Radosław S. Czarnecki: Jądro ciemności raz jeszcze

[2012-12-13 01:07:39]

Książka Adama Hochschilda to, jak zapewnia podtytuł, opowieść o chciwości, terrorze i bohaterstwie w kolonialnej Afryce. Chłodny zapis tego, co Conrad w sposób literacki opisuje w Jądrze ciemności. Jak stwierdza ten amerykański pisarz i wykładowca uniwersytecki, skala ludobójstwa w Kongu zarządzanym, a w zasadzie będącym własnością na przełomie XIX i XX w. króla Belgów Leopolda II, dorównuje rozmiarami Holocaustowi czy wytępieniu Indian w Ameryce. Trudno ze względu na czas jaki minął od tamtych lat i braki dokumentacyjne oszacować dokładnie liczbę jej ofiar.

Ich europejskim (i amerykańskim) oprawcom chodziło o pozyskiwanie kauczuku, surowca potrzebnego dla przemysłu rozwijającego się tak w „Nowym”, jak i „Starym Świecie”. Przynosiło to krociowe zyski, pomnażając prywatną fortunę Leopolda II. Przy okazji, jego przedstawiciele, a można w tym wypadku mówić o „siepaczach” i „oprawcach”, sami korzystali z bogactw tej krainy, wykorzystując niewolnicza siłę roboczą jej autochtonicznych mieszkańców. Jak na ironię ów teren, w opłacanej łapówkami prasie nazywano wówczas „Wolnym Państwem Kongo”.

Królowi nie chodziło w żadnym wypadku o Belgię, gardził bowiem krajem, którego był monarchą i ludźmi, którymi rządził. Było to natomiast modne w czasie drapieżnego kapitalizmu spod znaku leseferyzmu, a także zgodne z „duchem europejskiej epoki” kolonizowania świata (II połowa XIX w.). Wynikało wreszcie z potrzeby pomnażania kapitału. Leopold II poszukiwał kolonii, bojąc się, iż inne mocarstwa kolonialne wyprzedzą go w tym wyścigu. Zysk, prestiż i korzystny image wśród koronowanych głów Europy, to podstawowe pragnienia belgijskiego monarchy, celnie oddające atmosferę oraz trendy tamtej epoki.

Rządy Leopolda II w Kongo szacunkowo kosztowały ten rejon Czarnego Lądu (wykrojony z Afryki środkowej zresztą zupełnie aberracyjnie, bez oglądania się na powiązania i kulturę ludności, geografię i historię) od 2 do 8 mln ofiar. Podstawą wyznaczania granic jego własności stał się system transportu, dający możliwość drapieżnej eksploatacji Kotliny Kongo i porastającej ją dżungli, oparty o dorzecze rzeki o tej samej nazwie. Książka w sposób metodyczny, chłodny i analityczny zarazem prezentuje istotę, narodziny i trwanie terroru jaki panował na zarządzanym przez Belgów terytorium. Pokazując uwarunkowania historyczne, gospodarcze i cywilizacyjno-kulturowe (czyli ideologiczne, naukowe i światopoglądowe jako pozbawianie godności i człowieczeństwa innych ras niźli białej), Hochschild prezentuje w sposób celny, jak pozostające w symbiozie z niczym nieograniczoną żądzą zysku, zaowocowały jawnym bestialstwem. Przykłady tych zachowań to np. obcinanie dłoni dzieciom niewolników pozyskujących kauczuk, co stanowiło karę za niewykonanie normy, czy kolekcjonowanie obciętych autochtonom głów. Niektórzy europejscy nadzorcy, co jest faktem wielokrotnie udokumentowanym, zatykali te głowy na palisadach swoich posiadłości chcąc odstraszać potencjalnych buntowników. Wymienić można też wędzenie obciętych rąk, co z kolei miało być potwierdzeniem odpowiedniej ilości krajowców zabitych przez siły porządkowe „Wolnego Państwa Kongo” podczas prewencyjnych akcji militarnych. Ten materiał pokazuje nie tylko istotę i immanencję epoki kolonialnej, ale jest też obrazem tego, do czego prowadzić może niczym niepohamowana pogoń za zyskiem przy braku ograniczeń moralnych i egzekucji prawa międzynarodowego. Porównania z dzisiejszą, neoliberalna epoką, są zadziwiająco na miejscu.

Niezwykle charakterystycznym narzędziem, używanym przez nadzorców i funkcjonariuszy „Wolnego Państwa”, zwłaszcza przy pozyskiwaniu kauczuku, było tzw. chicotte. Wyraz ten określał pejcz ze skóry hipopotama, którego uderzenie przecinało skórę niewolnika aż do kości. Rany zadane tego rodzaju batem, a skazaniec z byle jakiego powodu otrzymywał niekiedy 50 czy 100 uderzeń, goiły się niezwykle długo, powodując częste gangreny czy powolną śmierć. Przy tego rodzaju karach niezwykle częste były wypadki zasmagania biczem na śmierć.

Inną formą zmuszania do iście morderczej pracy ponad siły, było branie „w zakład” rodziny robotnika mającego pozyskiwać kauczuk w dżungli. Był to swoisty rodzaj niewolnictwa: niewykonanie normy przyczyniało się do dalszego więzienia żony, dzieci bądź starych rodziców. Bardziej okrutni nadzorcy i urzędnicy, celem wymuszenia wydajnej pracy i dostarczania coraz to większej ilości „czarnego złota”, stosowali represję w postaci wspomnianego już ucinania dłoni poszczególnym członkom rodziny takiego robotnika. Była to kara za zbyt opieszałą pracę, małą wydajność lub bunt. Wzrastający lawinowo popyt na kauczuk powodował wzrost prywatnych zysków belgijskiego króla. Także jego emisariusze: urzędnicy i reprezentanci dworu, chcący w Afryce Środkowej pomnożyć szybko swoje bogactwo, dopuszczali się w obliczu tego popytu nieludzkich okrucieństw dokonywanych na autochtonicznej ludności. Rzeka Kongo dosłownie spływała krwią. To jeden z najhaniebniejszych epizodów epoki kolonialnej jaką zafundowała Afryce cywilizacja „białego człowieka” .

Hochschild pokazuje też osoby, które sprzeciwiały się stosunkom panującym w Kongo, nagłaśniające w prasie niegodziwości tego systemu. Walka o dekolonizację w zasadzie zaczęła się od tych właśnie ludzi, przerażonych stanem przemocy na terenie „Wolnego Państwa”. Idea dekolonizacji stała się zaczynem ruchu wolnościowego dla ludów tego regionu. Wielu bojowników i animatorów sprzeciwu przeciwko niesprawiedliwościom w Kongo inicjowało akcje w Ameryce, zapoznając kongresmenów i prezydentów USA z sytuacją w tej prywatnej kolonii króla Belgii. Nacisk amerykańskiej opinii publicznej (abolicjonaliści) spowodował reakcje rządu Stanów Zjednoczonych i wywarcie presji na brukselskie władze kolonialnej metropolii.

Jest to tekst przerażający w swym analityczno-reporterskim wymiarze. Mimo, iż od opisywanych wydarzeń minął ponad wiek, nadal refleksje budzące się podczas czytania tej książki zmuszają do zastanowienia się nad naturą i istotą kultury „białego człowieka”. Do pytań o istotę kolonializmu i jego wymiar cywilizacyjno-kulturowy. Warto przeczytać ten materiał, choćby i celem skonfrontowania opisu Hochschilda z dzisiejszą sytuacją na świecie.


Adam Hochschild, Duch króla Leopolda, przeł. Piotr Tarczyński, Świat Książki, Warszawa 2012.

Radosław S. Czarnecki


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku