Tymoteusz Kochan: Socjalizm lub darwinizm
[2020-03-24 20:03:47]
„Zdarzają się dekady, gdy nic się nie dzieje, a potem są tygodnie, w trakcie których dzieją się dekady” Ofiary kapitalizmu nie są niczym nowym. Od dziesięcioleci miliony ludzi umierają z głodu, od chorób, które można wyleczyć, czy ze zwyczajnej biedy. Szacunkowo około 20 milionów ludzi umiera rocznie w związku z czynnikami, którym moglibyśmy łatwo zapobiec. To ofiary kapitalizmu o których jednak nikt nie pisze, ponieważ w większości żyły one poza kapitalistycznym, bogatym centrum. Czasu antenowego i pieniędzy na ich problemy nie przewidziano. Te ofiary wciąż jednak istnieją. Pandemia koronawirusa przynosi zagrożenie, że takie „codzienne” ofiary funkcjonowania systemu mogą też pojawić się u nas. Np. w Afryce od dawna jest normą, że kapitał funkcjonuje i zarabia w sąsiedztwie ofiar śmierci głodowej. Kapitał nie wyobraża sobie świata bez siebie. My świat bez kapitału możemy wyobrazić sobie bardzo łatwo. Jako społeczeństwo musimy zdać sobie sprawę z tego, że zdecydowana większość nie jest beneficjentem działalności rynków. Spadki i wzrosty na giełdzie nie dotykają nas bezpośrednio. Nie zależy od tego to, czy dostaniesz swoją pensję minimalną lub czy zrobisz podstawowe zakupy spożywcze. A pośredni wpływ rynków na nas jest możliwy tylko dlatego, że wciąż na niego pozwalamy. Istnieją bowiem inne sposoby organizacji pracy i życia społecznego. Nie ma żadnej świętej reguły, która nakazywałaby oddać pełnię władzy nad gospodarką prywatnym funduszom, bankom i korporacjom oraz najbogatszym. Ludzie ci sprawują władzę symboliczną-widmową i całą pracę za nich i tak wykonują ludzie pracy, którzy obecnie stoją też na pierwszej linii frontu walki z pandemią. Obecnie zmagamy się nie tylko z kryzysem kapitalistycznej produkcji, ale przede wszystkim z ogromnym kryzysem zachodniego systemu wartości. Dotychczas panująca hierarchia, która na pierwszym miejscu stawiała rynki i ich interes jest zwyczajnie amoralna. I widzimy to obecnie jak na dłoni. FED w Stanach Zjednoczonych w ciągu miesiąca wpompuje w ratowanie rynków tyle samo środków, ile powszechna i darmowa opieka zdrowotna dla wszystkich nie skonsumowałaby przez 10 lat. Oto koronakapitalizm! Tak rynkowy darwinizm działa od dawna i nie jest niczym nowym. Ratowanie rynków i banków odbywa się stale. Stale też mamy miliony ofiar, które przez wywłaszczenie pozbawione zostają pomocy i szans na życie. To wszystko odbywa się przy pełnej wiedzy decydentów i za ich aprobatą, a także przy obojętności bogatych społeczeństw. Wszystkimi rządzą przy tym interesy giełdy, która nie zna litości i która prędzej niż wirusa będzie chciała zwalczyć grożące jej kwarantanny. Koronakapitalizm jest możliwy! To będzie TINA 2.0. Dlatego w następnych tygodniach możemy się spodziewać kolejnych i coraz intensywniejszych wezwań do rozluźnienia izolacji i powrotu do tego, co było. Rynki rozpaczliwie chcą szybkiego powrotu swoich zysków – nie zniosą dalszej stagnacji i regresu kosztem starych i schorowanych jednostek, które z ich perspektywy i tak nie przynoszą już przecież żadnych zysków. Ostatnie cztery tygodnie nauczyły nas głównie tego, że o globalną zmianę jest w istocie bardzo, bardzo łatwo. Już teraz skokowo spada emisja CO2 do atmosfery. Bez trudu zamknięto też nadmiarowy transport lotniczy. Praktycznie z dnia na dzień udało się też oszczędzić czas pracownikom i milionom z nich umożliwić pracę z domów. Użyto środków, które wcześniej wydawały się kompletnie nie do pomyślenia. W czasach, gdy konieczne jest ratowanie planety przed agresywnym konsumpcjonizmem i irracjonalną produkcją dla zysku takie środki będą jednak koniecznością. Na naszych oczach okazuje się, że jesteśmy już w pełni przygotowani do wyzwań, które stawia przed nami teraźniejszość i przyszłość. Dokładnie tak, jak od dawna piszą o tym marksiści – kiedy pojawiają się techniczne i społeczne środki umożliwiające dokonanie rewolucyjnego przejścia możliwa staje się także i sama rewolucja. Rewolucja będzie jednak wymagała obalenia dotychczasowych