Barbara Bielawska: O przemocy wobec kobiet

[2013-01-10 16:52:12]

Z Barbarą Bielawską - krakowską aktywistką lewicową i organizacji kobiecych, ze Stowarzyszenia "Kobiety dla Małopolski" rozmawia Przemysław Prekiel.



Jak oceniasz zakończoną niedawno kampanię 16 Dni Działań Przeciwko Przemocy wobec Kobiet ?



Podczas tych 16 dni kampanii takie wydarzenia przypomina się ku przestrodze, aby uświadomić społeczeństwo. Szczególnie osoby nią dotknięte bądź będące w grupie największego ryzyka: kobiety. Takie kampanie mają ogromne znaczenie. Nie mam co do tego wątpliwości, że są potrzebne i kłaniam się w pas tym, którzy je organizują. Jestem za. Powinno się głośno i jasno mówić o problemie agresji i przemocy. Nie możemy milczeć i udawać, że to nas nie dotyczy. To nie tylko problem kobiet jej doświadczających, ale i ogółu społeczeństwa, czyli krótko mówiąc: mój i twój.

Tego rodzaju kampanie mają ważny cel: pokazują, że przemoc jest zjawiskiem w znacznej mierze związanym z gender: płcią społeczno-kulturową. I co za tym idzie: zrozumienie tego zjawiska musi być poprzedzone analizą związków pomiędzy normami kulturowymi i wzorcami męskości i kobiecości, ról przypisywanych płci w społeczeństwie. Nie dość, że w zamyśle takich kampanii jest eliminacja wszelkich form przemocy ze względu na płeć - poprzez budowanie świadomości, że taka przemoc stanowi pogwałcenie praw człowieka, przez wzmocnienie lokalnych struktur przeciwdziałających przemocy wobec kobiet, przez budowanie powiązań pomiędzy lokalnymi i międzynarodowymi inicjatywami na rzecz powstrzymania przemocy wobec kobiet, i wzmacnianie solidarności kobiet na całym świecie - to jeszcze próbują one stworzyć narzędzia nacisku na rządy, w celu wyegzekwowania wywiązywania się władz z deklaracji powstrzymywania przemocy wobec kobiet.

Ale to tylko 16 dni, a ja apeluję abyśmy o tym pamiętali przez 365 dni w roku. Już sam Maslow usytuował potrzebę bezpieczeństwa w swojej piramidzie jako najistotniejszą, niezbywalną, wreszcie: podstawową potrzebę człowieka.

O ile takie kampanie zrzeszają i interesują same zainteresowane, czyli kobiety, to zapewne mężczyzn wśród ich odbiorców jest mniej. Jak zachęcić facetów, aby włączali się w takie akcje? Każdy z nas ma matkę, siostrę, żonę, znajome...



Tak, mało jest feministów, ale przywołam w tym miejscu postać Jacksona Katza, by przestawić sytuację z męskiego punktu widzenia. To jeden z najbardziej znanych aktywistów walczących z przemocą mężczyzn wobec kobiet, w tym z przemocą domową i przemocą seksualną, taką jak gwałt czy molestowanie seksualne. Jest autorem książki Paradoks macho, w której pokazuje, że aby usprawnić proces likwidacji zjawiska przemocy wobec kobiet, nie wystarczy opierać się jedynie na wykwalifikowanych, kobiecych kadrach. Sytuacja wymaga zaangażowania obu płci. Odpowiedzialność za wciąż rosnącą przemoc spada na barki tak kobiet, jak i mężczyzn.

Nie możemy być obojętni wobec kiepskiej jakości żartów na temat gwałtu czy molestowania, albowiem tym samym to my sami i same stajemy się winowajcami i winowajczyniami rosnącej skali tego zjawiska. Trywializując je, niejako zezwalamy na taki stan, ucząc przy tym młodych mężczyzn agresji. Przyczyn przemocy upatruje się w tym, jak pojmujemy słowo „męski”. Nie od dziś znany jest stereotyp „prawdziwego mężczyzny”. Stereotypy ułatwiają wiele rzeczy i uwalniają od myślenia, chłopaki przecież nie płaczą. Prawdziwy macho, twardziel, trzyma wszystko w ryzach i rządzi w rodzinie. Jest nieustraszony, nieraz by zaprowadzić porządek i wychować sobie żonę używa siły fizycznej. Przykład? To taki Betlejewski we własnej osobie (o którym za chwilę) – poluje na zwierzynę, gwałci, „rucha”, „rżnie”, maca w bądź co bądź niewybredny sposób.

