Agnieszka Mrozik: Kobiety w mediach - nie wystarczy dodać i zamieszać

[2015-10-19 11:35:20]

O tym, że kobiet w mediach – szczególnie na prestiżowych, decyzyjnych stanowiskach – jest mało, że trafiają głównie do getta pt. moda i uroda, że ich wizerunek jest najczęściej krzyżówką infantylnego kociaka i groźnej nauczycielki – o tym wszystkim feministki w Polsce piszą od lat. Sama popełniłam przynajmniej kilka tekstów na ten temat. Jednak w ostatnim czasie pojawiło się sporo inicjatyw, które w sposób prężny, ale też bardziej zinstytucjonalizowany podnoszą problem nieobecności, niewystarczającej obecności i/lub karykaturalnej obecności kobiet w mediach czy szeroko pojętej debacie publicznej. W 2013 roku na Kongresie Kobiet Polskich został zaprezentowany film autorstwa Krzysztofa Pacewicza pt. Media bez kobiet. Tak ma być?, który – podobnie jak emitowana w trakcie różnych konferencji i warsztatów amerykańska produkcja dokumentalna Miss Representation (2011) – na liczbach (a więc twardych danych) zademonstrował dość mizerny udział kobiet w wytwarzaniu i transmitowaniu przekazu medialnego [1]. W 2015 roku Stowarzyszenie im. Stanisława Brzozowskiego, we współpracy z Fundacją Kobiety Nauki i Stowarzyszeniem Kobiet Konsola, stworzyło z kolei bazę Ekspertki.org [2], w której zamieszczać swoje dane mogą ekspertki różnych dziedzin: naukowych, kulturalnych, politycznych itd. Baza powstała z myślą o podmiotach społecznych, instytucjach prywatnych i publicznych, a także (a może przede wszystkim) mediach, które chętnie tłumaczą nieobecność kobiet w debacie publicznej tym, że ekspertek nie ma, a jeśli nawet są, to nie chcą się wypowiadać. Baza, do której ekspertki mogą same dodawać swoje dane (co zresztą robią, jak pokazuje rozrastająca się w szybkim tempie „kartoteka”), ma obalić ten pogląd. Podobny cel przyświeca twórczyniom i twórcom fejsbukowej strony pod wielce wymownym tytułem Nie chodzę na panele, w których występują tylko mężczyźni. Świadczy ona o „zapotrzebowaniu” na przemawiające publicznie kobiety, jest także formą protestu przeciwko ich marginalizacji w debacie publicznej. Strona mająca dziś blisko 1500 polubień działa dosyć prężnie dzięki użytkowniczkom i użytkownikom, którzy uparcie tropią publiczne wydarzenia – dyskusje panelowe, konferencje, warsztaty, seminaria, pokazy, przemówienia – bez kobiet i piętnują je, narażając się częstokroć na niewybredne komentarze innych fejbukowiczów.

Wspominam o inicjatywach na rzecz większego udziału kobiet w mediach, których jest zresztą dużo więcej, niż wymienione wyżej [3], bo zbudowana jestem tym, że problem nieobecności i/lub niewidzialności kobiet w debacie publicznej wyszedł poza feministyczne getto: przebił się do mainstreamu, gdzie jest przedmiotem analiz i dyskusji i, kto wie, być może także przestrzenią potencjalnych zmian. Ale wspominam też o tym, bo choć jestem przekonana, że kwestia reprezentacji jest niezwykle istotna (wszak kobiety stanowią połowę społeczeństwa, a zatem posiadanie przez nie swoich reprezentantek w debacie publicznej jest czy powinno być oczywistością jako prawo człowieka i przejaw demokracji), to twierdzę też, że koncentrowanie się na niej nie doprowadzi do rozwiązania problemu nierównościowego, dyskryminacyjnego, a często po prostu przemocowego przekazu medialnego i jego wpływu na odbiorców. Opublikowana w maju 2015 roku nakładem wydawnictwa Czarna Owca książka Piotra Szumlewicza Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach [4] pokazuje wyraźnie, że władza i generowane przez nią nierówności oraz przemoc (z których te reprodukowane na bazie płci stanowią jedynie część większej całości) są strukturalnie wpisane w (polskie) media, a kobiety nie tylko funkcjonują jako część tej struktury, ale są też w jej obrębie – mimo utyskiwań krytyczek i krytyków dominującego w mediach patriarchalizmu – coraz bardziej liczącym się graczem.

