Z dala od Krakowa i Warszawy
25 października tuż po godz. 21 w warszawskim kinie Luna członkowie i sympatycy Razem świętowali sukces wyborczy. Za taki uznano wynik powyżej 3%, który gwarantuje komitetowi pieniądze w ramach subwencji budżetowej. O tym, że nowej lewicowej formacji zaufało pół miliona Polaków, „razemowcy” oficjalnie dowiedzieli się dwa dni później.
Od wyborów regularnie rozmawiałem z szeregowymi członkami partii. Ich entuzjazm powoli zastępowany jest poczuciem odpowiedzialności i obawą o to, czy młoda partia udźwignie organizacyjnie własny sukces. Na razie przeżywa prawdziwy szturm chętnych do wstąpienia w jej szeregi. Od 20 października do dzisiaj zgłosiło się niemal 4 tys. osób. To – zdaniem moich rozmówców – nieco paraliżowało wewnętrzne życie partyjne. – Ludzie trochę się niecierpliwą i pytają o strategię dalszego działania – opowiadali.
O plany partii postanowiłem spytać u źródła, czyli w siedzibie Razem przy ul. Lwowskiej w Warszawie. Przy dużym stole siedzi grupa młodych ludzi. Część pracuje, część je śniadanie. – Nocowaliście tutaj? – pytam. – Dzisiaj nie, ale czasem się zdarza – słyszę w odpowiedzi. Faktycznie, pod ścianą stoi łóżko polowe.
– Niektórzy mówią, że sukces Razem i zwiększone zainteresowanie partią nieco was przerosły. Jak to jest? – przechodzę do rzeczy. – To prawda, że zgłosiły się do nas tysiące nowych osób, ale nie przytłoczyło nas to – uspokaja Marcelina Zawisza z zarządu krajowego.
Przystąpienie do Razem nie ogranicza się do wypełnienia deklaracji członkowskiej i opłacania składek (członkowie sami deklarują, ile są w stanie płacić). W partii przyjęto, że kandydatów najpierw trzeba poznać osobiście. W Warszawie odpowiada za to Marcin Górski. Przyznaje, że proces jest czasochłonny. – A przecież nie jesteśmy zawodowymi politykami, my tę partię robimy rano przed pracą i wieczorem po pracy – mówi.
Obecnie w Razem najbardziej żywiołowa dyskusja dotyczy sposobu wykorzystania 14 mln zł, które partia otrzyma łącznie z budżetu państwa. Co roku partyjne konto zasilać będzie kwota ponad 3 mln zł. Pieniądze zaczną być wypłacane w maju 2016 r. Do tego czasu trzeba opracować konkretny plan ich spożytkowania. W tym procesie będą uczestniczyć wszyscy członkowie. Na razie w całym kraju odbywają się spotkania i zbierane są pomysły.
W internecie nie brakuje komentarzy, że partia powinna 75% dotacji po prostu oddać, bo przecież w kampanii wyborczej mówiła o konieczności wprowadzenia takiej stawki podatku PIT od dochodów powyżej 500 tys. zł rocznie. W Razem z uśmiechem odpowiadają, że dotację oddadzą, i to z przyjemnością, ale nie w taki sposób, jak chcą tego internetowi hejterzy.
Część środków zostanie zainwestowana w tworzenie partyjnych biur w terenie oraz centrów lokalnych, w których będą organizowane bezpłatne porady prawne, wydarzenia kulturalne, a także zajęcia dla dzieci i młodzieży. W ten sposób – jak twierdzą członkowie partii – środki pobrane z budżetu powtórnie trafią do obywateli. – Bardzo chciałbym, żeby to wszystko działo się z dala od wielkich miast. Warszawa i Kraków sobie poradzą. Dlatego chcemy zbudować coś w miejscach, z których państwo całkowicie się wycofało. Trafić do ludzi tam mieszkających – mówi Marcin Górski.
Odzyskać historię dla lewicy
W Razem można usłyszeć, że tylko wyraźne postawienie na edukację pozwoli partii pozbyć się łatki komunistów i oszołomów, którą przypięły im niektóre media. – Większość ludzi po prostu nie rozumie, na czym polega progresja podatkowa – tłumaczą. Dlatego członkowie Razem będą chcieli wyjaśnić to w prosty i zrozumiały sposób. Dotychczas robili to za pomocą internetowych memów oraz wirtualnego kalkulatora, pozwalającego obliczyć, kto zyska, a kto straci na ich propozycjach. Teraz, dzięki środkom z budżetu, będą mogli działać na większą skalę. Niedługo ma powstać animacja dotycząca progresji podatkowej.
W skuteczność takich działań powątpiewa dr Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. – Działaniami w internecie Razem próbuje podtrzymać zainteresowanie, ale wydaje się, że trafia do grupy już przekonanych – komentuje. Dodaje również, że jest jeszcze za wcześnie, by stwierdzić, czy partii udało się trwale wprowadzić do debaty publicznej nowe tematy.
Razem to ugrupowanie ludzi młodych, które jednak cały czas ma poważne problemy z przekonaniem do siebie najmłodszych wyborców. Nic dziwnego, Polska szkoła od lat uczy zaciekłej rywalizacji i skrajnego indywidualizmu. Nie przez przypadek w liceach największym poparciem cieszy się Janusz Korwin-Mikke. – Ludzie mówią, że polityka ich nie dotyczy, że państwo nie jest im do niczego potrzebne, a oni sami nie mają na nie wpływu. Chcemy pokazać, że działając razem, można zmienić wiele dla siebie i innych – przekonuje Anna Adamczyk z warszawskich struktur Razem. Dlatego partia będzie się starała stworzyć silny lewicowy przekaz mówiący o potrzebie solidarności i budowy wspólnoty.
Pomóc w tym ma m.in. odpowiednio sprofilowana polityka historyczna. W Razem nie brakuje głosów, że lewica w Polsce nie powinna stronić od historii i patriotyzmu. Tym bardziej że polską niepodległość wywalczali i wprowadzali w życie właśnie ludzie lewicy. Partia zamierza intensywniej przypominać o tym chlubnym dorobku. – W czasie zaborów Polacy byli najaktywniejszymi członkami związków zawodowych. Zawsze byli pierwsi do strajku i walki o swoje prawa pracownicze. To historia, która warta jest przypomnienia – podkreśla Marcelina Zawisza.
Pierwsze kroki już zostały zrobione. 7 listopada w Lublinie przedstawiciele Razem uczcili powstanie rządu ludowego Ignacego Daszyńskiego. Na temat polityki historycznej cały czas jednak trwa wewnętrzna dyskusja. Część członków uważa, że o wiele ważniejsze jest skupienie się na obecnych potrzebach Polaków. – Patriotyzm dla lewicy odzyskać trzeba, ale narodem człowiek się nie naje – mówią.
Klub Sportowy Razem
Podczas wieczoru wyborczego Adrian Zandberg zapewniał, że Razem zawsze będzie stać po stronie ludzi pracy. Dodawał, że miejsce lewicowej partii jest na ulicy. Postronni komentatorzy uśmiechali się wówczas ironicznie. Ot, hipsterzy naczytali się Marksa.
Marcelina Zawisza przekonuje jednak, że Razem utrzymuje kontakty ze wszystkimi dużymi centralami związkowymi, a sami związkowcy są członkami partii i startowali z jej list do Sejmu. Co konkretnie z tego wynika? – Niedawno podpisaliśmy porozumienie oświatowe z ZNP, pomagamy wyzyskiwanym ochroniarzom z Lublina założyć międzyzakładowy związek zawodowy, współpracujemy z Federacją Związków Zawodowych Pracowników PKP, rozdawaliśmy ulotki pod Amazonem – wylicza. – Jednym z pomysłów na wydanie pieniędzy z subwencji jest organizowanie szkoleń dotyczących prawa pracy. Chcemy uczyć, jakie prawa ma pracownik, jak założyć związek zawodowy, na co trzeba uważać – dopowiada Wojciech Kuśmierek z rady krajowej.
Kontakty ze związkami zawodowymi zaowocowały również w innej dziedzinie. Pojawił się pomysł, by Razem zakładało własne kluby sportowe. To one mają budować więzi z partią i zwiększać jej potencjał mobilizacyjny. – Ciekawa inicjatywa. Większość społeczeństwa ma negatywny stosunek do polityki, dlatego budowanie miejscowych struktur partyjnych nie jest łatwe. Organizowanie lokalnych grup politycznych przy wykorzystaniu sportu lub kultury może dać lepsze efekty – ocenia dr Annusewicz.
Dla opozycji pozaparlamentarnej umiejętność wyprowadzenia ludzi na ulice w ramach różnego rodzaju protestów może się okazać kluczowa. Władze partii zapowiadają, że Razem będzie przeprowadzać ogólnopolskie akcje protestacyjne, zawsze gdy PiS będzie próbowało łamać prawa człowieka lub przegłosowywać antyspołeczne projekty uchwał. Jeśli nie uda się zaangażować odpowiednio licznej grupy ludzi, inicjatywy te będą wyglądały karykaturalnie. To poważny problem, z którym „razemowcy” będą musieli się zmierzyć.
Strategia czy marzenia?
– Razem to pierwsza prawdziwa lewica od lat – słyszę od wszystkich członków partii, z którymi rozmawiam. Podkreślają oni, że ugrupowanie działa na własny rachunek i skupia się na tym, by zdobyć jak największe poparcie społeczne. Dlatego nie ma mowy o tym, by w najbliższym czasie w jakikolwiek sposób porozumiało się ze Zjednoczoną Lewicą. – Gdybyśmy się z nimi dogadali, momentalnie stracilibyśmy większość członków. Naszą siłą jest to, że nie ma u nas twarzy, które już się opatrzyły – stwierdza Marcin Górski.
Po klęsce wyborczej Zjednoczonej Lewicy wielu komentatorów, również na łamach PRZEGLĄDU, narzekało na uwiąd intelektualny wewnątrz SLD. Tych błędów nie chcą popełnić w Razem. Luźna współpraca z różnymi organizacjami i stowarzyszeniami ma przybrać bardziej zorganizowany charakter. Dopingują do tego same przepisy o subwencji dla partii, wymuszające przekazywanie części środków na fundusz ekspercki. Przy Razem najprawdopodobniej powstanie think tank.
Pomysły członków partii na zdobycie poparcia przypominają działania przedwojennej PPS, która organizowała robotnikom życie społeczno-kulturalne, zakładała kluby sportowe, a nawet budowała osiedla mieszkaniowe. W Razem wierzą, że ta formuła może się sprawdzić również we współczesnej Polsce. Czy angażowanie całych grup społecznych okaże się przepisem na sukces polityczny? A może to jedynie marzenie, które rzeczywistość brutalnie zweryfikuje? O tym przekonamy się bardzo szybko.
Wiktor Raczkowski
Artykuł pochodzi z tygodnika "Przegląd".