Małgorzata Anna Maciejewska: Legendy o torturach

[2012-07-09 11:01:53]

W dyskusji dotyczącej tajnych więzień na terytorium Polski oraz odpowiedzialności za stosowane tam prawdopodobnie „specjalne techniki” przesłuchań pojawiają się odwołania do zakazu tortur w polskiej konstytucji lub w międzynarodowych konwencjach. Istnieją jednak argumenty przeciwko torturom dużo silniejsze niż zwykłe stwierdzenie ich sprzeczności z etyką bądź przyjętymi normami prawnymi.

Najczęściej przytaczanym argumentem za dopuszczalnością tortur jest eksperyment myślowy pochodzący od Alana Dershowitza. Wyobraźmy sobie, że w centrum naszego miasta znajduje się ładunek wybuchowy o ogromnej sile, który niedługo zostanie zdetonowany zabijając tysiące lub nawet miliony ludzi. Czyż w takiej sytuacji nie usprawiedliwilibyśmy przekroczenia ogólnie przyjętych norm w celu wydobycia od terrorysty informacji o położeniu bomby? Przecież życie wielu niewinnych osób musi ważyć więcej niż cierpienia odrażającego moralnie terrorysty?

Zwróćmy jednak uwagę, że eksperyment ten opiera się na kilku całkiem nieoczywistych założeniach. Po pierwsze zakłada, że nasz więzień rzeczywiście jest terrorystą. Pomyłki zdarzają się nawet drobiazgowo badającym wszelkie dowody sądom, a gdy procesu nie było w ogóle i polegamy tylko na podatnych na rozmaite zafałszowania źródłach wywiadowczych, szansa, że torturujemy całkowicie niewinnego człowieka jest niestety wysoka. Jak wiemy, wielu więźniów Guantanamo zwolniono bez postawienia im jakichkolwiek zarzutów – okazali się być po prostu ofiarami pomyłek albo też nadgorliwości funkcjonariuszy premiowanych za złapanie jak największej liczby „terrorystów”.

Po drugie, nawet jeśli dana osoba rzeczywiście jest w jakiś sposób powiązana z terrorystyczną organizacją, nie gwarantuje to, że posiada ona potrzebną nam wiedzę. Po trzecie zaś, myślowy eksperyment Dershowitza zakłada, że tortury są najlepszym i jedynym możliwym sposobem uzyskania pożądanej informacji. Jest jednak dokładnie przeciwnie: tortury są pod tym względem całkowicie nieskuteczne – i to właśnie jest najsilniejszy argument, jaki mogą przytoczyć ich przeciwnicy.

Tak, to prawda: pomimo wielu lat ich stosowania, nie istnieją przekonujące naukowe dowody skuteczności tortur. Znamy natomiast wiele badań wykazujących, że czynniki takie jak stres czy długotrwały brak snu osłabiają ludzką pamięć i zdolność kojarzenia zmniejszając drastycznie wiarygodność przesłuchiwanych. Ponadto neurologiczne badania nad skutkami traumy pokazują, że upośledza ona zdolności poznawcze oraz językowe, w tym zdolność logicznego łączenia faktów oraz tworzenia spójnych narracji. Nawet zdrowy rozsądek podpowiada, że aby uniknąć bólu, przesłuchiwany powie wszystko, co jego zdaniem śledczy chcą usłyszeć, i niekoniecznie będzie to miało cokolwiek wspólnego z prawdą. Uzyskane za pomocą tortur informacje są zatem całkowicie niewiarygodne.

Dlaczego w takim razie nie zaprzestano stosowania ich już dawno temu? Dlaczego wciąż debatujemy o historyjkach z tykającą bombą, chociaż rozmaite autorytety w dziedzinie technik wywiadowczych, jak na przykład Ali Soufan, były agent FBI i ekspert od terroryzmu, stwierdzają, że stosowanie przemocy przy przesłuchaniach mija się z celem, bo sprawia, że ich rezultaty tracą wszelką wiarygodność?

