Tim Horvath: Fico to trochę przypadek

[2015-03-27 01:59:24]

Z Timem Horvathem, duńsko-słowackim działaczem socjalistycznym, publicystą, tłumaczem, autorem filmów dokumentalnych, rozmawia Bojan Stanisławski.



Bojan Stanisławski: Fico nie ma dobrej prasy. Nie ma oblegi, której by pod jego adresem by nie rzucono: niszczy gospodarkę, odwraca reformy, dusi biznes, nacjonalizuje, wywłaszcza, uprawia rozdawnictwo pieniędzy, lubi Putina…



Tim Horvath: Wiem, na premiera Słowacji wylewa się pomyje i robią to zasadniczo wszystkie media głównego nurtu i tzw. ośrodki opiniotwórcze, ale muszę przyznać, że polskie komentarze były – nawet na tym tle ogólnego rynsztoku – wyjątkowo głupie, agresywne i zajadłe. Nie wiem, czy wypada tego gratulować, ale dorobiliście się tak posłusznej kadry elitarnych szczekaczy, że dziw bierze, iż ktoś jeszcze może traktować to poważnie.

Uważasz, że nie ma choćby cienia w tym racji?



Nie bardzo. Trudno się w ogóle odnaleźć w tym bałaganie propagandowego kiczu, który dały światu polskie media. Nie wiem, od czego zacząć, czego się chwycić. To jest jak prymitywna plotka. Czytasz albo słyszysz jakieś niedorzeczności i w pierwszej chwili masz ochotę dać ogłoszenie do gazety dementujące to idiotyzmy. Potem się po prostu z tego śmiejesz. Jakie wywłaszczenia? Jakie duszenie biznesu? O co chodzi z Putinem? Kto wam to wszystko powiedział? Zresztą, ktokolwiek to uczynił – uwierzcie mi – jest albo skończonym jełopem, albo istotą ułomną poznawczo, albo dobrze opłaconym błaznem-prostytutką.

To, z czym mamy do czynienia na Słowacji to socjaldemokratyczne reformy. Dokładnie takie, jakie masowe lewicowe partie na Zachodzie podejmowały zanim ostatecznie przeszły na stronę kapitału. Nie ma mowy o żadnej rewolucji, czy – na litość boską – neo-bolszewizmie. Jest po prostu konsekwentna lewicowa polityka, której życzę także Polsce.

My też mamy swoje osiągnięcia. Biznes rejestrujemy w jednym okienku, jesteśmy zielona wyspą, było dobrze, a będzie jeszcze lepiej. U was niedługo głód może zajrzeć ludziom w oczy.



Oczywiście, jest to gówno, a nie żadne osiągnięcie. Swoją drogą, dzięki rządom Fico dość dobitnie udało się wykazać, że nie ma żadnego wielkiego potencjału biznesowego drzemiącego w społeczeństwie. Ludzie zakładali, tak jak u was, jednoosobowe firemki i zgrywali biznesmenów, a kapitały założycielskie ich „przedsiębiorstw” to było 50 (w porywach 500) euro pożyczone od rodziców. Na Słowacji Ci ludzie nie muszą już oszukiwać siebie i innych. Zamiast udawać przedsiębiorców mogą po prostu iść do pracy. I to do innej niż w Polsce, bo kwestia umów śmieciowych została drastycznie ograniczona. Problem nie został w pełni zlikwidowany, ale nie ma takiej wolnej amerykanki jak w Polsce. Jest więcej porządku.

Głodu jest teraz na Słowacji mniej, a artykuły higieniczne są bardziej dostępne. To u was dzieci chodzą głodne do szkoły, to Polska jest krajem o cechach trzecioświatowego bantustanu. Słowacja już nie.

To nie musi być prawda. Jednak Polska lepiej wygląda we wszelkich rankingach, a Ty zarzucasz nam, że idziemy ku przepaści.



Naprawdę tak jest. Polska, Bułgaria, Rumunia, kraje bałtyckie takie po prostu są. Polska nie dość, że prowadzi politykę ustawicznej, masowej pauperyzacji, to jeszcze pomagała USA w torturowaniu Arabów. A najważniejszym towarem eksportowym tego kraju jest tania siła robocza. Bananowa republika i tyle.

Na Słowacji, dzięki Fico, każde dziecko ma prawo do darmowego posiłku w szkole. Osoby bezdomne dostają zapomogę w wysokości 66 euro miesięcznie, a osoby uczące się mogą podróżować kolejami za darmo. Służba zdrowia jest bezpłatna, a emerytury gwarantowane przez państwo. Nie ma też tajnych więzień CIA…

Ale jego prorosyjska polityka kompromituje was w Europie. Fico jest pachołkiem Putina.



