Polskie prawicowe państwo pod nazwą III RP – zgubą i negacją politycznej, ekonomicznej i społecznej racji bytu i postępu Narodu.
Używam pojęcia naród, nie odnoszącego się do szowinistycznego wymiaru idei „nacji”. Wspólnota zdolna zapewnić sobie ciągłość i twórczy rozwój jako społeczność kulturowa, a tym samym zdolna wywierać wpływ emancypacyjny na człowieka, jak i cywilizacyjny na świat. Oto naród.
Ten nowożytny duch narodu został świadomie uśmiercony przez polskich transformatorów, sprawców kontrrewolucji kapitalistycznej z 1989 roku, w wyniku której narzucili społeczeństwu prawicowy twór ustrojowy pod nazwą III RP. Kontrrewolucja a nie rewolucja. Albowiem tak określa transformację ustrojową wsteczny charakter przemian, który za ustanowieniem merkantylnego sposobu reprodukcji ludzkiej, rozkłada spójność społeczną na rzecz klasowo-represyjnej instytucjonalności państwa. Leseferyzm gospodarki wolnorynkowej rezolutnie przyjęty w kraju wciąż tego wymaga. Wydziedziczenie społeczeństwa z akumulowanego majątku narodowego w imię prywatnej akumulacji kapitału stanowi o klasowym antagonizującym podziale w narodzie. Rozwarstwienie dochodowe wynikłe ze strukturalnej deprywacji pracy najemnej siły roboczej, absolutnej większości pracującej ludności, decyduje o systemowym zubożeniu społeczeństwa. Niemalże wykładnicza koncentracja kapitału przeczy demokracji i stawia wykluczenie społecznoekonomiczne jako wyznacznik ustroju politycznego. Oto cały prymitywizm i wsteczność reżimu ekonomicznego i państwowości obecnej Polski.
„Czy twoje dziecko zrobi w życiu karierę?” - tak, w skondensowanej myśli propagandowej rzeczywistości ustrojowej Polski, znane krypto-prawicowe pismo (Polityka, nr 35, 2014 r.) wyróżnia wizję III RP. Co dziś więc - dalej retorycznie pyta - decyduje o sukcesie: wykształcenie, pochodzenie, osobowość, znajomości rodziców...? Rekreacja antydemokratycznej klasowości ustroju społecznoekonomicznego, w szatach liberalnej narracji ma przekonać o naturalnym porządku rzeczy, a nie o systemowej patologii państwa i samej republiki.
Zasiedlimy się w Polsce, mając do wyboru zaakceptowanie idei państwa i społeczeństwa reakcyjnie prawicowego (czytaj prawidłowo: burżuazyjnego), albo odrzucenie tego ładu i wypadnięcie poza margines uczestniczenia w ustalonej przez naturalny porządek rzeczy grze. Mocno ekonomicznie i prawnie obwarowana instytucjonalność takiego politycznego porządku państwa nie może być naruszana bez narażania się represyjności, którą samo państwo broni interesów kapitału – struktury jego własności i natury jego reprodukcji - stojącego za jego charakterem i celowością.
Czy twoje dziecko zrobi karierę? - brzmi brutalnie pytanie o sens narodzin w kapitalistycznym państwie polskim. Wykluczająca per natura gra o sukces. Człowiek człowiekowi wilkiem. Przy przejściu od państwa społecznego do państwa pomocowego bieda usprawiedliwia się jako niezbędny koszt kapitalistycznego postępu. Bieda bezwzględna i funkcjonalna, która zatacza coraz większe kręgi, bez szwanku dla postępu mniejszości. W takich okolicznościach równość, pojęta jako emancypacja w stosunkach społeczno-ekonomicznych ludzi, pozostaje de facto wartością socjalistyczną. Przy przejściu od utowarowienia stosunków międzyludzkich do uczłowieczenia postępu to ta wartość w rzeczywistości stanowi o rozwoju cywilizacyjnym. O czym świadczy nie tylko teoria, lecz i realia wielu współczesnych modeli i rozwiązań systemowych, negujących logikę kapitalistycznych stosunków produkcji materialnej i reprodukcji ludzkiej.
Lewicowość, wszelkimi sposobami stroniąca od paradygmatu sprawiedliwości społecznej, tej zasadzonej na demokratyzacji kapitału i wolnościowej roli pracy, stanowi najlepszą sygnaturę kapitalizmu. Postępowości tożsamości lewicowej nie sposób dalej sprowadzać do sfery - antagonistycznego z natury swej - kapitalistycznego podziału bogactwa narodu, aby oszukiwać dalej społeczeństwa, zgodnie z burżuazyjną narracją naturalnego porządku rzeczy. „Po tym, kiedy już wiemy, jak rzeczy w rzeczywistości się mają, dlaczego cofnąć się?" - brzmi wciąż niepodważalnie krytyczna sentencja Marksa wobec kwintesencji myśli i programu politycznego alternatywy, jaką od współczesnego zarania dziejów do dziś miała być socjaldemokracja, jako ruch wyzwolenia pozytywnego. Władza kapitału jest jednak zbyt bezwzględna wobec człowieka pracy, i zarazem zbyt pociągająca, żeby ideolodzy i elity nurtu lewicy pragmatycznej nie znaleźli dyskursu i programu, które stworzyłyby im miejsca w zamówionym na potrzebę politycznym konstrukcie „kapitalizmu z ludzką twarzy”.
Polska pragmatyczna lewica będzie mogła dalej się oszukiwać, by egzystować sobie postępowo na falach neomodernizmu cywilizacyjnego, zakładającego, iż nie ma życia po kapitalizmie. Walka o prawa człowieka i sprawiedliwość społeczną owszem pisana będzie na sztandarach z zamiarem uszlachetnienia władzy kapitału. Jednakże to autentyczna lewica, świadoma tego, że wolność i sprawiedliwość zasilają się wzajemnie w emancypacji od kapitału i samej pracy, pozostaje, niczym kantowski imperatyw, obiektywną alternatywą polityczną w walce o nowe, demokratyczne porozumienie społeczne w Polsce. Porozumienie wymierzone w zlikwidowanie systemowego antagonizmu pomiędzy kapitałem a pracą.
I aczkolwiek na samą myśl rozpalać się będą światła „Tyryjczyków i Trojanów” lewicy prokapitalistycznej, innej opcji nie ma: socjalizm albo barbaryzm. I to zarówno dla Polski, jak i kontekstu UE. Można oszukiwać wielu jakiś czas, a niektórych cały czas, lecz nie da się oszukiwać wszystkich przez cały czas. Walki o Europę społeczną, a nie Europę kapitału, w obliczu immanentnego kryzysu systemu o tym mówią. Wyczerpywanie możliwości ucieczki do przodu finansowego kapitalizmu, którego jesteśmy świadkami, nie pozostawia wątpliwości co do jakościowej drogi zmian. Polskie społeczeństwo, zdające sobie sprawę z tego, iż „polski” kapitalizm, tak jak na Zachodzie, w gruncie rzeczy też nie działa dla większości, rozgląda się za alternatywną perspektywą. Podążanie programowo za rozwiązaniami systemowymi, mogącymi postawić na poprawnych torach ruchu wszystkie destrukcyjne tendencje aktualnej kapitalistycznej reprodukcji kapitału - ekonomiczne, społeczne i ekologiczne: oto wyzwanie, któremu sprostać może tylko lewica prosocjalistyczna.
Roberto Cobas Avivar