Otóż dzieje się tak dlatego, że nie chcemy przyjąć do wiadomości tego, iż istnieją sytuacje, w których jesteśmy po prostu bezsilni. Chcemy mieć poczucie, że „coś da się zrobić” nawet wtedy, gdy w centrum naszego miasta tyka bomba o ogromnej sile rażenia. Prawda jest jednak niestety taka, że we współczesnym świecie garstka zdeterminowanych terrorystów jest w stanie zagrozić nawet największemu mocarstwu. Niemożliwe jest ani stuprocentowe bezpieczeństwo, ani też pełna, omnipotentna kontrola nad światem.

Próba zaprzeczenia i ucieczki od tego faktu uruchamia defensywne mechanizmy maniakalne: działanie – jakiekolwiek działanie – ma nam dać poczucie, że jednak panujemy nad sytuacją, że nie straciliśmy nad nią kontroli. Amerykański psychoanalityk Neil Altman stwierdza, że wojna w Iraku spełnia wszystkie warunki definicyjne maniakalnej reakcji. Po traumie zamachów z 11 września Ameryka musiała zacząć działać, aby odzyskać poczucie kontroli nad rzeczywistością. A ponieważ wróg był trudny do zdefiniowania i zlokalizowania, zaatakowano państwo, które nie stanowiło żadnego zagrożenia: ani nie posiadało broni masowego rażenia, ani też nie wspierało w znaczący sposób Al-Kaidy. W ten sposób Ameryka starała się podtrzymać poczucie, że nikt nie jest w stanie jej zagrozić.

Jednak jak pisze Altman, „przemoc jest zarówno desperackim, jak i nieefektywnym sposobem uzyskiwania poczucia kontroli. Osoba czy grupa ludzi będąca pod wpływem fantazji omnipotencji staje się bardziej, a nie mniej, podatna na upokorzenie, ponieważ omnipotentna władza jest niemożliwa do osiągnięcia dla istot ludzkich, nawet jeśli są w posiadaniu broni masowego rażenia. Taka broń wzmaga fantazję omnipotencji, zagarnięcia kosmicznych energii, które sprawia, że w pewnym sensie Bóg jest po naszej stronie. Doświadczenie bezsilności jest wtedy dużo bardziej zdumiewające i rozwścieczające.”

I to właśnie wypływająca z rozsypującej się iluzji omnipotencji wściekłość jest źródłem sadystycznych nadużyć żołnierzy oraz funkcjonariuszy więziennych: „Tak samo jak małe dziecko może sprawić, że dorosły poczuje się całkowicie bezsilny, odmawiając załatwiania się w toalecie czy uporczywie płacząc, gdy dorosły nie jest już w stanie tego znieść, tak też więźniowie mogą sprawować pełną kontrolę nad strażnikami zwyczajnie odmawiając współpracy czy też wykonując proste czynności takie jak plucie. I tak samo jak maltretowanie dzieci często ma miejsce wtedy, gdy dorosły chcąc poczuć, że sprawuje kontrolę i nie jest całkowicie bezradny wobec malutkiego dziecka, ucieka się do jedynej stuprocentowej przewagi, jaką posiada, czyli siły fizycznej, tak też maltretowanie więźniów jest pochodną iluzji całkowitej nad nimi kontroli.”

Altman podkreśla, że odpowiedzialność za czasami niewyobrażalne okrucieństwo strażników więziennych spoczywa na całych społeczeństwach karmiących się fantazją omnipotencji, której nieuniknionemu rozpadowi towarzyszy całkowicie przewidywalna wściekłość. Nie jest to bynajmniej kwestia indywidualnej patologii czy „zezwierzęcenia”, ale społecznych oczekiwań, które zwyczajnie nie mogą zostać spełnione. To nie ci, którzy w domowym zaciszu konstruują eksperymenty myślowe, albo po prostu żyją w błogim przekonaniu, że ich kraj jest najpotężniejszy na świecie i nic nie może mu zagrozić, muszą się potem mierzyć z rzeczywistością, w której okazuje się, że każda władza jest względna, a omnipotencja jest jedynie złudzeniem, bo z tego oto więźnia po prostu nie da się wycisnąć żądanej informacji.

Wiary w nieskończoną siłę – i przy tym oczywiście krystaliczną sprawiedliwość – Ameryki potrzebujemy także my. Czyż świat pozbawiony dobrego i silnego „amerykańskiego policjanta” nie robi się niebezpieczny? Czyż nie lepiej żyć w świecie, w którym jest ktoś, kto zawsze jest w stanie zaprowadzić porządek? Cóż, ceną tej iluzji są nie tylko ogromne cierpienia tysięcy ludzi ginących na bezsensownych wojnach czy poddawanych torturom. Maniakalna ucieczka od poczucia bezradności w przemoc nie tylko nie rozwiązuje istniejących problemów, ale jedynie je pogarsza. W rezultacie „wojny z terroryzmem” zagrożenie atakami nie zmalało, ale wręcz przeciwnie – wzrosło. Wojny w Afganistanie i Iraku oraz nieludzkie traktowanie więźniów przyczyniły się jedynie do masowej produkcji coraz to nowych zastępów straumatyzowanych terrorystów. Łudząc się, że żyjemy w świecie, w którym „amerykański policjant” jest w stanie zapewnić nam pełne bezpieczeństwo, sprawiamy tylko, że świat staje się tym bardziej niebezpieczny.

Dlatego nonsensem jest twierdzenie, że amerykańskie więzienia w Polsce były zgodne z polskim interesem narodowym, a zgoda na „specjalne techniki” przesłuchań była po prostu świadectwem troski o niewinne ofiary potencjalnych zamachów. Nie tylko dlatego, że naruszenie praw człowieka, międzynarodowych konwencji, a także naszej konstytucji nie może być zgodne z polską racją stanu, ale przede wszystkim dlatego, że takie działania tylko potęgują zagrożenia, które miały likwidować. Że uparte niedostrzeganie faktu nieskuteczności tortur i społeczna akceptacja dla nich wytwarzają emocjonalną dynamikę, która wyzwala nieludzkie okrucieństwo w tych, którzy muszą się zmierzyć z iluzorycznością naszych fantazji omnipotentnej kontroli nad światem. Niesławne stwierdzenie Leszka Millera, że jest po stronie ofiar, a nie morderców, pomija zatem ten kluczowy fakt, iż realnymi ofiarami są tutaj torturowani, zaś światli obrońcy cywilizacji dziwnym trafem zmienili się w zezwierzęconych katów. A niewinnych ofiar zamachów może dzięki temu być tylko więcej.

Czy zatem mamy pogodzić się z tym, że jesteśmy całkowicie bezsilni wobec terroryzmu i po prostu dać się powybijać? Ależ skąd! Akceptacja tego, że nie mamy omnipotentnej kontroli nad światem, nie oznacza, że nasze możliwości są zerowe. Istnieją przecież standardowe, niełamiące międzynarodowych konwencji techniki śledcze i wywiadowcze. Nie gwarantują one wprawdzie stuprocentowej skuteczności, ale też dzięki temu są w rzeczywistości dużo skuteczniejsze niż tortury niosące ze sobą tę całkowicie fałszywą obietnicę, że wystarczy odpowiednia dawka sadyzmu i każdy „wyśpiewa”, co tylko zechcemy.

Poza tym możemy po prostu zatroszczyć się o likwidowanie przyczyn terroryzmu. Jessica Stern, badająca rozmaite rodzaje religijnego terroryzmu (nie pomijając przy tym amerykańskich fundamentalistów chrześcijańskich), stwierdza, że choć zjawiska te różnią się między sobą na wiele sposobów, to da się wskazać jeden wspólny czynnik będący ich źródłem: poczucie upokorzenia i wykluczenia. Inny ekspert, Robert Pape, wykazał natomiast, że czynnikiem mającym największy wpływ na wzrost liczby samobójczych zamachów jest pozostawanie pod okupacją. W tej kwestii naprawdę sporo możemy zrobić. Ale warunkiem jest właśnie przyjęcie, że nie możemy zrobić wszystkiego.

Małgorzata Anna Maciejewska



Artykuł ukazał się w "Przekroju".

www.przekroj.pl
www.facebook.com/PrzekrojPl

drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku