Paweł Pieniążek: (Bez)ruch studencki

[2011-03-02 15:57:32]

Polskie portale w ostatnich dniach obiegły poważnie brzmiące tytuły artykułów: "17 lutego wielki protest studentów", "Studenci szykują się do protestu", "Studenci wyjdą na ulice!". Również Facebook huczał informacjami o sprzeciwach wobec reformy szkolnictwa wyższego proponowanej przez ministrę Barbarę Kudrycką.

Praktycznie na każde z nich zgłosiło się lub poparło kilka, czasami kilkadziesiąt tysięcy osób. Nikt nie oczekiwał, że studenci przybędą w wyznaczone miejsca protestu tak tłumnie, jak ich koleżanki i koledzy w Londynie. Nie do pomyślenia jednak wydawała się wówczas zupełnie marginalna skala zjawiska. Ostatecznie w kilku dużych polskich miastach na demonstracje przyszło po 30-50 osób. W niektórych przypadkach można było odnieść wrażenie, że dziennikarzy jest więcej niż protestujących. To rozminięcie się internetowej nadbudowy z rzeczywistą bazą można tłumaczyć na wiele sposobów.

Krytyczne myślenie jest passé


Rację mają ci, którzy mówią, że polscy studenci są bierni i posłuszni władzy jak mało kiedy. Ostatni znaczący protest miał miejsce w 1989 roku, kiedy to studenci okupowali wojewódzkie siedziby PZPR, przejmując w ten sposób kilka budynków na rzecz swoich uniwersytetów. Dziś jednak stworzenie oraz zjednoczenie pod wspólnymi sztandarami jakiejkolwiek masy krytycznej jest naprawdę trudnym zadaniem. Dlaczego?

Większość studentów, przyswoiwszy już w szkole średniej indywidualistyczną logikę neoliberalnego kapitalizmu, woli siedzieć cicho i nie zastanawiać się nad tym - a na pewno nie mówić o tym głośno - co jest nie tak na uczelni, czy jakość prowadzonych zajęć jest na odpowiednim poziomie, czy studenci mają wystarczające zabezpieczenia socjalne, czy istnieją jakiekolwiek sposoby kolektywnego stawiania oporu albo tworzenia alternatyw. Nie mówiąc już o tak "wydumanych" sprawach, jak rozwijanie własnych zainteresowań. Dzisiaj ważne jest kilka wpisów w CV i "papier". Dobrze jak widnieje na nim niebotyczna średnia. Uczniowie, którzy wybierają studia - najważniejszym celem jest uzyskanie odpowiedniej ilości punktów na maturze - również nie myślą o tym, co czeka ich na i po studiach.

Na pewno na ten stan wpływa fakt, że wśród młodzieży uczącej się i studiującej, a także absolwentów praktycznie wszystko cieszy się większym zainteresowaniem od książek. Rzut oka na ostatnie badania Biblioteki Narodowej, łatwo przekona nas, że coś jest nie tak - 25% w grupie wiekowej 15-19 i 49% w 20-29 deklaruje, że nie miało kontaktu z książką (czytanie w całości, fragmentach lub przeglądanie) w przeciągu ostatnich dwunastu miesięcy. Bez wątpienia ciężko zacząć myśleć krytycznie, gdy nie ma się kontaktu z literaturą czy sztuką w ogóle, a informacje o świecie czerpie się tylko z massmediów.

Kiepskiej baletnicy...


Ale racji nie można odmówić także wielu aktywnym studentom, którzy mówią, że współpraca z organizacjami studenckimi nie ma sensu, a na pewno nie ma wpływu na krytyczne - czy w ogóle jakiekolwiek - myślenie, szczególnie gdy takie struktury, jak Niezależne Zrzeszenie Studentów czy Parlament Studentów RP, nie różnią się zasadniczo od młodzieżówki Platformy Obywatelskiej. Warto także przypomnieć, że PSRP poparł reformę Kudryckiej i stanowczo odżegnał się od protestów Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego, a zwykły student nie ma wpływu na to, kto w tym "parlamencie" zasiada. Natomiast uczelniane samorządy za główny cel postawiły sobie robienie masowych imprez, typu juwenalia.

