Krzysztof Pacyński: Kair to nie Teheran

[2011-03-03 07:45:02]

Rozwścieczone tłumy zmuszają niepopularnego (choć w tym wypadku "znienawidzony" chyba lepiej oddawałoby nastroje kairskiej ulicy) despotę do oddania władzy, przy co najmniej bierności tych samych sił, które do niedawna uchodziły za jego niewzruszoną ostoję. Obrazy egipskiej rewolucji wywołały szeroki oddźwięk w świecie zachodnim, a także, nie ma co ukrywać, mieszane uczucia. Podczas gdy jedni kibicowali ludowi, który wziął sprawy w swoje ręce, inni byli co najmniej zaniepokojeni rozwojem wydarzeń, mając w pamięci uderzająco podobne sprzed ponad trzydziestu lat.

Porównania do rewolucji irańskiej, w wyniku której, po pewnym okresie chaosu, wyłoniło się pierwsze islamskie państwo wyznaniowe, zastępując znienawidzoną przez społeczeństwo autorytarną, prozachodnią monarchię w strategicznie ważnym dla całego świata państwie regionu, spędzają zachodnim analitykom i politykom sen z oczu. Tylko czy aby słusznie?

Tak naprawdę, przy uważniejszym porównaniu okoliczności, w wyniku których zrodziła się Islamska Republika Iranu, i wydarzeń rozgrywających się ponad trzy dekady później pod piramidami, widać więcej kluczowych różnic, niźli, trzeba przyznać, przemawiających bardziej do wyobraźni telewizyjnej, podobieństw.

Po obaleniu szacha, w Iranie wytworzyła się wielka polityczna próżnia. Chociaż rewolucji dokonały szerokie masy społeczne, których wykształcony, a więc kluczowy na dłuższą metę, element był nastawiony zdecydowanie postępowo (doskonały tego obraz daje chociażby nieocenione "Persepolis" Marjane Satrapi), jedyną nienaruszoną siłą (co oznacza zdolną do przejęcia władzy) przez lata prześladowań Pahlaviego i jego Savaku, byli szyiccy fundamentaliści. Rewolucja islamska stała się "islamska" tak naprawdę po fakcie.

Tymczasem w dzisiejszym Egipcie struktura opozycji przedstawia się zupełnie odmiennie. Bractwo Muzułmańskie, główna siła fundamentalistyczna, jest tylko jednym z jej elementów i to bynajmniej, jak pokazały wydarzenia, nie wiodącym (choć nie należy nie doceniać jego znaczenia). Młoda i wykształcona część społeczeństwa, nastawiona raczej sekularystycznie, już dowiodła swoich organizacyjnych możliwości i może liczyć na pomoc starszych, doświadczonych kolegów. Bez wątpienia to też pokłosie ery internetu, o którym w latach siedemdziesiątych nikomu się nie śniło.

Próżnia instytucjonalna też Egiptowi nie grozi, z uwagi na rolę, jaką pełni w nim armia. Należy pamiętać, że to właśnie siły zbrojne, cieszące się dużym (teraz ogromnie potrzebnym dla dalszych przemian) prestiżem w społeczeństwie, umożliwiły, przez przyjęcie życzliwej neutralności, sukces protestujących. Jeżeli mamy szukać analogii z innymi państwami regionu, nasuwa się raczej przykład transformacji tureckiej (mimo że ani Iran, ani Turcja nie są krajami arabskimi), do której kluczem była laicka i modernistycznie nastawiona armia.

Powierzchowni obserwatorzy wydarzeń zdają się też zapominać o nie mniej ważnym elemencie: różnicach pomiędzy myślą polityczną społeczności szyickich, jak Iran, a sunnickich, jak Egipt. Żadnego z krajów arabskich nie sposób nazwać państwem stricte religijnym, nawet tak mało sympatycznego jak Arabia Saudyjska, gdzie rodzina królewska musiała podzielić się częścią władzy, głównie w zakresie prawodawstwa, z wahabickimi ideologami. Swego czasu również Anwar As-Sadat przywrócił elementy prawa koranicznego, choć trudno nazywać Egipt teokracją. Teoria władzy mędrców, będąca podwaliną republiki islamskiej, jest wynalazkiem szyickim i odwołuje się do tych elementów szyizmu, których sunnici nie akceptują.

Rzecz jasna, zawsze istnieje ryzyko, że kraj arabski (a także sunnicki) może stać się w mniejszym lub większym stopniu dyktaturą - jednak i tak odmienną od irańskiego modelu - o podłożu fundamentalistycznym, choć bliższe temu wydają się państwa takie jak Jemen, niż Egipt, Tunezja, Jordania, Syria albo Libia.

Zachód nie powinien obawiać się rewolucyjnych zmian w świecie arabskim. Kierując się naciąganymi analogiami i lękami, może tylko tym potrzebnym zmianom zaszkodzić. Wydaje się, że zachodni decydenci i ich doradcy winni przyjąć tę samą zasadę, co lekarze: po pierwsze nie szkodzić.

I oczywiście dążyć do właściwej diagnozy.

Krzysztof Pacyński


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
DEMONSTRACJA: ZATRZYMAĆ IZRAELSKĄ MACHINĘ ŚMIERCI
Warszawa, Plac Zamkowy
5 października (sobota), godz.13.00
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek

Więcej ogłoszeń...


24 października:

1929 - Krach na giełdzie nowojorskiej zapoczątkował tzw. wielki kryzys.

1934 - Prezydent RP Ignacy Mościcki wydał rozporządzenie o utworzeniu Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS).

1936 - W Hiszpanii sformowano batalion im. Jarosława Dąbrowskiego pod dowództwem Bolesława (Stanisława) Ulanowskiego.

1942 - Gwardia Ludowa dokonała pierwszego zamachu bombowego na Café Club.

1943 - Oddział GL im. gen. Józefa Bema stoczył całodzienną bitwę z obławą niemiecką w lasach na Diablej Górze na Kielecczyźnie.

1956 - Imre Nagy został premierem Węgier.

1956 - Władysław Gomułka wygłosił przemówienie do kilkuset tysięcy osób podczas wiecu na Placu Defilad w Warszawie.

1962 - Pierwsze radzieckie frachtowce wraz z towarzyszącymi im okrętami podwodnymi dotarły do ustanowionej przez Amerykanów linii blokady wokół Kuby.

1970 - Salvador Allende został wybrany prezydentem Chile.

1975 - Na Islandii doszło do jednodniowego strajku kobiet.

2005 - W Detroit zmarła Rosa Parks, amerykańska działaczka na rzecz praw człowieka, będąca symbolem walki z segregacją rasową.


?
Lewica.pl na Facebooku