Nie jest. Właśnie na tym polega cały ten jego, że tak powiem, dyskretny urok socjaldemokraty. On po prostu kieruje się interesem geopolitycznym i ekonomicznym, a nie – za przeproszeniem – wartościami. Plucie na Putina nie opłaca się słowackiej gospodarce i Fico to rozumie. Jemu zaś, w odróżnieniu od standardowego polityka na niej zależy. Osobiście nigdy nie rozmawiałem z Fico na ten temat, ale zgaduję, że wojenna pożoga na Ukrainie go nie zachwyca. Nic a nic. On zdaje sobie sprawę, że dołączając do chóru bezmyślnych wrzasków europejskich liderów jej nie powstrzyma, a Słowacja na tym straci. Zresztą Ci – pożal się Panie Boże – liderzy niezbyt go lubią, więc to było dla niego dodatkowym udogodnieniem. Fico nie uprawia też polityki opartej na – za przeproszeniem – wartościach europejskich.

A na jakich? Chrześcijańskich?



Cóż, zależy jak to rozumieć. Kościół jako instytucja nie popiera Fico, ale też nie jest to jakiś ważny czynnik polityczny na Słowacji. Mniej elastyczne umysły i bardziej naiwni działacze mają jakieś takie idealistyczne wyobrażenie na temat chrześcijaństwa, w którym ludzie powinni sobie pomagać, wspierać się itd. Można powiedzieć, że tę wizję wartości jakoś Fico wypełnia. Ale nie powołuje się na to, nie uprawia żadnych rytuałów propagandowych odwołując się do wartości chrześcijańskich. Mówi tylko o tych materialnych, doczesnych, tj. najważniejszych dla przytomnego człowieka, który chce – mówiąc językiem wartości – prowadzić dobre życie. Mówi o wartościach w sensie stricte politycznym. Określa się jako socjaldemokratyczny lewicowiec i przywołuje elementarne wartości z tego kanonu, głównie w zakresie polityki socjalnej. Ale nie nadużywa tej argumentacji.

To skoro nie na wartościach, to na czym się opiera?



Na zdrowo rozumianej chęci utrzymania władzy. Prawica często mu to demagogicznie zarzuca, co u osoby politycznie inteligentnej wzbudzać może jedynie rechot politowania. Partie polityczne powołuje się w jednym tylko celu – zdobycia władzy. Fico władzę zdobył i chce rządzić dalej. Aby rządzić realizuje reformy, które pozwolą mu utrzymać popularność. Proste, nieprawdaż?

Prawdaż, ale dlaczego – skoro to takie proste – nie dzieje się tak w innych krajach?



Fenomen Fico polega właśnie na tym, że facet ten uzmysłowił sobie prostą rzecz – aby rządzić, nie trzeba opierać się wyłącznie na łasce jakiejś kapitałowej koterii, która sypnie kasą na kampanię czy skorumpuje w jakiś inny sposób. Rządzić można też odwołując się do społeczeństwa. Państwo – wbrew defetystycznemu ględzeniu, które dominuje jako dyskurs na tzw. radykalnej lewicy – nie jest tylko aparatem przymusu czy agentem ubezpieczeniowym wielkich korporacji. Albo przynajmniej nie musi być. Ma pewien potencjał niezależności, który – w określonych okolicznościach – można wykorzystać. Nawet będąc przedmiotem, a nie podmiotem światowej polityki można, na tej biednej peryferii, jakoś dawać sobie radę na stosunkowo cywilizowanym poziomie. Oczywiście, wymaga to jakichś właściwości osobowościowych, ale kluczowe jest zrozumienie rzeczywistości, a ono jest możliwe tylko przy odwołaniu do materialnych przesłanek, a nie wartości.

Fico manewruje i poniekąd sprawdza, na co mu jeszcze pozwolą, ale jest też gotów na pewne konfrontacje. Jeśli eksperyment nowego greckiego rządu się powiedzie, to Fico umocni się jeszcze bardziej i z pewnością zdecyduje się na dalsze kroki. Nie dlatego, że jest wielkim człowiekiem, tylko dlatego, że ma socjaldemokratyczne przekonania i dlatego, że chce rządzić.

Fico to trochę przypadek. Oczywiście, poprzez przypadek manifestuje się konieczność, to jasne. Niemniej, Fico mógł się w ogóle nie wydarzyć. Poziom korupcji i w ogóle obłędu do jakiego doprowadziła tzw. transformacja był bliski katastrofie rozgrywającej się obecnie w Polsce. Po serii brutalnych skandali polityczno-korupcyjnych Fico wyprowadził swoją niewielką partię ze skorumpowanej koalicji i użył wiarygodnych lewicowych haseł, które padły na podatny grunt, a potem zaczął po prostu robić porządek. Aby powstrzymać pogłębianie się katastrofy socjalnej i kulturowej zdecydował się na pewne niezbędne kroki, jak np. przywrócenie bezpłatnej służby zdrowia. Potem musiał ogarnąć finanse, a więc zakazał jakiegokolwiek transferu pieniędzy publicznych do prywatnych podmiotów, praktycznie zlikwidował prywatne fundusze emerytalne. Fico po prostu chciał ocalić społeczeństwo. Jest sprawnym politykiem i rozumie, że jeśli chce rządzić, to musi mieć kim i gdzie. Realizuje on misję, która jest faktycznie najważniejszym wyzwaniem prawdziwej lewicy w krajach naszego regionu. Czyli musi ocalić daną nację przed faktyczną dezintegracją. W niektórych krajach może się to już nie udać na przykład w Bułgarii czy na Ukrainie, gdzie procesy agonalne w kulturze, gospodarce i polityce zaszły już za daleko; ilość przeszła w jakość.

By nie pozostawać gołosłownym mogę odwołać się także do przykładu polskiego. Fico jest politykiem – jak to się kiedyś często mawiało – postkomunistycznym. To z pewnością determinuje w jakimś stopniu jego postępowanie, ale kluczowy był jednak wybór po jego stronie szefostwa partii SMER, którą kieruje. W 2001 roku sytuacja w Polsce była jakościowo dość podobna. Tzw. postkomunistyczna lewica uzyskała masową przewagę w wyborach parlamentarnych, co było naturalną społeczną odpowiedzią na masakrę jaką Polkom i Polakom urządzili Buzek i Balcerowicz. Wówczas Leszek Miller mógł dokonać prostego wyboru, na który Fico się właśnie zdecydował. Mógł zacząć robić to czego ludzie od niego oczekiwali: zredefiniować politykę państwa wobec obywateli i odejść od neoliberalizmu. Zgaduję jednak, że się przestraszył ewentualnej samodzielności i wolał oprzeć się łasce jakiegoś ośrodka geopolitycznego. Gdyby zamiast tego zabrał się za gruntowną reformę systemu świadczeń socjalnych, dofinansowanie służby zdrowia i edukacji, powstrzymanie prywatyzacyjnego obłędu, globalni panowie pogroziliby mu zapewne palcem, ale by go nie obalili. Polska jest bardzo biednym krajem, podobnie jak Słowacja i reszta krajów naszego regionu. Dlatego można zrobić bardzo wiele, by poziom życia mieszkańców szybko podwyższyć nawet nie naruszając jakoś drastycznie interesów europejskich czy amerykańskich kapitalistów. Potem, oczywiście, czas na konfrontację przychodzi, ale wówczas ma się już tak dobrze wyrobione zaplecze społeczne, że można sobie na takie gry pozwolić i czuć się pewnie. I można rządzić. W dużym stopniu suwerennie.

Tymczasem wasz ówczesny rząd wybrał drogę lokajską. Zarówno w obszarze gospodarki, jak i polityki międzynarodowej. Wszyscy na tym stracili.

Mówiłeś, że Fico to przypadek. Ale może jednak jest w tym jakiś wybór?



W sensie politycznym przypadek. Fico zawdzięcza swój sukces w połowie lat dwutysięcznych tym samym mechanizmom i tej samej jakościowo sytuacji, która była w Polsce. Wybrał jednak inną drogę niż Miller. Ale nie dlatego, że od początku był jakimś wyjątkowym ideowcem, tylko dlatego, że – powtarzam to – chciał wprowadzić pewne zmiany i chciał rządzić. Mało tego, Fico miał też niepopularne epizody. Na przykład flirt z ciężką prawicą, ale szybko się zorientował do czego to prowadzi i w co się wikła i się z tego wycofał. Miller zaś zawsze szedł w zaparte. Fico zachował się racjonalnie. Był i jest sprawnym politykiem, który gra na siebie i chce rządzić i mieć poparcie społeczne. Tylko tyle i aż tyle.

Dziękuję za rozmowę.



Wywiad pochodzi z portalu Strajk.eu.

Fot. Wikimedia Commons


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


13 listopada:

1887 - Burzliwe demonstracje bezrobotnych i krwawe starcia z policją na Trafalgar Sq. w Londynie.

1904 - W Warszawie na placu Grzybowskim doszło do starcia między robotnikami, a carską policją usiłującą zdobyć sztandar PPS, niesiony w czasie demonstracji przez S. Okrzeję.

1918 - PPS zorganizowała w Warszawie wielką demonstrację przeciwko rządom Rady Regencyjnej.

1923 - Komunista Daisuke Nanba dokonał nieudanego zamachu na życie japońskiego następcy tronu księcia Hirohito.

1945 - We Francji gen. de Gaulle utworzył rząd w którym znalazło się po pięciu komunistów (PCF), socjalistów (SFIO) i postępowych katolików (MRP).

2016 - Igor Dodon (PSRM) wygrał w II turze wybory prezydenckie w Mołdawii.


?
Lewica.pl na Facebooku