Przelotny zryw empatycznych emocji w społeczeństwie egoistów czy ratunek dla służby zdrowia? Jaką rolę w systemie spełnia WOŚP?
Kolejna edycja Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy już za nami. Na ulicach kwestowało tysiące wolontariuszy, w centrach wielu miast w piknikowej atmosferze odbyły się licytacje połączone z wydarzeniami kulturalnymi. Przez kilka kolejnych tygodni na ulicach spotykać będziemy ludzi z przyklejonymi czerwonymi serduszkami. Postać Jerzego Owsiaka rozgrzewa do czerwoności dyskusje w mediach i na portalach społecznościowych.
Prawicowi politycy i dziennikarze od kilku lat skutecznie irracjonalizują wszelką krytykę zjawiska WOŚP. Kuriozalne oskarżenia, w świetle których lider Orkiestry jest przedstawiany jako niebezpieczny satanista, wróg kościoła i deprawator polskiej młodzieży, który na libertyńskim festiwalu Woodstock rozdaje młodym ludziom alkohol i prezerwatywy oraz podstępnie zaprzęga energie mas do realizacji swojego głównego celu – legalizacji eutanazji, praktycznie zablokowały możliwość podjęcia krytyki zjawiska WOŚP z perspektywy analizy stosunków społecznych. Każdy, kto ośmieli się zakwestionować zbawienny wpływ machiny świątecznej zbiórki na służbę zdrowia, bez znaczenia jakich użyje argumentów, jest stawiany w jednym szeregu z konserwatywno-katolickim oszołomstwem.
W przeciwieństwie do Tomasza Terlikowskiego nie uważam, że „Jerzy Owsiak jest tym bardziej niebezpieczny, im więcej realnego dobra przynosi jego akcja”. Nie karmię się też nadzieją, że w tym roku Orkiestra zbierze mniej pieniędzy niż w poprzednim. A niech zbierze jak najwięcej. Intencją większości z tych tysięcy wolontariuszy jest z pewnością autentyczna wola niesienia pomocy potrzebującym. Jest to naturalny odruch każdego zdrowego członka społeczeństwa. Niewątpliwie robią to ze szlachetnych pobudek i w tym sensie Orkiestra jest bezdyskusyjnie pozytywnym zjawiskiem. Również sama idea wspierania publicznej służby zdrowia poprzez spontaniczną kwestę o masowym charakterze nie jest niczym złym. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na rolę jaką pełni WOŚP w obecnym systemie.
Wraz z nastaniem fenomenu Orkiestry, pojawiło się w Polsce zjawisko festiwalizacji empatii. Współczucie i dostrzeżenie problemu chorych, biednych i wykluczonych przyjmuje formę jednodniowej fiesty, która zwykle ogranicza się do wrzucenia paru groszy do puszek, przyczepienia serduszka, nastraszenia zwierząt petardami oraz poczucia uczestnictwa w masowym zrywie. Podczas tego szczególnego dnia ludzie poddają się rytuałowi specyficznego oczyszczenia. Zapełniają skarbonki, uczestniczą w pompatycznych licytacjach, oddalając złe duchy obojętności i przyzwolenia na instytucjonalną niesprawiedliwość. Podczas piłkarskich mistrzostw Europy w 2012 roku, Polacy kompensowali codzienny marazm poczuciem sukcesu wspólnoty narodowej. Przy okazji finałów WOŚP doznają zbiorowego współczucia i niesienia pomocy. Jesteśmy wspaniali – każdy z nas może powiedzieć „pomagam”, pomyśleć o sobie jako o jednostce wrażliwej, czyniącej dobro i otwartej na potrzeby innych. Po takim zabiegu oczyszczającym łatwiej jest przez kolejne 364 dni obojętnie przechodzić wobec realnych problemów jak: bieda, bezdomność, eksmisje na bruk czy łamanie praw pracowniczych. Kiedy gasną światełka do nieba, zanika też współodczuwanie i wracamy do smutnej szarzyzny znieczulicy. Do następnego finału. Finał Orkiestry jest krótkotrwałym doznaniem, ekscesem solidarności, w społeczeństwie przeoranym egoizmem i zobojętnieniem.
Panuje powszechne przekonanie, że WOŚP ratuje polską służbę zdrowia. Ponoć Orkiestra wyręcza państwo w zapewnianiu dostaw niezbędnego sprzętu medycznego. Z przekazu medialnego i entuzjastycznych wypowiedzi zwolenników zbiórki można odnieść wrażenie, że oddziały szpitale już dawno zamieniłyby się w kostnice, gdyby nie wsparcie ze strony świątecznej zbiórki. Stosunek znacznej części społeczeństwa do publicznej służby zdrowia jest rewersem splendoru, który spada na WOŚP. Charakterystyczny dla opowieści o złym NFZ i wspaniałym Owsiaku jest naddatek emocji i wiary przy niedoborze trzeźwego spojrzenia przez pryzmat ogólnodostępnych danych. Podczas zeszłorocznego finału zebrano ok. 60 mln zł. Budżet Narodowego Funduszu Zdrowia na 2014 rok wyniósł 60 mld zł. Oznacza to, że WOŚP zbiera zaledwie ok. 0,1 proc. tej kwoty. NFZ przeznacza również rocznie ok. 1 mld zł na wyposażenie szpitali w nowy sprzęt medyczny. Aparatura dostarczana przez machinę Owsiaka jest zatem tylko kroplą w morzu potrzeb, których realizacją zajmuje się głównie państwo. Warto też pamiętać, że sam sprzęt nie ratuje ludzkiego życia czy zdrowia. Potrzebna jest do tego infrastruktura, która zapewnia możliwość jego użycia. To nie WOŚP przeznacza środki na ultrakosztowne utrzymanie szpitalnych budynków . I to nie Owsiak opłaca wykwalifikowany personel, który opiekuje się pacjentami, podłączonymi do ozdobionej serduszkami aparatury. Jeśli powinniśmy bić pokłony w podzięce za uratowanie życia milionów Polaków, to raczej w stronę państwowego systemu opieki zdrowotnej i podatników, którzy go finansują. W tym kontekście słowa Jerzego Owsiaka, który twierdzi, że pieniądze zebrane przez WOŚP „totalnie zmieniły standardy w szpitalach – ze śmietnika zamieniły się w standard europejski” zakrawają na kompletną bezczelność.
Podczas gdy podstawowym problemem opieki medycznej w Polsce jest chroniczne niedofinansowanie, główny sponsor tegorocznego finału WOŚP: Grupa Kapitałowa P4, właściciel telefonii Play poprzez zarejestrowaną na Cyprze spółkę zależną, unika rozliczania części swoich zysków w Polsce. Nasz kraj znajduję się na czwartym miejscu od końca w rankingu państw OECD, jeśli chodzi całkowite wydatki na służbę zdrowia jako procent PKB. Niemożliwość zwiększenia wydatków na zdrowie jest spowodowana m.in. procederem wyprowadzania zysków do rajów podatkowych przez wielkie koncerny. Pojawia się kilka pytań: dlaczego Jerzy Owsiak nie wspomina o potrzebie ukrócenie oszustw podatkowych? Dlaczego w swoich oracjach o stanie służby zdrowia nie wspomina o przyczynach jej słabej kondycji? Dlaczego nie proponuje rozwiązań, które mogłyby trwale zmienić oblicze polskiej opieki zdrowotnej? Wreszcie – dlaczego zapewnia możliwość ocieplania wizerunku firmy, która ewidentnie działa na szkodę polskiego społeczeństwa?
