Kontrrewolucja się uaktywnia
Rząd tymczasowy Bedżi Kaida Essebsiego, dawnego ministra Burgiby, który zastąpił Ganusziego w dniu 27 lutego, pojawił się w czasie kulminacji niepokojów ludowych jako neutralny i "technokratyczny", mający za zadanie dokończenie spraw bieżących, i przejmując na swoje konto żądanie zwołania Konstytuanty. W celu przygotowania wyborów, mianował "Wysoką Instancję ds. realizacji celów rewolucji, reformy politycznej i przejścia do demokracji", gdzie zebrały się wszystkie partie i spora liczba osobistości, związkowców itp., usuwając grunt pod nogami Narodowej Rady Ochrony Rewolucji (CNPR), którą utworzył Front 14 stycznia(1) wraz z innymi partiami opozycyjnymi (aż po islamistów z Ennahdhy) i której uznania domagał się od rządu(2).
Korzystając z odpływu mobilizacji i uzyskanego w ten sposób konsensusu z większością partii opozycyjnych, rząd Essebsiego narzuca coraz wyraźniej swe opcje polityczne służące burżuazji tunezyjskiej pozostającej w więzi z rządami imperialistycznymi - USA, ale też Francji, która wysłała do Tunezji swoich doradców. W szczególności, zdecydował się spłacić na początku kwietnia 300-milionową transzę długu tunezyjskiego zaciągniętego pod rządami Ben Alego w bankach zachodnich, a nawet zaciągnął nową pożyczkę.
Dyskusje narzucone przez władze i usłużną prasę obracają się wyłącznie wokół nowej konstytucji, a w szczególności wokół jej laickiego charakteru, ewentualnie wokół umożliwienia dawnym kadrom RCD startu w wyborach. Liczne głosy oficjalne proponują amnestię: nie należałoby dyskwalifikować zasadniczego trzonu politycznego burżuazji! Oczekując na rehabilitację, dawni kacykowie reżymu zakładają codziennie "nowe" partie lub dofinansowują dawnych, oficjalnych opozycjonistów, jak PDP czy Ettajdid, służących tamtym za pralnie.
Wydaje się, że islamiści odcinają kupony od swej famy zaciętej opozycji wobec reżymu Ben Alego (szacuje się, że uwięziono prawie 300 tys. ich działaczy, ale obecnie wszyscy zostali wypuszczeni). To oni jako pierwsi organizowali mityngi, spośród których ten w Sfax, dużym mieście robotniczym, zgromadził nawet 1500 osób, a na którym obecny był lokalny działacz UGTT. W innych regionach, jak np. Bizerte, Monastir czy Kelibia, gdzie mieszkańcy zdecydowanie przeciwstawili się organizowaniu mityngów islamistów, odnieśli oni mniejszy sukces. Są podobno szczodrze finansowani przez Turcję i Arabię Saudyjską. Na płaszczyźnie politycznej działają jak najbardziej oportunistycznie: w żaden sposób nie uczestniczyli w obaleniu Ben Alego, następnie popierali Ganusziego, po czym zdawkowo poparli manifestacje, które doprowadziły do obalenia tego ostatniego. Żadnego słowa krytyki wobec Essebsiego: do upojenia powtarzają, że są demokratami i postępowcami. Zasadnicza część ich wysiłków nakierowana jest na wybory 24 lipca, przy czym nie zaniedbują żadnej obszaru oddziaływania: uspokajają burżuazję co do swych intencji, a jednocześnie usiłują demagogicznie uwieść robotników, rolników i bezrobotnych. Działacze lewicowi obnażają tę dwulicowość, która jest oczywistością. Ale jednocześnie Ennahdha odgrywa wobec nich rolę stracha na wróble, do tego stopnia, że w oczach części z nich przebicie się islamistów służy jako pretekst dla hasła do powrotu do porządku lub do "demokratycznego i postępowego frontu"(3).
