Joanna Barska: Mrożek na serio i Axer na poważnie

[2012-04-05 07:08:53]

Korespondencja Stanisława Mrożka i Erwina Axera ma inny charakter niż wcześniejsze zbiory rozmów dramaturga z Błońskim, Tarnem i Skalmowskim – jest lżejsza, bardziej anegdotyczna, ironiczna.


„Mam chęć wielką (…) na stały, ścisły związek. Zawsze nas nazywali MchAT-em (…), a nie mieliśmy swojego Czechowa. A Ty nie miałeś swojego MChAT-u” – pisze Erwin Axer w lipcu 1965 roku, po premierze Tanga. Od tego czasu warszawski Teatr Współczesny staje się „domem” Sławomira Mrożka. I mimo że przez opóźnienia (Axer z właściwą mu pedanterią przedkłada staranną pracę z aktorem nad pośpiech) scena przy Mokotowskiej często traci możliwość zagrania prapremiery, to tam mają miejsce największe sukcesy tekstów Mrożka w Polsce.

Ponad 250 stron Listów to zapis przyjaźni – przede wszystkim właśnie tej artystycznej, „tandem” autor-reżyser tworzy się bowiem na naszych oczach, począwszy od sukcesu Tanga w 1965 roku. Dzięki warsztatowi Axera utwory Mrożka stają się wydarzeniem światowym, dla samego reżysera są zaś wyjątkowo reprezentacyjną kartą w jego artystycznym dorobku. „Ty powiadasz, że dziękujesz mi za sztukę, ale wiesz dobrze, że ja powinienem dziękować Ci za teatr. (…) utwór dramatyczny, jako słowo tylko – niewiele znaczy” – pisze Mrożek w 1965 roku. „Nigdy Ci tego nie mówiłem – odpowie reżyser dwadzieścia pięć lat później – ale nie wątp, że dobrze pamiętam o tym, co Tobie i kilku Twoim utworom, a więc znowu Tobie, zawdzięczam w sferze ducha, a i materii”.

ŚWIATOWIEC I HIPOCHONDRYK


W 1965 roku Mrożek to autor znany, ale jeszcze nie tak popularny jak Axer – założyciel jednego z najlepszych ówcześnie teatrów europejskich, regularnie współpracujący ze scenami zagranicznymi. Po międzynarodowym sukcesie Tanga i kolejnych sztuk dystans ten się zmniejsza, choć do końca czuć stylistyczną nierówność, wynikającą zapewne również z odmienności temperamentów, widocznej już w nagłówkach listów. Mrożek nie wykracza poza konwencjonalne „Drogi Erwinie”, Axer tytułuje: „Mój Kochany”, „Najdroższy Mrożku”, „Caro Mio!”, „Ulubiony mój Mrożku” itp. Z galicyjską pobłażliwością napomina na marginesie, że butonierka to dziurka na kwiat, nie kieszonka, zaś w salonie – gdzie Artur z Tanga miał wejść na stół pełen zastawy – się nie jada, fragment wymaga więc przeredagowania. Na tle permanentnych narzekań Mrożka (na uciekający czas, absorbującą codzienność, zobowiązania, gorszą formę), wyraźniej rysuje się Axerowska „światowość”, rozmach, dystans do siebie i rzeczywistości. Dramaturg tego dystansu ma zdecydowanie mniej: choć przyzwyczaił nas do wizerunku mizantropa, introwertyka, pesymisty raczej, zdziwić może (choć może po lekturze Dzienników już mniej) brak wiary we własne pisanie, całkowite skupienie się na sobie i swoim dziele, traktowanie każdego żartu, każdej recenzji, świata wreszcie – zbyt serio czy, jak żartuje Axer, „hipochondrycznie”.

Spragniony uwagi, Mrożek zwierza się regularnie z własnej niemocy twórczej, słabszych tygodni i miesięcy: „Jedno jest pewne – pisze w 1965 roku, mając trzydzieści pięć lat – skończyły mi się czasy, kiedy sztuki pisało mi się w tydzień, w przerwach między rozrywkami. Teraz miesiącami, po śniadanku, na parę godzin, jak do biura”. W innym miejscu kontynuuje: „przed sobą czas już widzę ograniczony. Nie wiem, ile jeszcze lat mi zostało, zanim zidiocieję, względnie osłabnę umysłowo, ale już wiem, że te lata są policzone” (1978). W 1985 zaś notuje: „Już zdaję sobie sprawę z tego, że ogromnej większości tego, co by się chciało i należało (przeczytać, napisać, zrobić), już nie zrobię. (…) Pisać jest mi coraz trudniej”, powtarzając słowa sprzed dwudziestu lat. Mrożek nie artystą się czuje, lecz rzemieślnikiem, któremu czas i siły zabierają dodatkowo administracja i codzienne zobowiązania – powodujące frustrację pomysły na nową sztukę okazują się „głupie, płaskie, martwo urodzone”: „W grupie Przybyszewskiego (…) był pewien malarz, który po pijanemu tłukł głową w podłogę i krzyczał: «Panie Boże, dałeś mi talent, ale MAŁY!». Jakże go rozumiem” (1985). Axer lamenty te zbywa żartem lub sprowadza je do konkretów. „Twoje lekkie depresje wydają mi się naturalne; do następnego sukcesu, w który nie wątpię. Talentu na pewno Ci nie brakuje” (1985).

