Agnieszka Mrozik: Melancholia lewicy

[2017-11-07 13:30:34]

Najnowsza książka włoskiego historyka Enzo Traverso zatytułowana Left-wing melancholia: Marxism, history, and memory wyszła w samą porę. Wydana nakładem Columbia University Press, pojawiła się na rynku, kiedy świat akademicki rozpoczął przygotowania do obchodów stulecia rewolucji rosyjskiej – lutowej i październikowej. Powinnam dodać: zachodni świat akademicki, bo w Polsce, póki co (a mamy już drugą połowę 2017 roku), nie słychać o konferencjach czy publikacjach, które podjęłyby refleksję nad znaczeniem rewolucji rosyjskiej w dziejach świata i światowej lewicy. A właśnie tej ostatniej poświęcona jest książka Traverso. Jest ona nie tylko analizą kondycji lewicy – konkretnie: ruchów, dla których idea równości między ludźmi stanowi punkt wyjścia do politycznej aktywności – w epoce porewolucyjnej (to jest po upadku realnego socjalizmu w krajach Europy Środkowej i Wschodniej w latach 1989–1991), ale także próbą wlania w nią otuchy i rozpalenia na nowo płomienia walki i nadziei na zwycięstwo. Sytuuje ją to w nurcie zaangażowanej historii idei, w której błyskotliwym akademickim analizom historycznym, w tym literatury, filmu i sztuki, towarzyszy osobista pasja autora: pragnienie przygotowania gruntu pod przyszły triumf lewicy. Triumf, który zrodzi się nie tylko z konkretnego programu politycznego, ale także z przemyślenia historii lewicy – jej sukcesów i porażek.

Niektóre tezy najnowszej książki powtarzają rozpoznania znane z wcześniejszych publikacji Traverso, z których dwie, przypomnijmy, zostały przetłumaczone na język polski: Europejskie korzenie przemocy nazistowskiej (Książka i Prasa, 2011) oraz Historia jako pole bitwy: interpretacja przemocy w XX wieku (Książka i Prasa, 2014). Jak brzmią owe tezy?

Po pierwsze, Traverso zauważa, że rok 1989 domknął dwudziesty wiek, nazywany „stuleciem rewolucji”. W odróżnieniu jednak od rewolucji rosyjskiej, wydarzenia, które zainaugurowało okres społecznych i politycznych przewrotów oraz wyzwoliło nadzieję na zmianę i energię potrzebną do przeprowadzenia tejże, rewolucja 1989 roku przyniosła kres utopii. Koniec marzeń o lepszym świecie splótł się z zapatrzeniem świata w przeszłość: boomem pamięci, lecz nie tej rewolucyjnej, odważnej, o buncie, walce i zwycięstwie, ale pamięci o przemocy, cierpieniu i strachu przed tym, by totalitarne epizody w dziejach ludzkości nie powtórzyły się. Prowadzone na wielką skalę akcje upamiętniania skutków totalitaryzmów – przede wszystkim Holokaustu i Gułagu – nie tylko wymazały pamięć ruchów antyfaszystowskich i rewolucyjnych, ale też postawiły w centrum debaty publicznej nowego bohatera: ofiarę (i ewentualnie sprawcę, lecz już nie bojownika i nie pokonanego (vanquished)). Swoisty pojedynek na cierpienie, który toczy się dziś między Zachodem (z dominującą tu pamięcią o Holokauście, czymś w rodzaju „nowej religii”, której praktykowanie stanowi „kartę wstępu” do elitarnej wspólnoty państw zachodnich, na przykład Unii Europejskiej z jej zbudowaną właśnie wokół tego tematu polityką historyczną), Wschodem (z obowiązującym tu dyskursem pamięci o „dwóch totalitaryzmach”, stanowiącym de facto podłoże dla histerycznego antykomunizmu i jednocześnie maskującym nieprzepracowany antysemityzm) i Południem (z jego historią wychodzenia z kolonializmu, której późnym echem jest współczesny „kryzys migracyjny”), przyczynia się do powstania prestiżowego statusu ofiary i konkursu na największą ofiarę, ale też nie pozwala ruszyć naprzód, szarpnąć, zaprojektować nowy, lepszy świat. To druga teza Traverso, która powraca w jego najnowszej książce: strach przed powrotem (do) przeszłości, widzianej jako pasmo przemocy i cierpienia, blokuje myślenie o możliwej lepszej przyszłości. Przegrywając z zapatrzeniem świata w przeszłość, utopia ustępuje miejsca celebrowaniu teraźniejszości, która jawi się jako najlepszy z możliwych światów. Prezentyzm staje się paliwem dla kapitalizmu – neoliberalnej demokracji i wolnego rynku – w którego zwycięstwie upatruje się naturalnego końca historii.

Traverso zauważa, że kryzys marksizmu i idei rewolucji zbiegł się od lat 80. XX wieku ze zwrotem (ku) pamięci (memory turn): jako ludzkość zanurzyliśmy się w przeszłości rozumianej jako wysypisko gruzów, ruiny i zgliszcza, porzucając całkowicie utopię, projekt zmiany, wizję lepszej przyszłości. Dotyczy to także lewicy, której kondycja oraz myślenie o własnej historii i koncepcja pamięci znajdują się w centrum najnowszych rozważań autora. Podkreśla on, że upadek muru berlińskiego zapoczątkował okres wyczerpania lewicy, przede wszystkim europejskiej. Strach, niewiara w siebie, przyjmowanie reguł dominującego antykomunistycznego dyskursu – różne maski i kamuflaże przyjmowane przez lewicowe partie, ruchy i instytucje, byle tylko ukryć swoją lewicowość, wtopić się w otoczenie i jakoś przetrwać – ogólna defensywność charakteryzują współczesną sytuację lewicy. Potrzebna jest jej nowa nadzieja i nowa utopia, ale zanim ta się wykrystalizuje, potrzebny jest czas do przepracowania traumy klęsk. Ten właśnie stan – przepracowywania porażki, by można się było dokopać do pamięci wielkiej przeszłości, ideałów oraz wiary w przyszłe zwycięstwo – Traverso nazywa „lewicową melancholią”. Cytując Karola Marksa, Różę Luksemburg, Lwa Trockiego i wielu innych teoretyków marksizmu i lewicowych polityków, przypomina, że historia lewicy jest w istocie historią upadków, z których podnosiła się ona, nie przerywając długiego marszu ku zwycięstwu.

U Traverso melancholia nie pojawia się w znaczeniu freudowskim: patologicznego roztrząsania straty, które blokuje i nie pozwala ruszyć naprzód. Jest to raczej moment zbierania sił: zaniemówienia, jak pisze cytowana przy tej okazji Judith Butler, by można było znów przemówić. Analizując teksty literackie, filmy, ale też intelektualne biografie i prace teoretyków marksizmu, Traverso pokazuje, jak na przestrzeni ostatnich stu, stu pięćdziesięciu lat przejawiała się właśnie tak rozumiana lewicowa melancholia. Książce patronują Walter Benjamin i Daniel Bensaïd z ich koncepcjami (pisania) historii oraz rewolucji, a także Ernst Bloch z jego koncepcją utopii, projektowania przyszłości, która staje się teraz. Marksistowska wizja historii jako nieustannego rozwoju, wznoszenia się, dążenia do postępu zostaje tu uzupełniona koncepcją pamięci zorientowanej na przyszłość (future-oriented memory): pamięci miejsca, z którego się wyszło, pamięci walk klasowych, która jako przeciwpamięć (wobec obowiązującej pamięci klas dominujących) zostaje przechwycona i przeniesiona do teraźniejszości. Tylko tu bowiem za pomocą metod politycznych kształtowane są warunki, w których możliwe jest przywołanie – i co ważniejsze realizacja – marzeń minionych pokoleń.

Jednym słowem, zdaniem Traverso, tym, co może i powinno inspirować lewicę do przezwyciężenia marazmu, w którym obecnie tkwi, jest nie tylko pamięć dawnych sukcesów, ale również klęsk, potknięć i upadków, z których wyczytać może ona niespełnione czy nie do końca spełnione nadzieje przodków na zmianę; to pamięć punktu wyjścia – nierówności, niesprawiedliwości i zrodzonych z nich cierpienia oraz gniewu – i pamięć punktu dojścia: możliwa do urzeczywistnienia wizja przezwyciężenia tego, co hamuje postęp. Wskazując to rozwiązanie, autor wprowadza podział na historiografię, czyli pisane historii lewicy, komunizmu i rewolucji, na które patrzy się dziś chłodno, z dystansu, usiłując wepchnąć je do muzeum, zabalsamować, uczynić martwym miejscem pamięci (lieu de mémoire), oraz żywą pamięć przeszłości, która łączy się z porzuconą dziś ideą utopii, rozumianą za Blochem nie jako nieistniejące miejsce, ale jako prefiguracja, domena tego, co jeszcze nieurzeczywistnione (nochnicht).