WOŚP funkcjonuje w masowej wyobraźni jako ostatnia szalupa ratunkowa dla polskiego systemu służby zdrowia. Jerzy Owsiak został wyniesiony na ołtarze najwyższego autorytetu w kwestiach związanych z zarządzaniem i finansowaniem opieki medycznej. Dla milionów Polaków jest facetem, który dokonał rzeczy wielkich, poświęcił swoje życie na niesienie pomocy innym. Czyje zdanie może być dla nich bardziej przekonujące niż człowieka, który dostarcza do szpitali kontenery ze sprzętem ratującym życie chorych dzieci. Na Jerzym Owsiaku spoczywa ogromna odpowiedzialność. Przemawia niemalże z pozycji wyroczni. Znając siłę przebicia swojego argumentu, Owsiak czyni rzeczy straszne. Kilka lat temu zaprosił Leszka Balcerowicza na Woodstock na pogawędkę z młodzieżą. Gdy pojawiały się pytania o negatywne skutki „terapii szokowej”, moderator w autorytarny sposób ucinał wszelkie próby dyskusji. W dniach poprzedzających tegorocznych finał powiedział wyraźnie i głośno to, o czym wcześniej tylko przebąkiwał nieśmiało – że jest zwolennikiem prywatyzacji i komercjalizacji służby zdrowia, która według niego potrzebuje „nowego Planu Balcerowicza”, a marzenia o nieodpłatnych usługach medycznych należy wsadzić pomiędzy bajki z epoki socjalizmu. Owsiak tym samym pokazał oblicze neoliberalnego politruka, który w przypływie narcystycznych doznań najwyraźniej stracił kontakt z rzeczywistością. Słowa lidera WOŚP utwierdzają ludzi w fałszywym przekonaniu, że służba zdrowia funkcjonuje źle, dlatego jest służbą zdrowia państwową.
Magdalena Środa porównała kilka dni temu Owsiaka do Jana Pawła II, wskazując, że jest autorytetem co najmniej tego samego kalibru, jak papież Polak. Paradoksalnie w tym stwierdzeniu jest sporo racji. Co prawda Owsiak zaspokaja potrzeby emocjonalne innego segmentu społecznego niż Wojtyła ale estyma jaką się cieszy wśród swoich zwolenników, żywo przypomina kult dostojnika z Wadowic. Analogie potwierdza również powierzchowna wiedza wyznawców na temat rzeczywistych skutków działalności idola. Rzeczowa dyskusja z entuzjastami WOŚP jest rzeczą arcytrudną. Na merytoryczną krytykę działań Orkiestry, odpowiadają zwykle językiem emocji i moralnego oburzenia, łudząco podobnym do reakcji na obrazę uczuć religijnych. Im dłużej trwa wymiana zdań, tym zwiększa się prawdopodobieństwo, że padnie argument o ratowaniu polskich szpitali czy dziecku znajomych, które zostało uratowane dzięki Owsiakowej aparaturze. Śmiałek, który podejmie się dyskusji musi się liczyć, że w najlepszym wypadku zostanie nazwany idiotą, a w najgorszym usłyszy życzenie śmierci na szpitalnym oddziale bez zbawiennej aparatury z serduszkiem.
Jednym ze skutków przekazu, który niesie ze sobą Orkiestra jest ugruntowanie przekonania, że akcja charytatywna może zastąpić socjalne funkcje państwa. W tym kontekście zadziwiające jest to, że WOŚP jest postrzegana jako ogniwo lewicowej wizji społecznej. Tymczasem apoteoza dobroczynności jest integralnym elementem ideologii konserwatywno-liberalnej, która stanowi, że zamiast redystrybucji zasobów i zagwarantowania usług publicznych na wysokim poziomie, lepiej promować idee dobrowolnego dzielenia się. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy robi bardzo wiele dla promowania działalności charytatywnej, natomiast, jeśli chodzi o rozwiązanie problemu opieki zdrowotnej na poziomie systemowym, jej lider proponuje rozwiązania szkodliwe dla większości obywateli. Pomysły Jerzego Owsiaka na uzdrowienie polskich szpitali poprzez prywatyzacje należy wyrzucić na śmietnik, razem z receptami gospodarczymi jego mentora – doktora Leszka Balcerowicza.
Piotr Nowak
Artykuł pochodzi z portalu Strajk.eu.