ideologii. Reformy, których głównym celem jest bieżąca ochrona pracowniczych interesów w kapitalizmie to zdecydowanie za mało. To plan dla bojaźliwych i przywiązanych do prywatnej produkcji, którzy nie rozumieją, że jej czas dobiega właśnie końca. Widzimy dziś jak na dłoni, że państwa, które najlepiej radzą sobie z pandemią to państwa, które posiadają silne i zintegrowane z gospodarką państwo. Europa jest tymczasem krainą, gdzie środki państwowej-społecznej kontroli zastąpił sam rynek. Państwo zniknęło, a elity uznały, że całe zarządzanie może odbywać się za pośrednictwem rynków, giełdy i sterowania bezrobociem oraz wysokością twojej płacy. To całkiem sprytne – biedni i bezdomni nie wiedzą nawet kogo winić: wszystkich karze po prostu „niewidzialna” ręka rynku. Czas kryzysu weryfikuje jednak te założenia: w okresie pandemii tylko teoretyczne i okrojone przez neoliberałów do minimum państwa okazują się zupełnie nieskuteczne, skonfliktowane, pogrążone w chaosie i niezdolne do ochrony ludzkiego życia. Te państwa to – jak pisał Marks - komitety zarządzające prywatną własnością burżuazji. I nic więcej. W związku z tym nie powinno nas dziwić, że ich celem jest ratowanie rynków. Nie powinno nas też dziwić to, że nawet obecny kryzys nie skłonił rządu do decyzji by podnieść wydatki na zdrowie choćby do postulowanego jeszcze przed pandemią poziomu 7,2% PKB. Bez darmowej pomocy od państwa. Czas na nacjonalizację. To czego nam trzeba to szybkie przejęcie odpowiedzialności przez państwo. Państwo, które jest demokratycznie zarządzanym dobrem wspólnym, może i powinno: tworzyć miejsca pracy, kontrolować produkcję i ceny, czy przejąć pełnię odpowiedzialności za kluczowe dla bezpieczeństwa społecznego sektory. Nie może być tak, że ludzie otrzymują rachunki za leczenie. Niedopuszczalna jest też sytuacja, w której przy dziesiątkach tysięcy pustostanów mamy jednocześnie kilkadziesiąt tysięcy osób bezdomnych – szczególnie narażonych w czasie pandemii. Podtrzymywanie prywatnych firm na kroplówkach z publicznych podatków to też ostatnie, czego nam trzeba. Prywatna własność musi oddać władzę i przestać rościć sobie prawa do bycia globalnym hegemonem na każdym szczeblu. W to miejsce wkroczy własność społeczna pod postacią państwa, a własność prywatna będzie odtąd miała prawo istnieć tylko tam, gdzie nie wiąże się to z zagrożeniem dla życia ludzi i dobrostanu planety. Koniec z wycinaniem Amazonii pod pastwiska dla mięsnego bydła, którym karmią się najbogatsi, koniec z nieograniczoną i paliwożerną turystyką samolotową, koniec z zabójczą dla planety emisją tylko po to, aby giełdy mogły odnotowywać swoje (i tak topniejące) zyski. To wszystko wynalazki i procesy z epoki światowego ciemnogrodu, który musi zostać dobity. A dobije go skuteczna nacjonalizacja i przejęcie przez państwa odpowiedzialności za losy ludzi oraz Ziemi. Problem polega jednak na tym, że istnieje cała armia ludzi, którzy nie będą chcieli do tego dopuścić. Już teraz rządy działają opieszale, a w ich „planach ratunkowych” i „tarczach” najwięcej miejsca poświęca się dla ratowania firm i rynków. I to za nic. Praktycznie wszyscy tzw. eksperci od ekonomii to zresztą przedstawiciele neoliberalnych szkół i ideologii, którzy we wszystkich mediach już teraz mówią praktycznie wyłącznie o ratowaniu przedsiębiorców oraz firm. Słyszymy miliard argumentów na rzecz utrzymywania właścicieli i ich biznesów z podatków oraz budżetu. Słyszymy miliard argumentów przeciwko państwowemu zarządzaniu gospodarką, nacjonalizacji upadających firm, czy limitowaniu prywatnej przedsiębiorczości. Ta walka kapitału i jego agentów przejawia już cechy totalnie chaotycznej walki o życie. Nie ma już żadnych świętości, ani teoretycznych założeń. Okazuje się, że państwo ma ratować przed upadłością i że państwo ma moralne zobowiązania nawet wobec firm, które podatki płaciły w podatkowych rajach lub ich działalność szkodziła społeczeństwu. Rynek nagle okazuje się za słaby i nieudolny. A ponieważ sama rynkowa weryfikacja przekreśla już praktycznie zasadność dominacji prywatnej własności – to nagle gwarantem prywatnej własności ma się stać państwo, dotychczasowy wróg numer jeden dla wszelkiej maści ekonomistów, polityków i kapitalistów. Państwo nie jest i nie może być gratisowym workiem bez dna dla upadających firm. Państwo ma przynajmniej te same prawa co firma i nie powinno finansować niczego, co w długoterminowej perspektywie nie jest pożyteczne lub konieczne dla ludzkiej egzystencji i postępu. Bo państwo odpowiada przed społeczeństwem – nie właścicielami firm, bogatymi akcjonariuszami i ich portfelami. Państwa nie mają też interesu w pomaganiu wszystkim przedsiębiorstwom, a nawet w przypadku tych, którym pomoc się należy powinny stawiać określone warunki i wykupywać w nich udziały dokładnie tak, jak zrobiłaby to konkurencyjna firma, gdyby wykupywała swojego upadającego konkurenta. Dlaczego państwo miałoby zachować się inaczej? Środki publiczne nie są niczyje – państwa odpowiadają przed akcjonariuszami, którymi są pracownicy i którzy mają prawo żądać społecznej sprawiedliwości, równości i tworzenia dobrych miejsc pracy. Bez wykupienia udziałów i przejęcia kontroli nad upadającymi przedsiębiorstwami będziemy świadkami patologii w których z publicznych podatków ratowane będą firmy, gdzie pracownik zarabia grosze na umowie, ma miejsce mobbing lub sytuacja, w której firma zarabia na niszczeniu planety i generowaniu smogu. To wszystko ma od państwa dostać tratwę ratunkową? Kapitał i prywata to nie jest dobro wspólne. Państwo nie musi być ich tarczą. Dlaczego? 1) Istniejące firmy niekoniecznie działają z pożytkiem dla społeczeństwa. Zysk nie jest kryterium słuszności. Skąd w ogóle pomysł, że podatnik ma obowiązek by je ratować? Czy wśród ratowanych firm mają być także zakłady produkujące papierosy, albo firmy oferujące turystykę samolotową dla najbogatszych, czy wynajmujące hostessy? 2) Zgodnie z zasadami wolnego rynku głoszonymi przez szkołę austriacką i innych: dobrze prowadzone, elastyczne firmy w czasie kryzysu powinny sobie doskonale poradzić. Jak? Po prostu zmieniając branżę. Rzekomo rynki są lepsze, bo są znacznie bardziej elastyczne i szybsze od państwa – czas to udowodnić! Bo oczekiwanie w tym momencie, że wszystko wróci do sytuacji wzrostu sprzed pandemii i państwo ma do tego czasu holować prywatne firmy to śmieszność. Równie dobrze można domagać się finansowania dalszej produkcji taśm VHS. To byłoby sztuczne, centralistyczne niszczenie tych przedsiębiorców, którzy będą najlepsi i sobie dobrze w tej sytuacji poradzą. 3) Priorytetem dla państwa jest dobro społeczeństwa, nie prywatny zysk. Potrzebne jest nam szybkie przekwalifikowanie części pracowników, zwiększenie zatrudnienia w sektorze publicznym i odciążenie branż, które faktycznie stoją teraz na straży ludzkiego życia. Potrzebujemy państwowej produkcji maseczek, środków do dezynfekcji, czy respiratorów. Państwowej ich dystrybucji i państwowej ochrony cen wszystkich kluczowych produktów. Nie potrzebujemy rozpaczliwej walki z „monopolami” i „nieuczciwymi cenami” narzucanymi przez kapitał. Bo cały ten system to jedna wielka walka monopoli i spekulantów narzucających pracownikom nieuczciwe ceny, które od zawsze zabijają najsłabszych-potrzebujących. Do skutecznego przeciwdziałania skutkom kryzysu potrzebujemy też planowego kształcenia i zatrudnienia. W ten sposób środki z budżetu nie tylko się nie zmarnują, ale będą inwestycją w przyszłość, wspólną przyszłość. Natomiast wydawanie państwowych środków np. po to, aby pracownicy korporacji mogli po prostu bezczynnie siedzieć i dostawać wypłaty to strata publicznych pieniędzy oraz cennej siły roboczej. Nacjonalizacja i centralne sterowanie jest priorytetem we wszystkich kluczowych dla egzystencji branżach. Potrzebne są też duże transfery siły roboczej, zmiana drabiny płacowej i stworzenie odpowiedniego, centralnego planu uwzględniającego bezpieczeństwo każdego obywatela. Szefostwo prywatnych firm nie jest zdolne do zarządzania w tych nowych warunkach (nie są to też eksperci, lecz po prostu bogaci ludzie i właściciele), a kapitał nie decyduje o tym, gdzie naprawdę są teraz potrzebni pracownicy. I na pewno nie zrobią tego rynki, które nie znają innego języka niż język prywatnych zysków i wiecznego ich wzrostu. Czego żądamy! 1. Powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego dla każdego obywatela. 2. Nacjonalizacji całej ochrony zdrowia, a także produkcji środków higieny i bezpieczeństwa oraz planowego kształcenia i zatrudnienia przynajmniej w kluczowych sektorach. 3. Podniesienia nakładów na zdrowie przynajmniej do poziomu 9% PKB oraz odejścia od systemu kontraktowego i limitów przyjęć. 4. Podwyżek dla pracowników ochrony zdrowia, pracownic zawodów opiekuńczych, listonoszy, sprzedawczyń, kurierów, pracownic socjalnych, nauczycieli, pracownic budżetówki. 5. Na czas kryzysu: państwowej, pełnej gwarancji płacy minimalnej dla każdego pozbawionego dochodów i jednoczesnego zamrożenia cen żywności w celu przeciwdziałania spekulacji. 6. Jednocześnie stopniowego tworzenia nowych zakładów pracy przez państwo zgodnie z potrzebami społecznymi. 7. Zawieszenia wszystkich postępowań komorniczych, spłaty kredytów hipotecznych i czynszów, a także wstrzymania wszystkich eksmisji i wstrzymania odcinania mediów. 8. Zapewnienia mieszkań i wsparcia osobom bezdomnym, szybkiej eliminacji zjawiska bezdomności. 9. Zapewnienia bezpieczeństwa migrantkom i migrantom, a także uchodźcom i zaprzestania deportacji na czas kryzysu. 10. Udzielenia wsparcia finansowego prywatnym firmom jedynie w zamian za współudział własnościowy państwa, a także wejście przedstawicieli związków zawodowych w skład kierownictwa. 11. Ograniczenia liczby lotów samolotowych na osobę, ograniczenia produkcji plastiku, państwowego programu masowej instalacji centralnego ogrzewania i sterowanej centralnie, szybkiej zielonej transformacji energetycznej. Tak, jak prywatny kapitał nie ratuje klimatu - nie ratuje też ludzi. Ratowanie tego nowotworowego systemu byłoby głupotą. I dlatego potrzebny nam międzynarodowy, demokratyczny socjalizm z troską o każdego, z publiczną opieką zdrowotną i eliminacją dominacji prywatnej własności. Darwinizm w imię ratowania giełd i banksterów już ćwiczyliśmy i ćwiczymy nadal. Koronakapitalizmu ze śmiercią setek tysięcy nie chcemy! Zamiast tego potrzebna nam pracownicza równość, ochrona życia i klimatu oraz pokój. Ale jeśli chcemy tego pokoju – musimy szykować się do wojny. Klasowej. |
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Syndrom Pigmaliona i efekt Golema
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Mury, militaryzacja, wsobność.
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Manichejczycy i hipsterzy
- Pod prąd!: Spowiedź Millera
- Blog Radosława S. Czarneckiego: Wolność wilków oznacza śmierć owiec
- Warszawska Socjalistyczna Grupa Dyskusyjno-Czytelnicza
- Warszawa, Jazdów 5A/4, część na górze
- od 25.10.2024, co tydzień o 17 w piątek
- Fotograf szuka pracy (Krk małopolska)
- Kraków
- Socialists/communists in Krakow?
- Krakow
- Poszukuję
- Partia lewicowa na symulatorze politycznym
- Discord
- Teraz
- Historia Czerwona
- Discord Sejm RP
- Polska
- Teraz
- Szukam książki
- Poszukuję książek
- "PPS dlaczego się nie udało" - kupię!!!
- Lca
23 listopada:
1831 - Szwajcarski pastor Alexandre Vinet w swym artykule na łamach "Le Semeur" użył terminu "socialisme".
1883 - Urodził się José Clemente Orozco, meksykański malarz, autor murali i litograf.
1906 - Grupa stanowiąca mniejszość na IX zjeździe PPS utworzyła PPS Frakcję Rewolucyjną.
1918 - Dekret o 8-godzinnym dniu pracy i 46-godzinnym tygodniu pracy.
1924 - Urodził się Aleksander Małachowski, działacz Unii Pracy. W latach 1993-97 wicemarszałek Sejmu RP, 1997-2003 prezes PCK.
1930 - II tura wyborów parlamentarnych w sanacyjnej Polsce. Mimo unieważnienia 11 list Centrolewu uzyskał on 17% poparcia.
1937 - Urodził się Karol Modzelewski, historyk, lewicowy działacz polityczny.
1995 - Benjamin Mkapa z lewicowej Partii Rewolucji (CCM) został prezydentem Tanzanii.
2002 - Zmarł John Rawls, amerykański filozof polityczny, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XX wieku.
?