W swym ostatnim, nie wyemitowanym wystąpieniu z końca kwietnia, którego nagranie dźwiękowe siły specjalne USA znalazły w jego rezydencji w Abbottabadzie w Pakistanie, Osama bin Laden poparł protesty w Egipcie i Tunezji. Nie odniósł się jednak do sytuacji w Libii, Syrii i Jemenie. Przysięgam na Allaha, że ani Stany Zjednoczone, ani ci, którzy tam mieszkają, nie będą mieli spokojnego snu, dopóki nie będzie go miała Palestyna i dopóki wszystkie wojska niewiernych nie opuszczą ziem Mahometa - ostrzegał bin Laden.

O istnieniu tego nagrania 14 maja poinformował anonimowo przedstawicieli mediów pewien pracownik amerykańskiej sieci telewizyjnej CNN. To zadziwiające, że terrorysta udzielił nagle, po dwóch miesiącach, poparcia ruchom ludowym - skomentował. Dodał, że całkowite pominięcie powstania przeciwko Muammarowi Kaddafiemu, o którym bin Laden wyrażał się z pogardą, jest "zagadką".

Poparcie bin Ladena dla uczestników powstań i buntów zadaje kłam poglądowi wyrażonemu przez jednego z przedstawicieli rządu Baracka Obamy. Sekretarz obrony USA Robert Gates był przekonany, że sukcesy ruchów protestacyjnych w północnej Afryce stanowią "dotkliwy cios" zadany Al-Kaidzie.