Książka Szumlewicza – złożona z kilkudziesięciu błyskotliwych minianaliz – oparta jest na własnym doświadczeniu autora pracy w mediach (przede wszystkim w Telewizji Polskiej), a także bywania w nich w charakterze eksperta i komentatora. Autor opisuje kulisy pracy w telewizji: wyścig szczurów, nieustanną presję, rywalizację i konkurencję, konformizm dziennikarzy i ich wyraźną alienację – zamknięcie na rzeczywiste problemy społeczne, takie jak bezrobocie, niskie płace, brak mieszkań, i w zamian kreowanie przekazu zastępczego, odwracającego uwagę od tego, co ważne (jako przykład autor podaje sprowadzanie dyskusji politycznych do personalnych przepychanek przedstawicieli różnych partii czy dyktat „michałków”, a więc tematów mało poważnych, ale za to krzykliwych, zapadających w pamięć). Ciekawsze jednak i cenniejsze (bo tak rzadkie, niemal nieobecne w innych analizach funkcjonowania mediów w Polsce) wydają się zawarte w książce opisy mechanizmów funkcjonowania dziennikarskiego pola oraz reprodukowania pewnych mitów, których zakładnikami jesteśmy także my, odbiorczynie i odbiorcy medialnych treści.

W oparciu o prace Pierre’a Bourdieu [5] Szumlewicz pokazuje działanie pola, w którym poruszają się dziennikarze wszystkich opcji politycznych (od prawa do lewa), wszystkich rodzajów nadawców (prywatnych i publicznych), a także – tak, tak – obydwu płci. Wytworzone w obrębie tego pola wzorce prestiżu i aspiracji (być na wizji za wszelką cenę, mieć władzę nad zawartością programową, a wraz z widzialnością i władzą dostęp do wielkich pieniędzy) przekładają się na dobór tematów (indywidualne, zwykle szokujące historie kryminalne lub rozrywkowe, przy unikaniu palących problemów społecznych), konstrukcję materiałów (uproszczona, spolaryzowana wizja świata; dyktat indywidualnych historii, tzw. case’ów, przy pomijaniu kwestii strukturalnych), wybór ekspertów (wciąż te same „gadające głowy” wyciągane z „kajecików” wydawców), kształtując debatę publiczną w Polsce, a zatem i wpływając na nasz odbiór rzeczywistości społecznej, politycznej i ekonomicznej. Szumlewicz pokazuje, że przekaz medialny – przekaz tzw. czwartej władzy – tworzą ludzie najczęściej bez wiedzy, umiejętności i, co najsmutniejsze, bez idei, za to z odpowiednimi znajomościami, a przede wszystkim tacy, którzy bezbłędnie opanowali reguły poruszania się w dziennikarskim polu: którzy szokują tam, gdzie trzeba szokować, i którzy są posłuszni tam, gdzie trzeba być posłusznym – jednym słowem polityczni konformiści. Autor obnaża także autoreferencjalność mediów i środowiska dziennikarskiego, a tym samym ich alienację od otaczającego świata: wskazuje, że tworząc przekaz medialny dziennikarze odwołują się głównie do siebie nawzajem, konstruując tym samym zamknięty obieg informacji i hermetyczny kod czytelny jedynie dla „wtajemniczonych”. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że tworzą oni opowieści o tym samym, skonstruowane i transmitowane dokładnie w ten sam sposób, skierowane do tego samego – czy też wyobrażonego jako taki sam – odbiorcy medialnych treści.

Demaskowanie dziennikarskich mitów bądź medialnych mitologii – za Rolandem Barthesem [6], innym patronem Wielkiego prania mózgów – to drugi cel Szumlewicza, cel, który, w moim odczuciu, udaje mu się osiągnąć. Autor obnaża przede wszystkim mit oglądalności, pokazując, że nie ma związku między zainteresowaniem widzów daną audycją a faktem zatrudniania do jej prowadzenia jednej czy drugiej dziennikarskiej gwiazdy, opłacanej po gwiazdorsku, choć bynajmniej nie gwiazdorsko kompetentnej. Rozwiewa także mit tzw. przeciętnego odbiorcy, z myślą o której/którym mają być konstruowane dziennikarskie newsy czy komentarze ekspertów, a która/y w rzeczywistości jest jedynie wytworem dziennikarskiego pola, kreacją dziennikarskich wyobrażeń na temat świata, (re)produkcją powstałych w zamkniętym środowisku dziennikarskim projekcji i oczekiwań wobec ludzi. Stąd najbrutalniejszy wniosek, jaki płynie z rozważań Szumlewicza, dotyczy tego, że media są nie tyle naszym przewodnikiem po świecie, objaśniaczem zakodowanych w nim treści, ile zamkniętą, wsobną strukturą, która za pomocą dostępnych jej narzędzi próbuje obiektywizować i naturalizować reguły własnego pola i jako takie przekazuje je nam – odbiorcom medialnych treści. Na tym też polega w istocie władza mediów: to jeden z – opisywanych przez Louisa Althussera [7] – „ideologicznych aparatów państwa”, najsilniejszy, obok szkoły, rodziny, kościoła, strażnik społecznego, politycznego, ekonomicznego i kulturowego status quo.

W książce Szumlewicza kwestiom płci – (nie)obecności kobiet w mediach i płciowo sprofilowanemu przekazowi – nie poświęca się osobnego miejsca. Autor raczej koncentruje się na tym, by pokazać, że dziennikarskie pole rządzi się określonymi regułami, które nie mają płci. Kobiety – reasercherki, reporterki, wydawczynie, producentki, prezenterki – są częścią opisanego przez autora pola i podobnie jak mężczyźni uczestniczą w reprodukcji medialnych mitów, funkcjonując tym samym jako element ideologicznego aparatu państwa. To zdaje się rozbijać wpisane w różne prokobiece inicjatywy przeświadczenie czy założenie, że większa obecność kobiet w mediach przyczyni się do zmiany sposobu ich działania, a także przełoży się na sam przekaz, czyniąc go bardziej równościowym czy po prostu mniej dyskryminującym. Opis strukturalnych mechanizmów funkcjonowania mediów, zawarty w książce Szumlewicza, dość brutalnie wybija z tego założenia: kobiety już teraz są obecne w mediach, często na ważnych stanowiskach, i niestety nie kreują szczególnie emancypacyjnych treści. Nie protestują (a przynajmniej nie dość głośno i stanowczo) przeciwko seksizmowi w debacie publicznej (np. wypowiedzi publicysty Rafała Ziemkiewicza o „wykorzystywaniu nietrzeźwych kobiet” czy polityka Janusza Korwin-Mikkego o kobietach, które „zawsze się trochę gwałci”, mimo iż spotkały się z krytyką i oburzeniem znacznej części społeczeństwa, nie przełożyły się na bojkot ich autorów w samych mediach: prominentne dziennikarki jak Monika Olejnik, Eliza Michalik czy Dominika Wielowieyska nie przestały zapraszać mizoginów do swoich programów ani występować wspólne z nimi w audycjach; także seksistowsko-rasistowskie wypowiedzi Kuby Wojewódzkiego i Michała Figurskiego o „gwałconych ukraińskich sprzątaczkach” nie zaowocowały solidarnym, kobiecym bojkotem obydwu dziennikarzy czy skargą do ich przełożonych, wystosowaną z wnętrza środowiska dziennikarskiego). Nie tworzą też zwartego frontu przeciwko przemocowym zachowaniom dotykającym kobiety i mężczyzn pracujących w mediach (przykładowo sprawie oskarżenia Kamila Durczoka o molestowanie seksualne pracownic TVN-owskich Faktów towarzyszył wysyp otwarcie broniących dziennikarza wypowiedzi kolegów i koleżanek po fachu: nie zabrakło wśród nich bulwersującego komentarza „pogodynki” TVN-u Omeny Mensah, która stwierdziła, że to kobieta decyduje, na ile mężczyzna może sobie wobec niej pozwolić, czy skandalicznego stwierdzenia piosenkarki Maryli Rodowicz, że przed laty padła ona ofiarą molestowania seksualnego, ale nic z tym nie zrobiła, bo… jej się ta sytuacja podobała!). Także zapraszane do programów telewizyjnych i audycji radiowych oraz proszone o komentarze do prasy ekspertki często nie różnią się w swych opiniach od mainstreamowej normy: albo wprost odtwarzają światopogląd elit, albo wtłaczane są w ramy dominującego dyskursu – bywa, że wbrew sobie, jak feministki, których głosy równoważy się głosami konserwatystów na zasadzie szukania „złotego środka” – tak długo, aż dopasują się do nich, lub – jeśli to nie nastąpi – wypadną z nich.

