Są to oczywiste oczywistości, choć miło przeczytać je akurat na łamach "Uważam Rze" (większa wszak radość z jednego nawróconego grzesznika...). Jeszcze milej (i uczciwiej) byłoby, gdyby redakcyjni koledzy Bronisława Wildsteina zapytali, kto odpowiada za zablokowanie w debacie publicznej kościelnego tematu. Bo odpowiedź "Leszek Miller i Aleksander Kwaśniewski", choć sama w sobie słuszna, na pewno nie jest wystarczająca. Gdy tylko w Polsce ktoś nieśmiało zająknął się o rosnącym bogactwie Kościoła, zapytał, jaki jest sens obecności religii w szkołach czy finansowania pensji dla kapelanów wojskowych z publicznych pieniędzy, Kościół uderzał w takie tony, jakby właśnie wróciły czasy Stalina, jeśli nie Nerona. Sekundowali mu w tym prawicowi publicyści, piszący - teraz także na łamach "Uważam Rze" - o ofensywie "cywilizacji śmierci", "prześladowaniu chrześcijan" etc. Może pora na rachunek sumienia, żal za grzechy i mocne postanowienie poprawy? Zwłaszcza że kościelny bałwan zaczyna się wreszcie chwiać, a Kościół chyba sam widzi, że połknął więcej, niż jest w stanie strawić.
Ale lista tematów "zablokowanych" w debacie publicznej będzie niepełna, jeśli nie uwzględnimy tematyki ekonomicznej. O wiele większa przemoc symboliczna i agresja spotykała tych, którzy kwestionowali dominujący od czasu planu Balcerowicza model racjonalności ekonomicznej, oparty na kilku schematach: "rynek ma zawsze rację", "podatki muszą być jak najniższe", "własność prywatna jest zawsze skuteczniejsza od państwowej" etc. Dziś bałwan rynku ma się niestety wciąż nieźle, ale przynajmniej jego dominujący nad polskim krajobrazem awatar zaczyna się sypać. Najlepszym przykładem spór rządu z Balcerowiczem, w którym politycy PO zaczęli sięgać po argumenty, jakie wcześniej sami wyśmialiby jako "lewackie". Ba, nawet sam Witold Gadomski we "Wprost", pisząc o reprywatyzacji, nie wygłasza już tylko inwokacji do "świętego prawa własności", ale wskazuje, że "problem jest skomplikowany" i nie jest do końca sprawiedliwe, by potomkowie większości, która przed wojną nie miała żadnego majątku, zrzucali się ze swoich podatków na odszkodowania dla mniejszości posiadającej kiedyś hektary lasów, całe kwartały miast, fabryczki, tartaki, Kozłówkę, Łańcut i Wilanów.
W kulcie swoich bałwanów nie ustaje za to Rafał A. Ziemkiewicz. W felietonie w "Uważam Rze" wyjątkowo nie broni (swojego wyobrażenia) "prawicowego ludu" przed narzucanym mu z zewnątrz "oświeceniem", ale (swojego bałwana) oświecenia przed "salonem". Otóż podobno w "salonie" modne są różnego rodzaju "antynaukowe zabobony" wyrastające z "lęku przed nowoczesnością" (dodajmy dla porządku, że autorowi Ciała obcego bynajmniej nie chodzi o Salon24, ale o ten co zwykle - "lewacki"). Ziemkiewicz "lęk przed nowoczesnością" dostrzega w postawach osób sceptycznych po katastrofie w Fukushimie wobec budowy elektrowni jądrowej w Polsce. Dla Ziemkiewicza, jak wynika z tekstu, tego typu elektrownie są nowoczesności, jeśli nie samego Rozumu, wcieleniem. Jest to o tyle dziwne, że od lat 70. (gdy elektrownie jądrowe rzeczywiście można było tak traktować) minęło już trochę czasu i "nauka", jak i naukowy rozum, zdążyły już trochę posunąć się do przodu. Zwłaszcza autor literatury science-fiction mógłby wybrać sobie jakiś bardziej przemawiający do wyobraźni symbol niż technologia, które z dnia na dzień staje się coraz bardziej anachroniczna. Z drugiej strony, w literaturze (i kinie) science fiction w ostatnich latach coraz więcej nostalgii i historycznego kostiumu. Można by nawet postawić tezę, że sama ta konwencja staje się wyrazem nostalgii za czasami, gdy nowoczesność wydawała się klarownym projektem, a czas i postęp biegły w jednym kierunku - naprzód. Może fascynacja elektrowniami jądrowymi - artefaktami tej epoki - jest u Ziemkiewicza, zagubionego w ponowoczesności niczym bohaterowie filmów Zanussiego, wyrazem właśnie tej samej nostalgii?
Tymczasem w Badenii-Wirtembergii "zabobonny lęk" przed wcieloną w atom nowoczesnością wywrócił w niedzielę regionalny rząd chadeków, partii sprawującej obecnie władzę w Niemczech. W landzie, gdzie CDU rządziło nieprzerwanie od prawie 58 lat, władzę przejmie koalicja Zielonych i SPD. Zieloni są największymi zwycięzcami tych wyborów, najprawdopodobniej uda się im wyłonić pierwszego premiera landu. Najmocniej, obok CDU, wyborcy ukarali koalicyjną FDP, partię reprezentującą najbardziej roszczeniową, egoistyczną i wrogą społecznej solidarności część klas średnich i wyższych (czy też osoby aspirujących do tych grup). Bez wątpienia klęska CDU-FDP w bastionie niemieckiej prawicy wydaje się najweselszą wiadomością w dzisiejszych gazetach. Nie tylko u nas bałwany zaczynają się sypać.
Jakub Majmurek
Tekst ukazał się na stronie internetowej "Krytyki Politycznej" (www.krytykapolityczna.pl).