Paradoks macho polega wg Katza na tym, że zakompleksiony samiec alfa nie wykazuje się w ten sposób siłą, a wręcz przeciwnie: to oznaka jego słabości. A przejawem prawdziwej odwagi jest stawić czoła systemowi, w którym kobiety są lalkami do bicia i gwałcenia. Należy ująć się za nimi, stanąć w ich obronie.

Dlaczego Twoim zdaniem przemoc wobec kobiet i żarty z gwałtów są nadal w Polsce tak powszechne? Zdarzają się przecież dość często...



Tak, to doskonale postawione pytanie. Dobitnym przykładem na jak wielką skalę zakrojone są żarty z tego typu incydentów była audycja w radiu TOK FM, którą poświecono gwałcicielowi z windy. Rafał Betlejewski wychwalał pod niebiosa kreatywność owego sprawcy gwałtów.

Tak w Polsce traktuje się gwałt: przyjemność dla ofiary i oprawcy. Bardzo znany jest kawał, w którym kobieta mówi, że nigdy nie ucieka zbyt szybko. Nie tak dawno aktorka Katarzyna Figura, osoba publiczna, przyznała, że przez 12 lat była ofiarą przemocy. Tym samym stała się prekursorką debat publicznych na temat przemocy wobec kobiet.

Ludzie mediów i opinia publiczna niestety kneblują usta kobietom, które otwarcie o niej mówią, a co za tym idzie, dowodzą niedojrzałości w tym względzie i pokazują jak nie są przygotowani do rozmów. Dowodem na to może być m.in. inna audycja w TOK FM, w której prowadząca, Dominika Wielowieyska, poprosiła o komentarz do wystąpienia Figury. Po pierwsze już sam fakt prośby o opinię wywołał zdziwienie, natomiast analiza publicystyczna dopełniła całości. Otóż dziennikarka już na wstępie zastrzegła, że jest to temat tabloidalny i że takie wynurzenia osoby publicznej nie powinny ujrzeć światła dziennego. Cała dyskusja potoczyła się w łatwym do przewidzenia kierunku. Rozmówcy doszli do wniosku, że Katarzyna F. dopuściła się kłamstwa i manipulacji. Andrzej Stankiewicz z „Wprostu” na początku docenił pozytywną rolę deklaracji Figury, jednak po chwili oświadczył, że być może „kampania” zorganizowana przez nią jest „elementem rozgrywek sądowych o opiekę nad dziećmi i majątek”. Piotr Zaremba z „Uważam Rze” poszedł dalej : „być może zwykłe kobiety warte są obrony, ale sytuacja Figury jest zupełnie inna”, ponieważ „jak się mówi o tym po jakimś czasie, to traci to na wartości” oraz „nikt nie jest w stanie zweryfikować jej wersji”. Ponadto przyznał, że jest sceptyczny wobec „wizji aktorki, osoby zamożnej, która jest w stanie totalnej zależności od drugiej osoby”. Wielowieyska podsumowała całość dyskusji stwierdzeniem, że Figura powinna była się uwiarygodnić dokumentacją z policji lub prokuratury.

W szybkim czasie doszło do absurdu. Mianowicie znani i często lubiani przedstawiciele opinii publicznej zaczęli występować w obronie kata-męża, broniąc jego dobrego imienia i honoru, nie zaś ofiary – Katarzyny Figury. W obliczu tych faktów rodzą się zamęt w głowie i pytania z jakich powodów podważali autentyczność wypowiedzi aktorki, twierdząc, że sobie wszystko zmyśliła, mając na względzie teściową, która wyraźnie stwierdziła że „kocha swojego syna, ale nie akceptuje tego, co on robi”. Odpowiedzi może być wiele. Jedną z wersji może być niewiedza i nieodrobienie lekcji przez dziennikarzy: po prostu nie doczytali wywiadu albo nie obejrzeli programu. Jednak znacznie bardziej prawdopodobna jest ta, w której zadziałał mechanizm „victim blaming”, w polskim tłumaczeniu: „oskarżania ofiary”, i syndrom wyuczonej bezradności. Nie tylko ofiary, ale też społeczeństwa. Polacy są tak silnie spętani stereotypami, że uznają takie sytuacje za normalne i reagują właśnie w taki sposób.

