Donald Tusk i jego najbliżsi doradcy od kilkunastu tygodni powtarzają, że podwyższenie wieku emerytalnego jest koniecznością. Czy mają rację? Rząd broni bardzo mocnej tezy, ale nie próbuje jej przekonująco uzasadnić ani odpowiedzieć na pytania przeciwników reformy.
Być może otwartość na zarzuty oponentów sprawiłaby, że Donald Tusk wycofałby się ze swojej propozycji. A z pewnością musiałby przyznać, że są względem niej alternatywy. Niezależnie od rozwiązań, które przyjmie rząd, warto zapytać o kwestie pomijane w jego argumentacji.
1. Większość ekspertów powtarza, że demografia wymusiła odrzucenie systemu opartego na solidarności pokoleń, a teraz wymusza podniesienie wieku emerytalnego. Tymczasem sytuacja demograficzna Polski jest korzystna na tle innych państw unijnych. Według danych Eurostatu osoby w wieku poprodukcyjnym w UE stanowią średnio 17 proc. populacji. W Niemczech jest ich 20 proc., a w Polsce - 13 proc. W 2030 roku ma ich być w naszym kraju 26 proc., przy średniej unijnej 27 proc., a więc nadal Polska będzie w relatywnie korzystnej sytuacji. Z drugiej strony eksperci słusznie wskazują na to, że prognozy dla 2060 roku są już mniej optymistyczne. W latach 2008-60 ma dojść do zmniejszenia liczby ludności w Polsce o 7 mln, przy czym liczba osób w wieku produkcyjnym (15-64) ma się zmniejszyć aż o 11 mln. W tym samym czasie ma się zwiększyć o 6 mln liczba osób w wieku poprodukcyjnym. W 2060 roku będą oni stanowili aż 36 proc. społeczeństwa, czyli najwięcej w UE. Według prognoz za pół wieku w Polsce będzie najgorsza w Unii proporcja osób w wieku produkcyjnym do osób w wieku poprodukcyjnym. W tym samym czasie wskaźnik dzietności w naszym kraju, obok Słowacji, ma pozostać najniższy w UE. Prognozy Eurostatu opierają się jednak na obecnych trendach projektowanych w przyszłość. Wskaźniki zatrudnienia i dzietności w Polsce należą do najniższych w Unii. Powinny być one zatem dla polskich władz punktem wyjścia do nakreślenia polityki mającej na celu przeciwdziałanie negatywnym zjawiskom, a nie destrukcję względnie hojnego systemu emerytalnego. Warto w tym kontekście zapytać: Jak można budować politykę państwa na szacunkach dotyczących tego, co będzie za 50 lat? Dlaczego rząd zakłada, że te szacunki są wiarygodne i pesymistyczne trendy nie zostaną odwrócone w ciągu najbliższych dekad?
2. Mechaniczne podniesienie wieku emerytalnego do 67 lat automatycznie zmniejszy liczbę osób w wieku poprodukcyjnym (o blisko dwa miliony) i zwiększy liczbę osób w wieku formalnie produkcyjnym. Nie ulega jednak wątpliwości, że sama zmiana systemu w najmniejszym stopniu nie wpłynie na wielkość faktycznego poziomu zatrudnienia. Sytuacja na rynku pracy jest jednym z głównych elementów generujących wykluczenie społeczne i przyczyniających się do kryzysu systemu emerytalnego. Według danych Eurostatu pracę w Polsce ma mniej niż 60 proc. osób w wieku produkcyjnym przy średniej unijnej sięgającej blisko 65 proc. W ciągu ostatnich lat dokonano olbrzymich cięć w wydatkach na fundusz pracy. Według danych Eurostatu Polska zajmuje niechlubne, ostatnie miejsce (wraz z Rumunią), jeśli chodzi o wydatki na walkę z bezrobociem (0,4 proc. PKB przy średniej unijnej 1,7 proc.). Jakie instrumenty walki z bezrobociem zamierza przyjąć rząd? Dlaczego podwyższenie wieku emerytalnego miałoby zwiększyć liczbę pracujących?
