Łukasz Drozda: Giddens wiecznie żywy

[2013-03-15 15:27:48]

Robert Krasowski z godną podziwu konsekwencją buduje swoją historyczno-publicystyczną opowieść o dziejach III RP. Aby przedstawić ją w możliwie najpełniejszy sposób, do głosu własnego dołączył również te należące do znanych polityków tego okresu.

Wydana w ubiegłym roku książka Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy, spotkała się z pozytywną recepcją po różnych stronach politycznej barykady. Krasowski sam deklarował, że starał się pisać ją możliwie bezstronnie, skutkiem czego powstała pozycja nieograniczona ideologicznymi szufladkami. W rzeczywistości nie była od nich jednak wolna, ponieważ osadzono ją ściśle w obrębie jednego paradygmatu, odnoszącego się do neoliberalnej ekonomii i uznania polskiej transformacji za sukces. Udało się natomiast Krasowskiemu napisać pozycję, w której dystansował się od poparcia którejkolwiek z politycznych sił, pozostając możliwie bezstronnym względem postsolidarnościowej prawicy i postkomunistycznej lewicy. Historia ta nie była oczywiście kompletna. Pomijała inne nurty, skupiając się wyłącznie na głównych uczestnikach życia politycznego. Książka Krasowskiego była opowieścią o ludziach polityki, a nie jej następstwach i rezultatach. Autor tej opowieści nie unikał wartościujących ocen jej aktorów, dotyczyły one jednak nie tyle kwestii ideologicznych, lecz tego na ile sprawnymi okazywali się oni politykami. To właśnie skuteczność jest bowiem miarą wielkości polityka w ujęciu Krasowskiego.

Nic zatem dziwnego, że swój cykl postanowił uzupełnić o głosy samych zainteresowanych. Z tej okazji prowadzone przezeń wydawnictwo Czerwone i Czarne publikuje trzy wywiady-rzeki z wpływowymi przedstawicielami głównych w opinii Krasowskiego obozów politycznych po 1989 r. Na pierwszy ogień poszedł Leszek Miller, któremu towarzyszą w tych rolach Ludwik Dorn oraz Jan Rokita. Ten pierwszy był wicepremierem, swego czasu określanym nawet mianem „trzeciego bliźniaka” w PiS, drugi na szefa rządu wyłącznie kandydował, ale też realnie pociągał za sznurki jako szef komitetu URM w czasie słabej władzy Suchockiej. Sam Miller jest jednak w tym gronie postacią najciekawszą.

Niezależnie od tego jak go postrzegamy, jest to jeden z najbardziej intrygujących życiorysów w III RP. Jako bodaj jedyny obraca się na jej szczytach już od jej samego zarania aż do dzisiaj. Krytycy jego formacji z lubością wypominają jej, że stanowi ona prostą kontynuację PZPR. Mimo wszystko nie jest to prawda, ponieważ postkomunistyczna lewica reprezentowała tylko część dawnej partii, a w dodatku jej reformatorski prąd. Trafiła do niej jedynie mniejsza część aparatu i to nie tego twardogłowego. Na założycielskim kongresie większość delegatów PZPR do nowego ugrupowania w ogóle nie wstąpiła. Ale Miller był w tym środowisku wyjątkiem. Na szczyt władzy doszedł jeszcze przed 1989 r. Sam w rozmowie z Krasowskim określa siebie jako nr 2 w PZPR w chwili rozmów okrągłostołowych, a po transformacji został jednym z dwóch przywódców powołanej socjaldemokracji.

W przeciwieństwie do pozostałych rozmówców Krasowskiego nie tyle należał więc do elity rządzącej, co osobiście jej przewodził. Wszyscy trzej politycy są obecnie ledwie cieniami dawnych wielkości. Skompromitowany Rokita nieudolnie odgrywa rolę prawicowego intelektualisty, a Dorn egzystuje na antypodach politycznej gry. Dopiero niedawno przypomniano sobie o nim, gdy posłowie ziobrystów usiłowali uczynić go następcą Wandy Nowickiej w sejmowym prezydium. Było jasne, że większych szans jednak nie ma, a do tego trudno było już w nim widzieć podmiotowego lidera. Miller podobnie jak oni spadł na polityczne dno i zupełnie zniknął z życia publicznego, aby potem odrodzić się jako przywódca ciągle dużej partii, który w dodatku być może uratował ją od organizacyjnego rozkładu. Miller w przeciwieństwie do Dorna i Rokity ciągle o coś w polityce realnie walczy.

