Katarzyna Szumlewicz nie domaga się od myślicieli oświecenia wrażliwości na problemy grup wykluczonych, które dostrzeżono znacznie później, ale jednocześnie czyta wcześniejszą myśl przez pryzmat współczesności, zastanawiając się nad przyczynami ograniczeń poszczególnych teorii. Co ciekawe, często zestawia je z teoriami pochodzącymi z tego samego okresu i mniej znanymi, a trafnie ujmującymi pewne zagadnienia, udowadniając tym samym, że ograniczenia płynące z przyjmowania charakterystycznych dla danej epoki uprzedzeń wcale nie są konieczne. I tak na przykład dekonstruuje mizoginiczne uwikłanie Rousseau, obawiającego się kobiecej swobody seksualnej i wręcz zalecającego wychowanie kobiet tak, aby uniemożliwić im osiągnięcie jakiejkolwiek samodzielności, z refleksją Mary Wollstonecraft, która niemal w tym samym czasie nie tylko domagała się dla kobiet prawa do edukacji i pracy, ale także dokonała analizy problemu, który dziś znamy pod nazwą terroru piękna. Kantowi traktującego społeczności innych ras w sposób paternalistyczny, przeciwstawia współczesnego mu Condorceta, który apelował o poszanowanie ich autonomii kulturowej i politycznej.
Według Katarzyny Szumlewicz istnieje konieczny związek między myślą emancypacyjną a pedagogiczną - każdy filozof marzący o społeczeństwie składającym się z wolnych i samorealizujących się jednostek musi widzieć wroga w tradycyjnych modelach wychowawczych i myśleć o metodach nauczania, dzięki którym dzieci rozwiną w sobie zdolność do samodzielnego myślenia oraz wrażliwość na krzywdę i poczucie odpowiedzialności za kształt społeczeństwa. O ile dla konserwatywnych doktryn wychowawczych charakterystyczne jest kładzenie nacisku na posłuszeństwo autorytetom, dyscyplinę i pamięciowe metody nauczania, o tyle wyznacznikiem edukacji emancypacyjnej wydaje się zachęta do kształtowania umysłu na podstawie doświadczeń i dyskusji oraz przyzwolenie na swobodną ekspresję indywidualności. Paradoksalnie jednak te wyznaczniki często zawodzą - wielu myślicieli emancypacyjnych uznawało autorytaryzm w wychowaniu za konieczny etap kształcenia autonomicznego podmiotu. Problem ten widać wyraźnie w pedagogice kantowskiej, która uznaje przemoc wobec naturalnych skłonności jednostki za konieczny etap kształtowania autonomicznego - czyli działającego na mocy prawa moralnego - indywiduum. Prowadzi to w praktyce do przyzwolenia na najbrutalniejsze metody wychowawcze, a także na nieludzko surowe prawa, obracające się przeciwko grupom społecznie upośledzonym.
Przyglądając się tradycji myśli emancypacyjno-pedagogicznej od Rousseau do Deweya, Katarzyna Szumlewicz pokazuje jej liczne niekonsekwencje, które - zdaniem autorki - wynikają ze sposobu, w jaki kolejni myśliciele postrzegają sam podmiot emancypacji. Choć wszyscy na ogół mówią o emancypacji jednostki czy człowieka, głębsza analiza wykazuje, że zwykle rozumieją człowieczeństwo w sposób, który wiele osób go pozbawia. Są to na przykład kobiety, niższe klasy społeczne, ludy nieeuropejskie, mniejszości seksualne czy osoby niepełnosprawne. Nawet tak światli myśliciele, jak na przykład Schiller czy Horkheimer, przekraczając horyzonty myślowe swoich epok, podzielali zarazem wiele typowych dla nich uprzedzeń. I tak Schiller był rzecznikiem burżuazji, obawiając się dążeń emancypacyjnych ludu, a Horkheimer przestrzegał przed zgubnymi skutkami sztucznej antykoncepcji i pampersów niszczących w kobietach instynkt macierzyński, a więc zagrażających dobru dzieci.