3. Jedną z głównych przyczyn wykluczenia ludzi starszych i kryzysu systemu emerytalnego jest wycofywanie się pracowników z rynku pracy przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Według danych GUS z III kwartału ubiegłego roku skokowy spadek aktywności zawodowej ludności występuje pomiędzy 50-54 a 55-59 lat i wynosi 21 pkt proc. (z 75,9 proc. do 54,6 proc.). Między 55-59 a 60-64 rokiem życia zmniejsza się ona aż o 31 pkt proc. (z 54,6 proc. do 23,2 proc.). Podobnie wygląda sytuacja w przypadku zmian w odsetku zatrudnionych. W przedziale pomiędzy 50-54 i 55-59 lat następuje ich spadek o 19 pkt proc. (z 70,1 proc. do 50,8 proc.), a w przedziale między 55-59 i 60-64 lata o prawie 29 pkt proc. (z 50,8 proc. do 22,1 proc.). Według danych Eurostatu pod względem aktywności zawodowej i zatrudnienia seniorów Polska jest na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej, przy czym zatrudnienie osób w wieku 55-59 lat jest najmniejsze ze wszystkich państw UE. Zatem bez zmiany funkcjonowania rynku pracy wydłużenie wieku emerytalnego będzie zwiększało liczbę bezrobotnych, sfrustrowanych ludzi 55+. Jak rząd zamierza podwyższyć wskaźnik zatrudnienia osób powyżej 55. roku życia?
4. Teza o rzekomym bankructwie państwa w systemie repartycyjnym wydaje się wątpliwa, ponieważ dług publiczny rośnie obecnie o wiele szybciej niż przed 1999 rokiem. W latach 1994-99, przed reformą emerytalną, zadłużenie krajowe w Polsce spadło z 24,9 proc. do 21,8 proc. Tymczasem po reformie dług zaczął szybko rosnąć. W 2002 roku zadłużenie krajowe wyniosło już 30,1 proc., a w 2010 roku - 38,4 proc. Druga sprawa to niewydajność OFE. Tylko w dwóch latach - 2008 i 2011 - OFE straciły ponad 30 mld zł, zarabiając w tym czasie ponad 1 mld zł. Jesteśmy zmuszeni do oddawania części składek funduszom, które mają duże zyski, nawet gdy nasze emerytury się zmniejszają. Ponadto zarówno według szacunków OECD, jak i polskiego rządu w nowym systemie stopy zastąpienia mają radykalnie spaść. O ile w poprzednim systemie przeciętny emeryt otrzymywał 70 proc. swojej pensji netto, o tyle w nowym systemie, bez wydłużenia czasu pracy, stopy zastąpienia byłyby nawet o połowę niższe. Dlaczego rząd nie chce się zgodzić na wybór między ZUS i OFE, skoro ZUS jest bezpieczniejszy i lepiej funkcjonuje? Dlaczego rząd broni systemu kapitałowego, skoro system oparty na solidarności pokoleń gwarantował o wiele wyższe stopy zastąpienia?
5. W Polsce ma się utrzymać jeden z najgorszych wskaźników migracji. Według szacunków Eurostatu do 2060 roku ma przybyć zaledwie 0,5 mln imigrantów. Jeżeli rząd twierdzi, że jesteśmy skazani na katastrofę demograficzną i system emerytalny się rozsypie bez pogorszenia sytuacji seniorów, to dla zrównoważenia systemu emerytalnego warto byłoby rozważyć przyciągnięcie pracowników z innych krajów. Dzięki temu proporcja między osobami pracującymi i osobami w wieku poprodukcyjnym poprawiłaby się. Czy rząd zamierza zmienić politykę wobec imigrantów na bardziej przyjazną?
6. Rząd narzeka na kryzys demograficzny i groźbę katastrofy finansów publicznych ze względu na rosnące koszty systemu emerytalnego, tymczasem coraz więcej pracowników, szczególnie młodych, pracuje w ramach umów śmieciowych. Wysoki odsetek absolwentów pracuje na umowy o dzieło lub na stażach i w ogóle nie płaci składek. Wszyscy ci ludzie tracą perspektywę przewidywalnej przyszłości oraz doświadczają dojmującej niepewności zatrudnienia, której towarzyszy poczucie braku bezpieczeństwa socjalnego. Wbrew prorodzinnej retoryce rządu rozwiązania na rynku pracy nie sprzyjają też decyzjom reprodukcyjnym. Wzrost liczby umów nieoskładkowanych z jednej strony więc sprawia, że spadają wpływy do ZUS, a z drugiej strony zniechęca do rodzenia dzieci. W tym kontekście warto zadać pytanie: Jak można mówić o podwyższaniu wieku emerytalnego, skoro nie ma bezpiecznych etatów nawet dla trzydziestolatków? Czy rząd zamierza wprowadzić pakiet ustaw mających na celu ograniczenie zakresu umów śmieciowych?
