Jarosław Klebaniuk: Nawet niemowlęta są moralne
[2015-12-26 20:44:20]
Refleksja nad moralnością ma naturalnie charakter filozoficzny. Dotyczące moralności obserwacje i intuicje myślicieli takich jak Thomas Jefferson czy Adam Smith, którego najlepszą książkę – „Teorię uczuć moralnych” Paul Bloom często cytuje, znajdują potwierdzenie we współczesnych badaniach psychologicznych. W naturalny sposób odróżniamy dobroć od okrucieństwa, doświadczamy współczucia i empatii, w większości przypadków preferujemy równy podział zasobów jako najbardziej sprawiedliwy, a także pragniemy, aby dobre uczynki były nagradzane, złe zaś – karane. Z drugiej strony mamy jednak, jako gatunek, tendencję do obojętności czy wręcz wrogości wobec obcych, małostkowości i nietolerancji, o czym pisał już Thomas Hobbes. Przegląd badań z udziałem ludzi w różnym wieku pozwolił ustalić, że zaczątki moralności przejawiają już niemowlęta. Ich spojrzenia czy zachowanie (np. wyciąganie rączki) wskazuje, że preferują te postaci (pacynki, figury geometryczne antropomorfizowane przez dodanie oczu), które pomogły innym postaciom, nie zaś te, które przeszkadzały. Wiele wskazuje więc na to, że mylił się Lawrence Kohlberg, postulując długi okres wykluwania się moralności w toku osobniczego rozwoju. Zapewne też przecenił rolę rozumowania moralnego, nie docenił zaś emocji. Bloom przywołuje teorię uczuć moralnych Jonathana Haidta, przytaczając jego słynne badania, w których nieszkodliwe zachowania (np. zbezczeszczenie flagi narodowej czy kazirodztwo między dorosłym rodzeństwem, za obustronną zgodą, z użyciem antykoncepcji), wciąż przez większość są uznawane za niemoralne, pomimo że nikt nie cierpi z ich powodu, ani nie zachodzi żadna sprawiedliwość. Postulowane przez Haidta „konserwatywne” fundamenty, w tym Świętość nie stanowią jednak na szczęście narracyjnej osi książki. Omówione zostały szczegółowo w innej publikacji udostępnionej polskim czytelnikom przez to samo wydawnictwo. Autor wychodzi w swoich wywodach poza źródła psychologiczne. Odwołuje się zresztą nie tylko do dzieł filozofów, lecz sięga po anegdoty, jak choćby tę o Dariuszu, królu Persji, który rozpoznawał zwyczaje różnych podbitych plemion w zakresie chowania zmarłych. Cytuje więc dziejopisarza Herodota, antropologa kultury Richarda Schwedera, by podać przykłady zarówno zjawisk uniwersalnych, jak i specyficznych dla danej kultury. Przywołuje biologów ewolucyjnych, by wyjaśnić preferencje dla udzielania pomocy czy poświęcania życia raczej dla osób spokrewnionych niż niespokrewnionych, Smitha zaś – by wyjaśnić korzyści z czynienia dobra w obrębie szerzej rozumianej grupy własnej, a także – z karania tych jej członków, którzy łamią normy. Anegdoty i błyskotliwe cytaty są cechą charakterystyczną To tylko dzieci. Przytaczany jest więc fragment z pisarza Aleksandra Sołżenicyna, dotyczący zebrania partyjnego, opis moralnego wyrocznia paroletniej krewnej autorstwa Charlesa Darwina, wypytywanie trzyletniej córki o okres niemowlęctwa przez psychologa Charlesa Fernyhougha, czy deklaracje innego psychologa Johna Flavella, co by oddał za to, żeby spędzić pięć minut w głowie dwulatka. Sam Bloom oferuje pół roku swojego ciekawego i dostatniego życia za pięć minut jako niemowlę. Nie jestem psychologiem rozwojowym, lecz jestem w stanie zrozumieć taką rozrzutność. Akurat ludzi z tej grupy wiekowej badać jest jeszcze trudniej niż zwierzęta domowe. Komunikacyjnie