Socjalista François Hollande prawie na pewno będzie prezydentem Francji. Ma konsekwentnie lewicowy program – chce się dobrać do skóry światu finansów i opodatkować bogatych. Kandydat socjalistów zamierza pobudzić wzrost gospodarczy poprzez wspieranie przedsiębiorców z klasy średniej, dla których zostanie założony bank inwestycyjny. Wprowadzone będą trzy progi podatkowe dla przedsiębiorstw (35%, 30% i 15%), co się okaże korzystne dla małych i średnich firm. Przedsiębiorstwa, które przeniosą produkcję za granicę, nie dostaną żadnej państwowej pomocy. Traktat pokoleniowy między starszymi a młodszymi pracownikami ma stworzyć 150 tys. nowych miejsc pracy. Podatek dla najlepiej zarabiających (powyżej 150 tys. euro rocznie) zostanie podniesiony do 45% (27 lutego Hollande zaproponował nawet 75% dla zarobków powyżej 1 mln euro). Zmniejszone lub zlikwidowane będą nisze, które do tej pory pozwalały na unikanie płacenia podatków. Sektor finansowy i bankowy zostanie podzielony na część oszczędnościową i inwestycyjną. Francuskie banki nie będą mogły korzystać z zagranicznych rajów podatkowych.
Kapitan roweru wodnego
Wszystko wskazuje na to, że 57-letni Hollande będzie pierwszym socjalistycznym prezydentem od 1995 r. Jest wytrawnym działaczem partyjnym, w latach 2007-2008 był przewodniczącym Parti Socialiste, nigdy jednak nie sprawował urzędu ministra. W listopadzie 2011 r., po długiej procedurze prawyborczej, został kandydatem partii na prezydenta. Pokonał m.in. obecną szefową socjalistów Martine Aubry oraz Ségolène Royal, byłą towarzyszkę życia, z którą ma czworo dzieci (obecnie partnerką Hollande’a jest dziennikarka Valérie Trierweiler). Royal kandydowała na urząd prezydenta w 2007 r., ale to Sarkozy zwyciężył.
Po sukcesie w prawyborach Hollande spoczął na laurach. Publicznie występował rzadko, na temat programu prawie się nie wypowiadał. Jean-Luc Mélenchon, kandydat na prezydenta z ramienia radykalnego Frontu Lewicowego, nazwał go kapitanem roweru wodnego. Towarzysze z partii przypomnieli mało pochlebne przezwisko Hollande’a – Flamby (budyń o smaku karmelowym, ulubiony przysmak socjalistycznego polityka, aluzja do jego puszystej sylwetki).
Współpracownicy Sarkozy’ego triumfowali: „Mówiliśmy, że to bańka mydlana, która pęknie”. Hollande tymczasem starannie przygotowywał ofensywę i 22 stycznia wystąpił przed 10 tys. zwolenników w hangarze w Le Bourget, na problemowym przedmieściu Paryża. „Przyszedłem, aby opowiedzieć wam o Francji, która cierpi, lecz zarazem ma nadzieję, o Francji dnia jutrzejszego”, oświadczył. Jego zdaniem prezydentura oznacza reprezentowanie francuskich wartości wobec świata, takich jak równość płci i wszystkich warstw społecznych, rozdział Kościoła od państwa, opór wobec potęgi pieniądza, walka z przestępczością i traktat pokoleniowy, który zapewni młodym miejsca pracy. „Mój prawdziwy przeciwnik nie ma imienia, nie ma partii, nie ma twarzy. To świat finansów”, stwierdził kandydat socjalistów.
60 punktów
Cztery dni później Hollande przedstawił szczegółowy program składający się z 60 punktów.
