... czyli o potrzebie rządu światowego
Próby wyższego opodatkowania ponadnarodowych korporacji i najbogatszych jednostek mogą skończyć się fiaskiem. Kapitał jak zwykle okaże się zwinniejszy od legislatorów. Obawiam się, że niczym Szybki Lopez z nieprzyzwoitego dowcipu będzie zawsze szybszy. Chyba że…
Brytyjski minister finansów George Osborne obiecał, że wspomoże kraje rozwijające się, także te najuboższe, w walce z ponadnarodowymi korporacjami, które unikają płacenia podatków. Deklarację tę złożył po szczycie G20 w Moskwie w brytyjskim „Observerze”, weekendowej edycji dziennika „The Guardian”. Została ciepło przyjęta przez orędowników walki z biedą. Nic dziwnego, skoro druga najważniejsza osoba w rządzie w imieniu Zjednoczonego Królestwa zapowiedziała „napisanie na nowo zasad korporacyjnej gry” tak, aby należne podatki były pobierane.
„Nowy program przejrzystości” obejmuje zmuszanie potężnych firm wydobywających ropę naftową, gaz i inne surowce do publikacji nie tylko raportów finansowych, lecz wszelkich ważnych danych „projekt po projekcie”, niezależnie od tego gdzie działają. Wielka Brytania ma jako pierwszy kraj przeznaczyć na ten cel aż 0,7 proc. PKB w następnym roku. Akcent położony zostanie na polepszenie zdolności krajów rozwijających się do pilnowania, aby korporacyjne giganty składały sprawozdania. Tak więc przedsiębiorstwa takie jak Starbucks czy Amazon zostaną – jeśli działania ogłoszone przez Osborne’a zakończą się powodzeniem – zmuszone do płacenia podatków nie tylko w Wielkiej Brytanii i w innych krajach wysokorozwiniętych, lecz również w tych najuboższych.
Osborne ogłosił także, że stanie na czele zespołu w ramach G20, który sprawdzi, jak powstrzymać firmy chcące uniknąć opodatkowania od przerzucania podlegającego opodatkowaniu dochodu z kraju do kraju. Zdaniem ministra w wyniku zwiększonej pomocy krajom ubogim 11 milionów dzieci pójdzie do szkoły, 55 milionów zostanie zaszczepionych przeciwko tym chorobom, którym można zapobiec, a także zostanie ocalone życie 250 tysięcy noworodków.
Deklaracja Osborne’a miała miejsce 16 lutego 2013, a więc kilka dni po ujawnieniu w mediach wyników śledztwa ActionAid. Ta organizacja pozarządowa ustaliła, że w zmagającej się z głodem i niedożywieniem Zambii produkująca cukier filia Associated British Food, jednego ze stu największych przedsiębiorstw Wielkiej Brytanii, w latach 2007 – 2012 praktycznie nie zapłaciła żadnych podatków korporacyjnych (CIT), a w ciągu dwóch lat z tego okresu – w ogóle żadnych podatków! Mogło to mieć miejsce nie tylko ze względu na hojne dla zagranicznych firm prawodawstwo Zambii (odpowiednik polskich przepisów o specjalnych strefach ekonomicznych), lecz także dzięki transferowi jednej trzeciej zysków do siostrzanych firm w rajach podatkowych takich jak Irlandia, Mauritius i Holandia.
Problem uciekania dużych firm przed podatkami nie dotyczy tylko krajów najuboższych. Anglo-holenderski gigant naftowy Shell w 2005 roku przeniósł własność intelektualną należącą do swoich marek do filii w Szwajcarii. Grupa badawcza Platform ma wkrótce opublikować raport na temat podobnych działań firm naftowych.
W raporcie G20, także cytowanym przez „Observer” została ujawniona skala szarej strefy podatkowej. Z dokumentu wynika, że międzynarodowe zasady podatkowe nie zmieniły się od czasów Ligi Narodów, a w ostatnich latach praktyki zmniejszania zobowiązań podatkowych przez największe korporacje nasiliły się. Do typowych należy tworzenie przez korporacje z siedzibą w krajach z wysokimi podatkami zagranicznych filii lub firm istniejące tylko na papierze („słupów”) tylko po to, aby korzystać z ulg podatkowych. Dochodzi do takich absurdów jak to, że liczące 25 tys. mieszkańców Brytyjskie Wyspy Dziewicze są drugim po Hongkongu największym inwestorem w Chinach, a w 2010 roku w trzech rajach podatkowych: Bermudach, Barbados i Wyspach Dziewiczych dokonano bezpośrednich inwestycji zagranicznych na kwotę większą, niż w Niemczech i Japonii razem wziętych.
Zgodnie z raportem OECD także przepływy z tytułu praw autorskich i opłat za licencje gwałtownie wzrosły w ostatnich dziesięcioleciach. O ile w 1970 roku było to 2,8 mld dolarów, o tyle w 1990 – już 27 mld, zaś w 2009 – 180 mld!
Jak podkreślili autorzy raportu, przeciwstawianie się unikaniu płacenia podatków może być utrudnione z uwagi na to, że rośnie udział sprzedaży elektronicznej. W ubiegłym roku jej globalna wartość przekroczyła 1 bln dolarów, a w bieżącym roku ma być o ponad 18 procent wyższa. Dla przykładu w 2011 roku w Wielkiej Brytanii sprzedaż elektroniczna stanowiła około 12 procent całych obrotów handlu detalicznego. Tym ważniejsze jest więc stworzenie mechanizmów, które pozwoliłyby na pobieranie podatków niezależnie od miejsca, w którym rejestrowana jest transakcja.