Dawny aparat państwa pozostaje integralny. Niesławna policja polityczna Ben Alego, oficjalnie rozwiązana, została w rzeczywistości rozproszona po innych jednostkach, bez zmiany formy aktywności. Armia jest codziennie obecna na ulicach Tunisu, z niewinną miną dyżurując przy swych samochodach opancerzonych w alei Burgiby. Oczywiście, wszyscy burżuje, oficjele i ich polityczni lokaje przypisują sobie zasługę przeprowadzenia "chwalebnej rewolucji o wolność i godność", odwołują się do pamięci "męczenników" (których jeszcze kilka miesięcy temu określali mianem łobuzów), aby zaapelować do wszystkich "prawdziwych rewolucjonistów" o spokój i pohamowanie się...
Lokalne komitety
Podczas dwóch tygodni od upadku Ben Alego, utworzyły się komitety obrony przeciwko ludziom dawnego dyktatora, którzy przed swoją ucieczką siali postrach i rabowali. Te komitety były bardzo zróżnicowane w zależności od regionu, a nawet dzielnicy, jednak liczni pracownicy, młodzież i bezrobotni wzięli w nich aktywny udział. Niestety, większość znikła z początkiem lutego, wraz z końcem zamieszek.
W różnych miastach, a nawet na szczeblu regionów czy merostw, administratorzy lub gubernatorzy zbyt bliscy Ben Alego zostali usunięci. Z obliczu wakatów w łonie władzy lokalnej pojawiły się "lokalne komitety obrony rewolucji". Jest ich dziś około 400, rozrzuconych w 24 guberniach kraju. Najczęściej były formowane jako koalicje partii generalnie uważanych za lewicowe, ale częstokroć przedstawiały o wiele szersze spektrum, do którego dołączali działacze PDP czy islamiści. W niektórych wypadkach przyłączali się reprezentanci "wykwalifikowanych bezrobotnych", komitetów dzielnicowych lub komitetów młodzieży.
Te komitety, tworzone często odgórnie, są obecnie zdemobilizowane i nie mają żadnej władzy. Nie rokują nadziei na bycie przedłużeniem rewolucji: zasadniczo są zależne od linii tej partii, która dominuje na danym obszarze.
Kto chce rozmyć mobilizację w haśle demokracji burżuazyjnej
To front z 14 stycznia bronił żądania zwołania Zgromadzenia Konstytucyjnego, podjętego szeroko podczas manifestacji przeciwko Ganusziemu. Za tym żądaniem stała koncepcja, że należy "wykorzenić RCD", pozbyć się wszelkiego śladu starego reżymu. Ale jeśli rząd Essebsiego przyłączył się do tych żądań, to dlatego, że usiłuje dziś obrócić je na swoją korzyść. Jak to podkreśla pewien działacz trockistowski: "To jest odwrotność rewolucji bolszewickiej: komitety i zaangażowanie robotnicze były bardzo silne w 1917 r. [Natomiast] tutaj burżuazja zaakceptowała Konstytuantę, ponieważ może ją wykorzystać dla siebie".
Tworząc "Wysoką Instancję" wokół Ben Aszura, prawnika i członka różnych zachodnich think tanków, rząd usiłował zaprząc wszystkie strony, nawet te najostrzej kontestujące, do gry wyborczej. Cel: aby wszystkie nurty były solidarne z rządem tymczasowym przygotowując się do wyborów i opuszczając ulice. Stawka częściowo się powiodła, ponieważ, wśród znanych partii, tylko PCOT [Robotnicza Partia Komunistyczna Tunezji](4) odrzuciła zaproszenie. Front 14 stycznia, podzielony w tej kwestii, jest od tamtej pory bardzo osłabiony.
