Oczywiście wszystkie te hasełka nie mają nic wspólnego z postulatami „Solidarności” z Sierpnia 1980 roku.
Prawicowe środowiska w Polsce z podziwem patrzą na węgierską partię Fidesz, która wygrała wybory parlamentarne i odsunęła od władzy socjaldemokrację. Mówią:
Weźmy przykład z Węgrów. Przemiany, które podziwiamy w ich ojczyźnie nie wydarzyły się same z siebie. Oni je sobie wymodlili.
Co to w rzeczywistości są za przemiany? Zarówno narodowo-konserwatywny Fidesz jak i faszystowski Jobbik powołują się na rewolucję z 1956 roku. Określają ją jako narodowe i antyrosyjskie powstanie lub walkę z komunizmem. Starają się socjaldemokrację obstawić w roli sowieckiego okupanta. Podobnie jak w Polsce pomija się postulaty „Solidarności” tak na Węgrzech nie mówi się o tym czym była rewolucja węgierska. Propaganda przedstawiała walczących Węgrów jako reakcjonistów spod znaku Horthy’ego, faszystów czy zwolenników kapitalizmu.
Jak było naprawdę? Pod wpływem rozruchów w Poznaniu (*), studenci węgierscy podnieśli strajk żądając większych swobód społecznych i gospodarczych. Po represjach ze strony władz do strajku zaczęły przyłączać się miliony. Siłą doprowadzono do zawieszenia broni ze Związkiem Radzieckim. Siły rewolucyjne rozpoczęły kolektywizację zakładów pracy i usuwanie stalinowskich biurokratów.
Postulowanymi przez rewolucjonistów zasadami były:
Fidesz
Postulaty Fideszu nijak mają się do rewolucji w 1956. Ich propozycje gospodarcze niczym nie różnią się od tego co praktykowanego przez rządzącą wcześniej socjaldemokrację neoliberalizmu. Swój obraz „alternatywy” budują na naiwności ludzi, którzy mają uwierzyć, że wolny rynek i narodowo-konserwatywne wartości przyniosą im lepsze jutro. Różni się jednak od partii rządzącej wrogością wobec mniejszości etnicznych zamieszkujących Węgry i radykalnie antyspołeczną polityką. Nie chcą oni zmiany systemu gospodarczego tylko obsadzenia stanowisk państwowych swoimi.
Jedną z ich wielkich reform jest wprowadzenie przepisów na mocy których za bycie bezdomnym płaci się równowartość 2 tys. złotych grzywny. Jest to sposób na problem stolicy, w której 10 000 osób nie ma domu. Władze Fideszu uważają, że problem bezdomności nie zniknie kiedy da się ludziom dach nad głową. Wolą inwestować w więzienia.
Zamordyzm jest im niezbędny w związku z silnym oporem społecznym. W mieście Esztergom przestano oświetlać ulice oraz dostarczać jedzenie do szkół, po tym jak władze miasta sprywatyzowały usługi zajmujące się jednym i drugim. Gdy mieszkańcy miasta przyszli na posiedzenie władz samorządowych, radni zostali z sesji wyprowadzeni pod ochroną policji.
Protest przeciwko polityce gospodarczej rządu ściągnął do centrum stolicy dziesiątki tysięcy ludzi domagających się dymisji premiera Viktora Orbana. Lud domaga się zmian. Nie chce Fideszu.
Jobbik
Jest jeszcze drugi wspomniany obóz prawicowy. Również nie jest alternatywą ani wobec socjaldemokracji, ani wobec Fideszu. Nie staje po stronie ludu, nie głosi żadnego z postulatów rewolucji, ani nie tworzy niczego nowego.
Próbuje on wyrastać na innym gruncie. Sytuację w kraju próbuje tłumaczyć „żydowskim spiskiem” i „post-stalinizmem”. Partia ta jest również znana z dokonywania napaści na tle rasowym w całych Węgrzech. Korzenie Jobbiku sięgają jeszcze Strzałokrzyżowców współpracujących z III Rzeszą. Rewolucję ukazują jako antyrosyjskie czy „antykomunistyczne” powstanie narodowe kompletnie nie mówiąc o klasowym charakterze wydarzeń z 1956.
Jobbik jest powiązany z paramilitarnymi bojówkami takimi jak Magyar Guarda. Te odziały dokonują napaści na osiedla romskie. Jeden z najbardziej spektakularnych miał miejsce w kwietniu 2011 gdzie musiały interweniować policyjne odziały specjalne.
Faszyści starają się budować swoją pozycję na niezadowoleniu społecznym. Wykorzystują sytuację, że istnieją ludzie, którzy prędzej uwierzą w żydowski spisek niż to, że system jest zły.
Najgorsze jest jednak to, że pod wpływem wzrostu poparcia dla Jobbiku, Fidesz radykalizuje się i jako partia konserwatywna stara się upodobnić do Jobbiku żeby przekonać do siebie część jego potencjalnego elektoratu. Takie samo zjawisko można zaobserwować we Francji, gdzie w stronę skrajnej prawicy dryfuje Sarkozy. Jego partia zakazała noszenia burek.
W Polsce w taki sam sposób próbuje grać Prawo i Sprawiedliwość. Jego posłowie patronują marszowi ONR i Młodzieży Wszechpolskiej.
Czy rewolucja na Węgrzech powtórzy się? Reakcja na rosnący w siłę faszyzm może być równie silna. Tym bardziej, że skrajna prawica nie zlikwiduje kryzysu, a wszelki oddolny opór będzie tłumić z coraz większą brutalnością.
A co z Polską? Jobbik był gościem tegorocznego Marszu Niepodległości. Młodzież Wszechpolska była na Magyar Sziget – węgierskim festiwalu nacjonalistycznym. Taktyka zawłaszczania tradycji opozycji antyrządowej w PRL jest do złudzenia podobna.
Duże manifestacje w stolicy ściągające masy typu wspomniany już Marsz, czy też akcje w mniejszych miejscowościach takich jak Myślenice, mają za zadanie zastraszyć społeczeństwo. Tak żeby bało się stawiać opór.
Faszyzm jako system totalitarny będzie dotykał szczególnie ludzi gorzej sytuowanych. Zawsze służy systemowi. Na Węgrzech wielu byłych Strzałokrzyżowców pracowało później w stalinowskich służbach bezpieczeństwa. Do służb trafiało wielu Żydów, którzy chcieli się mścić za swoje krzywdy, jednak byli też tacy co chcieli się mścić na Żydach.
Zygmunt Berling w pamiętnikach opisuje jak NKWD rekrutowało do polskiej bezpieki agentów nazistowskich. W latach 80-tych władze PRL używały faszystowskich skinheadów do prowokowania zamieszek na festiwalach rockowych. Także demonstracje „Solidarności” bywały atakowane.
Magyar Guarda już „broni” Węgrów przed Cyganami, z których zrobiła wroga narodu. Owym wrogiem narodu można stać się bardzo łatwo. Wystarczy, że wystąpi się przeciwko interesom partii lub porządkowi państwowemu.
Czy Fidesz i Jobbik to wrogie obozy?
Można odnieść wrażenie, że Jobbik i Fidesz są sobie wrogie. Niepoprawny optymista mógłby pomyśleć, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta i że ktoś „normalny” w końcu przejmie władzę w kraju.
Nic bardziej mylnego. Powstanie bojówek Jobbiku zbiegło się z kryzysem finansowym i politycznym, kiedy socjaldemokracja zniechęciła do siebie Węgrów. To wtedy Viktor Orban po raz pierwszy zaostrzył swój kurs.
Nie wspiera on skrajnej prawicy bezpośrednio. Zależy mu na tym, żeby była widoczna i straszyła. Orban już raz przegrał z socjaldemokracją. Musi proponować coś nowego. Stąd też zmodernizowanie skrajnej prawicy. Fidesz można trochę porównać z popularną w Europie Zachodniej tzw. „nową prawicą”. Nie ma rasizmu biologicznego. Jest rasizm kulturowy. Cyganów nie przedstawia się jako gorszą rasę, tylko jako bandytów.
Kiedy na Węgrzech dochodziło do zamieszek antyrządowych, nie były one podyktowane żądaniami ekonomicznymi. Orban uderzył w narodowo-patriotyczną dumę, którą skierował… przeciwko „sowieckiemu okupantowi” jakim był, wg niego, ówczesny rząd.
Rok później doszło do tego samego. Jednak jeszcze później kiedy już Fidesz był pewnien, że wygra wybory postanowił nie uczestniczyć w protestach. Nie chciał też stawać bezpośrednio obok prawicowych ekstremistów, którzy pojawili się na ulicach masowo. Wtedy nie doszło również do zamieszek.
Partia chcąca być mainstreamową zdystansowała się od podkutych butów. Te jednak napędzone przez tę partię zaczęły żyć własnym życiem i również weszły do mainstreamu.
Zło zostało zasiane, a Fidesz i Viktor Orban nieźle na tym wychodzą. Podobnie jak radykalna strona PiS, która uczestniczy w Marszu Niepodległości. Są to ludzie, którzy ciągną swoją partię w stronę faszyzmu.
Przypis:
(*) Przypomnijmy jednak co działo się w Poznaniu w 1956 roku. Był to środek wielkiego przemysłu. Pretensje wobec zakładu wysunęli robotnicy, którzy w obliczu trudnej sytuacji gospodarczej zarządali podatku pobieranego im niesłusznie przez trzy lata za przodownictwo pracy. Nie pomagały petycje oraz rozmowy z ministrem, który najpierw zgodził się na postulaty robotników, a później się ze zgody wycofał. To wywołało strajk, który przerodził się w masowe protesty.
Jacob Burns
Artykuł pochodzi ze strony Centrum Informacji Anarchistycznej.