Pierwszym symptomem tego trendu jest “ugrzecznianie” historii ruchu robotniczego. Część obrońców Dąbrowszczaków mówi na przykład o nich jako o “obrońcach demokratycznego rządu” i “po prostu antyfaszystach”. Można odnieść wrażenie, że walka o stronie Republiki Hiszpańskiej była dla ochotników starciem w obronie status quo, aby władze mogły wprowadzić poprzez parlament reformy i ustawą proklamować powstanie państwa socjalistycznego. Co ciekawe taka obrona Dąbrowszczaków, na przykład przez część członków partii Razem, nie wyklucza antykomunizmu. Wiadomo przecież, że członkowie Brygad Międzynarodowych to umiarkowani socjaldemokraci. Czerwone sztandary z sierpem i młotem to tylko przykrywka. Tak samo hasła o rewolucji społecznej.
Inny przykład to obchody rocznicy rewolucji 1905 roku odbywające się w Łodzi. Organizatorom z klubu Krytyki Politycznej nie można odmówić pracowitości, ani pomysłowości. Wymyślili formułę popularyzującą historię i wykraczającą poza tradycyjne składanie wieńców. Przemarsz przez centrum miasta, połączony z wydarzeniami artystycznymi, odbył się już czwarty rok z rzędu. Obecnie trwają prace nad grą karcianą przybliżającą młodzieży wydarzenia rewolucji 1905 roku. Jest to pierwsze tego typu przedsięwzięcie w Polsce.
Niestety odnoszę wrażenie, iż obchody rocznicy rewolucji, odbywające się w Łodzi, padają ofiarą swojej popularności. Organizatorom udało się uzyskać patronat prezydent miasta, a także wsparcie medialne lokalnej telewizji i portali historycznych. Czy za tym sukcesem nie poszły jednak pewne zobowiązania? Pierwszym sygnałem, że dzieje się coś niedobrego była sprawa muralu na jednej z łódzkich kamienic. Pomimo iż w projekcie znajdowały się flagi PPS, Bundu oraz SDKPiL na muralu ostatecznie zabrakło jednej z nich. Oczywiście chodzi o najbardziej niepoprawną politycznie SDKPiL. Jednocześnie zarówno w projekcie, jak i w ukończonym muralu ważne miejsce zajmują krzyż oraz flaga z orłem. Organizatorzy obchodów tłumaczyli później, że brak sztandaru to przeoczenie, jednak proszeni o dokonanie korekty usprawiedliwiali się brakiem funduszy oraz czasu. Stało się, lud widzi, że w roku 1905 chodziło głównie o Boga i Polskę.
Starania o utrzymanie wizerunku w mediach głównego nurtu było widać podczas tegorocznych obchodów. Rozpoczęła je histeryczna reakcja części organizatorów na koszulkę z sierpem i młotem, którą miała jedna z uczestniczek demonstracji i awantura, jaką w związku z tym wywołali. Doprawdy nie da się czcić pamięci ruchu robotniczego jednocześnie cenzurując jego symbole oraz wpisując się w narrację według której sierp i młot to jedynie symbol stalinizmu.
Nie był to jedyny przykład wizerunkowego tonowania historii. Obchody zamieniono w demonstrację pokazującą jak robotnicy walczyli o „demokratyczną republikę”, „ośmiogodzinny dzień pracy” i „przeciwko cenzurze”. Wszystko o w takim stylu jakby chodziło o wysyłanie petycji do władz oraz walkę o nowe ustawy. Bardzo mało mówiono o starciach zbrojnych oraz domaganiu się przede wszystkim wyzwolenia społecznego. W roku 1905 na ulicach Łodzi stanęły barykady zza których ogniem brauningów bojowcy odpierali ataki carskiego wojska. Nie było stolików z podpisywaniem petycji, ani apeli do cara.
Poza tym obchody „ugrzeczniono” poprzez coraz większą liczbę biało-czerwonych flag, jednocześnie eliminując, niemal całkowicie, te przypominające o PPSie, Bundzie oraz SDKPiL. Tym samym obchody ponownie wpisywały się w narrację o „czynie niepodległościowym” robotników, przypominając propagandę historyczną z czasów dwudziestolecia międzywojennego.
Obchody rocznicy rewolucji mają także ogromny potencjał mobilizacyjny. Sami organizatorzy podkreślają aktualność wielu haseł podnoszonych w 1905 roku. Jeśli myślimy o czymś więcej niż prosta rekonstrukcja historyczna, warto to wykorzystać. Jednak aby takie połączenie rocznicy z dniem gniewu i napiętnowaniem kapitalizmu było wiarygodne nie można występować pod patronatem lokalnych władz odpowiedzialnych za masowe eksmisje i zubożenie mieszkańców.
Jaka więc powinna być wizja historii prezentowana w ramach jej odkłamywania? Przede wszystkim rzetelna. Nie można z historii ruchu robotniczego wybierać tego co się podoba organizatorowi, a pomijać zdarzeń czy organizacji dla niego niewygodnych. Po drugie musi to być wizja pluralistyczna. Polski ruch robotniczy miał różne odłamy, zarówno ten bardziej klasowy – socjalistyczny, anarchistyczny czy komunistyczny jak i lewicowo-patriotyczny zasługują na przypomnienie. Należy uznać antykomunizm za chorobę, którą trzeb zwalczyć. Obrażanie się na symbole takie jak sierp i młot, a nawet czerwony sztandar, pozostawmy IPNowskim manipulatorom. Lewica nie powinna akceptować narzucanych przez nich interpretacji. Nie trzeba być komunistą aby uznawać, że sierp i młot nie są żadnymi „symbolami totalitarnymi” równoznacznymi z noszeniem portretu Stalina. Właśnie tym lewicowa wizja historii powinna odróżniać się od głównonurtowej, zafałszowanej.
Ważne jest również skupianie się na procesach społecznych oraz ich odniesieniu do współczesności. Odbiorcą powinien być właśnie zwykły, wyzyskiwany pracownik, a nie środowiska akademickie. Dlatego medialny wizerunek jaki będzie towarzyszył wydarzeniom nie jest tak ważny jak odbiór przez ich uczestników i świadków. Należy powiedzieć dość terrorowi dyżurnych komentatorów, kręgów akademickich czy głównych tytułów prasowych.
Bezwzględnie też, odkłamując historię, trzeba sceptycznie podchodzić do patronatów udzielanych przez władze lokalne czy polityków. Po pierwsze wiążą się one zwykle z ograniczeniami i cenzurą treści, po drugie, nawet najszczytniejsza inicjatywa, może zamienić się po prostu w wizerunkową promocję ludzi, których reklamować zdecydowanie nie należy. Oddolność obchodów i wydarzeń, nawet jeśli wiąże się z pewnymi ograniczeniami, daje jednak bardzo dużą korzyść, którą jest niezależność. Często, przy niewielkich wydatkach, można zorganizować wydarzenie, które będzie w jakiś sposób nowatorskie i zostanie przez ludzi zauważone.
Lewica nie potrzebuje polityki historycznej, potrzebuje po prostu historii, przedstawianej z klasowego i społecznego punktu widzenia, bez dogmatyzmu, ale jednocześnie bez koniunkturalizmu.
Piotr Ciszewski
(fot. Historia Czerwona i Czarno-Czerwona)