Paweł Borecki, prawnik z Katedry Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, specjalista prawa wyznaniowego - rozmawia Jaś Kapela.
Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania stwierdza, że "Rzeczpospolita Polska jest państwem świeckim, neutralnym w sprawach religii i przekonań" oraz że "Państwo i państwowe jednostki organizacyjne nie dotują i nie subwencjonują kościołów i innych związków wyznaniowych". A jak to wygląda w rzeczywistości?
Doświadczenie III Rzeczpospolitej wskazuje, że zasada neutralności światopoglądowej państwa w tej chwili w Polsce faktycznie nie obowiązuje. Wygasła na skutek niestosowania, czyli desuetudo.
A co z finansami?
Od 1989 roku obserwujemy zjawisko przechodzenia Kościoła (przede wszystkim katolickiego) na finansowanie z budżetu państwa. [...] Kościół katolicki czerpie środki z Funduszu Kościelnego. Fundusz Kościelny został utworzony przez komunistów w 1950 roku, w swojej konstrukcji nawiązuje do funduszy naukowych i religijnych epoki Józefa II w Austrii. Z pieniędzy Funduszu opłaca się przede wszystkim składki na ubezpieczenie społeczne duchowieństwa oraz część składek na ubezpieczenie zdrowotne. Praktycznie nie ma już obecnie środków na dofinansowywanie renowacji zabytkowych obiektów sakralnych oraz działalności charytatywno-opiekuńczej czy wychowawczej kościołów. [...] Natomiast niektóre kategorie duchowieństwa, np. misjonarze w okresie pracy na misjach, nie płacą składek w ogóle. Zatem w ten sposób państwo polskie finansuje prowadzenie misji przez, przede wszystkim, Kościół katolicki, co nijak ma się do zasady neutralności światopoglądowej państwa.
Drugie źródło finansowania z budżetu państwa to dotowanie, czy też finansowanie w całości, uczelni kościelnych oraz wydziałów teologicznych na uniwersytetach państwowych. I tak od 1991 roku z budżetu państwa jest dofinansowywany KUL, mimo że jest to uczelnia prywatna. Od 2008 jest dofinansowywany jak uczelnie publiczne. [...]
Kolejna sprawa to finansowanie katechetów. Szacuje się, że ponad 31 tys. katechetów jest opłacanych z budżetu państwa. Mają status nauczycieli, mimo że katecheza nie ma formy bezstronnego przekazu wiedzy o religiach, czy nawet bezstronnego przekazu wiedzy o jednej religii. Ocena z religii - wbrew temu, co twierdził jeszcze niedawno episkopat - nie jest oceną za wiedzę religijną, ale również za postawę w sprawach religijnych. W większości katechetami są duchowni. Świeccy i zakonni, ale duchowni. W ten sposób państwo w istocie rzeczy dofinansowuje kler katolicki.
Od jakiegoś czasu postępuje też zjawisko etatyzacji części duchowieństwa, przede wszystkim katolickiego. W siłach zbrojnych ordynariat polowy jest rozbuchany. Armia maleje, ale nawet proporcjonalnie rzecz biorąc, nie maleje liczba kapelanów. Parafie polowe są utrzymywane nawet tam, gdzie nie ma już jednostek wojskowych. Podobno nowy biskup polowy ma je stopniowo wygaszać - tak to ładnie ujął - w miarę jak kapelani wojskowi będą przechodzić na emeryturę. Druga rzecz: kilka lat temu utworzone zostały, w drodze porozumień między śp. biskupem Tadeuszem Płoskim a odpowiednimi resortami, stanowiska kapelanów w Służbie Celnej. Trudno to zrozumieć, bo celnicy nie są skoszarowani. Takie placówki stworzono również w policji. [...]
Księża są funkcjonariuszami policji?
Tak. A powinni mieć status taki jak pracownicy cywilni. Najlepiej by było zatrudniać ich na podstawie umowy o dzieło czy umowy zlecenia z określoną liczbą godzin itd. Ale skoro już mają być zatrudnieni na podstawie umowy o pracę, to tak jak pracownicy cywilni. Proszę pamiętać, że ze statusem funkcjonariusza łączy się odpowiednia gaża. Kilka lat temu nastąpił skokowy wzrost wydatków na ordynariat polowy Wojska Polskiego. Dlaczego? Ponieważ kapelanów, którzy zostali przyjęci, gdy sakrę biskupa polowego piastował Leszek Sławoj Głódź, mianowano od razu kapitanami. To wywoływało frustrację wśród młodszej kadry, która musiała odbywać szkolenia na poligonach, kończyć szkoły oficerskie, a tu nagle tacy goście, którzy wąchali kadzidło, a nie proch, zostawali kapitanami. I co się okazało? Ci ludzie awansowali. Mamy w tej chwili w ordynariacie polowym Wojska Polskiego bardzo dużą grupę pułkowników. Mają wysokie pensje, dostają mieszkania służbowe, które podobno mogą z czasem wykupić na preferencyjnych warunkach. Żyć, nie umierać. To jest elita finansowa duchowieństwa. Powstały również stanowiska kapelanów w Straży Pożarnej, w Straży Granicznej (różnych wyznań), w ABW i innych służbach. Są nawet w BOR-ze. To też problem społeczny. Istnieje naprawdę duża rozpiętość dochodów duchowieństwa. Jest elita duchownych na dochodowych etatach państwowych i są też zwykli księża, którzy klepią biedę na prowincji. [...]
Jest jeszcze jedno źródło finansowania: "okazjonalne" transfery z budżetu państwu i budżetów samorządowych na rzecz Kościoła i związków wyznaniowych. To jest przykład Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie, która gdyby nie władze publiczne, w ogóle by nie stanęła. Ze środków państwowych i ze środków samorządu Województwa Mazowieckiego przeznaczono na jej rzecz w latach 2006-2008 110 mln złotych.
Czy nikt nie podważył tej decyzji?
Nie słyszałem nic na ten temat. Trybunał Konstytucyjny uchylił się od rozpatrzenia odpowiedniego wniosku posłów Lewicy. Pikanterii dodaje fakt, że marszałkiem województw mazowieckiego jest Adam Struzik, a proboszczem w parafii Opatrzności Bożej na Wilanowie został jego brat. Nie wierzę, że to przypadek. Oczywiście są wydatki, których kwestionować nie sposób, o znaczeniu ogólnospołecznym, np. wsparcie działalności charytatywno-opiekuńczej czy działalności w zakresie ochrony dóbr kultury. [...] Trzeba też przyznać, że nie tylko Kościół katolicki czerpie z kasy państwowej. Owszem, ma największe wpływy polityczne, największą siłę przebicia, ale za nim idą mniejsze Kościoły i związki wyznaniowe. W kwietniu tego roku rząd i Kościół prawosławny podpisały umowę o możliwości dofinansowania z budżetu państwa prawosławnego wyższego seminarium duchownego w Warszawie. To może się okazać otwarciem puszki Pandory. Mamy w tej umowie expressis verbis dofinansowanie seminarium duchownego. Uważam, że ten system powinien być zreformowany.
Czy jakimś rozwiązaniem byłby podatek kościelny na wzór niemiecki?
Podatek kościelny w formie obowiązkowego świadczenia, daniny publicznej na podstawie kryterium przynależności wyznaniowej w Polsce jest w tej chwili niemożliwy do wprowadzenia ze względu na gwarantowane w Konstytucji prawo do milczenia w sprawach religijnych i światopoglądowych (art. 53 ust. 7). Można sobie jednak wyobrazić, że do Konstytucji wprowadzono by wyjątek dopuszczający pytanie o wyznanie w przypadku np. spisu powszechnego i podatku kościelnego. Tak jest w Niemczech. Wielkim przeciwnikiem takiego podatku będzie, jak sądzę, Kościół katolicki, bo doprowadziłby on prawdopodobnie do dechrystianizacji Polski. Jeżeli ktoś chce, aby Polska ulegał błyskawicznej laicyzacji, to niech wprowadzi podatek kościelny. Będzie to przejaw bardzo perfidnego antyklerykalizmu lub nawet walki z religią. Dlaczego? Ponieważ gdyby ten podatek miał być wprowadzony w takiej wysokości jak w Niemczech (8-10 proc. od kwoty podatku dochodowego), ludzie zaczęliby masowo występować z Kościoła. W Niemczech już to się dzieje od lat. Sprawa dotyczy nie tylko Kościoła katolickiego, ale i tych Kościołów protestanckich, które mają uprawnienie do poboru podatku. Na początku lat 90. był nawet taki rok, że z dwóch największych Kościołów wystąpiło po około 120 tys. wiernych.