Trudno oczywiście oskarżać czy winić kobiety o to, że dostosowały się do reguł pola, w którym funkcjonują, ale warto jednocześnie pozbyć się złudzeń, że większa obecność kobiet w mediach zaowocuje radykalną zmianą działania tychże, jak również przełoży się na kształt medialnego przekazu. Książka Piotra Szumlewicza pozwala zrozumieć, dlaczego jest to tylko złudzenie. Ta w wielu aspektach otwierająca oczy publikacja może być czytana jako irytująco trzeźwa, (nad)krytyczna wręcz diagnoza rzeczywistości (nie tylko medialnej), a zarazem diagnoza odświeżająca, bo – paradoksalnie! – wskazująca drogę do zmiany: realnej, choć trudniejszej do osiągnięcia, bo nieopierającej się wyłącznie na liczbach. Odchodząc od analizy obrazu – medialnego wizerunku i danych ilościowych (np. odsetka kobiet w mediach) – autor kieruje się ku analizie strukturalnej (bada mechanizmy władzy i reprodukcji dominującego dyskursu); w mechanizmach strukturalnych upatruje też klucza do zmiany sposobu działania mediów i ich oddziaływania na społeczeństwo. Miałaby ona dotyczyć tak reguł funkcjonowania dziennikarskiego pola, w tym zwłaszcza wzorców aspiracji i prestiżu w jego obrębie, jak też innych pól: naukowego, politycznego, artystycznego itp. Media są bowiem tyleż wytwórcą stosunków sił w obrębie społeczeństwa, co ich wytworem. Oznacza to, że przemiana mediów niemożliwa jest bez przemian społecznych, w tym w zakresie polityki płci. Na pytanie więc o przyszłość kobiet w mediach odpowiem: nie wystarczy dodać i zamieszać. Trzeba też porządnie wstrząsnąć. Samymi mediami i całym społeczeństwem. Czy jesteśmy na to gotowi?

Przypisy:
[1] https://www.kongreskobiet.pl/pl-PL/news/show/media_bez_kobiet_tak_ma_byc (dostęp 3.07.2015).
[2] http://ekspertki.org/ (dostęp 3.07.2015).
[3] Por. np. raporty i analizy Obserwatorium Równości Płci Instytutu Spraw Publicznych, http://www.rownoscplci.pl/strona-glowna,rownosc-plci-w-mediach,41.html (dostęp 3.07.2015).
[4] P. Szumlewicz, Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach, Czarna Owca, Warszawa 2015.
[5] P. Bourdieu, O telewizji. Panowanie dziennikarstwa, przeł. K. Sztander-Sztanderska, A. Ziółkowska, PWN, Warszawa 2011.
[6] R. Barthes, Mitologie, przeł. A. Dziadek, Aletheia, Warszawa 2008.
[7] L. Althusser, Ideologie i ideologiczne aparaty państwa. Wskazówki do badań, przeł. A. Staroń, http://www.nowakrytyka.pl/spip.php?article374 (dostęp 3.07.2015).

Piotr Szumlewicz, Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach, Czarna Owca, Warszawa 2015.


Recenzja ukazała się w "Zadrze", nr 1-2/2015.

Agnieszka Mrozik


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



DEMONSTRACJA: ZATRZYMAĆ IZRAELSKĄ MACHINĘ ŚMIERCI
Warszawa, Plac Zamkowy
5 października (sobota), godz.13.00
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


12 października:

1681 - Jedna z mieszkanek Londynu została publicznie wychłostana „za zaangażowanie się w politykę”.

1866 - Urodził się Ramsay MacDonald, polityk brytyjski szkockiego pochodzenia, premier W. Brytanii w latach 1924 oraz 1929-1935. Przewodził mniejszościowemu rządowi Partii Pracy, który załamał się wobec wielkiego kryzysu.

1909 - Został rozstrzelany Francesc Ferrer i Guàrdia, katoloński anarchista, twórca nowoczesnego, świeckiego modelu szkoły.

1930 - Socjalistyczny burmistrz Wiednia Karl Seitz uroczyście oddał do użytku Karl-Marx-Hof największy austriacki budynek wspólnotowy (Gemeindebau).

1943 - Rozpoczęła się bitwa pod Lenino.

1945 - Zygmunt Żuławski podjął nieudaną próbę zarejestrowania Polskiej Partii Socjalno-Demokratycznej.

1951 - W Kostaryce powstała socjaldemokratyczna Partia Wyzwolenia Narodowego (PLN) z José Figueresem Ferrerem na czele. Przez wiele lat była partią rządzącą w tym kraju.

1960 - Podczas transmitowanej przez telewizję debaty wyborczej przewodniczący Japońskiej Partii Socjalistycznej Inejirō Asanuma został zamordowany przez skrajnego prawicowca O. Yamaguchi.

1984 - W hotelu, w którym przebywała Margaret Thatcher, wybuchła bomba podłożona przez IRA.

2001 - Laureatami pokojowej Nagrody Nobla została ONZ i jej przewodniczący Kofi Annan.


?
Lewica.pl na Facebooku