Jakub Baran: Welfare na pół gwizdka
[2019-11-27 14:15:04]
Jak to się stało, że takie warunki pracy, przypominające czasy welfare state, panują w kraju, w którym PIP nie ma na waciki, wskaźnik umów na czas określony sytuuje nas na drugim miejscu w UE po dotkniętej kryzysem Hiszpanii, a Kodeks Pracy dalej jest uważany za relikt PRL-u, żeby wspomnieć „rekina biznesu” Rafała Brzoskę, który w ostatnim wywiadzie z Grzegorzem Sroczyńskim (http://next.gazeta.pl/next/7,151003,24856274,prezes-inpostu-ile-zarabiam-moja-sprawa-60-proc-przeznaczam.html) stwierdził, że „już mieliśmy system, gdzie sto procent osób było zatrudnionych na umowy o pracę, nazywał się socjalizm”? Jasne, międzynarodowe korporacje to domena wielkich miast, w Polsce dalej najczęstsze wynagrodzenie to trochę ponad 1800 PLN na rękę, czyli generalnie suche pierdy z octem. Jednak w samym Krakowie – europejskiej stolicy outsourcingu, na świecie na szóstym miejscu zaraz za Bangalore, Mumbajem New Delhi czy Manilą – w korpach zatrudnionych jest już prawie 90 tys. osób. Mamy więc do czynienia z istotnym zjawiskiem na polskim rynku pracy – „socjalizm” na modłę zagranicznych korporacji trzyma się mocno. Skąd w takim razie bierze się ten XXI-wieczny welfare? Odpowiedzi jest kilka. Po pierwsze – rynek pracownika. Zapotrzebowanie na młodych wykształconych – nie tylko z wielkich ośrodków, ponieważ korporacje przyciągają też przyjezdnych z Polski B – z roku na rok rośnie. Pensja minimalna nikogo już nie skusi. Po drugie, to, co w Polsce wydaje się szczytem marzeń, z perspektywy wielkiej korporacji jest oszczędnością. Polak po studiach i ze znajomością przynajmniej jednego języka obcego jest dalej kilkukrotnie tańszy niż biały kołnierzyk na Zachodzie. Po trzecie, różnego rodzaju benefity wynikają z istnienia Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych, obowiązkowego dla firm zatrudniających powyżej pięćdziesięciu osób. Wydatki na karnety open na siłownię, wszelkie Medicovery czy Luxmedy oraz inne baloniki na druciku wliczane są w koszty i tym samym zmniejszają podstawę opodatkowania. Takie „prezenty” budują poczucie lojalności u pracownika, a może się okazać, że są tańsze niż podwyżka. Dochodzi tutaj efekt skali. Firma, dla której pracuję, w samej tylko Europie Środkowo-Wschodniej ma ponad pół miliarda euro obrotów rocznie. Przy takich sumach można wynegocjować naprawdę korzystne oferty, kupując na pniu świadczenia dla tysięcy pracowników. Spotkałem się też z opinią, że duże przedsiębiorstwa łatwiej kontrolować, a poza tym mają znacznie więcej do stracenia niż firma krzak zatrudniająca parę osób. Powyższą listę można przedłużać, ale clou jest następujące: z perspektywy polskiej gospodarki, opierającej się na małych i średnich przedsiębiorstwach, które ledwo wiążą koniec z końcem i których model biznesowy polega przede wszystkim na wyciskaniu pracowników jak cytryny, faktycznie można stwierdzić za innym „rekinem biznesu”, Januszem (sic!) Filipiakiem, że „duże zachodnie korporacje psują ludzi, proponują więcej pieniędzy i nic nie wymagają” (http://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,23791620,janusz-filipiak-dzis-pracownik-jest-panem.html). Jednak firmy międzynarodowe, które notują co roku miliardowe zyski i sprzedają produkty o wysokiej wartości dodanej, mogą sobie pozwolić na inwestowanie w siłę roboczą. Płacenie ludziom przyzwoitych stawek i zapewnienie im jako takich warunków zatrudnienia po prostu się opłaca – jeżeli tylko wyjdzie się z folwarcznego paradygmatu Janusza biznesu. Broń Boże nie wystawiam mojemu pracodawcy laurki. CEO firmy, dla której księguję transakcje, zarabia kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie! Jak policzyłem, to jakieś siedem tysięcy razy więcej ode mnie. Ochłapy z pańskiego stołu? Z pewnością. Ale jak świadczy to o polskim rynku pracy, jeżeli taki ochłap wydaje się relatywnie smakowitym kąskiem? Oczywiście cała ta korporacyjna bonanza to welfare na pół gwizdka. Nie obejmuje mas pracujących, a jedynie biurową klasę średnią, która jednak, co warto podkreślić, w przeważającej większości rekrutuje się z szaraków a nie upper middle class. Nie bierze się jak w pierwszej połowie XX wieku z umowy społecznej pomiędzy zorganizowanym światem pracy a kapitalistami – w outsourcingu, przynajmniej w Polsce, nie ma praktycznie związków zawodowych. Warunki zatrudnienia nie są wynikiem negocjacji między organizacją zakładową a zarządem firmy, biorą się z „dobrej” woli tego ostatniego – a jak wiadomo łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Polska – państwo z tektury – nie jest w stanie zagwarantować przestrzegania prawa pracy, więc fakt, że korpy generalnie się do niego stosują, koniec końców zależy od ich widzimisię. No i umówmy się, nie żyjemy w welfare state. Benefity nie zastąpią usług publicznych, a zdolność kredytowa, na którą najpierw trzeba zaiwaniać dobrych parę lat, polityki mieszkaniowej. Jeżeli outsourcing w pewnym momencie wyniesie się do Bułgarii czy Rumunii, bo tamtejsza siła robocza będzie porównywalnie wykwalifikowana i o kilka oczek tańsza, to zostaniemy tu z Rafałem Brzoską i Januszem Filipiakiem. Pytanie tylko, czy „zepsuci” przez zachodnie standardy pracownicy dadzą sobie wmówić, że umowa o pracę to „socjalizm”? Być może „zły wpływ” międzynarodowych korporacji na polski rynek pracy przełoży się na ogólny wzrost oczekiwań co do warunków zatrudnienia. W końcu, przynajmniej z perspektywy pracownika, lepszy welfare na pół gwizdka niż żaden. Ale jeszcze lepszy byłby welfare na 100%. Tekst pochodzi z "Magazynu Dialogu Społecznego Fakty" |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?