Z tych powodów rozmowa Krasowskiego z byłym premierem zdawała się być niezwykle interesująca. I muszę przyznać, że jest dla mnie niestety sporym rozczarowaniem. Być może sam fakt powrotu Millera do życia publicznego powoduje, że polityk ten nie może w trakcie tej rozmowy powiedzieć wszystkiego. Anatomia siły, to chronologiczna opowieść o III RP widzianej oczami jednego z tych polityków, którzy realnie ją kształtowali. Nie prezentuje jednak wątków, których wcześniej byśmy nie znali. Nie ujawnia żadnych sensacji, stosunkowo mało w niej tego, co chyba najbardziej interesuje Krasowskiego: opisów politycznych kulis. Nie jest to ani całościowy rys Polski po 1989 r., ani też choćby i samej postkomunistycznej lewicy. Zwłaszcza w opisie pierwszej dekady po transformacji Miller powtarza głównie powszechnie znane komunały. Rzadko poznajemy nieznane wątki i jeszcze rzadziej czytamy o postaciach innych aniżeli te z pierwszych stron gazet.

Nawet jako opis historii samej socjaldemokracji nie jest to materiał szczególnie intrygujący. Więcej ciekawych informacji poznać można dzięki takim pracom jak monografia o SdRP Anny Materskiej-Sosnowskiej, czy książka innego politologa, Dominika Siekluckiego, traktująca o nieco dłuższym wycinku historii całego SLD. Tymczasem Krasowski i Miller grzecznie ze sobą rozmawiają, raczej poklepując się po plecach, aniżeli ostro ścierając. W książce znajdziemy tak infantylne pytania jak to, w którym Krasowski pyta się Millera, czy w ramach nieformalnego triumwiratu z Kwaśniewskim i Michnikiem centrolewicowi liderzy znani z ucieczki od lewicowej tożsamości spierali się o jakieś idee. Żadną miarą nie jest to starcie dwóch wyrazistych osobowości światów polityki i dziennikarstwa w rodzaju rozmów Richarda Nixona i Davida Frosta. Krasowski nie naciska na Millera i nie wyciąga najbardziej niewygodnych dla niego wątków. O tyle zresztą słuszne jest prezentowanie przewodniczącego SLD jako autora tej książki, ponieważ rozmowa ani na chwilę nie wymyka się spod jego kontroli. Jest to właśnie jego opowieść, w której Krasowski pełni jedynie drugoplanową rolę.

Z jakiego powodu do tej pozycji warto jednak zajrzeć? Wywiad Krasowskiego nie pokazuje całego obrazu Millera, ale nie było to też chyba zamiarem tego autora. Rozmowa nie dotyczy biografii lidera Sojuszu, skupiając się ściśle na jego opowieści o III RP. Przy tym wszystkim pokazuje jednak całą gamę poglądów rozmówcy Krasowskiego. Przede wszystkim zaskakujące może być to na ile Miller bezrefleksyjnie przyznaje się do wszystkich swoich błędów, nie postrzegając ich jednak w kategorii problemów. Owszem, zgadza się z Krasowskim co do tego, gdzie zawodziło jego myślenie jako przywódcy partyjnego i wyborczego stratega. Jego spostrzeżenia w dziedzinie budowy partyjnych struktur należą zresztą do ciekawszych spośród zawartych w książce. Miller nie odnosi się natomiast zupełnie do negatywnych następstw własnych rządów oraz ich wpływu na największą partię polskiej lewicy.

Były premier zupełnie otwarcie pokazuje, jak bardzo cyniczne ze strony przywódców jego obozu były zachowania w pierwszych latach po 1989 r. Nie tylko w kwestii wspierania kluczowych reform szokowej terapii, ale także w kontekście tego jak bardzo dobrze Miller i jego otoczenie byli świadomi, że przedstawianie się przez nich w roli krytyków takiego kształtu przemian, było wyłącznie świadomie obliczoną, koniunkturalną strategią. Ekspremier przyznaje, że ciągle wierzy w filozofię „trzeciej drogi”, co mimo wszystko zaskakuje. Niby europejska socjaldemokracja ciągle grzeszy swoją lewicową niekonsekwencją, w dalszym ciągu popierając wiele ortodoksji wolnorynkowych, czy tak jak ostatnio jej francuski odłam, imperialną interwencję w Mali. Przynajmniej w kwestii publicznych deklaracji politycy ci jak ognia unikają jednak przyznawania się do oczarowania Manifestem socjaldemokratycznym Blaira i Schrödera, jako symbolicznej zapowiedzi późniejszego kryzysu lewicy, nie tylko tożsamościowego, ale przede wszystkim wyborczego.