Inne rozwiązanie funkcjonuje w Hiszpanii. Od 1985 roku zostało też przyjęte we Włoszech, a potem na Węgrzech. Jest to tzw. asygnata podatkowa. Jest to odpis na jeden, kilka lub wszystkie legalnie działające Kościoły i związki wyznaniowe. W Hiszpanii z asygnaty podatkowej - notabene José Luis Zapatero podniósł ją z 0,52 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych do 0,78 proc. w 2007 roku - korzysta tylko Kościół katolicki. Inne Kościoły albo nie chcą brać tych pieniędzy, jak Kościoły protestanckie, albo nie mogą się o nie doprosić, jak muzułmanie. W zeszłym roku wyznania nierzymskokatolickie ostro protestowały - i słusznie - przeciwko uprzywilejowaniu Kościoła katolickiego. Podatnik hiszpański może decydować o przeznaczeniu asygnaty podatkowej. Może wybrać, czy przyznaje ją Kościołowi katolickiemu, czy pozostawia państwu. Efekt jest taki, że około 33 proc. podatników przeznacza asygnatę podatkową na Kościół. To około 250 milionów euro, czyli jakieś 20 proc. dochodów Kościoła. [...]
Jak to wygląda w innych państwach?
W przypadku Włoch zmiany nastąpiły po uchwaleniu nowego konkordatu z 1984 roku. Zniósł on zasadę, że religia katolicka jest religią państwową. Zakładał również zawarcie układu w sprawach finansowych. Na wzór hiszpański Włosi wprowadzili asygnatę podatkową, która wynosi 0,8 proc. wpływów z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych. Podatnik może w zeznaniu podatkowym wybrać, na co przeznacza tę kwotę. Może ją przeznaczyć na rzecz Kościoła katolickiego albo jednego z innych uprawnionych związków wyznaniowych lub zostawić państwu. 40 proc. podatników włoskich wybiera Kościół katolicki. [...] Jest jeszcze drugi instrument dofinansowywania związków wyznaniowych - możliwość odpisania od podatku darowizny na rzecz Kościołów. Oczywiście to jest limitowane. Równowartość odliczenia nie może przekroczyć kwoty 1033 euro. Trzecim filarem finansowym są bezpośrednie dotacje z budżetu państwa, adresowane przede wszystkim do Kościoła katolickiego. Przeznacza się je np. opłacenie nauczycieli religii, kapelanów, również na budowę obiektów sakralnych. We Włoszech jest taki specjalny fundusz budynków kultu, z którego są dotowane remonty zabytkowych obiektów sakralnych. [...]
Ile polskie państwo daje na Kościół?
Nie ma w pełni wiarygodnych, kompleksowych danych. Tygodnik "Polityka" podał przez laty kwotę miliarda złotych rocznie. Ryszard Jarzembowski, były wicemarszałek Senatu, w 2004 roku podał kwotę 4 czy 5 miliardów złotych rocznie. Trudno jest to ustalić. I trzeba pamiętać o jeszcze jednej rzeczy. Związki wyznaniowe są finansowane przez państwo również pośrednio, poprzez system ulg i zwolnień podatkowych. Kościoły i związki wyznaniowe w praktyce nie płacą w Polsce podatków bezpośrednich, z wyjątkiem bodaj podatku rolnego i podatku leśnego. Dochody z tzw. tacy, czyli niegospodarczej działalności statutowej związków wyznaniowych, w ogóle nie są opodatkowane i Kościoły nie mają obowiązku prowadzenia dokumentacji podatkowej. To jest jedna wielka czarna dziura, w którą można wrzucić wszystko. Jeżeli chodzi o dochody z działalności gospodarczej, to liczba i zakres zwolnień jest tak szeroka, że organ kościelnej osoby prawnej musi być bardzo nieudolny, żeby zapłacić podatek dochodowy. Jeżeli spojrzymy na to kompleksowo, to okaże się, że najlepszą sytuację maja dwa największe Kościoły w Polsce, katolicki i prawosławny. Nie muszą one płacić podatku od spadków i darowizn przekazanych na niegospodarczą działalność statutową. Jeśli np. dostałbym od kogoś niespokrewnionego ze mną nieruchomość, to zapłaciłbym bardzo wysoki podatek.
