Z Anną Kornacką - byłą przewodniczącą Partii Kobiet, rozmawia Przemysław Prekiel.
Przemysław Prekiel: Trwa jakaś zmasowana kampania nienawiści na Panią minister sportu?
Anna Kornacka: No może nie zmasowana, ale faktycznie skala ataków jest dość duża – porównując choćby z o wiele poważniejszymi wpadkami innych ministrów (byłych i obecnych). Myślę, że w tym wypadku zagrało wiele czynników: po pierwsze faktyczne „paliwo” w postaci ewidentnych wpadek, braku przygotowania merytorycznego zespołu jak i samej Joanny Muchy, po drugie kategoria – pamiętajmy, że w Polsce piłka nożna jest drugą narodowa religią, do tego z tak samo mocno zmaskulinizowaną hierarchią a tu na czele resortu staje kobieta. Już sam fakt takiego zestawienia mógł budzić duże emocje i delikatnie mówiąc brak aplauzu, no i oczywiście zwiększone siły do czujnej obserwacji poczynań nowej szefowej „świętego resortu”.
Dla Ciebie Joanna Mucha to minister czy ministra sportu? Ma to duże znaczenie?
Dla mnie to ministra. Ma to bardzo duże znaczenie. W języku polskim każdy rzeczownik (a więc tytuł) ma rodzaj. Nie ma tytułów „neutralnych” rodzajowo, dlaczego więc kobiety mają używać tytułów z męskim rodzajnikiem? Zdaję sobie sprawę, że czasami wiąże się to z utworzeniem neologizmu, na tym polega przecież żywy język – nadążający za potrzebami życia, przemianami obyczajowymi i społecznymi. Brak żeńskich odpowiedników tytułów związanych ze sprawowaniem władzy pokazuje jedynie obraz niskiej reprezentacji kobiet w tym obszarze. Poza tym używanie tytułów i określeń z poprawnym rodzajem pokazuje jeszcze jeden mechanizm -czym grozi kobietom w polityce lub biznesie przyznanie się (na poziomie językowym) do własnej płci? Degradacją merytoryczną? Trochę tak. "Partnerka", "przyjaciółka" - brzmi dwuznacznie (czujesz ten powiew erotyzmu?) nie to, co profesjonalny "partner" czy "przyjaciel", „ministra” a nawet „posłanka” brzmi śmiesznie (i niesie oczekiwanie, żeby nie powiedzieć zapotrzebowanie na wpadkę) nie to, co zacny i poważny „minister” czy „poseł”. Zanim oswoimy się z językiem, a przede wszystkim zanim my, kobiety, będziemy się z tym dobrze czuły, „u siebie”, jeszcze trochę upłynie czasu dlatego uważam, że należy tego pilnować i edukować, edukować i jeszcze raz edukować.
Prof. Magdalena Środa, która broniła Pani minister, stwierdziła, że te ataki są bezpodstawne, ponieważ ministrowie-mężczyźni popełniają nie mniejsze "wpadki". To wystarczy, aby jej nie krytykować?
Nie sądzę aby u podstaw wypowiedzi prof. Środy leżała intencja zakazu krytyki ministry Muchy, raczej zwrócenie uwagi na zjawisko niestety nagminne w naszej kulturze – uwypuklanie, a nawet przejaskrawianie potknięć kobiet na wysokich stanowiskach i ośmieszanie roli kobiet w zarządzaniu przy bardzo dużej, nieuzasadnionej tolerancji dla (statystycznie częstszych) wpadek mężczyzn. Te ostatnie traktujemy jako swoistą „normę” natomiast w przypadku kobiet – zatrzymujemy się i tworzymy historię kobiet niekompetentnych, głupich wręcz. Sam fakt, pozwolenia sobie na prowokację dziennikarską (i reakcje na nią) pokazuje przyzwolenie społeczno kulturowe na tego typu niebezpieczną i niesprawiedliwą narrację.
Ale wspomniana już Prof. Magdalena Środa używała właśnie takiej narracji...może i jest niekompetentna, ale ile jest niekompetentnych mężczyzn...
