Feministki nie mają poczucia humoru. Chcą siedzieć samotnie i płakać. Tak jest – dokładnie tak, jak śpiewa Nelly McKay.
Na to wygląda, zarówno w Internecie, jak w realnym życiu nie brakuje pomysłowych żartownisiów, naprawdę niezłych jajcarzy – tylko głupie feministki zamiast dobrze się bawić, wydymają usta i się obrażają. Dziecinada! A jeszcze gorsze są te, które mówią : „To jest przemoc! Jest na to paragraf! Zgłoście to na policję!”. Sztywniary.
Na przykład taki Wardęga – wirtuoz żartu sytuacyjnego, człowiek zaangażowany w poprawę świadomości zdrowotnej kobiet. Wymyślił taką świetną akcję – przebrał się za Boobsmana i ze swoim exposé „Cycki są ładne, cycki są fajne, cycki są miłe w dotyku, cycki są po prostu najlepsze!” rusza przed siebie Marszałkowską, by przypadkowo spotkane dziewczyny macać po piersiach pod pozorem przeprowadzania badań pod kątem nowotworu. Wszyscy widzą, że ten tani kostium i żałośnie angielska nazwa wyznacza kontekst – to jest żart. Facet z kamerą w przebraniu molestuje seksualnie dziewczyny na ulicy, ale nikt nie reaguje. Dziewczyny na filmie czują się źle, ale wyjście z konwencji jest dla nich niewyobrażalne (w końcu wychowały się w kraju nad Wisłą, gdzie ładna kobieta wychodząc z domu sama się prosi o napaść). Na filmie każda dziewczyna wie, że to co robi ten palant w przebraniu jest złe, są skrępowane, patrzą w kamerę, która rejestruje ich upokorzenie i czują się całkowicie bezsilne. Żadna nie rozbija mu nosa, żadna nie krzyczy o pomoc, nawet stojący obok swojej napastowanej dziewczyny chłopak nie wie jak się zachować! Są całkowicie pokonane przez konwencję. Nie ma w końcu nic gorszego niż być posądzonym o brak poczucia humoru, prawda? Boobsman-Wardęga dotyka ich piersi bez żadnego innego celu, niż tylko po to, by pokazać, że może. Bo to tylko takie żarty. Widziałam film raz i nie polecam go udostępniać – nie nabijajmy jego pustego ego, pomyślmy o tych dziewczynach, o ich nerwach maskowanych sztucznym śmiechem i zróbmy wszystko, by po kolejnego takiego komika przyjechała policja. Bo żeby po Wardęgę przyjechała, doniesienie musiałyby złożyć dziewczyny z filmu – a przecież żadna nie chce wyjść na sztywniarę!
Nie będę przypominać miliona żartów, których puentą jest napaść seksualna albo stwierdzenie, że kobiety są głupie, że każdy czeka na śmierć teściowej, a przynajmniej życzy jej źle i tak dalej. Te wszystkie żarty znamy i choć wiemy, że są nieśmieszne, że nas obrażają, że czujemy się niekomfortowo – nie chcemy psuć nikomu zabawy. Tego przecież wymaga się od nas od dziecka. Albo uśmiechamy się niemrawo, by nie urazić szwagra żartującego z durnych blondynek albo wybuchamy śmiechem by odsunąć od siebie podejrzenia. Nie jesteśmy przecież sztywniarami!
Najgorzej jest, gdy rewelacyjne żarty to poważne przestępstwa. Na stronie Hollaback! jest ich sporo – międzynarodowa organizacja Hollaback! zajmuje się problemem molestowania w miejscach publicznych, na stronie zebrane są historie ofiar seksualnych napaści. Alicja dodała swoją historię w sierpniu tego roku. Gdy spała w trakcie imprezy w domu znajomej do jej pokoju weszło czterech chłopaków, rozebrali ją, szarpali, przewrócili na podłogę. Wysmarowali ją bitą śmietaną, udawali gwałt i wszystko nagrali telefonem. Alicja pisze „O dziwo, nie był to gwałt ale obleśny debilny żart”. Hollaback i inni/e komentujący/e na stronie zapewnili/ły Alicję, że to był gwałt i że koniecznie należy zgłosić to zdarzenie na policję. Alicja nie odpowiada. Są bardzo duże szanse, że jest przekonana, że skoro nie doszło do „niczego” nie zostanie potraktowana poważnie na policji. To tylko domysły, ale wiem, że to częsta obawa młodych dziewcząt – że wyjdą na sztywniary.
Bądźmy sztywniarami! Bądźmy nudziarami. Jeśli nie chcemy, by ktoś z nas żartował, żeby nas dotykał, obrażał, napadał – reagujmy. Dlaczego wciąż powstają żarty o blondynkach? Bo ktoś się z nich śmieje. Dlaczego jakiemuś facetowi wydaje się że może bezkarnie dotykać kobiet na ulicy? Bo nikt nie wezwał policji. Nazywajmy rzeczy po imieniu. I śmiejmy się dokładnie wtedy, kiedy mamy na to ochotę.
Tymczasem piosenka Nelly Mc Kay:
Awa Drozda
Tekst ukazał się na stronie Codziennika Feministycznego.