Książka Traverso – świetnie napisana, z rozmachem i otwartością – pozwala zmierzyć się z różnymi stereotypowymi ujęciami historii komunizmu, czy szerzej lewicy, a także marksistowskiej koncepcji pamięci, tak powszechnymi we współczesnej polskiej historiografii. Jeden z takich stereotypów głosi, że marksizm, choć deklaratywnie nastawiony na przyszłość, dość szybko wpadł w pułapkę oglądania się za siebie, przywoływania przeszłości jako kluczowego argumentu w walce o społeczne uznanie. Tymczasem Traverso pokazuje, że myślenie o przeszłości i przyszłości spotyka(ło) się w marksistowskiej koncepcji pamięci: przynajmniej do połowy lat 70. XX wieku realny socjalizm w państwach tzw. bloku wschodniego napędzany był utopią, myśleniem o coraz lepszej przyszłości. Jej urzeczywistnienie nie było jednak możliwe bez pamięci o minionych niesprawiedliwościach, które zostały wprawdzie przezwyciężone, ale nie powinny być zapomniane. Nieustanne przypominanie o tym, skąd się wyszło, było kluczowe dla zrozumienia i docenienia tego, co dzięki socjalizmowi zostało osiągnięte, i rozbudzania pragnienia na więcej.

Inna popularna teza głosi, że dochodząc do władzy, komuniści zawsze technokratycznie zarządzali pamięcią i tworzyli oficjalne techniki upamiętniania (oficjalną pamięć), którym przeciwstawić można jedynie naturalną, spontaniczną, oddolną pamięć społeczną. Jednak Traverso, przywołując prace zarówno Marksa, jak i wielu wybitnych marksistów, takich jak Luksemburg czy Trocki, pokazuje, że po pierwsze, historycznie rzecz biorąc, pamięć lewicy miała przez większość czasu status kontrpamięci – pamięci alternatywnej wobec dominującej pamięci klas posiadających – a po drugie, nawet tam, gdzie lewica rządziła i zarządzała pamięcią zbiorową, pamięci oficjalnej zawsze towarzyszyła kontrpamięć: dokonująca się wewnątrz lewicy swoista aktualizacja pamięci, uwzględniająca niedokończone dzieło minionych pokoleń, niezrealizowane marzenia, porzucone ideały, które czekały na wskrzeszenie.

Po trzecie wreszcie, obowiązujący dziś w historiografii paradygmat nacjonalistyczny, a więc taki, który czyni naród nie tylko głównym obiektem badań, ale i ich jedyną perspektywą, nakazuje dopatrywać się w działaniach komunistów zdrady pamięci walk klasowych na rzecz pamięci walk narodowowyzwoleńczych. W Polsce ten pogląd, promowany m.in. przez Marcina Zarembę w jego książce Komunizm, legitymizacja, nacjonalizm. Nacjonalistyczna legitymizacja władzy komunistycznej w Polsce (2001), znajduje wielu zwolenników. Tymczasem, jak pokazuje Traverso, pamięć klasowa – klasowego ucisku i walki z nim – zawsze była żywa w marksizmie i w marksistowskiej historiografii. Przypomina, że jej siłą było myślenie o klasach społecznych nie jako o „rzeczach”, niczym Durkheimowskie „fakty społeczne”, ale podmiotach, które konstytuują się w ramach podlegających historycznym przekształceniom stosunków społecznych. To właśnie dlatego w historiografii, a nie na przykład w dziedzinie ekonomii politycznej, marksizm stworzył najbardziej płodne analizy konfliktów klasowych.

Wizja Traverso, zawarta w jego najnowszej książce, choć w wielu punktach przekonująca, nasuwa jednak kilka wątpliwości i znaków zapytania. Po pierwsze, perspektywa teologiczna zdaje się tu wyznaczać horyzont dla marksizmu, co zawdzięczamy prawdopodobnie patronatowi Benjamina. Lewicowa melancholia, z grubsza rozumiana jako kontemplacja dotychczasowych porażek, czas potrzebny na otrząśnięcie się, pozbieranie z upadku, na dłuższą metę niesie ze sobą ryzyko uśpienia, bierności. Podobnie koncepcja rewolucji, która może nadejść niespodziewanie, zjawić się nagle, jak Chrystus zstępujący z niebios na ziemię, może zniechęcać do działania tu i teraz, sprzyjać czekaniu na właściwy moment, który w końcu nadejdzie. Po drugie, płomienna – religijna, romantyczna – wizja przyszłych zwycięstw lewicy zdaje się być niezbyt wrażliwa na społeczny kontekst: rewolucję, oprócz wyśnienia, wymarzenia, trzeba przecież urealnić, o czym Traverso, podpierający się autorytetami Benjamina i Bensaïda, szczególnie w drugiej części książki, projektującej przyszłe zwycięstwa lewicy, zdaje się zapominać. Być może również dlatego – i jest to trzecia wątpliwość, która nasunęła mi się w trakcie lektury – że pozostaje pod urokiem owej oczyszczonej z różnych plam idei rewolucji, wypreparowanej w dużej mierze w środowiskach zachodniej lewicy (nie przez przypadek drugim obok Benjamina głównym patronem książki jest Daniel Bensaïd, uczestnik francuskiego ruchu studenckiego w maju 1968 roku), autor Lewicowej melancholii pomija powojenne rewolucje w krajach bloku socjalistycznego: milczy o dokonaniach i nie uznaje pamięci o nich, ale też pamięci walk o ich pogłębienie i ugruntowanie, za część marksistowskiej koncepcji pamięci zorientowanej na przyszłość.

Czwarta uwaga dotyczy wyraźnego ograniczenia rozważań o kondycji współczesnej lewicy do jej inteligenckich elit: intelektualistów, artystów, polityków dobrze zaznajomionych z teoriami marksizmu. Autor właściwie nie uwzględnia świata zewnętrznego: podmiotów, z myślą o których rodzą się utopie, tych, które uczestniczą przecież w ich urzeczywistnianiu. Ta nieobecność jest znacząca, szczególnie w kontekście pytania, którego Traverso nie zadaje, a które, moim zdaniem, warto zadać: czy lewica (lub może precyzyjniej: lewicowe elity) jest dziś w stanie wyjść ze stanu melancholii bez otwarcia się na świat i ludzi, z myślą o których, jak deklaruje, istnieje i działa?

I wreszcie ostatnia kwestia, nie do końca dla mnie jasna: jak miałaby wyglądać przyszła rewolucja? Czy miałaby to być wciąż ta sama romantyczna wizja wdzierania się „ludu” na barykady, coś w rodzaju przypominanego w książce z sentymentem szturmu na Bastylię czy Pałac Zimowy? Czy też może – z racji nowych podmiotów buntu, nowych pól konfliktu i nowych narzędzi ich rozwiązywania – koncepcja rewolucji ulegnie przekształceniu? I w jakim kierunku to pójdzie?

Wszystkie te pytania i wątpliwości rodzą się w trakcie lektury Lewicowej melancholii. Traverso niczego nie rozstrzyga, ale my, czytelnicy jego książki, możemy spróbować dopisać do niej zakończenie lub przynajmniej kolejny rozdział. Brzmiałby on tak: być może, przede wszystkim za sprawą „kryzysu migracyjnego”, z którym Europa, pozostająca głównym punktem odniesienia dla Traverso, wciąż nie jest w stanie sobie poradzić, niedługo skończy się czas melancholii lewicy i zacznie realizacja marzeń o lepszej przyszłości. Tym razem także dla tych, na których krzywdy, gniew i bunt do tej pory nie zawsze i nie w pełni byliśmy jako europejska lewica wyczuleni.

Enzo Traverso, Left-wing Melancholia: Marxism, History, and Memory, Columbia University Press, New York 2016, ss. 312.

Recenzja ukazała się w 113 numerze kwartalnika "Bez Dogmatu".

Agnieszka Mrozik


drukuj poleć znajomym poprzedni tekst następny tekst zobacz komentarze


lewica.pl w telefonie

Czytaj nasze teksty za pośrednictwem aplikacji LewicaPL dla Androida:



Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
Kraków
Socialists/communists in Krakow?
Krakow
Poszukuję
Partia lewicowa na symulatorze politycznym
Discord
Teraz
Historia Czerwona
Discord Sejm RP
Polska
Teraz
Szukam książki
Poszukuję książek
"PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
Lca

Więcej ogłoszeń...


21 listopada:

1892 - Na zjeździe w Paryżu postanowiono utworzyć Polską Partię Socjalistyczną.

1918 - Odwołanie delegatów PPS z warszawskiej Rady Delegatów Robotniczych i utworzenie własnej Rady.

1918 - W czasie demonstracji robotniczej w Czeladzi żołnierze otworzyli ogień do manifestantów - 5 osób zabitych.

1918 - Rząd Jędrzeja Moraczewskiego wydał manifest zapowiadający reformę rolną i nacjonalizację niektórych gałęzi przemysłu.

1927 - USA: masakra w Columbine w stanie Kolorado - policja ostrzelała strajkujących górników ogniem karabinów maszynowych.

1936 - Polscy górnicy zadeklarowali jeden dzień pracy dla bezrobotnych, wydobywając na ten cel 9500 ton węgla.

1940 - W Krakowie grupa bojowa GL PPS (WRN) pod dowództwem M. Bomby dokonała aktu dywersji na terenie zakładów "Solvay", paląc 500 wagonów prasowanego siana.

2009 - Duńska Partia Komunistyczna założyła własną organizację młodzieżową Ungkommunisterne.


?
Lewica.pl na Facebooku