Radosław S. Czarniecki: Izrael i amerykańscy Żydzi
[2019-10-21 09:51:21]
łazienny uważa się za rabina. przysłowie żydowskie Klasistowski charakter zacytowanej żydowskiej sentencji jest niezaprzeczalny. Ale oddaje ono doskonale aktualne relacje pomiędzy „Bibi” Netanjahu i Donaldem Trumpem, Izraela i USA, z amerykańską diasporą Żydów w tle. W „Le Monde Diplomatique” (nr 3, maj/czerwiec 2019) ukazał się niezwykle ciekawy i znamienny artykuł poruszający nieznane ,a ostatnio się zmieniające, relacje amerykańskiej diaspory żydowskiej i państwa Izrael. Jednoznaczne i absolutne poparcie, jakie udziela administracja Donalda Trumpa dzisiejszemu państwu żydowskiemu, kierowanemu przez skrajną prawicę z „Bibi” Netanjahu na czele, rozchodzi się coraz bardziej z rosnącą, krytyczną postawą amerykańskiej społeczności żydowskiej. Szerokie kręgi modernistycznie i prodemokratycznie nastawionej diaspory Żydów (będących w przeszłości głównie zwolennikami Partii Demokratycznej), odrzucają zarówno nacjonalizm, skrajny militaryzm władz w Tel Awiwie, jak i relatywizowanie przez Biały Dom wzrastającej fali antysemityzmu, postępującej na bazie prawicowej narracji ekipy Trumpa w USA. Tej narracji towarzyszy też medialna promocja ultraprawicowych rozwiązań prawnych, co niewątpliwie sprzyja wzrostowi ksenofobii, agresji i nienawiści do wszystkiego co inne, niebiałe i niechrześcijańskie. Czy sytuacja polityczna w Izraelu po powtórzonych wyborach do Knesetu (wyborcy izraelscy poszli już w tym roku drugi raz do urn, lecz patowa sytuacja między głównymi ugrupowaniami politycznymi nie uległa zmianie) wpłynie w jakikolwiek sposób na opisywana sytuację trudno prognozować, gdyż są to też zależności wynikające z tego kto zostanie gospodarzem Białego Domu po przyszłorocznych wyborach prezydenckich w USA. Podobieństw Trumpa i Netanjahu nie trzeba tłumaczyć. Obaj to konserwatywni, mocno prawicowi politycy, o rozbudowanym ego (typowi narcyzi i megalomani), na swój sposób populiści, wykorzystujący instrumentalnie religię jako doskonałe pole dla politycznych manipulacji i propagandy. Od kiedy Trump wprowadził się do Białego Domu nastąpił w USA wyraźny wzrost przestępstw dokonywanych przez skrajnie prawicowe bojówki. I to we wszystkich obszarach życia publicznego. Niektórzy autorzy zwracają uwagę na wyraźnie neonazistowski charakter i taką genezę tych wydarzeń. Ponownie wzbiera również na tej bazie popularność, wydawałoby się martwego już ruchu spod znaku Ku Klux Klanu. Chodzi tu także o przestępstwa mające charakter antysemickich ekscesów, a bagatelizowane tak przez aktualną administrację Prezydenta, prawicowych dziennikarzy i media, jak i purytańskie organizacje religijne czy syjonistyczne (tak żarliwie popierane przez amerykańską prawicę i chrześcijańskich fundamentalistów religijnych). Również w imię zacieśniających się relacji amerykańsko-izraelskich i chemii panującej pomiędzy Netanjahu a Trumpem Tel Awiw, tak ochoczo strofujący innych za najmniejszy przejaw antysemityzmu, tu także znacząco milczy. Klasycznym potwierdzeniem tych tez niech będzie wydarzenie z sierpnia 2017 roku, kiedy to w Charlottesville miał miejsce marsz neonazistów amerykańskich skandujących m.in. „Nie pozwolimy by Żydzi zajęli nasze miejsce”. Jeden z demonstrantów celowo wjechał swoim samochodem w tłum protestujących antyfaszystów (w wyniku czego zmarła kobieta). Prezydent Trump z typową dla swego poczucia humoru i pojmowania rzeczywistości dezynwolturą komentując m.in. śmierć tej kobiety stwierdził na Twitterze, iż obie trony są jednakowo winne, a „wśród skrajnej prawicy są bardzo porządni ludzie”. Premier Izraela publicznie poparł takie stanowisko Trumpa. Neonazim to przeszłość – stwierdził. Zagrożeniem – jego zdaniem – są ruchy pacyfistyczne, antyrasiści, i anty-syjoniści „nienawidzący Izraela i Stanów Zjednoczonych”. Rok później, w październiku 2018 roku w Pittsburghu fanatyczny sympatyk Republikanów i Trumpa zamordował w synagodze 11 modlących się wyznawców judaizmu. I ponownie winnymi okazali się... lewacy, działacze prodemokratyczni i prorozbrojeniowi, przeciwnicy przyjaźni USA i Izraela, propalestyńscy i proarabscy agenci. Przykłady ataków z racji wydumanego antysemityzmu na lidera brytyjskiej Partii Pracy Jeremy’ego Corbyna prowadzonych przez prawicową prasę i media amerykańskie, brytyjskie i izraelskie, a milczenie czynników oficjalnych w Tel Awiwie i w tej samej prasie wobec podanych tu przypadków drastycznych działań o jawnie antysemickim charakterze w USA ostatnimi czasy są najlepszym przykładem wspomnianej hipokryzji i politycznej ślepoty. Czujący na plecach oddech amerykańskiej, skrajnej prawicy, jak zazwyczaj nastrojonej antysemicko i hołdującej przeważnie spiskowej teorii dziejów (zwłaszcza jeśli odnieść to do roli Żydów w historii) Żydzi zza oceanu inaczej widzą rozwój tej sytuacji. Faktem jest, iż byli oni zawsze w lwiej części klientelą Partii Demokratycznej (chodzi oczywiście o nieortodoksyjnych i zlaicyzowanych członków tej diaspory), co na pewno nie może podobać się obecnemu gospodarzowi Białego Domu. Amerykańscy Żydzi w coraz większej części rozumieją, iż zaostrzanie stanowiska Tel Awiwu wobec problemu palestyńskiego, braku jakiegokolwiek autentycznego porozumienia ze światem arabskim, polityka typowa dla apartheidu uderza także w ich interesy i pozycję w samych Stanach Zjednoczonych. Ponadto godzi ona w ich liberalne i demokratyczne poglądy. Rozchodzenie się interesów Izraela, zmierzającego (i ten temat podnosi coraz częściej wielu komentatorów polityki międzynarodowej) ku obyczajom politycznym panującym w otaczającym go świecie arabskim, czyli orientalizującym coraz silniej swoje życie publiczne z wyraźnie postępową, o demokratyczno-liberalnych poglądach częścią Żydów zza oceanu staje się więc realnością. Na razie rządząca w Izraelu prawica (amerykańska zresztą także) nie zwraca na to uwagi próbując ignorować te tendencje. „Bibi” Netanjahu dał się przekonać w imię utylitarnych i krótkowzrocznych celów ekipie Trumpa, iż można się obejść bez poparcia diaspory żydowskiej z USA o proweniencji demokratycznej, liberalnej i postępowej. I jeszcze jedne aspekt w tej mierze jest niezwykle istotnym na co zwraca uwagę autor tego artykułu. Coraz większa ilość Żydów amerykańskich określa swą zbiorową tożsamość jako kombinację takich elementów jak praktyki religijne (choć nie w wersji ortodoksyjnej), wspólnota kultury, wartości humanistyczne z nią związane, pamięć o Holocauście, kuchnia żydowska i poczucie humoru. Nikt nie wspomina w ostatnich badaniach o przywiązaniu do konserwatywnego charakteru polityki państwa Izrael. O elitach politycznych z Tel Awiwu i Jerozolimy wszyscy badani Żydzi amerykańscy milczą. Poparcie dla Izraela w tej społeczności en bloc, według analiz ośrodka badawczego Pew, spadło obecnie do około 19% populacji (racje palestyńskie podziela ponad 35%). Najmocniejszy odwrót od poparcia państwa żydowskiego obserwuje się w przedziale wiekowym 18-29 lat. Warto sięgnąć do tego tekstu. Pokazuje on w sposób jednoznaczny, iż bezwarunkowa symbioza diaspory żydowskiej z polityką Izraela – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest to środowisko niezwykle wpływowe i znaczące na amerykańskiej scenie publicznej – oraz udzielane przez nią bezgranicznie admiracja i poparcie polityczne dla rządu w Tel Awiwie prezentowane przez polskie media i elity jest zwyczajnym mitem. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?