Lecz tak zwolennicy "Wysokiej Instancji", jak i przeciwnicy wśród najważniejszych partii zwrócili całą swoją energię ku wyborom do Zgromadzenia Konstytucyjnego. Ci spośród islamistów i partii instytucjonalnych - co jest oczywiste; ale także ci z partii prawdziwie robotniczych, jak PTPD czy PCOT. Ta ostatnia nalega na konieczność "wykrystalizowania zdobyczy demokratycznych rewolucji", co można uzyskać przez wysłanie maksymalnej liczby deputowanych "demokratycznych i postępowych" do Zgromadzenia. Byłby to "pierwszy, konieczny krok" prowadzący do kolejnego, w którym - dzięki systemowi demokratycznemu – można będzie "walczyć o socjalizm". To polityka, która w rzeczywistości oddala kwestie socjalne mające największy potencjał mobilizacyjny na dalszy plan.
Głos młodych: "konieczna jest druga rewolucja"
Okupujący plac, którzy nadal zbierają się po kilkadziesiąt osób w różnych miastach Tunezji, są pozostałością mobilizacji "Kazba 1" i "Kazba 2": zaledwie w tydzień po 14 stycznia młodzi bezrobotni z całego kraju zjechali na plac Kazby, ośrodek polityczny Tunisu, aby zażądać dymisji ministrów rządu tymczasowego, należących do RCD. Miesiąc później, nowy obóz został założony przez tych samych ludzi i nazwany "Kazba 2". Po dwóch tygodniach okupacji placu i bez wyraźnego wezwania ze strony partii, w piątek 25 lutego, olbrzymia manifestacja dołączyła do okupantów, przyspieszając upadek Ganusziego.
Uczestnicy "Kazby 2", po powrocie w swych miejscowości, zdecydowali się powtórzyć sprawę lokalnie: ustawili swoje namioty przed dawnymi lokalami RCD lub przed budynkami administracji lokalnej, aby nawoływać do "drugiej rewolucji": bezrobocie jest nadal wysokie, policja wciąż tak samo agresywna, a wizja dawnych członków RCD ponownie na wszystkich stanowiskach w końcu doprowadziła do ich buntu. W ich mniemaniu, wybory 24 lipca nic nie przyniosą: nie robią sobie złudzeń co do Konstytuanty i uważają, że w obecnym stanie rzeczy, dawni członkowie RCD mogą bardzo skutecznie i szybko zawłaszczyć gros mandatów poselskich.
Ci młodzi, choć przedstawiają sobą potencjał, wydają się niestety izolowani w swoich namiotach, nie mając wiele kontaktu z innymi zmobilizowanymi frakcjami społeczeństwa, a w szczególności z klasą robotniczą, nawet jeśli otrzymują wsparcie materialne. Próba "Kazby 3" spaliła na panewce na początku kwietnia, a plac został zamknięty przez policję. Młodzi z różnych miast usiłują pozostać ze sobą w kontakcie, zalążek ciała koordynującego, gromadzący przedstawicieli 49 miejsc okupacji, zbiera się regularnie.
Strajki i żądania społeczne
Podczas drugiego tygodnia kwietnia, wszystkie miasta Tunezji były jeszcze zasypane śmieciami: skutek krajowego strajku pracowników służb miejskich, w tym zakładów oczyszczania miast, ogłoszonego przez UGTT, w sprawie niskich płac (płaca minimalna ok. 300 dinarów, czyli 150 euro), warunków pracy i zatrudnienia pracowników czasowych. Żądania zostały podchwycone w wielu gałęziach: liczba strajkujących wzrosła o 155% w porównaniu z 2010 r.(5), mobilizując średnio 85% pracowników w porównaniu z 53% w roku poprzednim. 85% strajków określa się jako "dzikie" (tzn. że nie są one ogłaszane przez związek lub nie przestrzegają prawnych ustaleń), w porównaniu z 19% zaledwie w roku 2010. Niepokoje społeczne dotykają bardzo różnych sektorów, jak np. edukacja, prasa, rolnictwo, call centers, Krajowe Towarzystwo Dystrybucji Ropy, zarządy miejskie, British gaz, Tunisie Telecom, jak i niezliczone firmy prywatne, tunezyjskie i zachodnie.