Tymczasem Miller w żadnym momencie nie przeprasza za rezultaty swoich rządów, trzeciodrogową filozofię postrzegając jako wyraz odpowiedzialności i nowoczesności, a nie dogmatyzmu. Nie wstydzi się współpracy ze środowiskami biznesowymi i krytykuje Platformę za to, że u schyłku jego rządów nie chciała wesprzeć planu Hausnera, którego sam opisuje jako odpowiednika Balcerowicza w środowisku socjaldemokratów. Żali się na straconą „okazję” do potwierdzenia wyższości klasycznie liberalnej zasady „równych szans” odnoszącej się przecież jedynie do pozornego egalitaryzmu w momencie życiowego startu, modelowego postulatu co najmniej socjalliberalnego wymiaru ideologii nakreślonej przez Anthony’ego Giddensa. Naturalnie słowem nie wspomina o sprawie tajnych więzień CIA, a do tego przyznaje, że początkowy brak poparcia ze strony postkomunistów dla wstąpienia do NATO także był wyrazem koniunkturalnego pragmatyzmu, a nie alternatywnej wizji polityki zagranicznej. Dopiero pod koniec wspomina krytyczne głosy na temat poparcia SLD dla takiego kształtu polskich reform. W dalszym ciągu to nie on jest jednak autorem takiej krytyki, lecz inni politycy, z którymi miał okazję współpracować. Na jedno z bardziej dosadnych pytań Krasowskiego o to, czy nie był zaskoczony skalą korupcji we własnych szeregach, odpowiada lekko bagatelizując ten problem.

Miller nie wypiera się również tego, że spłaszczanie progów podatkowych było sukcesem jego rządu, podtrzymując dogmatyczne stanowisko także i w tej kwestii. Koncepcja podatku liniowego jest dla niego „godna przemyślenia”. Dodaje jednak, że przy okazji obecnego poziomu nierówności społecznych, wskazane byłoby raczej wprowadzenie przynajmniej jednego dodatkowego progu. Nawiązując do okrzyku jednego z włoskich komików, skierowanego do socjaldemokraty Massimo D’Allemy, „Powiedz wreszcie coś lewicowego!”, możemy odczytać ten fragment w taki właśnie sposób, jako długo wyczekiwany i osamotniony wycinek lewicowości w poglądach rozmówcy Krasowskiego. Poza tym Anatomia siły dostarczy krytykom Millera przede wszystkim paliwa dla ich przekonań oceniających przywódcę SLD jako polityka skompromitowanego nie tylko „wojną z terroryzmem”, ale również działaniami w sferze gospodarczej.

SLD ciągle drażni sympatią dla wielu neoliberalnych idei, ale mimo wszystko partia ta w ostatnim czasie przejawiła kilka wyraziście lewicowych inicjatyw. Łatki „katechona polskiej lewicy” narzuconej Millerowi, jako kierowanego doń komplementu przez portal Konserwatyzm.pl, książka ta jednak nie zdejmie. Na prawdziwie ciekawy materiał poczekamy zapewne do czasu aż przewodniczący Sojuszu ostatecznie odejdzie już z życia politycznego. „Prawdziwy mężczyzna” ciągle nie chce jednak skończyć.


L. Miller, R. Krasowski, Anatomia siły, Czerwone i Czarne, Warszawa 2013.

Łukasz Drozda


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


24 listopada:

1957 - Zmarł Diego Rivera, meksykański malarz, komunista, mąż Fridy Kahlo.

1984 - Powstało Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ).

2000 - Kazuo Shii został liderem Japońskiej Partii Komunistycznej.

2017 - Sooronbaj Dżeenbekow (SDPK) objął stanowiso prezydenta Kirgistanu.


?
Lewica.pl na Facebooku