Uroczystości były poświęcone 81. rocznicy Boliwariańskiej Gwardii Narodowej Wenezueli. W trakcie przemówienia prezydenta eksplodowały dwa ładunki wybuchowe umieszczone na dwóch dronach. Jeden ze świadków zamachu mówił o dwóch eksplozjach. Obrażenia odniosło siedmiu żołnierzy Gwardii Narodowej. Sam Maduro wyszedł z zamachu bez szwanku.
Źródło w policji poinformowało, że dron, który podleciał do trybuny, na której przemawiał Maduro, udało się zestrzelić.
Minister komunikacji Jorge Rodriguez poinformował, że prezydent wrócił już do swoich obowiązków i jest w kontakcie z najważniejszymi urzędnikami państwowymi oraz dowództwem armii w celu wyjaśnienia okoliczności zamachu.
To był atak na moje życie. Dzisiaj próbowano mnie zabić. Nie mam wątpliwości, że za tym atakiem kryje się nazwisko Juana Manuela Santosa – oświadczył Maduro w państwowej telewizji. Pierwsze wyniki śledztwa wskazują, że źródło finansowania tego zamachu znajduje się w Stanach Zjednoczonych, na Florydzie. Dlatego poprosiłem o pomoc prezydenta Donalda Trumpa. Mam nadzieję, że jest on gotów walczyć z terrorystami – dodał.
Władze Kolumbii określiły te oskarżenia mianem absurdalnych. Tamtejsze MSZ wydało oświadczenie, odrzucając wszystkie zarzuty wobec prezydenta tego kraju.
Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie.Prezes Sądu Najwyższego Michael Moreno nazwał atak na Maduro aktem terrorystycznym.
Do przeprowadzenia zamachu na prezydenta przyznała się grupa opozycyjna, nazywająca siebie „Narodowym Ruchem Żołnierzy w Koszulach". Powstała ona w 2014 r. i związana była z policyjnym pilotem CICPC Óscarem Pérezem, który 27 czerwca 2017 r. porwał śmigłowiec i ostrzelał budynek Sądu Najwyższego.
fot. Wikimedia Commons