Wygląda to tak: kobieta zostaje zgwałcona i musi się z tego tłumaczyć dziennikarzom, politykom, całemu światu. Dlaczego? Bo w chwili, gdy opowiada o traumie, jaką przeżyła, nie ma akurat na ciele widocznych śladów pobicia, sińca pod okiem, zadrapań, wszyscy to kwestionują i doszukują się teorii spiskowych. To chore. Według mnie jest to oczywista oczywistość. Gwałt, to gwałt, to trauma, tragedia jednostki i jej bliskich. Żaden minister, wiceminister czy publicysta nie powinien tego kwestionować i lekceważyć prawa. Zachęcam do zdrowego rozsądku i wzmocnienia systemu karnego, procedur ochronnych w zamian za zaprzeczanie faktom. O drogi wiceministrze! Nie odwołuj się od wyroku. Przeznacz fundusze na edukację seksualną, wzbogać młode pokolenie o wiedzę na temat poszanowania autonomii drugiej jednostki, naucz asertywności i zrozumienia, że gwałt to dramat, który pozostaje w sercu i głowie na bardzo długo. Uświadom tym, którzy dopuścili się „czynu zabronionego”, a nazywając rzeczy po imieniu – gwałtem – że to nie był dobry żart, który zrobili swojej rówieśniczce. Bo ona właśnie popełniła samobójstwo z tego powodu.

Dlaczego tak się dzieje? Skąd ta obojętność, ta znieczulica? Dlaczego wreszcie ludzie zajmujący się problematyką, profilaktyką i interwencją względem przemocy wobec kobiet doświadczają upokorzeń, dlaczego się ich wyśmiewa? Dlaczego kobiety pracujące na rzecz ofiar przemocy są nazywane radykalnymi feministkami, które nienawidzą mężczyzn? Skąd się to wzięło, że mężczyźni prowadzący tą sama działalność są uznawani za gejów, zdrajców własnej płci, czy ofiary feministycznego prania mózgu? Dlaczego twierdzi się, że problem jest przejaskrawiony? Moim zdaniem problem tkwi w systemach obronnych, jakie sobie wytworzyliśmy. Jesteśmy bierni wobec tego, co się dzieje.

O jakiej skali przemocy mówimy? Ile kobiet, powiedzmy rocznie, spotyka się z przemocą?



Statystyka prawdę ci powie. Przemoc wobec kobiet ma wymiar globalny, spotykamy się z nią w każdej warstwie społecznej, poczynając od ludzi ubogich, a kończąc na tych najwyżej postawionych. Statystyki są nieubłagane i wynika z nich, że 800 tys. kobiet rocznie doświadcza przemocy fizycznej, w tym ponad 95 tys. pada ofiarą przemocy seksualnej.

Doliczyć należy do tego zapewne również te, które nie są zgłaszane na policję, czy do sądu, gdzie dramat rozgrywa się w domowym zaciszu...



Według badań prof. Beaty Gruszczyńskiej co trzecia dorosła kobieta w Polsce (dokładnie 35% z nich) była przynajmniej raz w życiu ofiarą przemocy fizycznej lub seksualnej. Co roku w Polsce zostaje zgwałconych 30 tys. kobiet, a ponad 90% z nich nie zgłasza nigdy tego przestępstwa policji. Również w przypadku przemocy w rodzinie większość kobiet będących ofiarami przemocy (70%) nie zgłasza tego na policję. Co roku zostaje zamordowanych w Polsce około 150 kobiet w wyniku „nieporozumień rodzinnych” – tak zjawisko przemocy domowej jest opisywane przez polską policję. Jasno więc widać, że większość kobiet nie zgłasza przemocy na policję. Jeszcze gorzej jest w przypadku gwałtów. Szacuje się, że zaledwie 8 proc. ofiar zgłasza ten fakt na policję.

Dlaczego kobiety nie zgłaszają gwałtów lub przemocy ze strony męża lub partnera na policję?



To bardzo złożony problem, ale właśnie może przede wszystkim wynika to z tego powodu, o którym wspominałam powyżej. Z powodu strachu! Kobiety są przekonane, że skoro polityk, dziennikarz, czy publicysta kwestionują, drwią i zaprzeczają, to samo może zrobić policjant albo prokurator. Procedury, przez które należy przejść w kontakcie z lekarzem, policją, czy w sądzie, są trudne dla ofiar.

Przemoc wobec kobiet jest problemem zamiatanym pod dywan, wykorzystywanym jako sensacyjna wiadomość dla zwiększenia oglądalności programu lub poczytności portalu. Ten problem nie istnieje w świadomości. Kobiety nauczone tego, jak się je traktuje, zwyczajnie rezygnują z możliwości zgłaszania i mówienia o tym, co je spotkało. Czy jesteś zaskoczony tym stanem rzeczy? Sadzę, że nie. Od lat przekonuję kobiety, że to nie one są winne temu, co je spotkało. To nie one sprowokowały, to nie one zasłużyły, to nie one powinny się obawiać i wstydzić. Wina leży po stronie tych, którzy je do tego zmusili. Nie wyważajmy otwartych drzwi. Nie doszukujmy się drugiego dna. To nie one mają się tłumaczyć z tego jak się w danej chwili zachowywały, albo jak były ubrane, w jaki sposób się uśmiechały, czy ze względu na to, że mają częsty kontakt seksualny z mężczyznami. Na te pytania powinni odpowiadać oprawcy. Nie podważajmy wiarygodności tych kobiet, które zdecydowały się publicznie wyznać, że były ofiarami. Dość ostracyzmowi wobec ofiar przemoc.! Tak kobieto, masz prawo ujawnić to, co się dzieje u ciebie w domowym zaciszu i jeśli poprosisz o pomoc, pomożemy ci, nie ocenimy cię, nie wyśmiejemy. To nie ty, wbrew temu co usłyszałaś w konfesjonale, masz problemy ze sobą, to nie ty powinnaś się zmienić, bo to mąż jest temu winny, bo to on nie potrafi opanować swoich nerwów i posuwa się do agresji, którą wyładowuje na tobie, a która wynika z frustracji i problemów, z którymi się boryka.

Ciężko jest namówić kobiety do działań w tej kwestii?



Nie, ludzie są różni. Są kobiety, dla których taka działalność, a zwłaszcza sfera polityki, może kojarzyć się z walką i bezwzględnością, gdzie ludzie nie mają skrupułów. Taki wizerunek stworzyli sobie sami rządzący. Każdy z nas jest już zniesmaczony ciągłymi awanturami i sporami pomiędzy klasą rządzącą. Ale są też takie kobiety, które wykazują chęć zmiany na lepsze i wierzą w to mocno, chcą by w tym kraju żyło się lepiej. Jest jeszcze jeden, dość ważny aspekt. Kobietom pracującym na trzy etaty trudno znaleźć chwilę wolnego czasu na prowadzenie działalności społecznej bądź politycznej. Jednak to powoli ewoluuje. Kiedyś kobiety rozmawiały ze sobą na placu zabaw, dziś robią to w Sali Kongresowej (mam na myśli Kongres Kobiet). Na szczęście kobiety uwierzyły wreszcie w swoją siłę, w sens swojego istnienia na arenie politycznej, w to, że nie tylko w domowym zaciszu mają prawo głosu.

Zdają sobie sprawę z tego , że mają je również na zewnątrz. Koło gospodyń wiejskich może nauczyć się jak zarządzać własną firmą, prowadzić działalność gospodarczą a nie tylko odgrywać rolę kwiatka do kożucha pana burmistrza na festynach. Kobiety mają nie tylko prawo, ale powinny być świadome, że mają możliwość prowadzenia działalności na polu społecznym, zawodowym, i nie muszą z tego rezygnować na rzecz macierzyństwa czy pożycia małżeńskiego. Sedno tkwi w prowadzonej w kaleki sposób polityce rodzinnej, wystarczyłoby ją tylko udoskonalić. Kobiety mogą się rozwijać i nikt nie powinien za nich dokonywać wyboru, tłumacząc to rolą przypisaną ich płci.

Wbrew powszechnie panującym przekonaniom nie ma jednego modelu samorealizacji kobiet. Podkreślam, że pomimo sprzeciwu i ogólnie panujących opinii, parytety ułatwiają kobietom rozwój. Kongres Kobiet, Partia Kobiet, Stowarzyszenie Kobiet dla Małopolski niezmiennie walczą o to, by w Sejmie było jak najwięcej kobiet. Dlatego ustawa kwotowa gwarantująca im 35 proc. miejsc na listach wyborczych powinna być znowelizowana tak, by kobiety miały ich 50 proc. Sejm jest zdominowany przez konserwatywne stronnictwa stąd tak zauważalny jest regres wolności. Prosty przykład: zaniedbana edukacja seksualna, zakaz aborcji, brak refundacji in vitro. Wszyscy czytaliśmy o tym, że nasz rząd rozważa kasację wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie nastolatki, której szpital w Lublinie odmówił legalnej aborcji. W takich chwilach tracę wiarę w polskich polityków.

Polska po długich perturbacjach podpisała w końcu Konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet oraz przemocy domowej. Sukces?



Czas na ratyfikację. Czy to sukces? To są raczej "dwa kroki w tył i jeden do przodu" albo jak to mawiał towarzysz Wiesław, "staliśmy nad przepaścią, ale uczyniliśmy krok do przodu”. To daje mi nadzieję na lepsze jutro, bo widzę, że to co robię ma sens i daje efekty. Sukces nie, dlatego, że ratyfikacja może potrwać do 2 lat. Ale możemy ten fakt przekuć w sukces. Recepta? To właściwy czas, by jeszcze częściej spotykać się w gronie ekspertów i ekspertek, i by wzbogacić swój słownik pojęć, które pojawiają się w Konwencji, By zastanowić się, co oznacza przemoc ekonomiczna i jak jej zapobiegać. Nad możliwą zmianą mentalności i na przyszłość uniknąć sytuacji, w których minister Gowin przekonuje, że konwencja to "wyraz ideologii feministycznej", służący "zwalczaniu tradycyjnej roli rodziny i promowaniu związków homoseksualnych".

To czas dla nas, by stworzyć grunt pod realne działania po ratyfikacji dokumentu. Zatem co za tym idzie, by stworzyć oficjalne infolinie działającej 24 godziny na dobę dla ofiar przemocy oraz portal z informacjami w tej sprawie, a ponadto, by zbudować odpowiednią liczbę schronisk oraz ośrodków wsparcia, przygotować procedury przesłuchań policyjnych chroniących przed wtórną wiktymizacją ofiar. Wzmocnić monitoring, zebrać dane na temat przestępstw z uwzględnieniem płci, poprowadzić akcje informacyjne w zakresie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, w tym: szkolenia i informacje dla chłopców i mężczyzn. Stoimy przed sporym wyzwaniem, więc do pracy rodacy!

Ale zdajesz sobie sprawę, że samo podpisanie Konwencji w praktyce może niewiele zmienić?



Tak, zdaję sobie z tego sprawę, ponieważ obecnie jest wiele przepisów, których się nie przestrzega, po prostu nie są respektowane, jednakowoż jest to krok do przodu, ludzie wreszcie zaczynają zauważać problem. Gdyby nie było tej konwencji to ludzie prawdopodobnie nawet nie pomyśleliby o tym, żeby coś zmienić. To moim zdaniem zmiana symboliczna.

Konwencja o zapobieganiu przemocy wobec kobiet, choć poświęcona istotnemu problemowi, zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, że przemoc wobec kobiet jest systemowa, a jej źródłem są religia, tradycja i kultura – podkreśla polski Episkopat. Zdziwiona?



Kościół widzi wciąż kobietę jako ostoję rodziny. Tutaj powstaje zgrzyt. Kobiety chcą bardziej partnerskich związków, Kościół chce tradycyjnego modelu rodziny, co oznacza, że kobieta ma iść do garów i dzieci, do sprzątania, prania, gotowania, a jak się temu sprzeciwi, to powinna ponieść konsekwencje swojego nieposłuszeństwa. Miejsce kobiety jest w domu, mężczyzny poza domem. W przeciwnym wypadku naruszamy moralny, a może po prostu przyjęty przez duchownych, porządek rzeczy.

Nie odmawiam Kościołowi prawa do wygłaszania swoich opinii, ale też nie zgadzam się z tym, że kobieta jest stworzona tylko do tego, aby rodzić dzieci i je wychowywać. Życie na własny rachunek i samorealizacja na drodze zawodowej jest uznawana za sprzeniewierzenie się naturalnemu prawu boskiemu. Ale czy może istnieć naturalne prawo, a do tego boskie? Już w samym brzmieniu tego pojęcia tkwi sprzeczność. Dla księży ideał kobiety, to obraz osoby ofiarnej, w imię wyższych idei potrafiącej poświęcić samą siebie. Co należy przez to rozumieć? Umiera rodząc swoje dziecko (decyduje się na poród, nawet, gdy ciąża zagraża jej życiu). To ona na swoich rękach nosi przyszły talent, to ona musi wychować następnych herosów, następców poetów i polityków. Kobiety mające większe ambicje są zagrożeniem dla rodziny. W czym problem? Przecież one najlepiej spełniają się w domu, "bo to trzeba mieć taki zmysł, żeby obrus na ołtarzu był czysty, żeby ampułki były czyste. Kobieta ma naturalne predyspozycje do tego" – mówią.

Skąd się to bierze? Stereotypy, stereotypy, stereotypy… będę powtarzać to jak mantrę. Kobiety mają wzorować się na Maryi Dziewicy. Nawołuje się do wielodzietności, by kobieta wychowała swoje dzieci ku czci ukochanej ojczyzny. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, w których tygodnik katolicki „Niedziela” zestawia aborcję z "Szoah, egzekucją katyńską i mordem na placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie". A kto jest temu winien? Nie trudno zgadnąć. W odczuciu autorów tekstu winna jest kobieta - grzeszna Ewa, która kusi, a potem upada.

Ostatnio zbulwersowały mnie słowa włoskiego proboszcza, który odpowiedzialnością za przemoc wobec kobiet obarczył same kobiety. Ksiądz Piero C., proboszcz parafii w Lerici w Ligurii, na same święta na tablicy ogłoszeń, wywiesił prowokacyjny tekst. Apelował w nim do kobiet, by zastanowiły się, czy same nie ponoszą winy za to, że mężczyznom "puszczają czasem nerwy". Powodem może być spóźniony obiad, nieposprzątane mieszkanie, zrzędliwość, skłonność do plotek i kłótni. Proboszcz znalazł także wytłumaczenie dla gwałtów, uważa bowiem, że wiele kobiet prosi się o to, zachowując się wyzywająco i nieskromnie ubierając. W takim razie jak wytłumaczyć fakt, że w krajach muzułmańskich, gdzie kobiety ubrane są od stóp po czubek głowy, też dochodzi do gwałtów? Ostatni głośny napad miał miejsce w Indiach. Po tym kobiety wyszły na ulicę protestując. Kobieto, Puchu Marny jakże tak możesz! Każda, która ma na sobie teraz sukienkę czy spódnicę, winna się wstydzić i czym prędzej założyć worek na ziemniaki!

Czy zatem w obliczu tych faktów spodziewałeś się innej postawy Kościoła? Nie jestem zdumiona, wręcz przeciwnie, moim zdaniem, to było do przewidzenia. Chciałabym mieć w tej instytucji sojusznika, ale ona sama oponuje i udaje Greka, utrzymując, że problemu nie ma. Owszem są w Kościele ludzie dobrej woli, a może inaczej: zdarzają się wyjątki, ale to wciąż za mało. Wśród księży krąży nawet dowcip mówiący o tym, że jedynym miejscem, w którym kobiety ich słuchają, jest konfesjonał. I choć to żart, to jest w nim więcej niż ziarenko prawdy. Znakiem czasu niech będzie to, że Benedykt XVI nie wygłosił do nich żadnego ważniejszego przesłania.

Jesteś prezeską Stowarzyszenia Kobiety dla Małopolski. Czym się zajmujecie?



