Zabronione obecnie książki, poruszające na przykład tematykę walki ze stereotypami, wprowadziły do placówek oświatowych poprzednie władze Wenecji. Nowy burmistrz - przedsiębiorca popierany przez ugrupowania prawicy, postanowił wycofać z listy lektur książki, których bohaterami są na przykład gęsi, misie, księżniczki i słonie.
Tematyka wielu tych książek często nie ma nic wspólnego z gender, które było podstawowym kryterium sporządzenia spisu zabronionych lektur. Na indeksie znalazła się uwielbiana przez włoskie dzieci książka "Małe niebieskie i małe żółte" (na zdjęciu - okładka wersji anglojęzycznej) znanego pisarza i ilustratora Leo Lionni’ego – opowieść o przyjaźni dwóch kolorów, które łączą się, by utworzyć zielony.
Zakazano też opowieści o trójce adoptowanych dzieci, a także poradnika, jak pokonać strach. Na cenzurowanym są książki o dyskryminacji i poczuciu inności oraz przedstawiające różne modele życia rodzinnego, w tym związki osób tej samej płci, wzruszająca opowieść o niepełnosprawnym chłopcu, bajka o zwierzętach poruszająca problem chuligańskiego znęcania się nad słabszym kolegą.
Lista - informują włoskie media - wywołała protesty autorów, wydawców, bibliotekarzy i niektórych rodziców. Przeciwnicy indeksu mobilizują się w Internecie, organizują pikiety pod hasłem "Uwolnijmy książki" i ich sprzedaż na specjalnych straganach, piszą petycje do burmistrza.
Oburzenie wyraziło stowarzyszenie autorów książek dla dzieci, które inicjatywę władz uznało za przejaw autorytaryzmu i niczym nieusprawiedliwionej cenzury. To niebywałe, że polityka chce sprawować kontrolę nad kulturą - powiedziała dyrektor wydawnictwa specjalizującego się w książkach dla dzieci Francesca Archinto. Jej zdaniem niedopuszczalne jest wycofanie tytułów poruszających w przystępny dla dzieci sposób tak ważną tematykę, jak przemoc w szkole i rasizm.
Burmistrz Wenecji w obliczu fali miażdżącej krytyki obiecał, że lista zostanie ponownie przeanalizowana i że być może niektóre tytuły zostaną z niej wykreślone.
Jeśli choć jedna książka pozostanie na indeksie, to już będzie to porażka demokracji - odpowiadają polityczni przeciwnicy burmistrza.
Fot. archiwum