są równie niedorozwinięte, a w dodatku poruszają się – w odróżnieniu od takich na przykład kotów – bez gracji i w niewielkim zakresie. A przecież mimo to bada się na okoliczność intuicji moralnych dzieci nawet dwumiesięczne! Jednym ze wskaźników tego, co dla całkiem nowego człowieka jest prawdopodobnie nowe, ciekawe czy nieoczekiwane, jest długość czasu, przez jaki fiksuje na tym wzrok. Niedorozwinięta jeszcze kora przedczołowa nie pozwala hamować reakcji, więc niemowlęta reagują na wszystko, co dzieje się w otoczeniu, w ten sposób stają się zaskakująco wdzięcznym obiektem badań. Nie uciekną przed bodźcami, które są eksponowane, zareagują zaś niczego nie ukrywając ani nie kombinując. Zabieganie o aprobatę społeczną czy sterowania autoprezentacją są im zupełnie obce. A przecież w badaniach nad dorosłymi wyeliminowanie wpływu tych zmiennych, zwłaszcza w badaniach opartych na deklaracjach, jest trudne, jeśli nie niemożliwe. Eksperymenty Blooma prowadzone wraz z żoną Karen Wynn i współpracownikami pozwoliły sformułować wniosek, że sześciu- i dziewięciomiesięczne niemowlęta wolały postać życzliwą od neutralnej i neutralną od złośliwej, a więc już dla takich maluchów postaci dobre są atrakcyjne, złe zaś – odpychające. Nawet jednak trzymiesięczne niemowlęta chętniej spoglądają na życzliwych bohaterów. Tak wczesne zróżnicowanie reakcji na coś, co przez twórców animacji pomyślane zostało jako dobre i złe uczynki wskazuje na wrodzony charakter przynajmniej tych najprostszych ocen moralnych. Tezę o istnieniu „zmysłu moralnego” Bloom formułuje już w pierwszym rozdziale, rozwija zaś i komplikuje w kolejnych, poświęconych: empatii i współczuciu (2.), sprawiedliwości dystrybucyjnej, zawiści, zemście, donoszeniu, altruistycznemu karaniu i dylematom społecznym (3.), kryteriom podziałów na swoich i obcych oraz funkcjonalności takich podziałów i ich implikacjom dla postrzegania społecznego i moralności (4.), roli emocji, zwłaszcza wstrętu i odrazy fizycznej, przyczyn moralnego potępienia homoseksualizmu, kazirodztwa i innych form seksualności (5.), związkom filozofii moralności i psychologii moralności, „dylematowi wagonika” i roli długiego przebywania w rodzinie w rozwoju moralności (6.), szeroko rozumianym źródłom moralności, w tym społecznemu uczeniu się, automatyzacji „dobrych” zachowań, poszerzaniu „kręgu moralnego”, roli religii i uczestnictwa w praktykach związków wyznaniowych, udziałowi emocji i rozumu w formułowaniu sądów i decyzji moralnych, a także zasadzie bezstronności (7.). Pośród przytaczanych badań (wielką zaletą jest zwięzłe, choć staranne opisywanie schematów i procedur, a nie jedynie wyników) znajdujemy nie tylko eksperymenty na małych dzieciach, lecz również gry typowe dla psychologii społecznej i ekonomicznej takie jak Ultimatum, Dyktator, Wspólne Dobro, badania absolutnie klasyczne, jak eksperyment naturalny z Robbers Cave Muzafera Sherifa, eksperymenty Henry’ego Tajfela w paradygmacie grupy minimalnej czy te prowadzone w paradygmacie „zagubionego listu” przez Stanleya Milgrama. Uderzającą cechą To tylko dzieci jest erudycyjny charakter i prezentacja rywalizujących ze sobą stanowisk. Cytaty z pisarki Emily Dickinson, Nowego Testamentu, geografa i pisarza Jareda Diamonda, antropolożki Margaret Mead znajdujemy na przykład na przestrzeni paru stron w tym samym rozdziale. W dyskusji na temat roli religijności w zachowaniach moralnych pisarz zachowuje dużo taktu i uczciwie przedstawia argumenty obu stron kontrowersji. Jednym z ciekawszych stanowisk jest to przytaczane za autorem „Ewolucji Boga” Robertem Wrightem, który uważa, że przekonania religijne nie tworzą przekonań moralnych, lecz je odzwierciedlają, na poparcie tej tezy podając zmienność fragmentów „świętych tekstów” i ich interpretacji na przestrzeni dziejów, odpowiadającej przemianom kulturowym. Zdaniem Wrighta „przekonanie, że źródłem zmian są same święte księgi, jest niczym wiara w to, że nagłówki w gazecie powodują katastrofy samolotów”, podsumowuje Bloom. Rzeczywiście, wydaje się, że realne procesy społeczne, międzygrupowe i interpersonalne, miały większe oddziaływanie na zachowania moralne, niż zredukowana w cotygodniowych kazaniach wersja kreowana przez kościelnych hierarchów. Nie brakuje w recenzowanej książce również tez radykalnych, nieco efekciarskich. „Dzieci są wrażliwe na nierówne traktowanie, ale zdają się nim przejmować jedynie wtedy, kiedy one same są pokrzywdzone. Pod tym względem nie różnią się od małpek, szympansów czy psów, które okazują zaniepokojenie, kiedy otrzymują nagrodę mniejszą niż inne osobniki”*, czytamy na podsumowanie eksperymentu, w którym tylko co dziesiąta dziewczynka oddawała koleżance z przedszkola jedną naklejkę tak, aby miały po równo. Relacjonując zaś zachowanie dzieci pięcio- i sześcioletnich, które wolały dostać mniej, ale osiągnąć relatywną korzyść (wolały, aby kolega nie dostał nic, niż żeby obydwaj dostali podwójnie), przywołuje autor średniowieczną żydowską opowieść o aniele i zawistniku, który zrezygnował z jednego oka, aby sąsiada pozbawić obu. Ze swadą wypomina też Bloom oświeconemu przecież jak na tamte czasy Jeffersonowi, jak to ów proponował, by karać poligamiczne kobiety „poprzez wycięcie w chrząstce nosowej dziury o średnicy co najmniej półcalowej”. Miało to stanowić wyrozumiałą alternatywę dla kary śmierci. Oczywiście celem tych popularyzatorskich fajerwerków jest przypomnienie, jak historycznie i kulturowo względne są normy i ocena surowości kar za ich łamanie. Od siebie dodam, bo trudno się w tym kontekście powstrzymać, że w monarchii, uchodzącej za oczko w bliskowschodniej głowie kolejnych prezydentów USA, poddanych wciąż ścina się mieczem za cudzołóstwo (i za mniejsze przewiny, na przykład za krytykę władzy). I żaden Bush ani Obama nie wysyła tam dronów, nie nakłada embarga, nie potępia. Na poziomie rządów mocarstw ekonomia i polityka dominują na tyle, że moralność nie odgrywa żadnej roli, chyba że jako pretekst do gospodarczej przemocy i wojennej agresji. Zagadnieniu temu nie poświęca jednak autor miejsca. Bezlitośnie też Bloom obnaża słabości różnych jednostronnych podejść. Na przykład niemożność wytłumaczenia niechęci heteroseksualnych mężczyzn wobec homoseksualistów na gruncie psychologii ewolucyjnej podsumowuje tak: „Mężczyźni, którzy uprawiają seks ze sobą (…), wycofują się z udziału w rynku matrymonialnym, zwiększając szanse tych, którzy na rynku pozostają. Geje powinni zatem wzbudzać wdzięczność, a nie potępienie. Jedynie kobiety powinny martwić się męskim homoseksualizmem, podobnie jak homoseksualizm kobiet powinien martwić wyłącznie mężczyzn”. Niekiedy też ironizuje na temat różnych wyjaśnień zaawansowanej ludzkiej moralności: „...pedantyczne działania przedstawicieli neuronauki powinny doprowadzić do wykrycia obszarów mózgu zmodyfikowanych przez Boga i do wychwycenia różnic między owym boskim rękodziełem a bardziej prozaicznymi skutkami biologicznej ewolucji”. Stoi bowiem na stanowisku, że ludzka moralność w obecnej wersji jest efektem naszych interakcji i pomysłowości, a nie – wyłącznie ewolucji czy też jakichś innych, mało dowodnych czynników. Nie waha się wreszcie krytykować nagłaśniania badań dotyczących spraw marginalnych dla moralności (np. zapachu chleba jako wyznacznika pomocności), a pomijania „nudnych”, mimochodem obnażając jedną ze słabości psychologii naukowej. „Niekiedy zapominamy o tej wydawniczej stronniczości i zaczynamy uważać, że to, co publikują czasopisma naukowe, dokładnie odzwierciedla naukową wiedzę na temat funkcjonowania naszego umysłu. To tak, jakby oglądanie wieczornych wiadomości miało nas przekonać, że gwałty, rabunki i morderstwa stanowią część codziennego życia każdego człowieka. Jakbyśmy zapomnieli, że wiadomości pomijają ogromną większość sytuacji, w których nic podobnego się nie wydarzyło”. Słuszne spostrzeżenie. Niestety, zapewne zmartwiłby się autor, gdyby konsekwentnie powołał się na badania nad oddziaływaniem mediów, choćby w paradygmacie ustanawiania hierarchii ważności czy w ramach teorii kultywacji. Sensacja i ewenement w mediach wypiera prawdę, a na poziomie popularyzacji, często dzieje się tak też w nauce. Jeśli chodzi o psychologię, to jedną z przesłanek za tym przemawiających stanowi niesłabnąca obecność w świadomości społecznej psychoanalizy jako najbardziej rozpoznawanego kierunku, a także osobista popularność Freuda jako prototypowego psychologa klinicznego. Książka Blooma, pomimo wielowątkowości i licznych pozapsychologicznych odniesień, napisana jest wartko, z polotem, niekiedy zaś z pewną przewrotnością, jak to ma miejsce wtedy, gdy najpierw, bez słowa skargi czy przygany, autor relacjonuje czyjeś poglądy, przytacza logiczny, spójny i przekonujący, wydawało by się, wywód, aby następnie, dosyć niespodziewanie oznajmić, że „też tak kiedyś myślał” albo że „nie sądzi, aby tak było naprawdę”. Oczywiście dostarcza następnie argumentów na poparcie swoich wątpliwości, a wraz z nimi – intelektualnej przyjemności czytelnik(cz)kom. Choćby z tego powodu zdecydowanie warto sięgnąć po tę lekturę. Paul Bloom, To tylko dzieci. Narodziny dobra i zła, przeł. Ewa Wojtych, Wydawnictwo Smak Słowa, Sopot 2015. *Stron, z których pochodzą cytaty nie jestem w stanie podać, gdyż książkę czytałem w wersji mobi (z czytnika). Recenzja ukazała się na blogu Autora na portalu natemat.pl. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
22 listopada:
1819 - W Nuneaton urodziła się George Eliot, właśc. Mary Ann Evans, angielska pisarka należąca do czołowych twórczyń epoki wiktoriańskiej.
1869 - W Paryżu urodził się André Gide, pisarz francuski. Autor m.in. "Lochów Watykanu". Laureat Nagrody Nobla w 1947 r.
1908 - W Łodzi urodził się Szymon Charnam pseud. Szajek, czołowy działacz Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej. Zastrzelony podczas przemówienia do robotników fabryki Bidermana.
1942 - W Radomiu grupa wypadowa GL dokonała akcji odwetowej na niemieckie kino Apollo.
1944 - Grupa bojowa Armii Ludowej okręgu Bielsko wykoleiła pociąg towarowy na stacji w Gliwicach.
1967 - Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła rezolucję wzywającą Izrael do wycofania się z okupowanych ziem palestyńskich.
2006 - W Warszawie zmarł Lucjan Motyka, działacz OMTUR i PPS.
?