KŁOPOTY ZWANE TWÓRCZYMI


Obraz, jaki się tu rysuje, to Mrożek wiecznie marudzący, zmęczony. „1994 minie – pisze w połowie roku – a ja w nim nic nie napisałem i już nie napiszę niczego”. „Gdy budzę się rano, czuję się jak aktor, który znowu musi iść do teatru, żeby zagrać tę samą rolę w tym samym przedstawieniu po raz już wielotysięczny” (1995). Zabawnie na tym tle brzmią słowa: „O moich kłopotach, które laicy i krytycy nazywają twórczymi, nie będę pisał, bo po co Ci tym głowę zawracać, (…) same przygotowawcze męki duszy to tylko dym, stękania i jęki. Ciekawe, że o konstypacji fizjologicznej w towarzystwie się nie mówi, natomiast o duchowej, owszem, to nawet wypada. Jak jednak nie podzielam tego zdania, czy też je podzielać przestałem” (1996). Z drugiej strony deklarowane niskie poczucie własnej wartości nie przeszkadza mu zjadliwie komentować reakcje krytyczne („Dziękuję (…) za recenzje z Krawca. Trudno przebrnąć przez ten gąszcz mądrości. Krytycy swą chyba ludźmi osobiście obolałymi, skoro muszą tak, widocznie jakaś obolałość ich zmusza do pisania aż tak mądrym stylem”, 1979) bądź też snuć marzenia o wymarciu dramaturgów niezdolnych, „bredzących” („uważam siebie z autora wystarczająco mądrego, żeby przeżyć tę selekcję. Zresztą – oczywiście, tylko dlatego o niej marzę, że za takiego się uważam”, 1973).

Uwag jednego tylko krytyka prawie nie kwestionuje, uznając doświadczenie sceniczne – Axera. Reżyser wspiera Mrożka i mobilizuje, gdy trzeba, nie zasypując jednak komplementami. Dzieli się doświadczeniem, teksty skraca, przesuwa akcenty, zdarza się, że radzi wycofać tekst i nanieść znaczne poprawki (co Mrożek czyni bez mrugnięcia okiem). Ciekawie rzecz ma się zwłaszcza w przypadku Ambasadora, gdzie reżyser dopisuje kilkanaście kwestii „podrabiających – jak sam pisze – rytm i stychomytię” Mrożka, które potem autor rzeczywiście utrwala w druku. Krytyka Axera jest zwięzła i rzeczowa. „Poczwórką się martwię – pisze. – Konstrukcja zakończenia nieco przypadkowa. Ani to szczególne kompozycyjnie, ani nic nie znaczy w odniesieniu do tej «generacji młodych». (…) W ogóle słabo rzeczy się kupy trzyma. (…) Może byś mimo wszystko zmusił się do jeszcze jednej redakcji?” (1967), „Skreślając jedno czy dwa zdania, czynisz tę wypowiedź bardziej wdzięczną dla aktora i… publiczności. Zrobię Ci znaczek przy tekście” (1968). „Wezmę się do tej Poczwórki” – obiecuje Mrożek. Również po krytyce Wdów, gdzie Axer sugeruje dopisanie „scenki” w akcie drugim, mimo początkowego sprzeciwu („Byłaby to może sztuka bardziej interesująca pod każdym względem, ale nie ta”, 1992), dramaturg zmienia zdanie („nie jestem już (…) tak srogo pewny, że ta scena nie jest potrzebna. (…) Pomyślę o tym”, 1993).

Z OBCYMI SIĘ NIE DA


Ta korespondencja jest wspaniałym dokumentem, śledzącym dzieje dramatów Mrożka – tekstowe i sceniczne dylematy, rozwiązania interpretacyjne, realizacje – ale i spory kawał wspólnej drogi artystycznej obu twórców. Staje się tym samym swoistym pamiętnikiem teatralnym, przypominając o ówczesnej sytuacji społeczno-kulturalnej, socrealistycznej rzeczywistości, trudnościach politycznych, działaniu cenzury (Axer oblicza, ilu „Mrożków” gra się obecnie w Polsce, szacuje, czy na tym tle jego Emigranci nie rzucą się w oczy), realiach teatralnych (sprawa rezerwowania biletów dla bliskich), zmieniającej się na przestrzeni lat krytyce, wykształceniu i „jakości” publiczności, repertuarze, wreszcie o samej pracy w teatrze, aktualnych „modach umysłowych”. Zestawia krytykę w kraju i za granicą z reakcją rzeczywistej publiczności. Sporo tu także aktualizowania danych, uwag na temat kolejnych adresów, telefonów, dat planowanych wyjazdów, formalności niezbędnych do kontynuowania korespondencji. Trudno sobie dziś wyobrazić tygodnie oczekiwania na list w sytuacji przedpremierowego pośpiechu (na meksykańskie rancho Mrożka listy docierały i z miesięcznym opóźnieniem, Axer więc nie tyle już konsultował zmiany w inscenizacjach, co informował o ich zaistnieniu).

