Jarosław Klebaniuk: Wyłączyć światło, wyłączyć świat
[2015-11-16 14:54:10]
W symbolicznej warstwie dramatu zakłócanie intensywnej nocnej aktywności, która stanowi niejako kwintesencję konsumpcyjnego i hedonistycznego stylu życia, jest próbą zatrzymania świata, zakończenia tytułowego tempa, gwałtownego ucięcia tego, w czym sami przecież także brali udział. Frustracja, której doświadczają bohaterowie, ta zawodowa, ta miłosna i ta egzystencjalna, przeradza się w ślepe akty destruktywnej rewolty, w agresję wymierzoną w ten pędzący, wirujący, rozbawiony, znieczulający się świat. Możemy – z perspektywy psychologicznej – zastanawiać się, czy trójka nietypowych przyjaciół ucieka od stymulacji, czy też raczej jej poszukuje, podejmując ryzyko, narażając się na konsekwencje. Choć Rolando twierdzi, że dobrze mu z głuchotą i odrzuca oferowaną przez ojca pomoc w odzyskaniu słuchu, nie ucieka przed światem, lecz wspólnie z koleżankami wypowiada mu wojnę. Maria traci prace, lecz żyje intensywniej niż dotychczas. Najbardziej chyba zbuntowana Paula już wcześniej odrzuciła korporacyjne życie, a teraz wiedzie nowe, zasadniczo wymierzone w te pogardzane korporacje. Bunt jest jednak destruktywny, a jedyną jego zaletą zdaje się więź, która dzięki niemu powstaje między bohaterami. Legnicki projekt mogliśmy śledzić od wczesnych faz powstawania. Majowe czytanie, pracę nad spektaklem i jego fragment w ówczesnej formie zawdzięczamy inicjatywie trojga aktorów: Joanny Gonschorek, Magdy Skiby i Bartosza Bulandy, oraz otwartości dyrektora Jacka Głąba. Ostateczna, pełna wersja spektaklu okazała się jednak dużo dojrzalsza od kawałka pokazanego na wiosnę. Kompozycja scen ładnie posklejała się w spójną całość, która trzymała w napięciu nawet widzów znających tekst dramatu. Eli i jej mamie przedstawienie się podobało, nawet pomimo epatowania dosadnym językiem, seksualnością, przemocą i papierosowym dymem. Gdyby spróbować ten nieoczywisty zachwyt jakoś wyjaśnić, to można by wskazać na kilka oczywistych zalet spektaklu w reżyserii Jarosława Tumidajskiego. Po pierwsze, aktorzy doskonale wiedzieli, co grają. Inaczej niż w sytuacji, gdy zostają obsadzeni i próbują się wczuć i nauczyć, tutaj wybrali tekst, walczyli (także publicznie) o możliwość jego wystawiania, no i efekty tego zaangażowania i pracy mieliśmy okazję obserwować na strychu. Wszyscy troje byli przekonujący, budzili zrozumienie i jakiś rodzaj sympatii. Reakcje na widowni były różne: śmiechy i uśmiechy w odpowiedzi na gorzko-ironiczne mini-monologi i wymiany, zapatrzone twarze, bliskie tekstowi komentarze. Ten bardzo „młody” tekst dramaturgiczny podali z wielką energią, lecz jednocześnie nadzwyczaj dojrzale. Po drugie, na bardzo małej, otwartej scenie, bez bariery dzielącej aktorów od widzów, interakcja była nieunikniona. A przecież część gry miało miejsce nie tylko o kilkadziesiąt centymetrów od widzów z pierwszego rzędu, lecz wręcz na widowni. Było to jednak naturalne i – choć pewnie utrudniało odbiór z niektórych miejsc niewielkiej, ułożonej w podkowę widowni – sprawiało, że udzielały się emocje. Obojętność czy wyłączenie się przy takiej ciasnej obecności bohaterów nie były raczej możliwe. Po trzecie, sprawne operowanie tempem akcji: od bardzo szybkiego do refleksyjnego, a także intensywnością przekazu: od nieznośnego hałasu do zupełnej ciszy, pozwalało utrzymywać uwagę. Warstwa dźwiękowa zresztą uzupełniana była odgłosami niejako z nocnego klubu, muzyką i echem dodawanym do niektórych kwestii. W połączeniu z dobrym wykorzystaniem światła i rekwizytów (zwisające ze ściany kable, barowe stołki) dawało to ciekawe efekty. Na bardzo małej scenie działo się naprawdę dużo. Nawet sceny seksu czy przemocy nie były nudne, choć wydawałoby się, że sztuka filmowa i masowy przekaz wyeksploatowało już wszelkie możliwe klisze do cna. Po czwarte, niewielkie fragmenty dopisane do oryginalnego tekstu – te o wizycie w teatrze, udawaniu w nim orgazmu, a także o znanej pogodynce prowadzącej też program w ogrodzie kwiatowym – stanowiły swoisty przypis, swego rodzaju „adaptację kulturową” dosyć uniwersalnego w przesłaniu, krytycznego wobec wczesnokapitalistycznej rzeczywistości tekstu rumuńskiej dramatopisarki. Stop the Tempo!, wydawałoby się zbuntowane i dla młodych, może podobać się ludziom w różnym wieku. Wulgarny język i dosadne oceny rzeczywistości bronią się, jak rzadko. A to dzięki autentyczności pokazanego sprzeciwu wobec pustki skomercjalizowanego i opartego na rywalizacji życia. Oczywiście alternatywą dla materializmu i pogoni za przyjemnością nie musi być agresja i autodestrukcja. Zwalniać tempo można rozsądniej i dojrzalej. Ale to już temat na inny spektakl. Ten pokazał troje zagubionych, bardzo aktywnych i problematycznie ukierunkowanych ludzi, podkreślmy jeszcze raz, świetnie zagranych. Stop the Tempo!. Reżyseria: Jarosław Tumidajski. Teatr Modrzejewskiej w Legnicy. Scena na Strychu. Według utworu Gianiny Carbunariu w przekładzie Radosławy Janowskiej – Lascar. Premiera: 18 października 2015 Spektakl: 31 października 2015 Recenzja ukazała się na blogu Autora na portalu natemat.pl |
- Pod prąd!: Trzaskowski połknie lewicę
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Nauka o religiach winna łączyć a nie dzielić
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- MARSZ DLA PALESTYNY
- Warszawa, Pomnik Mikołaja Kopernika
- 📅 Sobota, 30 listopada 2024 r., godz. 15.00
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
26 grudnia:
1904 - W Hawanie urodził się Alejo Carpentier, kubański pisarz, uważany za prekursora realizmu magicznego, autor m.in. "Podróży do źródeł czasu".
1925 - Powstała Komunistyczna Partia Indii (CPI).
1996 - Rozpoczął się najdłuższy strajk w historii Korei Południowej.
1997 - W Paryżu zmarł Cornelius Castoriadis, filozof i psychoanalityk francuski pochodzenia greckiego; obrońca koncepcji "autonomii politycznej".
?