To prawda, mówiła również, że jeśli miałby wybierać pomiędzy niekompetentną kobietą a niekompetentnych mężczyzną wybrałaby kobietę. Rozumiem to, choć sama jestem daleka od takiej narracji. Jeśli pozwolisz nie będę zagłębiała się w interpretację słów prof. Środy, bardziej komfortowo jest mi mówić we własnym imieniu.
Chcę jeszcze raz podkreślić istotną różnicę - jeśli zarzuca się ministrze Joannie Musze, że jest kiepska bo jest kobietą to seksizm i chamstwo, uzasadnione jest więc, moim zdaniem, przytaczanie mnogości wpadek ministrów i posłów jako przeciwwagi, podobnie w przypadku kiedy używa się krytyki jednej ministry do uogólnienia rozszerzonego na kobiety sprawujące władzę. Mimo zaangażowania abyśmy były jak najsprawiedliwiej reprezentowane w organach władzy daleka jestem do idealizowania i tworzenia „świętych krów” z tych, które (w końcu!) tę władzę sprawują ale bądźmy konsekwentni! - jeśli rozmawiamy o braku kompetencji w jednym ministerstwie przyłóżmy tę samą miarę i wagę do wszystkich pozostałych, nie zatrzymujmy się wyłącznie przy „spektakularnym” przykładzie jednej ministry.
Jeśli stwierdzę, że Pani minister Mucha jest kiepskim ministrem/ministrą sportu to od razu będę seksistą bądź męskim szowinistą? Boję się ostatnio, że niektóre środowiska mogą tak to odebrać...
Nie sądzę. Jeśli stwierdzisz, że jest kiepską ministrą sportu odnosisz się do jej kompetencji związanych z zarządzaniem resortem sportu a nie do płci, więc bez przesady z tym lękiem.
Skupmy się na reformie emerytalnej. Co o niej sadzisz? Wydaje się, że reforma uderza bardziej w kobiety, mają pracować 7 lat dłużej...
Tylko pozornie. Realnie natomiast wydłużenie wieku emerytalnego ma wyrównać szanse kobiet na rynku pracy. Jeżeli nie podwyższymy wieku emerytalnego aktywność zawodowa Polaków pozostanie wciąż niska, ale co więcej obniżą się emerytury, szczególnie kobiet. Będą one pobierać emeryturę przez ponad 25 lat i jej wysokość spadnie z 50 do 25 proc. przeciętnego wynagrodzenia. Warunkiem powodzenia tej reformy (a więc osiągnięcia planowanego skutku) jest zmierzenie się z ważnym problemem– zapewnienie miejsc pracy tym osobom, które będą pracowały dłużej. Reforma nie ma szans na powodzenie bez powstających nowych miejsc pracy i bez takich rozwiązań, dzięki którym pracodawcy będą mogli te miejsca pracy nie tylko tworzyć ale i jak najdłużej utrzymać. PKPP Lewiatan proponuje m.in.: zniesienie przedemerytalnego okresu ochronnego, który zniechęca do zatrudniania starszych osób, umożliwienie pracodawcom elastyczniejszego organizowania czasu pracy poprzez wydłużenie okresu rozliczeniowego i wprowadzenie indywidualnych kont czasu pracy, czy wprowadzenie „bonów opiekuńczych" i zwiększenie dofinansowania opieki nad dziećmi i osobami niesamodzielnymi ponadto ograniczenie dopłat do emerytur uprzywilejowanych i przeznaczenie części odzyskanych w ten sposób pieniędzy na aktywizację zawodową i poprawę opieki zdrowotnej, zmniejszenie obciążeń najniższych wynagrodzeń podatkami i składkami, a także dofinansowanie i zwiększenie efektywności publicznych służb zatrudnienia oraz kontraktowanie usług firm zajmujących się aktywizacją zawodową.
Rozumiem w takim razie, że popierasz wydłużenie wieku emerytalnego?
Tak, ale pod warunkiem wprowadzenia kompleksowych rozwiązań minimalizujących zagrożenia i niwelujących potencjalne, negatywne skutki reformy.