Przewiduje mianowicie powrót do emerytury od 60. roku życia (Sarkozy podwyższył wiek emerytalny do 62 lat,
była to jedna z jego nielicznych reform). Uważa, że 35-godzinny tydzień pracy musi zostać utrzymany. Kandydat socjalistów zamierza pobudzić wzrost gospodarczy poprzez wspieranie przedsiębiorców z klasy średniej, dla których zostanie założony bank inwestycyjny. Wprowadzone będą trzy progi podatkowe dla przedsiębiorstw (35%, 30% i 15%), co się okaże korzystne dla małych i średnich firm. Przedsiębiorstwa, które przeniosą produkcję za granicę, nie dostaną żadnej państwowej pomocy. Traktat pokoleniowy między starszymi a młodszymi pracownikami ma stworzyć 150 tys. nowych miejsc pracy. Podatek dla najlepiej zarabiających (powyżej 150 tys. euro rocznie) zostanie podniesiony do 45% (27 lutego Hollande zaproponował nawet 75% dla zarobków powyżej 1 mln euro). Zmniejszone lub zlikwidowane będą nisze, które do tej pory pozwalały na unikanie płacenia podatków. Sektor finansowy i bankowy zostanie podzielony na część oszczędnościową i inwestycyjną. Francuskie banki nie będą mogły korzystać z zagranicznych rajów podatkowych.
Powstanie 60 tys. nowych miejsc pracy w oświacie, zwłaszcza w przedszkolach i w szkołach dla młodzieży z problemami. Do 2017 r. liczba młodych ludzi porzucających naukę ma zostać zmniejszona o połowę. Program Hollande’a przewiduje budowę 2,5 mln mieszkań socjalnych, przede wszystkim dla młodych rodzin i studentów. Podwyżki czynszów będą poddane kontroli.
W ramach akcji „Bezpieczeństwo w sąsiedztwie” powstanie tysiąc nowych etatów dla policjantów i żandarmów. Udział prądu z elektrowni atomowych w produkcji energii ma zostać zmniejszony z 75% do 50% – aczkolwiek Hollande przezornie nie wchodził w szczegóły, jak zamierza tego dokonać.
Kiedy kandydat socjalistów ogłosił te 60 punktów, natychmiast zabrzmiały głosy krytyki. Program jest utopijny i niemożliwy do realizacji. Wprowadzenie go będzie kosztować, według różnych ocen, od 20 do 45 mld euro. Nie wiadomo, skąd wziąć te pieniądze. Hollande ułożył swój plan, zakładając, że w 2012 r. wzrost gospodarczy wyniesie 0,5%. Prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego jest bardziej pesymistyczna – przewiduje tylko 0,2%.
Jérôme Chartier, parlamentarzysta z konserwatywnej partii UMP, ugrupowania Sarkozy’ego, stwierdził: „Maski opadły, projekt Hollande’a jest niewiarygodny i pozbawiony oddechu. Kandydat obrał radykalny, lewicowy kurs”.
Strach w Berlinie
Wizja socjalisty w Pałacu Elizejskim wywołała niepokój w Niemczech. Dziennik „Die Welt” określił program Hollande’a jako lewicowy populizm. Po wielu nieporozumieniach kanclerka Angela Merkel znakomicie ułożyła relacje z prezydentem Sarkozym. Powstał sprawny duet walczący o ocalenie Grecji i innych krajów eurolandu przed bankructwem, nazywany ironicznie Merkozy. Merkel stanęła po stronie Sarkozy’ego i wraz z nim udzieliła w Pałacu Elizejskim wywiadu niemieckiej telewizji publicznej ZDF oraz francuskiej France 2. Oświadczyła, że wspiera prezydenta, ponieważ jest z tego samego obozu politycznego. Nie zgodziła się natomiast spotkać z Hollande’em, chociaż kandydat socjalistów o taką rozmowę zabiegał. Zdaniem komentatorów to najbardziej znaczące w historii RFN wmieszanie się Niemiec w kampanię wyborczą innego państwa. Nawet minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle przypomniał Merkel, że „Niemcy nie są stroną we francuskiej kampanii wyborczej”.