Działania brytyjskiego rządu można w kontekście cytowanych wyników śledztw organizacji pozarządowych oraz raportu Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju jako próbę przywrócenia roli państwa i przeciwstawienia go samowoli korporacji. Jednak właściwe, głębsze tło tych dosyć niespodziewanych deklaracji wiąże się z potężnymi deficytami budżetowym większości krajów rozwiniętych, w tym Wielkiej Brytanii. Wymuszanie płacenia podatków w krajach biednych i utrudnienie dostępu do rajów podatkowych pozwoliłoby skierować do skarbu państwa część strumienia pieniędzy, który akumulowany jest przez ponadnarodowe korporacje, zawłaszczany przez ich głównych akcjonariuszy i wyższą kadrę zarządzającą. A to pozwoliłoby zredukować deficyt i być może spowolnić ograniczanie zaspokajania istotnych potrzeb społecznych, które w krajach dobrobytu prowadzi do protestów, buntu, a z czasem – politycznej destabilizacji.
Obecnie trudno jeszcze powiedzieć, na ile deklaracje Osborne’a są zagraniem propagandowym, na ile rzeczywiście zamierza on wypowiedzieć wojnę korporacjom i wierzy w skuteczność działań dyscyplinujących do płacenia podatków. Wygląda na to, że wpisuje się ono w cały szereg działań nakierowanych na to, by skłonić najbogatszych do dzielenia się swoimi dochodami.
Próba wprowadzenia wysokiego 75-procentowego podatku od części rocznego dochodu przekraczającej 1 mln euro we Francji skończyła się exodusem znanych bogaczy, w tym – najbardziej spektakularnym przyjęciem przez kultowego aktora obywatelstwa rosyjskiego. Gérard Depardieu wybrał 13-procentowy podatek liniowy, a nie patriotyczną postawę i dumę z bycia Francuzem, do czego zachęcał premier jego pierwotnej ojczyzny.
Ciekawe też, jak zareagują giełdowi spekulanci w obliczu podatku od transakcji finansowych w wysokości co najmniej 0,1 proc. od akcji i obligacji oraz 0,01 proc. od instrumentów pochodnych. Projekt dyrektywy dotyczący jego wprowadzenia przyjęła właśnie Komisja Europejska. Intencję jego implementacji zasygnalizowało dotąd jedynie 11 krajów z 27, w tym Niemcy, Francja, Włochy i Hiszpania.
W Wielkiej Brytanii od dawien dawna obowiązuje podatek transakcyjny od zakupu akcji w wysokości 0,5 proc. Swego czasu prognozowano, że jego wprowadzenie spowoduje upadek londyńskiej giełdy, ale okazało się, że inwestorzy dobrze znieśli tę innowację. Być może teraz w innych krajach zmiany okażą się równie bezbolesne dla spekulantów. Już w znacznie większym stopniu może ich dotknąć podatek od transakcji instrumentami pochodnymi, którymi obroty stanowią dziś zdecydowanie największą część wartości wszystkich obrotów na rynkach finansowych.
Bez względu na to, jakie działania zostaną podjęte przez poszczególne państwa (np. Wielką Brytanię), grupy państw (np. G20) czy organizacje je skupiające (np. Unia Europejska), to tak długo, jak będą istniały enklawy korupcji (np. Zambia), kraje stosujące dumping podatkowy (np. Polska) czy raje podatkowe (np. Wyspy Dziewicze), kapitaliści będą szukali możliwości uniknięcia obciążeń fiskalnych. Nawet jednak doprowadzenie do wysokiej ściągalności podatków w krajach rozwijających się i całkowitej likwidacji rajów nie rozwiąże problemów państw, które w coraz mniejszym stopniu są w stanie dbać o swoich obywateli.
Różnice w wysokości stawek podatkowych nawet w samej Europie są ogromne. Polska na przykład, podobnie jak Rosja, należy do krajów o stosunkowo niskich podatkach bezpośrednich. Nasze media starają się nie nagłaśniać faktu, że spostrzegani jesteśmy jako miejsce, gdzie można unikać płacenia podatków w takim wymiarze, w jakim firmy musiałyby je zapłacić chociażby w Niemczech. Tego rodzaju rozbieżności, nie tylko zresztą sąsiedzkich jest bez liku. Tak długo, jak istniały będą ogromne różnice w obciążeniach podatkowych między krajami, kapitał będzie preferował tańsze miejsca. Na zmianę warunków też potrafi zareagować błyskawicznie. Stąd w rywalizacji z państwami ma uprzywilejowaną pozycję. Nie ma zobowiązań wobec obywateli, a jedynie wobec akcjonariuszy, a więc samego siebie.
Jedynym radykalnym i obecnie, przyznaję, dosyć utopijnym pomysłem jest ujednolicenie polityki podatkowej na całym świecie. Przez wiele lat nie udało się to nawet w samej Unii Europejskiej. Globalne rozwiązanie tym bardziej wydaje się więc odległe. Jednak tylko powstanie rządu światowego pozwoli na wzięcie Szybkiego Lopeza za kołnierz i wyrzucenie go z tego pięknego miejsca schadzek, gdzie przysparza wszystkim tyle kłopotów, cierpienia, upokorzeń i zwykłego zgorszenia.
Jarosław Klebaniuk
Artykuł ukazał się również w serwisie NaTemat.pl.