Istnienie ubóstwa współwystępuje ze stygmatyzującymi konstrukcjami biedy i człowieka biednego. W ramach badań przeprowadzonych kilka miesięcy temu usiłowałam dowiedzieć się, jak ludzie biedni widzą siebie i swoją sytuację. Badanie polegało na dyskusjach w grupach ludzi, którzy aktualnie bądź w przeszłości doświadczali ubóstwa. Badani wystąpili w roli ekspertów, którzy opierając się na własnym doświadczeniu mówili, jak odbierają środowisko, w którym żyją i jak się w nim czują. Jedna z grup dyskusyjnych złożona była z kobiet będących matkami. Pochodziły one ze środowiska wiejskiego, popegeerowskiego lub małomiasteczkowego i miały do wykarmienia rodzinę. Drugą grupę stanowili młodzi ludzie, mający problemy ze startem w samodzielne życie. Trzecia grupa złożona była z różnego rodzaju wykluczonych, przede wszystkim długotrwale bezrobotnych, także z ludzi bezdomnych. Wiemy skądinąd, że same określenia „bieda”, „biedny” są już stygmatyzujące i ludzie odmawiają identyfikacji z nimi. Tak też było w moim badaniu. Mówiliśmy więc raczej o trudnych sytuacjach, o ludziach, którzy mają problemy, są „mniej zamożni”, nie opisując ich położenia w kategoriach biedy czy ubóstwa.
Na czym polega stygmatyzująca funkcja biedy? Gdy badanym zadawano pytanie, z czym kojarzy im się bieda, padały wyłącznie negatywne charakterystyki: bieda to coś smutnego, ponurego, złego, to często samotność i opuszczenie.
Badania pozwoliły wyodrębnić dwa sposoby interpretacji biedy. Po pierwsze ludzie, którzy doświadczali ubóstwa, operowali konstrukcją biedy zawinionej przez samych biednych. W tym kontekście pojawiał się problem alkoholizmu, zaniedbania czy jakiejś patologii jako przyczyny i świadectwa nieradzenia sobie w życiu (celowo nie posługuję się słowem „bezradność”, używanym często w dyskursie polityki społecznej, bo niesie ono silny ładunek wartościujący). Drugi sposób interpretacji ubóstwa to znany motyw tzw. biedy niezawinionej, spowodowanej podeszłym wiekiem, chorobą, samotnością. A także biedy niewidocznej: codziennej biedy ludzi zmagających się ze zwykłymi problemami i troskami, które sprawiają jednak, że nieraz czują się oni w sytuacji bez wyjścia.
Najciekawsze było spojrzenie badanych na świat instytucji i na innych ludzi czyli na te segmenty otoczenia społecznego, z którymi biedni mają kontakt. Nie jest to kontakt przyjemny. Obok licznych niedoborów i dramatycznych wyrzeczeń, drugim, potężnym źródłem stresu jest poczucie braku zrozumienia i wsparcia. Badanie moje pokazuje i potwierdza, że jednym z najtrudniejszych doświadczeń życia w ubóstwie są negatywne postawy i reakcje otoczenia: brak szacunku, lekceważenie, pogarda. Ludziom biednym na co dzień towarzyszy poczucie upokorzenia i odebrania godności. Na pytanie o najtrudniejsze doświadczenie związane z ubóstwem, jeden z rozmówców powiedział: „poniżenie przez innych, bogatszych, wyższych”. Inni mówili, że poniżenie jest czymś znacznie gorszym niż bieda, bo wiąże się z brakiem szacunku i lekceważeniem. Kto tego nie doświadczył, rzadko rozumie ten stan i towarzyszące mu emocje. W wypowiedziach ludzi biednych pojawiło się zatem wiele opisów sytuacji, w których odczuwali oni wstyd, poniżenie, upokorzenie i pogardę.
Odczuwali to w urzędach, w tym w ośrodkach pomocy społecznej, gdzie pracownicy socjalni „nie pomagają ludziom, jeśli ktoś nie przyjdzie i im nie czapkuje”. „Ja bym sto razy bardziej wolała iść pracować, sprzątać, obojętnie, niż prosić o pomoc” – mówiła jedna z badanych. Podobnie krytyczne oceny formułują pod adresem Kościoła i związanych z nim instytucji. Caritas jest instytucją, do której zwrócenie się „nie ma sensu i wykracza poza możliwości psychiczne”. Ktoś inny powiedział, że „Kościół katolicki gloryfikuje biedę”. Negatywnych ocen roli Kościoła nie równoważą opowieści o starym, dobrym proboszczu, który pomaga potrzebującym. Pracodawcy, kolejne źródło stresu, wykorzystują ludzi znajdujących się w potrzebie, zatrudniając w złych warunkach i odnosząc się do nich w sposób upokarzający. W szpitalach pacjenci biedni są gorzej traktowani niż zamożni. Pielęgniarki częściej przychodzą do bogatszych pacjentów, są dla nich milsze, a „biedniejszy człowiek nic nie ma”. W szkole spotyka się mało wrażliwych nauczycieli i „bieda na dzieciach się odbija”, do tego bardzo odczuwane jest wykluczenie rówieśnicze. W sklepach człowiek biednie ubrany jest podejrzany, a jego zakupy sprawdzane. Policja inaczej zachowuje się wobec biednych, faworyzując bogatych.
Można byłoby z pewnością podać jeszcze więcej przykładów. Wypowiedzi ludzi biednych opisują cały zestaw form poniżania, wykluczenia, dyskryminacji. Jak powiedział jeden z nich: „sami czujemy się gorszą kategorią ludzi”. Zdaniem jednego z młodych ludzi biorących udział w badaniu postawy otoczenia sprawiają, że biedni popadają w apatię i „jest to równia pochyła w dół”. Nawet jeśli chcą się z biedy wyrwać, nie mają na to szans, gdyż z wielu stron są „dobijani do gleby”.
„Dobijani do gleby” – to trafne uogólnienie postaw świata nieznającego biedy wobec ludzi biednych.
Elżbieta Tarkowska
Tekst pochodzi z kwartalnika "Bez Dogmatu".