Kanclerki bronił zaufany współpracownik, sekretarz generalny CDU, Hermann Gröhe: „W starciu Sarkozy-Hollande chodzi o przeciwstawne założenia – wzmocnienie konkurencyjności albo lewicowa polityka dystrybucji”. Angela Merkel występuje nad Sekwaną nie jako szefowa rządu, lecz jako przewodnicząca CDU – zaznaczył Gröhe.
Rzeczywiście Hollande ma inny program gospodarczy niż Merkel. Nie chce zapisania w konstytucji ograniczeń dla deficytu budżetowego. Domaga się renegocjacji podpisanego w Brukseli paktu fiskalnego. Opowiada się za wprowadzeniem euroobligacji wspólnych dla wszystkich krajów eurolandu. Merkel nie zamierza płacić wszystkich długów innych państw i o euroobligacjach nie chce słyszeć.
Nie ulega wątpliwości, że jeśli Hollande zostanie prezydentem i zacznie realizować swój program, polityka oszczędności i zwiększania konkurencyjności w Europie, prowadzona przez Merkel i Sarkozy’ego, legnie w gruzach, zwłaszcza że socjalistyczny prezydent może zawrzeć przeciwko niej sojusz z premierem Włoch Mariem Montim. Niemieccy komentatorzy liczą, że gdy Hollande już zatriumfuje, zapomni o programie i obietnicach, jak to bywa z politykami. Aby jednak zachować wiarygodność, nowy prezydent będzie musiał podjąć próbę zmian w socjalistycznym duchu.
Arrbeiit, Arrbeiit!!
Wydaje się, że poparcie Merkel tylko zaszkodziło Sarkozy’emu. Odkąd Francja utraciła najwyższą ocenę agencji ratingowych, zdaniem wielu analityków nie jest już równorzędnym partnerem dla Niemiec, które taką ocenę zachowały. Nad Sekwaną narasta obawa przed przewagą sąsiada. W programie satyrycznym „Les Guignols de l’Info” występuje kukiełka o czerwonym obliczu, mówiąca z silnym niemieckim akcentem. Ma symbolizować Angelę Merkel, ale przedstawiana jest jako prezydent Francji. Piętnuje brak dyscypliny i lenistwo Francuzów, a tyrady kończy wrzaskiem: „Arrbeiit!!”.
Sarkozy jest dobrym sprzymierzeńcem Merkel, francuska lewica chętnie więc przedstawia się jako obrońca interesów narodowych przed germańską potęgą. Socjalista Arnaud Montebourg już jesienią zeszłego roku oskarżył Merkel o uprawianie polityki w stylu Bismarcka i wezwał do obrony francuskich wartości przed niemieckim dyktatem. Hollande nigdy się od tego nie zdystansował, ostatnio zaś wyraził opinię, że Paryż za bardzo podporządkowuje się Berlinowi. Merkel i jej współpracownicy mają nadzieję na cud, jakim będzie zwycięstwo Sarkozy’ego, choć nic go nie zapowiada.
Niemieccy socjaldemokraci oficjalnie popierają Hollande’a, jednak bez zapału, przeważnie bowiem oceniają jego program jako zbyt radykalny. Skoro sami przyczynili się do podwyższenia w RFN wieku emerytalnego do 67 lat, jak mogą pomagać politykowi, który u siebie zamierza obniżyć go do lat 60? Były kanclerz Gerhard Schröder, autor prorynkowych reform, otwarcie przeszedł pod sztandary Sarkozy’ego. Ten ostatni zapowiada, że zostanie francuskim Schröderem. Hollande natomiast przyjaźni się z zaciętym wrogiem Schrödera, byłym przewodniczącym niemieckiej socjaldemokracji, założycielem i czołowym politykiem radykalnej Partii Lewicy, Oskarem Lafontaine’em.
Krzysztof Kęciek
Artykuł pochodzi z tygodnika "Przegląd".