Twórców łączy głęboka zażyłość (w końcu, jak pisze Mrożek, „teatr to instytucja w zasadzie rodzinna i muszą być jakieś pokrewieństwa między autorem i reżyserem, żeby było dobrze. Z obcymi się nie da”, 1994) – nie wydaje się ona jednak więzią przyjacielską, tak jak w przypadku relacji ze Skalmowskim (przeszkadza tu być może ironiczno-anegdotyczna maska, którą przywdziewa Axer), bardziej właśnie „zawodową”, opartą na profesjonalnej wymianie opinii. Wszystko dzieje się wokół Mrożka, zadziwiająco upartego w swojej tonacji „serio”, reżyser dzieli się z nim interpretacjami sztuk, doradza rozwiązania techniczne, opisuje sceny, aktorów, zdaje relacje z reakcji publiczności i krytyki. Dopiero gdzieś na marginesie idzie na tenisa z synem, odpoczywa w Chałupach i histeryzuje nad wakacyjnymi bagażami żony („Ponury był tylko moment załadowywania. Ewa miała! 32 paczki, przy czym jedna z nich zawierała jakieś druty do włosów, inna jeszcze gorsze rzeczy, a wszystko się rozsypywało po całym samochodzie. Miałem z tego powodu dwa krótkie ataki histerii połączone ze spazmami i płaczem, ale przeszło”, 1966). Gdy diagnozuje sytuację kulturalno-społeczno-polityczną, to ironicznie, gdy wypowiada się o kimś niepochlebnie czy złośliwie, wszystko zamyka w nawias żartu.

„Nie istnieją też chyba żadne dobre przedstawienia inaczej jak tylko w momencie, kiedy za takie są uznane. (…) Pozostaje tylko (…) legenda” – to Mrożek, 1984. Tom korespondencji, w starannym opracowaniu Tadeusza Nyczka, niesie dalej tę legendę Axerowskich przedstawień, której cienia możemy dziś szukać w nielicznych nagraniach Teatru Telewizji. Lektura wspaniała dla teatrologa, zwłaszcza wielbicieli tekstów Mrożka i teatru Axera, pozwalająca poznać bliżej motywacje, uzasadnienia, okoliczności. Wartościowa dla każdego, kto zechce poznać nieobecne w monografii Elżbiety Baniewicz oblicze Axera, jego głos, kulturę, poczucie humoru: „Nyczka przeczytałem z zainteresowaniem [recenzja Miłości na Krymie], Lema z mniejszym, choć zawsze ciekawie posłuchać inteligentnego chłopca, w dodatku ze Lwowa. Jego ojciec laryngolog mnie leczył, to był typek!” (1994).

Erwin Axer, Sławomir Mrożek: „Listy 1965-1996”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2011.

Joanna Barska


Recenzja ukazała się na stronie internetowej pisma "Res Publica Nowa" (www.publica.pl).

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



76 LAT KATASTROFY - ZATRZYMAĆ LUDOBÓJSTWO W STREFIE GAZY!
Warszawa, plac Zamkowy
12 maja (niedziela), godz. 13.00
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Przyjdź na Weekend Antykapitalizmu 2024 – 24-26 maja w Warszawie
Warszawa, ul. Długa 29, I piętro, sala 116 (blisko stacji metra Ratusz)
24-26 maja
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


18 maja:

1872 - Urodził się Bertrand Russel, angielski filozof i działacz społeczny.

1895 - Urodził się Augusto Sandino, nikaraguański przywódca partyzancki.

1931 - Jednodniowy strajk 35 tysięcy górników z Zagłębia Dąbrowskiego zwiazany z zapowiedzią obniżki płac o 15 proc., w wyniku strajku obniżkę cofnięto.

1974 - Ukończono budowę najwyższego w świecie masztu radiowego w Gąbinie.

1980 - W południowokoreańskim Kwangju doszło do masakry studentów protestujących przeciwko dyktaturze generała Chun Doo-hwana.

1995 - W Nikaragui powstała lewicowa partia polityczna Movimiento Renovador Sandinista (MRS).

2006 - Parlament Nepalu proklamował laickość kraju.


?
Lewica.pl na Facebooku