Prasa i rząd wciąż dmą w jedną trąbę: "niepewność i strajki, które trwają od 4 miesięcy"(6). Argument zaporowy: bez powrotu do normalności sezon turystyczny nie przetrwa i cała gospodarka kraju będzie zagrożona. Burżuazja tunezyjska uprawia, oczywiście, szantaż na wielką skalę, ale robi to też burżuazja imperialna, która grozi delokalizacją, jeśli strajki nie ustaną.
Podczas tych 4 miesięcy agitacji społecznej, związek UGTT znacząco się wzmocnił. Niemal podwoił się liczebnie i, co rzuca się w oczy, zróżnicował jeśli chodzi o jego bazę: podczas, gdy uprzednio organizował on działania głównie w sektorze publicznym, nowymi adherentami są przede wszystkim robotnicy i zatrudnieni w sektorze prywatnym. To nadzwyczajna okazja dla działaczy zajmujących się walką klas, ale kastet na biurokratów. Związkowcy, niegdyś zaciekli przeciwnicy Ben Alego, dają się wpędzić w grę zwaną "przejście do demokracji" i już się widzą w charakterze byłych opozycjonistów, a obecnych członków struktur władzy. Lewicowa opozycja w UGTT jest więc dziś mocno podzielona w tej sprawie. Według słów działaczy robotniczych: była ona skuteczniejsza za czasów starego reżymu!
Lecz tunezyjska klasa robotnicza, która już wykorzystuje niepokoje, aby podnieść głowę, mogłaby się zorganizować i narzucić siebie na terenie politycznym, wypychając tych, którzy dziś pretendują do roli jej reprezentanta.
2 czerwca 2011 r.
Przypisy:
(*) Wybory do Zgromadzenia Konstytucyjnego zostały ostatecznie przełożone przez Essebsiego z lipca na 24 października 2011 r. (przyp. tłum.).
1. Front, który skupia różne partie przyznające się do klasy robotniczej, takie jak PCOT, LGO, ale także nacjonalistów z PTPD, baasistów, naserowców i kilka stowarzyszeń.
2. Zob. "Convergences révolutionnaires" nr 74.
3. To jest właśnie linia PCOT...
4. ... oraz małej LGO.
5. "Le Temps", 6 maja.
6. "Le Temps", 20 maja.
Najważniejsze cytowane partie:
Ennahdha: islamiści, którzy przyznają się do związków z rządzącą partią turecką AKP.
PDP (Parti Démocrate Progressiste - Demokratyczna Partia Postępu) - jedna z głównych partii opozycyjnych za czasów Ben Alego. Uczestniczyła w rządzie Ganusziego.
Ettajdid: dawna partia komunistyczna, obecnie demokratyczna partia burżuazyjna. Uczestniczyła w rządzie Ganusziego.
PTPD (Parti du Travail Patriotique et Démocratique - Patriotyczna i Demokratyczna Partia Pracy) - nacjonaliści zwani postępowymi, jej działacze zajmują liczne stanowiska w kierownictwie UGTT; za Ben Alego ożywiali skrzydło opozycyjne.
PCOT (Parti Communiste des Ouvriers Tunisiens - Komunistyczna Partia Robotników Tunezyjskich) - o tradycji maoistowskiej, proalbańskiej; partia przetrwała 23 lata w podziemiu za Ben Alego, skupiając około tysiąca działaczy i wydając zakazaną gazetę "La voie du peuple". Jej lider, Hamma Hammami, jest bardzo znanym opozycjonistą tunezyjskim.
LGO (Ligue de la Gauche Ouvrière - Liga Lewicy Robotniczej) - mała organizacja trockistowska założona w styczniu, związana z IV Międzynarodówką (ZS).
Raphaël Preston
tłumaczenie: Ewa Balcerek
Tekst ukazał się w piśmie "Convergences révolutionnaires" nr 76, czerwiec-lipiec 2011 r.