7. Według danych Eurostatu w 2009 roku wydatki na zabezpieczenia społeczne stanowiły w państwach należących do UE średnio 29,5 proc. PKB - w Polsce 19,7 proc., czyli aż o 9,8 pkt proc. mniej. Gdyby Polska przeznaczała procentowo na świadczenia społeczne tyle, ile wynosi średnia unijna, wydatki byłyby o blisko 150 mld zł rocznie większe niż obecnie. Eurostat przedstawił też dane dotyczące wydatków na poszczególne rodzaje zabezpieczeń społecznych. Wynika z nich, że Polska wydawała mniej niż większość krajów unijnych na wszystkich obszarach polityki społecznej. Szczególnie niski odsetek PKB Polska przeznacza na politykę rodzinną - 0,8 proc. PKB, czyli zdecydowanie najmniej ze wszystkich państw UE (średnia dla całej UE wynosi 2,3 proc.). Czy rząd zamierza rozbudować politykę rodzinną? Jak Polki mają rodzić dzieci, skoro świadczenia związane z ich wychowaniem są tak niskie?
8. Dostęp do placówek wychowania przedszkolnego wciąż jest w znacznej mierze zastrzeżony dla bogatych rodzin, ponieważ ceny opieki nad dziećmi są coraz wyższe, a nie istnieje całościowy system publicznych żłobków i przedszkoli. Polska wciąż jest krajem Unii Europejskiej, gdzie instytucjonalna opieka nad małymi dziećmi należy do najmniej rozbudowanych. Zaledwie 3 proc. dzieci do lat trzech przebywa w żłobkach i 54 proc. dzieci w wieku 3-6 lat uczęszcza do przedszkoli. Czy rząd zamierza przyjąć rozwiązania mające na celu zapewnienie wszystkim dzieciom opieki przedszkolnej?
9. Zły stan zdrowia wypycha wielu pracowników z rynku pracy. W Polsce średnia długość życia jest o kilka lat niższa niż w krajach Europy Zachodniej; Polacy i Polki są też znacznie bardziej schorowani niż mieszkańcy najbogatszych państw UE. Średnia wieku w Polsce w ciągu ostatnich kilku lat znacząco wzrosła, jednak wciąż należymy do najbardziej schorowanych społeczeństw w Unii Europejskiej, co przyczynia się do niskiej aktywności zawodowej osób starszych. Tymczasem według danych Eurostatu wydajemy na służbę zdrowia o prawie połowę mniej niż średnio w UE. Dlaczego rząd nie mówi o jakości zdrowia w kontekście reformy emerytalnej? Czy ekipa Donalda Tuska zamierza zwiększyć wydatki na opiekę zdrowotną?
10. Eksperci rządowi nie uwzględniają ważnego czynnika, który stanowi przeciwwagę względem negatywnych trendów demograficznych. W Polsce stosunkowo szybko rośnie wydajność pracy - około 3 proc. rocznie, co oznacza, że za 25 lat dwóch dzisiejszych pracowników zostanie zastąpionych przez jednego, wykonującego tę samą pracę. Rośnie też PKB, w tym PKB na osobę, co oznacza, że warunki życia wszystkich mieszkańców kraju powinny się poprawiać. Warto przypomnieć, że największy przyrost seniorów w populacji społeczeństw europejskich nastąpił w XX wieku. A jednak w tym właśnie okresie radykalnie skrócono czas pracy i stworzono rozbudowany system emerytalny wraz z wieloma innymi świadczeniami społecznymi. Było to możliwe dzięki postępowi naukowo-technicznemu w procesach produkcji, polepszeniu jakości zdrowia i życia ludności, jak też stopniowemu wchodzeniu kobiet na rynek pracy. W XXI wieku wciąż następuje szybki postęp technologiczny, jakość zdrowia i życia poprawia się i wskaźniki zatrudnienia znacząco można poprawić. W swoich szacunkach rząd zdaje się w ogóle nie uwzględniać rozwoju technologicznego i wzrostu produktywności. Nie ma też żadnych wyliczeń w tej sprawie. Czy biorąc pod uwagę wzrost wydajności pracy i PKB na osobę, potrzebne jest wydłużenie wieku emerytalnego?
11. Prześledzenie powyższych dziesięciu punktów skłania do postawienia kluczowego pytania: Jak to możliwe, że pomimo ciągłego rozwoju społeczno-ekonomicznego mamy pracować o 2-7 lat dłużej i w najlepszym przypadku mieć takie same emerytury jak obecnie?
Piotr Szumlewicz
Tekst ukazał się na portalu "Gazety Wyborczej": http://wyborcza.biz/biznes/1,101562,11554793,Pytania_o_reforme_emerytalna.html.