pisał o postpolityce polskich elit, ich trosce o władzę i wizerunek, nie zaś o ważne społecznie cele. Tymczasem takim postpolitycznym politykiem coraz bardziej staje się sam Sierakowski. Krytykuje on Napieralskiego jako bezideowego, a zarazem broni Kwaśniewskiego jako dojrzałego partnera do współpracy. Broni feminizmu, a wydaje książkę skrajnie mizoginicznego Żuławskiego. Krytykuje niesprawiedliwą transformację, a drukuje dzieła zebrane jednego z jej ojców itd.

Brak konsekwencji widać też u polityków SLD. Deklaratywnie odrzucają oni podatkową politykę rządu, ale chwalą się, że kilka lat wcześniej obniżyli obciążenia fiskalne przedsiębiorcom. Dopominają się o prawa ludzi starszych, a nie kwestionują reformy emerytalnej, która zmniejszy przyszłe emerytury nawet o połowę. Mówią o walce z ubóstwem, a sami obcinali wydatki na politykę społeczną i do dziś nie przedstawiają propozycji uniwersalnych świadczeń. Postulują rozdział Kościoła i państwa, a rządząc, nie odważyli się podjąć walki o liberalizację ustawy antyaborcyjnej itd.

Ten brak konsekwencji i inicjatywy znacznej części środowisk lewicowych wynika ze zwrotu na prawo całego polskiego dyskursu publicznego. Postulaty, które piętnaście lat temu były z perspektywy lewicowej oczywiste, dzisiaj uchodzą za kontrowersyjne albo wręcz radykalne. Lewicowe propozycje są w większości mediów demonizowane jako totalitarne i skrajne. Z tej perspektywy dzisiejszej lewicy niewątpliwie potrzeba odwagi, aby mogła podjąć działania, które zburzą status quo i pozwolą przesunąć granice debaty publicznej na lewo.

W Polsce przybiera na sile zjawisko, które dwadzieścia lat temu Jürgen Habermas nazwał "kolonizacją świata życia przez system". Miał on na myśli rosnący wpływ władzy medialnej i finansowej na procesy komunikacji społecznej. Już wtedy jednym z niebezpieczeństw dla lewicy było pacyfikowanie środowisk protestu i wpisywanie ich w dominujący dyskurs. Hippisi i antysystemowi radykałowie z końca lat 60. dwadzieścia lat później w wielu krajach stali się rzecznikami neoliberalnych przemian. System nie tylko spacyfikował niedawnych buntowników, ale też wykorzystał ich do samoumocnienia. Dziś w przyspieszonym tempie te procesy zachodzą w Polsce. Tyle tylko, że na Zachodzie, mimo ekspansji elit biznesu i neoliberalnej prawicy, wciąż istnieją silne, lewicowe media i partie. Tymczasem w Polsce od początku transformacji warunki gry definiowała neoliberalna ortodoksja, a mitem założycielskim przemian ustrojowych była negacja socjalizmu we wszystkich jego wcieleniach. W tej sytuacji prawicowa władza łatwo pacyfikuje nieliczne lewicowe środowiska.

Wokół jakich idei powinna się organizować lewica, aby odbudować swoją pozycję? Wydaje mi się, że trafną diagnozę stawia Hennig Meyer, pisząc, że: "Najlepszym materiałem dla nowej tożsamości są najbardziej palące dziś problemy społeczne". W Polsce są to wysoki poziom ubóstwa i bezrobocia. Co gorsza, mogą się one pogłębiać w związku z przewidywanym spadkiem emerytur i rent oraz zamrożeniem płac i cięciami etatów w budżetówce. Inną powiązaną z tymi dwoma problemami kwestią jest rosnące rozwarstwienie dochodów i pogłębiająca się przepaść między poszczególnymi warstwami społeczeństwa. Odpowiedzią na te wyzwania i problemy mógłby stać się egalitaryzm, tym bardziej, że wciąż jest on silnie zakorzeniony w polskim społeczeństwie. To podstawowa idea stojąca u podstaw lewicowego programu gospodarczego. Jej realizacja wymagałaby radykalnej zmiany systemu podatkowego na bardziej progresywny, stworzenia systemu uniwersalnych świadczeń społecznych, podwyższenia płac, emerytur, rent i zasiłków, odejścia od prywatyzacji podstawowych usług publicznych i zapewnienia do nich równego dostępu (np. służby zdrowia i systemu edukacji). Egalitaryzm powinien obejmować też kwestie związane z laicyzacją państwa (równość przedstawicieli różnych wyznań) czy prawami kobiet (równość płci). Lewica musiałaby więc odejść od argumentacji liberalnej i zwrócić się w stronę socjaldemokratycznej wizji człowieka i społeczeństwa, w której państwo prewencyjnie przeciwdziała różnym formom wykluczenia, a nie wyłącznie reaguje na skutki negatywnych procesów.

Meyer wskazuje również na drugie wyzwanie współczesnej lewicy pisząc, że "konieczne jest stworzenie mechanizmów, które pozwolą na słuchanie wypowiedzi wyborców na temat ich potrzeb i następnie reagowanie". Lewica powinna przemyśleć kanały komunikacji ze społeczeństwem, umieć docierać do ludzi i aktywizować ich. Dotyczy to tak lewicowych partii politycznych, jak i mediów. Póki co jednym z nielicznych mediów, któremu udało się dotrzeć do kilkuset tysięcy ubogich ludzi i zagospodarować ich energię, jest Radio Maryja. Elektorat tradycyjnie kojarzony z lewicą, czyli wykluczeni, starsi ludzie, został przejęty przez prawicowych fundamentalistów. Zamiast wsparcia ze strony środowisk lewicowych ta grupa spotkała się z obojętnością, a niekiedy też z pogardą. Lewica powinna pamiętać o tych ludziach i bronić rozwiązań, które pozwoliłyby wszystkim obywatelom aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym. W tym kontekście potrzebna byłaby np. rozbudowa publicznej sieci domów kultury i bibliotek, aktywna rola państwa w zwalczaniu bezrobocia, hojne finansowanie organizacji pozarządowych i lokalnych mediów, zwiększenie roli referendów i innych form wpływu społeczeństwa na decyzje władz. Drugim kluczowym pojęciem dla lewicy powinna być zatem demokracja, pojmowana jako powszechna partycypacja w życiu politycznym, kulturalnym i obywatelskim.

Piotr Szumlewicz


Tekst ukazał się w internetowym tygodniku "Kultura Liberalna" (www.kulturaliberalna.pl) jako część ankiety "Czego boi się lewica".

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku