W chwili gdy pozwolimy sobie nie zgadzać się na test zysku księgowego, zaczniemy zmieniać cywilizację
John Maynard Keynes
Wszyscy są dziś w Polsce mocno zdziwieni i zaskoczeni, zniesmaczeni i źli, że kolejny oszust wyłudził miliony od szarych acz pazernych na łatwy zysk ciułaczy, zwykłych obywateli złapanych na wędkę szybkiego zarobku, od strasznych drobno-mieszczan żyjących w strasznych mieszkaniach (jak pisał ponad 70 lat temu J. Tuwim) - tu chodzi o określoną mentalność i sposób postrzegania świata dziejącego się za naszymi oknami.
A to przecież jest esencja tej kultury, tej cywilizacji, tego sposobu działalności człowieka proponowanego przez … już nie wiadomo przez kogo. Chce się zakrzyczeć (u nas w Polsce): "Ludzie! Chcieliście kapitalizmu - to go macie!", takim jak proponował m.in. L. Wałęsa (że on też o tym nie wiedział to nie ma żadnego znaczenia), kapitalizm jest i był (oczywiście) w Szwecji, Norwegii, Nowej Zelandii, ale też i w Kenii, Boliwii, Panamie i Indonezji.
Za J. Samarago, portugalskim noblistą z dziedziny literatury, człowiekiem lewicy do końca swych dni, warto przytoczyć taki właśnie oto passus oddający kapitalnie istotę dzisiejszego, neoliberalnego gospodarczo i konserwatywnego kulturowo porządku świata zakupizmu, rzeczy, kart bankomatowych, lokat i kont – świata z ekonomizowanego do cna i zdehumanizowanego w zupełności: „Telefonujesz, żeby poprosić o jakąś informację, i słyszysz muzykę, a potem głos z automatu. Jeszcze nie uzyskałeś żadnej informacji, ale już, od pierwszej sekundy, musisz płacić za połączenie. I nikt nie protestuje. Żyjemy w świecie, w którym wyzysk osiągnął mefistofeliczną, diabelską doskonałość". J. Saramago wyraża tym samym puentę, iż im bardziej wszystko wkoło komercjalizujemy, tym bardziej rzeczywistość staje się zwyczajną maszynkę do robienia pieniędzy i sprowadzona zostaje do banału (zwłaszcza cierpi tu edukacyjna i oświeceniowa rola mediów), a jednocześnie odbiorcy-konsumenci coraz mniej rozumieją sens zachodzących w niej procesów. Stają się coraz bardziej pochłaniaczami plastikowej, pustej i nie-rzeczywistej acz kolorowej papki serwowanej im z różnych stron przez pozostające w uścisku kapitału media, realizujące raczej funkcje propagandowo-agitatorskie i reklamowo-akwizytorskie w stosunku do swych właścicieli powiązanych w mega korporacje o ponad narodowym i pan-światowym charakterze niźli informacyjno-edukacyjne i pro-wolnościowe.
M. Walzer, amerykański filozof i socjolog przestrzegał w wywiadzie dla liberalnej i jak najbardziej mainstreamowej Gazety Wyborczej (z dn. 9-10.06.2012) przed rządami bogaczy i ich kumpli. Klientyzm jest bowiem nieodłącznym i immanentnym czynnikiem gospodarki rynkowej opartej na bezwzględnej grze na maksymalizację zysku. Dlatego sytuacja wokoło Amber Gold i jej właściciela nie powinna dziwić znawców tematu.
„Czerwona hrabina”, współwłaścicielka i red. naczelny przez lata opiniotwórczego nie tylko w Niemczech periodyku „Die Zeit” Marion Doenhoff w jednym z listów do Premiera PRL M. F. Rakowskiego pod koniec lat 80-tych XX wieku tak napisała: „Homo oeconomicus ma właściwie tylko jeden cel: z bezlitosną precyzją i kierując się niezawodnym rozsądkiem dąży do osiągnięcia jak największych korzyści”. Zasady etyczno-moralne, prawa rządzące taką zbiorowością tego akurat społeczeństwa (zbudowanego na neoliberalnych i bezwzględnie rynkowych fundamentach), takiego sposobu gospodarowania i takiego stylu zarabiania pieniędzy określone zostają właśnie w stu procentach przez przytoczoną myśl hr. M. Doenhoff. Apelowała ona wielokrotnie (i postulowała także) o cywilizowanie współczesnego, neoliberalnego kapitalizmu.
Amber-gate nie może więc dziwić w żadnym wypadku. Jeśli przez dwie dekady transformacji ustrojowej państwo wycofuje się z kolejnych sfer życia by stawać się coraz bardziej jedynie przysłowiowym nocnym stróżem, to trudno się dziwić, że pod nieobecność kota myszy grasują. Zwłaszcza, iż system panujący nad Wisłą, Odrą i Bugiem jest nastawiony jedynie na szybki i maksymalny zysk, a inwestycje nie materialne – edukacja, oświata, innowacyjność, zdrowie, itd. - czyli nie-zyskowne-już-jutro - są deprecjonowane, ośmieszane i omijane szerokim łukiem tak przez inwestorów prywatnych, jak i samo państwo.
Nie może być jednak tak, że państwo, społeczeństwo, my wszyscy traktujemy siebie nawzajem według modelu, który streścić można zastosowaniem wobec analfabety zasady „…czytaj, pisz albo giń…” albo rzuceniem nieumiejącego pływać człowieka na głęboką wodę. To okrutne, nieodpowiedzialne, bezwzględne. Samodzielność i odpowiedzialność to piękne i wzniosłe pojęcia, ale coś takiego jak solidarność między ludzka, empatia czy szacunek do drugiego człowieka, istnieją naprawdę. I nadają sens bytu temu gatunkowi zwanego homo sapiens. Atmosfera wokół Amber-gate wytwarzana w przeważającej części polskich mediów i wśród mainstreamowych komentatorów posiada rodowód wywiedziony z formuły wilczego, XIX-wiecznego kapitalizmu. Bo esencja problemu tkwi w istocie systemu, który trwa, który króluje, który rządzi nie tylko formalnie – ale też w formie tzw. rządu dusz - w Polsce od ponad 20 lat.
Smutne to lecz prawdziwe.
Radosław S. Czarnecki