Kościoły nie płacą też podatku od czynności cywilno-prawnych. Do 1998 roku darowizny sprowadzane z zagranicy na rzecz kultu religijnego były zwolnione z opłat celnych. Sprowadzano samochody, całe wagony kawy, czekolady. Żeby skorzystać ze zwolnienia, zakładano nowe kościoły. Dowodził tego przykład Kościoła Zjednoczonych Chrześcijan. Jego założyciele jako wnioskodawców wpisywali umarłych. Ten Kościół zajmował się przede wszystkim sprowadzaniem towarów akcyzowych. Krążyły pogłoski, że Kościoły zakładały grupy przestępcze. Straty Skarbu Państwa z tytułu niezapłaconych ceł od tych darowizn na cele kultu religijnego przekraczały w wymiarze rocznym budżet Sądu Najwyższego. W 1997 roku lewica zdecydowała się to ukrócić, więc w odniesieniu do wyrobów akcyzowych i samochodów zwolnienia celne uchylono. No i wreszcie przyszła Unia Europejska, weszliśmy do jednolitego obszaru celnego i nie ma zmiłuj. Kościoły wprawdzie protestowały, ale Unia była ważniejsza niż ulgi dla Kościołów. Dzisiaj w tej materii jest przyzwoicie. Cła są uporządkowane.
Jeszcze jedna uwaga: związki wyznaniowe są w znacznym stopniu zwolnione z podatku od nieruchomości. To jest kolejny istotny obszar, w którym państwo i samorząd pośrednio je finansuje. Powinno to być zrewidowane. Sądzę, że rewizja tego systemu powinna nastąpić przy współpracy ze związkami wyznaniowymi i przestrzegałbym tutaj przed działaniami o charakterze antyklerykalnym. Państwo nie powinno bezpośrednio finansować związków religijnych, ale zgodnie z ideą wolności sumienia i wyznania pomagać obywatelom w przekazywaniu środków finansowych na rzecz wybranych Kościołów.
Czyli model włoski?
Uważam, że likwidacja Funduszu Kościelnego i wprowadzenie na wzór włoski dobrowolnej asygnaty podatkowej przyczyniłyby się do ożywienia życia religijnego w Polsce oraz większej transparentności finansów Kościołów i innych związków wyznaniowych. Konferencja Episkopatu Hiszpanii co roku składa sprawozdanie, na co wydała pieniądze otrzymane z asygnaty. Także Kościoły we Włoszech, które korzystają z asygnaty, mogą środki uzyskane w ten sposób przeznaczyć tylko na ściśle określone cele i muszą się z tego rozliczyć.
W Polsce jest to ciągle czarna dziura i Kościół nigdy nie ujawnił swojego budżetu.
W nowym systemie, jeżeli nie ujawni, nie będzie dostawać pieniędzy. Związki wyznaniowe to podmioty życia publicznego. Pełnią określone funkcje nie tylko w stosunku do swoich wiernych, ale również funkcje społeczne. Dlatego wiedza o tym, jak wydają pieniądze, nam się należy. Zwłaszcza że Kościoły są w coraz większym stopniu finansowane ze środków publicznych.
Jest to fragment rozmowy z książki "Podatki. Przewodnik Krytyki Politycznej", która już wkrótce ukaże się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.