Oczywiście te organizacje nie zapełniają całej przestrzeni na uniwersytetach, zresztą nawet do tego nie pretendują. Pewnie dlatego, że studenci nie mają dzisiaj pomysłu, jak można działać i w jakim kierunku podążać. Większość akcji protestacyjnych podejmowanych jest ad hoc. Reforma szkolnictwa wyższego była planowana od 2008 roku, ale żadne ze środowisk studenckich nie podjęło próby merytorycznej i konsekwentnej dyskusji z raportem, a także jasnego przedstawienia, które z pojawiających się w niej postulatów są lub mogą być antystudenckie. Jedyną próbą aktywizmu podejmowaną przez te środowiska były sporadyczne występy w mediach przy okazji mało wyrafinowanych akcji.

Można utyskiwać, że nic się nie dzieje, a studentom nie chce się wyjść z domu. Można narzekać na czynniki społeczne, które w Polsce nie pozwalają zgromadzić tylu protestujących, ilu przyszło na demonstracje w Londynie, Rzymie czy Atenach. Można mówić o niesprzyjających czynnikach ekonomicznych. Można dywagować nad dojrzałością brytyjskiej i polskiej demokracji. Tylko jak tego wszystkiego bronić, gdy spojrzymy choćby na postpolityczną Ukrainę, kraj pod względem obumarcia sfery publicznej i dyskusji politycznej będący w gorszej sytuacji od Polski. Po pomarańczowej rewolucji wróżono śmierć ruchom społecznym na najbliższe kilka lat, a jednak na ogólnoukraiński protest studentów w kilkunastu miastach przyszło łącznie dwadzieścia tysięcy studentów (między innymi tysiąc w Kijowie i od pięciu do siedmiu tysięcy we Lwowie), czyli jakieś sto razy więcej niż w Polsce. Jak to się ma do kilkudziesięcioosobowych grupek w nielicznych polskich miastach?

Musimy nauczyć się artykułować swój sprzeciw w sposób komunikatywny. Używając języka, który wyda się zrozumiały dla dwóch milionów polskich studentów i studentek. Przedstawi ich codzienne problemy w czytelny i klarowny sposób. Ukaże wspólne cele zapracowujących się w "mcpracach" studentów zaocznych, tych z uczelni prywatnych oraz dorabiających na śmieciowych umowach studentek publicznych uniwersytetów. Języka, który dokładnie opisze horyzont nieobecnej przyszłości. Inaczej każda próba protestu będzie kończyć się tak, jak 17 lutego - coraz cichszymi, bardziej nieśmiałymi okrzykami, coraz mniejszej liczby aktywistów, otoczonych coraz wątlejszą grupką dziennikarzy.

Paweł Pieniążek


Autor jest studentem Katedry Ukrainistyki UW. W roku akademickim 2008/2009 był wiceprzewodniczącym Zarządu Samorządu Studentów Katedry Ukrainistyki UW.

Tekst ukazał się na stronie Korporacji Ha!art (www.ha.art.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
DEMONSTRACJA: ZATRZYMAĆ IZRAELSKĄ MACHINĘ ŚMIERCI
Warszawa, Plac Zamkowy
5 października (sobota), godz.13.00
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


24 października:

1929 - Krach na giełdzie nowojorskiej zapoczątkował tzw. wielki kryzys.

1934 - Prezydent RP Ignacy Mościcki wydał rozporządzenie o utworzeniu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS).

1936 - W Hiszpanii sformowano batalion im. Jarosława Dąbrowskiego pod dowództwem Bolesława (Stanisława) Ulanowskiego.

1942 - Gwardia Ludowa dokonała pierwszego zamachu bombowego na Café Club.

1943 - Oddział GL im. gen. Józefa Bema stoczył całodzienną bitwę z obławą niemiecką w lasach na Diablej Górze na Kielecczyźnie.

1956 - Imre Nagy został premierem Węgier.

1956 - Władysław Gomułka wygłosił przemówienie do kilkuset tysięcy osób podczas wiecu na Placu Defilad w Warszawie.

1962 - Pierwsze radzieckie frachtowce wraz z towarzyszącymi im okrętami podwodnymi dotarły do ustanowionej przez Amerykanów linii blokady wokół Kuby.

1970 - Salvador Allende został wybrany prezydentem Chile.

1975 - Na Islandii doszło do jednodniowego strajku kobiet.

2005 - W Detroit zmarła Rosa Parks, amerykańska działaczka na rzecz praw człowieka, będąca symbolem walki z segregacją rasową.


?
Lewica.pl na Facebooku