Jednym z najciekawszych wątków książki jest właśnie wydobycie przez autorkę czarnych plamek w myśleniu poszczególnych filozofów, którzy nie dostrzegali, że autonomia jednej emancypującej się grupy jest często możliwa tylko dzięki przyzwoleniu na poddaństwo innej. I tak już pierwsze dzieło poświęcone pedagogice emancypacyjnej przewiduje wychowanie do wolności tylko jednej płci - męskiej. Autorka podkreśla, że dla zniesienia opresji kobiet niezbędny jest demontaż opozycji prywatne–publiczne, na której została ufundowana myśl liberalna. Zarodki feministycznej krytyki tej kategorii, w pełni wyartykułowanej w latach 60. ubiegłego wieku, znajduje już u Mary Wollstonecraft i Harriet Taylor Mill. Jej analizy są także wyczulone na problem interseksjonalności, czyli wzajemnego przenikania się kategorii wykluczeń - efektem tego jest częste niedostrzeganie, że tylko na pozór grupa, dla której żąda się wolności, jest jednolita i posiada wspólne interesy. Pojęcie to wprowadziły czarne feministki, które w latach 70. wykazały, że feminizm w USA w rzeczywistości reprezentuje wyłącznie białe kobiety z burżuazji i nie dostrzega problemów kobiet z klasy robotniczej, zwłaszcza czarnych. Domagając się dla kobiet prawa do pracy w zawodach typowych dla burżuazji, nie dostrzegały, że istnieją kobiety, dla których niskopłatne zajęcia stanowią konieczność, i feminizm właśnie od niej powinien chcieć je wyzwolić.
Lektura przenikliwej, a czasem i zabawnej (z powodu kuriozalnych szczegółów niektórych koncepcji) książki Katarzyny Szumlewicz pozostawia po sobie jedno przykre uczucie, będące skutkiem ograniczonych ram czasowych analizowanego materiału. Tym samym domaga się ciągu dalszego, czyli przedstawienia dyskusji najnowszych. Ograniczenie analizy w czasie powoduje także, że refleksja pedagogiczna jest w książce ujmowana jako części refleksji filozoficzno-społecznej w ogóle, tymczasem dzisiaj moglibyśmy się z pewnością pokusić o przyjrzenie się wzajemnym oddziaływaniom między pedagogiką teoretyczną a pedagogiczną praktyką. Bohaterami książki Katarzyny Szumlewicz nie są praktykujący pedagodzy, ale myśliciele, których pedagogiczne postulaty były z konieczności dość ogólnikowe. Tymczasem w samej pedagogice jako odrębnej dyscyplinie naukowej bardzo ważna jest mediacja między teorią a praktyką - pozwalająca choćby na wyciągnięcie korygujących wniosków z testowanych projektów. Oczywiście tak rozumiana pedagogika stawia przed teorią jeszcze jeden problem, mianowicie kwestię dobra osób, na których testuje się teorie, a więc ryzyka związanego z postulatem zmian w systemie pedagogiki. Taka książka, świadoma nieoczywistości powołującego się na empirię, a przecież z konieczności uwikłanego w rozmaite ideologie dyskursu pedagogiki praktycznej, mogłaby na przykład pokusić się o odpowiedź na pytanie, czy przeżywające dziś swój renesans metody behawioralne, znane pod pojęciem "ustawiania granic", są współczesną "światłą" wersją tradycyjnego autorytaryzmu w wychowaniu, wdrażającą dzieci do konformizmu społecznego, czy też pozwalają im wykształcić stabilną i zarazem dynamiczną psychikę, dzięki której nie będą się w przyszłości chować pod parasol ochronny konserwatywnych ideologii.
Katarzyna Szumlewicz, "Emancypacja przez wychowanie, czyli edukacja do wolności, równości i szczęścia", Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, Sopot 2011.
Katarzyna Nadana
Recenzja ukazała się w kwartalniku "Bez Dogmatu".