Misją naszego stowarzyszenia jest przewodnie hasło nic o nas bez nas, a także Polska jest kobietą. Czemu powstało to stowarzyszenie? Jest ono wynikiem spontanicznej decyzji jaką podjęły na jednym ze spotkań członkinie wielu ruchów, organizacji kobiecych jak i osoby nie zrzeszone. Ilu ludzi, tyle poglądów i opinii w danej sprawie, ale w jednym się zgadzamy. Nie dajemy przyzwolenia na łamanie praw obywateli i obywatelek, dlatego też temu przeciwdziałamy i wspieramy ideę równego traktowania kobiet i mężczyzn. Jako Stowarzyszenie Kobiety dla Małopolski naszym nadrzędnym celem jest działanie na rzecz tego wszystkiego, o czym rozmawialiśmy przed chwilą, a także w imię wszechstronnej edukacji kobiet, promowania uczestnictwa kobiet w życiu społecznym, politycznym, zawodowym. W naszych codziennych działaniach i projektach dążymy do realizacji wizji świata, w którym wszyscy ludzie mogą żyć wolni od dyskryminacji ze względu na płeć i w pełni realizować swój wewnętrzny potencjał. Wreszcie możemy zamanifestować swój sprzeciw wobec ekonomicznego wyzysku.

Stowarzyszenie to znakomite miejsce, by spróbować zwalczyć problemem, który dotyka nas wszystkich. Główną osią naszych działań stają się kwestie pracownicze takie jak: płaca minimalna, emigracja w celach zarobkowych, jak i demontaż Prawa Pracy (a właściwie omijanie go umowami śmieciowymi). Dla obywateli i obywatelek nie zabraknie jednak także kwestii socjalnych takich jak brak polityki wyrównywania szans, polityki prorodzinnej czy ciężki los matek, dzieci, emerytów i rencistów. Politycy spierają się o nieistotne dla obywateli kwestie, za to jednogłośnie głosują nad ustawami uderzającymi w nas wszystkich - Sejm RP podniósł wszystkim obywatelom wiek emerytalny do 67 roku życia, czyli do czasu którego część z nas nawet nie dożyje!

Nasze działania dotyczą rozwoju demokracji i społeczeństwa obywatelskiego poprzez promowanie uczestnictwa obywateli w życiu społeczności lokalnej i kreowanie postaw prospołecznych, inicjowanie trwałej i partnerskiej współpracy organizacji pozarządowych z administracją oraz innymi podmiotami w rozwiązywaniu problemów społecznych. Chcemy ograniczyć bezrobocie poprzez aktywizację społeczną, integrację i reintegrację zawodową osób bezrobotnych, zlikwidować dyskryminację ze względu na płeć, status społeczny, pochodzenie, wybór modelu życia i orientację seksualną. Wszystkie cele Stowarzyszenia są ujęte w Statucie i można o nich przeczytać na naszej stronie internetowej http://www.kobiety.malopolska.pl/ oraz zachęcam do odwiedzenia naszej strony na Facebook.

1 marca 2012 r. w Warszawie odbyła się Międzynarodowa Konferencja pt.: "Nie wystarczy... być kobietą". Na kilka dni przed 8 marca, Międzynarodowym Dniem Kobiet, zaproszeni goście (wybitne osobistości ze świata polityki, ekonomii i kultury) z Polski i zagranicy, zastanawiali, się jak można doprowadzić do zwiększenia udziału i roli kobiet w życiu politycznym, gospodarczym i kulturowym, zarówno w Europie jak i poza nią. Ze strony naszego Stowarzyszenia w konferencji wzięły udział Małgorzata Bednarczyk i Grażyna Sznajder.


Jesteśmy bliskie ludzkim sprawom i najbardziej palącym problemom. Naszą siłą jesteśmy my sami. Im więcej nas będzie, tym głośniej będziemy mogły mówić o ważnych dla nas sprawach. Nic o nas bez nas. Dlatego gorąco zachęcam do wstąpienia w nasze szeregi, by razem walczyć o nasze lepsze jutro.

Dziękuję za rozmowę.


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


23 listopada:

1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".

1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.

1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.

1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.

1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.

1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.

1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.

1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.

2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.


?
Lewica.pl na Facebooku